Autor Wątek: RICK WAKEMAN - THE MYTHS AND LEGENDS OF KING ARTHUR AND THE KNIGHTS OF THE ROUND  (Przeczytany 1118 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Techminator

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 732
    • Zobacz profil
RICK WAKEMAN - THE MYTHS AND LEGENDS OF KING ARTHUR AND THE KNIGHTS OF THE ROUND TABLE (1975/2016)

Na lata 1973-1975 przypada szczyt solowej działalności Ricka Wakemana. To wtedy powstały trzy jego największe dzieła: 'Żony Henryka VIII', 'Podróż do wnętrza ziemi' oraz 'Mity i legendy o królu Arturze i rycerzach okrągłego stołu'. Nagraniu dwóch ostatnich płyt towarzyszyły trasy koncertowe o bizantyjskim wręcz rozmachu, które ostatecznie nie zbilansowały się i to mimo niezłej sprzedaży samych albumów ('Żony Henryka VIII' sprzedały się ostatecznie w ok. 15 mln egzemplarzy, 'Podróż...' w ok. 14 mln, a 'Mity i legendy...' w 12 mln; całkiem nieźle :-)). Dość powiedzieć, że koszty wystawienia 'Podróży...' w Europie i USA sięgnęły niemal 250 tys. dolarów, zaś organizacja trzech koncertów promujących 'Mity i legendy...' w formie widowisk, będących czymś na kształt rewii na lodzie, kosztowała ok. 120 tys. dolarów. Po ich wystawieniu Rick Wakeman praktycznie stał się bankrutem.

Ale album 'The Myths and Legends of King Arthur and the Knights of the Round Table' zasługuje na uwagę nie tylko ze względu na finansowe następstwa trasy koncertowej, podczas której był prezentowany publiczności. Płyta jest bowiem równoległą opowieścią: przedstawia zarówno losy mitycznego króla Artura, jak i wątki z autobiografii samego kompozytora. Dość powiedzieć, że po bardzo wyczerpującym tournee po nagraniu 'Podróży...' (a przecież pan Rick był wtedy jeszcze pełnoprawnym członkiem Yes, z którym nagrywał płyty i koncertował) kompozytor wylądował na oddziale kardiologicznym. Lekarze doradzali nawet, by 25-letni muzyk dał sobie spokój z graniem i przeszedł na emeryturę, żeby dojść do siebie. Oczywiście niesforny pan Rick ani myślał się do tych rad stosować i już tej samej nocy skomponował temat 'The Last Battle', który zamyka album 'Mity i legendy...', a kwitując swoją decyzję po latach stwierdził: 'Na szczęście od połowy lat siedemdziesiątych kardiologia przeszła daleką drogę!'*. No i jak tu go nie lubić...

'Mity i legendy...' ostatecznie ujrzały światło dzienne w maju 1975 roku, rok po tym, jak pan Wakeman rozstał się z kolegami z Yes. W nagraniach, które zajęły ostatni kwartał 1974, oprócz kompozytora uczestniczył też utworzony przez niego The English Rock Ensemble, w którym udzielali się, m. in., Gary Pickford-Hopkins (współpracujący wcześniej m. in. z Ancient Grease) czy Ashley Holt (ex-Warhorse, nie wiedzieć czemu we wkładce ochrzczono go nazwiskiem Hold). Tak więc muzycy towarzyszący nie byli raczej z pierwszego progresywnego frontu. Ale nic dziwnego, bo o sile 'Mitów i legend...' stanowi przede wszystkim pan Wakeman i otaczająca go bateria instrumentów klawiszowych.

Wyraźnie słychać to już w otwierającym płytę 'Arturze': Rick Wakeman śmiga mniej i bardziej szalonymi pasażami: a to moog się odzywa, a to mamy brzmienia klawesynu, w tle zaś buzują smyczki. 'Arthur is the King of all this land, Arthur the King of all this land!'. I pomyśleć tylko, że nagranie to przez wiele lat wykorzystywała BBC jako podkład muzyczny dla wieczorów wyborczych** :-). Króciutkie chóralne 'Lady of Lake' płynnie przechodzi w pieśń poświęconą królowej Ginewrze i jej związkowi z Arturem, zaczynającą się przepiękną fortepianową miniaturą. Przyznam jednak, że klimat soulowej ballady dalszej części tego utworu jakoś mi się z tym fortepianowym otwarciem gryzie. Ale co tam, słucha się tej 'Ginewry' bardzo miło, zwłaszcza że 'Guinevere meant more than Queen'. Sielanka jednak nie trwa długo, po pojawia się sir Lancelot zmagający się z Czarnym Rycerzem. I jest bojowo, i w tekście, i melodycznie, a Rick Wakeman krzesze iskry z instrumentów klawiszowych. W muzycznej opowieści nie zabrakło też Merlina. W utworze mu poświęconym znowu pojawia się partia fortepianowa, która otwierała 'Ginewrę', i ponownie jest to jeden z najjaśniejszych momentów całej płyty. Nie można też przeoczyć zwariowanego moogowego sola: ponoć pan Rick nagrywając 'Merlina' długo cierpiał na brak weny, więc zszedł do baru wspomóc się kilkoma kolejkami szkockiej, a po powrocie zagrał solo*. I tak gdzieś w piątej minucie możemy się domyślić, co tam się działo w londyńskim studio ;-). Ostateczna postać nagrania warta była jednak grzechu: nie tylko wirtuozerskie sola Wakemana są wyborne, urzekają również smyczkowe aranże. Następujący po 'Merlinie czarnoksiężniku' 'Sir Galahad' jest już nieco słabszy, w pewnym momencie zbliżając się niebezpiecznie do rytmów spod znaku ska... Płytę wieńczy wspaniała, epicka 'Ostatnia bitwa', z fortepianowymi i syntezatorowymi pasażami o tempie zmieniającym się jak w kalejdoskopie, okraszona pełnymi rozmachu symfonicznymi wstawkami. Mniam, jak ja lubię takie granie!

'Gone are the days of the knights
Of the Round Table and fights
Of the realm of King Arthur
Peace ever after
Gone are the days of the knights.'

Bardzo się tej płyty przyjemnie słucha, zwłaszcza gdy siądzie się w fotelu z jakimś zbiorkiem legend arturiańskich lub czymś w tym rodzaju (może 'Mgłami Avalonu' Marion Zimmer Bradley?). Ale nawet i bez tego wsparcia album się cały czas broni, choć niektóre aranżacje mogą się już wydawać nieco archaiczne. Mimo to, płyta wciąż stanowi świadectwo niepoślednich umiejętności muzycznych i kompozytorskich Ricka Wakemana. Jak ktoś lubi opowieści symfoniczno-historyczne, będzie miał mnóstwo frajdy, słuchając tej płyty.

Michał Jurek


On "Six Wives" (1973), Wakeman experimented with his plethora of keyboards, playing around with different sounds and textures, and creating fabulous compositions using those sounds and textures. On "Journey to the Centre of the Earth" (1974), he made his first attempt to meld rock, orchestra and chorus in a storytelling genre, and was generally successful, though the effort was ultimately "immature." With "Myths and Legends," Wakeman hits the perfect blending of rock, orchestra and chorus, creating an amazing album that will send chills up your spine. / The album opens with a deep voice speaking the famous inscription on the stone that held the legendary sword, Excalibur: "Whosoever pulleth this sword from this stone and anvil is the trueborn king of all Britain." It then launches into the main theme - a majestic and perfect medieval motif - which segues directly into the first song, "Arthur," which tells of the quest to find a new king. Following this is "Lady of the Lake," the first of three short acappella vocal vingnettes, full of beautiful medieval harmonies. This brings us to "Guinevere," which tells of Arthur's wife's precarious situation - being loved by, and in love with, both Arthur and Lancelot. It also contains the first of many excellent Wakeman solos, during a beautiful, mellow jam. We then come to the centerpiece of the album, "Sir Lancelot and the Black Knight," which may not only be the most perfect single blending of rock, orchestra and chorus ever written, but among the best, most exciting prog-rock compositions ever written. Opening with a "restatement" of the main theme, it launches quickly into successive single measures of 7/8, 8/8, 9/8 and 10/8, settling into 7/8. After a couple of verses, it moves into an extended jam which contains some of Wakeman's most spine-tingling solos. I could listen to this single piece over and over and never tire of it. We then have the second of the brief acappella vocal vignettes, introducing us to the next composition, "Merlin the Magician," a multi-section instrumental. The second section, a 5/4 jam, contains more of Wakeman's most compelling solo work. The third section is repeated twice, the first time using multi-layered keyboards (including one that sounds like a banjo!), the second time arranged for orchestra. We then have the third and final acappella vignette, introducing us to our next character, "Sir Galahad," which segues into the final composition, "The Last Battle." Opening with a great double entendre - "Gone are the days of the knights" - it tells of the end of the Round Table, and Arthur's death, and features another mellow jam containing yet more marvelous Wakeman solo work, and ends with a masterfully orchestrated final statement of the main theme. / If a masterpiece is a work which is compositionally, musically, vocally and lyrically perfect, in which not a single note is out of place or misused, and which features exceptional production qualities, then "Myths and Legends" is an unequivocal masterpiece. So much so, in my opinion, that I have included it in my "desert island discs (DIDs)"; i.e., one of the ten albums I would choose to take to a desert island if I was confined to only ten albums. In any event, "Myths and Legends" is a must-have for any serious prog collection.

maani

...( TrackList )...

1. Arthur (7:26)
2. Lady of the Lake (0:45)
3. Guinevere (6:45)
4. Sir Lancelot and the Black Knight (5:21)
5. Merlin the Magician (8:51)
6. Sir Galahad (5:51)
7. The Last Battle (9:41)

...( Obsada )...

Rick Wakeman - keyboards, synths, grand piano, producer

With:
Ashley Holt - vocals
Gary Pickford Hopkins - vocals
Jeffrey Crampton -lead & acoustic guitars
Roger Newell - bass
Barney James - drums
John Hodgson - percussion
New World Orchestra
Nottingham Festival Vocal Group
English Chamber Choir - chorus vocals
Guy Protheroe - choirmaster
David Measham - choir & orchestra conductor
David Katz - orchestral coordination
Wil Malone - orchestral arrangements
Terry Taplin - narrator voice

https://www.youtube.com/watch?v=bmK-dtrfBmU
Hasta la vista, baby!