Pokaż wiadomości

Ta sekcja pozwala Ci zobaczyć wszystkie wiadomości wysłane przez tego użytkownika. Zwróć uwagę, że możesz widzieć tylko wiadomości wysłane w działach do których masz aktualnie dostęp.


Wiadomości - Techminator

Strony: [1] 2 3 ... 49
1
Zespoły / SKALDOWIE - KONCERT PROGRESYWNY (2024)
« dnia: Dzisiaj o 16:10:49 »
SKALDOWIE - KONCERT PROGRESYWNY (2024)

Od kilku lat Skaldowie współpracują z Nowohuckim Centrum Kultury. Na scenie tej instytucji regularnie odbywają się koncerty zespołu, zaś Kameleon Records zadbał o to, aby wszystkie występy były profesjonalnie rejestrowane. Z owych zapisów wybraliśmy kilka naszym zdaniem najciekawszych utworów i tak powstał ten wyjątkowy album.

Założenie było takie, aby nie zamieszczać na nim największych hitów formacji, ale zaprezentować słuchaczom zdecydowanie bardziej rockowe oblicze zespołu. CD spinają klamrą dwie, wielowątkowe suity progresywne: Stworzenia świata część druga i Krywaniu Krywaniu. Należą one do największych osiągnieć tego gatunku na polskim rynku muzycznym. Krywaniu Krywaniu, jest grywana przez zespół regularnie, ale Stworzenia świata część druga została wykonana w ostatnim 40-leciu tylko dwa razy. Tak więc materiał ten jest naprawdę unikatowy, tym bardziej że nie istnieje lepszy jakościowo zapis koncertowy tego utworu.

Ponieważ Skaldowie tworzą z powodzeniem nadal, płytę uzupełnia sześć najnowszych piosenek zespołu. Cztery z nich skomponował Andrzej Zieliński, a dwie Jacek Zieliński. Całość materiału została bardzo dokładnie i pieczołowicie zmiksowana z uwzględnieniem uwag i sugestii Andrzeja Zielińskiego. Warto zwrócić uwagę w jak znakomitej formie są wciąż Skaldowie. Trudno w to uwierzyć, ale nagrania wykonywane przez ponad 70-letnich panów, mają tyle samo energii co wersje, które znamy z zapisów archiwalnych.

Całość ubarwia baśniowa okładka, której koncepcja powstała specjalnie z myślą o tym projekcie. Obraz łączący tematykę Stworzenia świata i Krywania został namalowany farbami na płótnie, bez użycia jakichkolwiek technik komputerowych.

Mus dla wszystkich fanów polskiego klasycznego rocka. Nie będziecie zawiedzeni !!!

..::TRACK-LIST::..

Stworzenia świata część druga (17'30)
Zielona piosenka (5'21)
Usiądę dziś na tęczy (4'17)
15 minut (4'24)
Rockopera (4'58)
Zanim zima (4'00)
Zwolnij (6'02)
Krywaniu, Krywaniu (14'45)

https://www.youtube.com/watch?v=d85EvUQXggE

2
Zespoły / LED ZEPPELIN - LIVE IN ORLANDO 1971 (2021)
« dnia: Maj 05, 2024, 15:14:54  »
LED ZEPPELIN - LIVE IN ORLANDO 1971 (2021)

Limitowany do 500 egzemplarzy hiszpański, świetnie brzmiący 80-minutowy CD zawierający wybór najlepszych utworów z koncertu z Orlando na Florydzie (właściwie wszystkie pochodzące ze stołu mikserskiego), który odbył się w sierpniu 1971 - na dwa miesiące przed wydaniem 'Led Zeppelin IV'. Reasumując - nie ma lepiej brzmiących Zepów z 1971 roku (może za wyjątkiem BBC z 1971), ale tutaj zespół brzmiał po prostu genialnie.

Poza tym Robert Plant już nigdy potem nie śpiewał tak dobrze (w wyniku jakiejś infekcji we wrześniu 1971 zmienił/pogorszył mu się głos)... Moim zdaniem to lepszy materiał niż doskonały, oficjalny 'How The West Was Won'... Jakość dźwięku jest świetna - lepsza niż na lekko głuchawych linkach w YouTube.

..::TRACK-LIST::..

1. Immigrant Song 4:48
2. Heartbreaker 7:29
3. Since I've Been Loving You 8:16
4. Dazed And Confused 23:53
5. Black Dog 6:37
6. Stairway To Heaven 9:19
7. Whole Lotta Love Medley (18:45)
a-Whole Lotta Love
b-Let That Boy Boogie
c-My Baby Left Me
d-Bottle Up And Go
e-A Mess Of Blues
f-Whole Lotta Love (Reprise)

https://www.youtube.com/watch?v=nBfMZ-8ig2k

3
Zespoły / COLOSSEUM - TRANSMISSIONS: LIVE AT THE BBC (2020) [CD1]
« dnia: Maj 04, 2024, 16:46:24  »
COLOSSEUM - TRANSMISSIONS: LIVE AT THE BBC (2020) [CD1]

Pierwsze w pełni autoryzowane wydawnictwo, składające się z ponad 60 zremasterowanych nagrań z występów dla BBC, z lat 1969-1971. Wiele wcześniej niepublikowanych.
Dodatkowo 44-stronicowy booklet ze zdjęciami i wywiadami z byłymi członkami zespołu oraz wprowadzeniem autorstwa Pete'a Browna.

..::TRACK-LIST::..

CD 1:
Top Gear, 19 January 1969 [At that point, the name of the band was Jon Hiseman's Colosseum]
1. The Road She Walked Before 2:51
2. Backwater Blues 5:01
3. A Whiter Shade Of Powell 2:46

Symonds On Sunday, 16 March 1969
4. Walking In The Park 3:21
5. Interview With Jon Hiseman 0:59
6. Beware The Ides Of March 4:06
7. Plenty Hard Luck 2:38

Johnnie Walker, 24 May 1969
8. Elegy 3:01
9. Walking In The Park 4:17
10. Butty's Blues 5:57
11. I Can't Live Without You 4:46

Top Gear, 6 July 1969
12. Elegy 2:48
13. The Grass Is Greener 7:23
14. Hiseman's Condensed History Of Mankind 2:28
15. February's Valentyne 6:16

Symonds On Sunday, 20 July 1969
16. Elegy 3:05
17. The Road She Walked Before 2:22
18. Walking In The Park 3:39
19. Butty's Blues 3:11

https://www.youtube.com/watch?v=PxiW1LykMbE

4
Zespoły / COLOSSEUM - TRANSMISSIONS: LIVE AT THE BBC (2020) [CD2]
« dnia: Maj 04, 2024, 16:44:23  »
COLOSSEUM - TRANSMISSIONS: LIVE AT THE BBC (2020) [CD2]

Pierwsze w pełni autoryzowane wydawnictwo, składające się z ponad 60 zremasterowanych nagrań z występów dla BBC, z lat 1969-1971. Wiele wcześniej niepublikowanych.
Dodatkowo 44-stronicowy booklet ze zdjęciami i wywiadami z byłymi członkami zespołu oraz wprowadzeniem autorstwa Pete'a Browna.

..::TRACK-LIST::..

CD 2:
Radio 1 Jazz Workshop, 17 July 1969
1. Elegy (Take 1) 3:01
2. I Can't Live Without You 4:45
3. Walking In The Park 4:16
4. Those About To Die (Take 1) 6:27
5. Butty's Blues (Take 1) 6:50
6. Mandarin 6:32
7. The Grass Is Greener 2:00

Top Gear, 22 November 1969
8. Interview With Dick Heckstall-Smith 1:40
9. Lost Angeles 8:45
10. Arthur's Moustache 6:26

Unknown Session Late 1969 / Early 1970
11. Jumping Off The Sun 3:27
12. Them For An Imaginary Western 3:54
13. Take Me Back To Doomsday 2:29
14. Lost Angeles (Partial) 1:26
15. Angle 3:52
16. The Machine Demands A Sacrifice 2:43

https://www.youtube.com/watch?v=CGLswpkSvWg

5
COLOSSEUM - ELEGY [THE RECORDINGS 1968-1971] (2024) [CD2-VALENTYNE SUITE (1969)]

Colosseum came together in 1968, the brainchild of virtuoso drummer Jon Hiseman and saxophonist Dick Heckstall-Smith (who had played together in the Graham Bond Organisation and John Mayall’s Bluesbreakers). Teaming with bass guitarist Tony Reeves and keyboard player Dave Greenslade, the line-up of the band was completed with the recruitment of guitarist and vocalist James Litherland. Their debut album, “Those About to Die Salute You” was was one of the first successful attempts to fuse Jazz, Blues and Rock reaching number 15 on the UK album chart.

Their second album, “Valentyne Suite,” was the first release on the Progressive Vertigo imprint and spent nine weeks on the UK album chart, peaking at number 15. The album’s focal point was the three part “Valentyne Suite” which earned the band critical praise and is now regarded as a milestone in early Progressive Rock. In the USA and Canada the album appeared in different form in 1970 as “The Grass is Greener” remixed and featuring new member Dave “Clem” Clempson (guitar, vocals), who replaced James Litherland in the group. The album also featured a series of songs unreleased in the UK.

Released on the Vertigo in December 1970, “Daughter of Time” heralded another line-up change within the group, featuring new recruits Mark Clarke (bass) and the distinctive lead vocalist Chris Farlowe. The album spent five weeks in UK Top 30. A series of UK concerts were recorded in 1971 and were issued in June of that year as the double LP “ Colosseum Live,” a UK Top 20 hit. Colosseum dis-banded in October 1971, but were to reform in 1994. This Esoteric Recordings release also features studio bonus tracks and an additional CD of further live recordings from 1971.

- 6xCD BOXED SET CELEBRATING THE WORK OF COLOSSEUM RECORDED BETWEEN 1968 AND 1971.

- A REMASTERED SET INCLUDING THE ALBUMS ‘THOSE ABOUT TO DIE SALUTE YOU’, ‘VALENTYNE SUITE’, ‘THE GRASS IS GREENER’, ‘DAUGHTER OF TIME’ AND ‘COLOSSEUM LIVE’ PLUS AN ADDITIONAL 12 BONUS TRACKS DRAWN FROM STUDIO SESSIONS AND LIVE RECORDINGS.

- INCLUDES AN ILLUSTRATED BOOK WITH ESSAY.

- COVERAGE ON ALL SPECIALIST AND NATIONAL RADIO, REVIEWS IN UNCUT, MOJO, RECORD COLLECTOR AND CLASSIC ROCK MAGAZINES AND ALL PRESS, RELEVANT WEBSITES AND FANZINES.

JACOPO VIGEZZI

Historia ma tendencję do zrywów. Po latach zastoju przychodzą miesiące pełne zdarzeń, ścigających się na kartkach kalendarza niczym charty na torze. Istniejący dekadami ład bywa obracany w proch przez jedną dziejową burzę, a ze zgliszcz wyłania się nowe. Jakie nowe – to się okazuje po czasie.

Jednym z okresów przyspieszenia historii jest bez dwóch zdań koniec lat sześćdziesiątych, i to zarówno w sferze społecznej, jak i – co nas interesuje najbardziej – muzycznej. Niemalże co miesiąc powstawał zespół albo album, któremu z czasem przypisano epokowe znaczenie. A już szczególnie gęsta od zdarzeń była jesień AD 1969, wtedy to bowiem ukazały się albumy uchodzące za kamienie węgielne nowych prądów w muzyce: 10 października – pierwsze arcydzieło rocka progresywnego (In the Court of the Crimson King), 12 dni później – manifest hard-rocka (Led Zeppelin II), zaś 7 listopada – Valentyne Suite, czyli jedna z pierwszych płyt jazzrockowych. I do dziś jedna z najlepszych.

Nie mogąc oprzeć się chęci wtrącenia pewnej pozamuzycznej uwagi, pozwolę sobie na moment zawiesić tok narracji. Skoro już piszę o jesieni ’69 roku, niewybaczalnym zaniechaniem byłoby pominięcie milczeniem premiery Latającego cyrku Monty Pythona – pierwszy odcinek został wyemitowany przez BBC 5 października. Warto o tym wspomnieć, albowiem sekstet komików wpisany jest w brytyjską kulturę tego okresu równie mocno jak szereg kapitalnych grup rockowych. Jak zresztą wiadomo, te ostatnie - bodajże Led Zeppelin i Pink Floyd - finansowały Pythonowskie filmy.

Wróćmy do Colosseum. Już ich debiutancki album, ogłoszony w marcu 1969 roku Those Who Are About to Die Salute You, stał się sensacją. Jego nowatorstwo artystyczne, jak również obecność w składzie wirtuozów znanych z Graham Bond Organisation oraz Bluesbreakers, zapewniły mu przychylne przyjęcie przez krytykę, a i przez publiczność, która zaskakująco chętnie nabywała nie tak znów łatwy w odbiorze krążek, windując go na 15. miejsce listy „Melody Makera”. Na marginesie pozwolę sobie zauważyć, że źródła nie potwierdzają używania frazy morituri te salutant przez gladiatorów. Na pewno padła ona przy okazji naumachii, czyli pozorowanej bitwy morskiej, zorganizowanej na rozkaz Klaudiusza na Jeziorze Fucyńskim, ale reszta jest wymysłem na miarę rogatych hełmów Wikingów, rozpowszechnionych przez opery Ryszarda Wagnera. Gdy tego typu mit zakorzeni się w kulturze, to prędzej uschnie ze starości, niż da się wyplenić – ale po prawdzie karczowanie motywów obecnych od stuleci w tradycji intelektualnej jest bezcelowe, wszak nawet bzdura tudzież plotka przez wieki może zostać tak przyodziana w poetyczne szaty, że prawie nikt już nie będzie pytał o sedno rzeczy.

Wydawszy jeden longplay, zespół bezzwłocznie zaczął pracować nad następnym. Podobnie jak debiut, został nagrany błyskawicznie, w ciągu zaledwie trzech dni, od 16 do 18 czerwca. Nieco później doszło do zmiany na stołku gitarzysty – miejsce Jamesa Litherlanda zajął David „Clem” Clempson. Z owej rotacji w składzie wynikło pewne zamieszanie w dyskografii Colosseum – w USA zamiast Valentyne Suite drugi album grupy nosił tytuł The Grass Is Greener, ukazał się dopiero w styczniu roku 1970, przede wszystkim zaś zawierał nagrania z udziałem Clempsona, i to zarówno kompozycje znane już z wydanej nieco wcześniej w Wielkiej Brytanii oraz innych krajach Walentynki, jak i utwory premierowe, spośród których dwa: Lost Angeles oraz Rope Ladder to the Moon wylądowały w znacznie bardziej porywających wersjach na podwójnej koncertówce Live. Generalnie Amerykanie nie wyszli na tych kombinacjach najlepiej, jako że The Grass Is Greener nie zawiera być może najważniejszego utworu w całej karierze Colosseum, 17-minutowej Valentyne Suite.

Zanim jednak słuchacz, względnie czytelnik tej recenzji, dotrze do czwartej suity w dziejach rocka, czekają go cztery utwory z pierwszej strony. Przycupnęły wstydliwie w cieniu potężnej krewniaczki, jak ich odpowiedniki z In-A-Gadda-Da-Vida albo Tarkusa, i siedzą – a tymczasem absolutnie nie mają się czego wstydzić, każdy jeden bowiem jest świetnie zagrany i przynosi coś nowego, dotychczas niespotykanego. Pierwszy – mój ulubiony z całej czwórki – The Kettle sprawiać musiał w swoich czasach piorunujące wrażenie. Gwałtowny, dynamiczny numer, eksponujący niecodzienne zderzenie jazzującej sekcji i czysto hardrockowej gitary, w którym dźwięki zdają się buzować jak wrzątek w, nomen omen, czajniku. Swingująco-bluesowa Elegia, ubarwiona smyczkami, jest już znacznie spokojniejsza. Tytuł Butty’s Blues zdradza wiele, Colosseum nie byliby jednak sobą, gdyby zagrali bluesa ot tak. Hiseman jak zwykle komplikuje fakturę rytmiczną, Heckstall-Smith natomiast tworzy potężną ścianę saksofonowych brzmień. The Machine Demands a Sacrifice jest z całego zestawu najbardziej psychodeliczne, głównie przez zabawy z kanałami i zapętlonymi mechanicznymi dźwiękami – i zarazem najmniej przekonujące.

Tak oto dotarliśmy do pièce de résistance płyty i całej kariery Colosseum. Daruję sobie opisywanie go segment po segmencie – głównie dlatego, że już sporo o nim napisano i musiałbym wykazać się znacznie większą niż moja wiedzą muzykologiczną, aby dodać coś odkrywczego. Pozwolę sobie tylko zauważyć, w czym upatruję sukcesu tej instrumentalnej suity, jej niekwestionowanego statusu jednego z bardziej rozpoznawalnych utworów rocka progresywnego. W jej walorach konstrukcyjnych i w – jakkolwiek to zabrzmi – chwytliwości. Składające się na nią tematy przechodzą z jednego w drugi bez rażących szwów, naturalnie, ponadto – co ważniejsze – są to tematy nader wyraziste, zapadające w pamięć nawet po jednym przesłuchaniu. Chyba każdy fan nieco ambitniejszego rocka ma w głowie kilka takich motywów, z finałowym na czele. To wielka zaleta, jako że w przypadku muzyki niesilącej się na przebojowość melodyczna przystępność nie jest zbyt częsta. A tu proszę – suita, którą da się nucić! Podobno tańczyć też można do niektórych fragmentów, ale jako człowiek, którego zdolności motoryczne są na poziomie krawężnika, nie ręczę za prawdziwość tej śmiałej tezy.

Na sam koniec ponownie ucieknę się do łaciny. Śmiało można powiedzieć – chociażby dlatego, że od wydania Valentyne Suite minęło już niemal półwiecze, a wciąż pod pewnymi względami jest to album niedościgniony – iż Colosseum wznieśli sobie własną muzyką monumentum aere perennius.

Tyrystor

Po wydaniu debiutanckiego albumu, "Those Who Are About to Die", muzycy Colosseum intensywnie koncertowali. Wszystkie dłuższe przerwy między poszczególnymi występami spędzili na równie wzmożonym tworzeniu nowego materiału. W czerwcu 1969 roku mieli już gotową wystarczającą ilość utworów, aby przystąpić do nagrań. Longplay został zarejestrowany w ciągu zaledwie trzech dni, między 16-18 czerwca. W tak krótkim czasie powstał jeden z najlepszych i najbardziej inspirujących albumów rockowych końca lat 60., a także, podobnie jak debiut, niezwykle wyrafinowany jak na ten gatunek. A jednocześnie przystępny także dla osób preferujących mniej wymagającą muzykę, nieosłuchanych z jazzem czy muzyką klasyczną, których wpływy są tutaj bardzo mocno zaakcentowane. "Valentyne Suite", jak zatytułowano dzieło, do sklepów trafił w listopadzie 1969 roku. Był to pierwszy album wydany przez Vertigo Records - oddział wytwórni Philips/Phonogram, specjalizujący się w mniej komercyjnych odmianach rocka. Klimatyczna okładka nie przypadkiem kojarzy się z debiutem Black Sabbath, wydanym później przez tę samą wytwórnię. Autorem obu grafik był Keith McMillan, lepiej znany pod pseudonimem Marcus Keef.

Album rozpoczyna się od zaskakująco ostrego i surowego brzmieniowo "The Kettle". Ten oparty wyłącznie na partiach gitary, basu i perkusji utwór kojarzy się raczej z dokonaniami Cream niż wcześniejszą twórczością Colosseum. Wypada jednak bardzo fajnie - może z wyjątkiem przesadnie wysokiego śpiewu Jamesa Litherlanda - łącząc prawdziwie rockowy czad z jamowym luzem oraz bardzo dobrą współpracą trzech instrumentalistów. Nie tylko gitara Litherlanda, ale także bas Tony'ego Reevesa i perkusja Jona Hisemana pełnią tu pierwszoplanową rolę. W pozostałych nagraniach słychać już pełen skład, z saksofonistą Dickiem Heckstall-Smithem i klawiszowcem Dave'em Greensladem. Wolniejszy "Elegy" już samym tytułem wywołuje skojarzenia z muzyką klasyczną, co dodatkowo podkreśla subtelne tło instrumentów smyczkowych. Ale nie brakuje też tutaj jazzujących partii saksofonu ani mocnej, rockowej rytmiki. Tym razem dużo lepiej wypada partia wokalna, o jakby lekko soulowym zabarwieniu. Wiele zdradza też tytuł "Butty's Blues". Jest to kolejny w dorobku grupy dwunastotaktowy blues w wolnym tempie, choć bynajmniej nie tak zachowawczy jak "Backwater Blues" z debiutu. To przede wszystkim zasługa niezwykle bogatego brzmienia, które zapewnia gościnny udział orkiestry dętej. Pierwsze skrzypce gra tu jednak Heckstall-Smith, którego solówki znów nadają bardziej jazzowego charakteru. Na pierwszej stronie płyty winylowej zmieścił się jeszcze chwytliwy "The Machine Demands a Sacrifice" z bardzo ładnymi partiami fletu i elektrycznych organów, a także niemalże taneczną grą sekcji rytmicznej. W tym jednym fragmencie zespół zbliża się do dogorywającej wówczas psychodelii, brzmi jednak bardzo świeżo.

Całą drugą stronę longplaya wypełnia natomiast tytułowa kompozycja "Valentyne Suite" - blisko siedemnastominutowy utwór składający się z trzech części. Oryginalnie były to kolejno "January's Search", "February's Valentyne" oraz "Beware the Ides of March". W takiej formie utwór został opublikowany już na amerykańskiej edycji "Those Who Are About to Die Salute You". Na europejskich wydaniach debiutu znalazł się tylko ten ostatni fragment. Dlatego też konieczne było zastąpienie tego segmentu nową kompozycją, zatytułowaną "The Grass Is Always Greener". I właśnie w takiej formie utwór jest najbardziej znany, gdyż ta wersja trafiła na album "Valentyne Suite". Jest to jedna z najbardziej udanych fuzji rocka, bluesa, jazzu i muzyki klasycznej, a konkretnie barokowej, jakich kiedykolwiek dokonano. Utwór wyróżnia się wieloma charakterystycznymi motywami, porywającymi solówkami i doskonałym zgraniem muzyków, a także wieloma interesującymi zmianami nastroju lub tempa. Warto też pamiętać, że jest to jeden z pierwszych tak długich utworów rockowych, niebędących spontanicznym jamem, ale starannie skomponowaną kompozycją, z nawiązaniami do sztuki wyższej. Wyprzedziły go tylko "Ars Longa Vita Brevis" The Nice i "In Held Twas in I" Procol Harum, oba z 1968 roku. Jednak dzieło Colosseum na ich tle wypada o wiele bardziej spójnie, a przy tym zachwyca znacznie większą paletą pomysłów i dojrzałością.

Nie da się ukryć, że to właśnie tytułowa "Valentyne Suite" czyni ten album wybitnym dziełem. Gdyby drugą stronę winyla wypełniły kompozycje podobne do tych ze strony A, byłby to tylko bardzo dobry album rockowy, lekko wzbogacony wpływami innych gatunków. Ale "Valentyne Suite" to już coś więcej, prawdziwie progresywny utwór, poszerzający granice rocka. Dodać jednak trzeba, że obie połówki albumu doskonale się uzupełniają. Niestety, wydawnictwo wydaje się być współcześnie nieco zapomniane i pamiętają o nim głównie wieloletni wielbiciele szeroko pojętego klasycznego rocka. Akurat ten album zasługuje na znacznie większą rozpoznawalność także wśród młodszych słuchaczy, bo to absolutny kanon muzyki rockowej. Grupa Colosseum niestety już nigdy, przynajmniej w studiu, nie wzniosła się na tak wysoki poziom. Zresztą problemy ze składem doprowadziły do rozwiązania zespołu zaledwie dwa lata później. Litherland odszedł jeszcze przed wydaniem "Valentyne Suite", Reeves jakiś czas później, a pozostałym muzykom nie udało się znaleźć następców, z którymi współpraca byłaby tak samo kreatywna.

Paweł Pałasz

..::TRACK-LIST::..

CD 2 - Valentyne Suite (1969):
1. The Kettle
2. Elegy
3. Butty's Blues
4. The Machine Demands a Sacrifice
5. The Valentyne Suite
- January's Search
- Theme Two - February's Valentyne
- Theme Three - The Grass is Always Greener

Bonus Track:
6. Tell Me Now

..::OBSADA::..

Dave Greenslade - Hammond organ, vibraphone, piano, backing vocal on 'The Machine Demands a Sacrifice'
Dick Heckstall-Smith - saxophones, flute on 'The Machine Demands a Sacrifice'
Jon Hiseman - drums, machine on 'The Machine Demands a Sacrifice'
James Litherland - guitars, lead vocals
Tony Reeves - bass guitars

Guest musicians:
Neil Ardley - conductor on 'Butty's Blues', string arrangement on 'Elegy'

https://www.youtube.com/watch?v=cKFrsm4wqpg

6
Zespoły / GENESIS - LIVE IN BELGIUM 1972 (2021)
« dnia: Maj 03, 2024, 21:18:57  »
GENESIS - LIVE IN BELGIUM 1972 (2021)

Doskonały, limitowany hiszpański CD zawierający świetnie (choć nie perfekcyjnie) brzmiący, 50-minutowy koncert zarejestrowany w styczniu 1972 roku w belgijskim Charleroi, podczas trasy promującej LP "Nursery Cryme". Dodatkowo na tym 80-minutowym CD umieszczono zarejestrowany na żywo w studio belgijskiej TV, 30-minutowy występ z marca 1972 - w doskonałej jakości i po raz pierwszy na CD w odpowiedniej prędkości, gdyż wszystkie materiały video grają nieco za szybko!
Co ciekawe - na okładce CD widnieje klasyczne zdjęcie grupy, dokładnie ze styczniowego występu!

..::TRACK-LIST::..

1. Happy The Man 4:25
2. Stagnation 9:23
3. The Fountain of Salmacis 8:44
4. Twilight Alehouse 8:55
5. The Musical Box 10:24
6. The Return Of Giant Hogweed 7:49

Bonus Tracks:
7. The Fountain of Salmacis 7:32
8. Twilight Alehouse 6:02
9. The Musical Box 9:56
10. The Return Of Giant Hogweed 5:56

Recorded live during 'Nusery Cryme' tour at Palais Des Beaux Arts, Charleroi, Belgium on 16th January 1972.

Bonus tracks recorded live in studio for 'Pop Shop' TV show in Brussels, Belgium on 20th March 1972.

..::OBSADA::..

Bass Guitar, Acoustic Guitar, Vocals - Mike Rutherford
Drums, Percussion, Vocals - Phil Collins
Electric Guitar, 12-String Acoustic Guitar - Steve Hackett
Lead Vocals, Flute, Tambourine - Peter Gabriel
Organ, Piano, Mellotron, Guitar, Vocals - Tony Banks

https://www.youtube.com/watch?v=uBdDRP1HDw4

7
CURVED AIR - THE ALBUMS 1970-1973 (2021) [CD2-SECOND ALBUM (1971)]

Drugi, doskonały album zawierający m.in. przebojowy, singlowy 'Back Street Luv' oraz wyśmienity, 13-minutowy 'Piece Of Mind'.

CURVED AIR are one of those bands from classic period of prog development that I missed checking while being a crazy fan of record buying in my teens. I had only heard of their fame and occasionally read a few articles in magazines but never had I stumbled upon any of their albums. Especially in time when THE POLICE were popular during New Wave, I occasionally found their name connected with drummer S. Copeland and I was like "hmmmm, what's this?"
Thanks to PA (:-)) I got a sample listening to "Back Street Luv" and it immediately caught my attention. But when I listened to the whole "Second Album" I could not help but wondering - how is possible this music never got much popularity like other bands from the era? To be sure, this is 1971, the year when classic prog acts like YES or GENESIS just released their first fully developed albums. "Second Album" is surely not worse than "Nursery" or "Yes Album", and in some respect it is even equally interesting. Female vocal and electric violin gives unique listening experience that was not often found at that time. Sonja Kristina is perhaps not so elaborated or skilled vocalist like Sandy Denny or Annie Haslam but she is firm, energetic, emotional and delivers excellent songs. "Young Mother", "Backstreet Luv", "Puppets" and "Pieace of Mind" are prog masterpieces with very good of combination between violin, organ, synths and guitars, all arranged in largely vivid, rhythmic songs. "You Know" with its combination of male/female vocals, hints at JEFFERSON AIRPLANE, with excellent guitar solo. Mellotron-filled "Puppets" is one of the best prog ballads I heard.

I don't know whether I would the same opinon, had I heard this long time back but now I can only say - wow! This is an unjustly forgotten gem of British progressive rock of early 1970s and should be given a second chance. Now or never!

CURVED AIR to jeden z tych zespołów z klasycznego okresu progresywnego rozwoju, którego jako nastolatek nie mogłem sprawdzić, będąc szalonym fanem kupowania płyt. Słyszałem tylko o ich sławie i od czasu do czasu czytałem kilka artykułów w magazynach, ale nigdy nie natknąłem się na żaden ich album. Zwłaszcza w czasach, gdy THE POLICE było popularne w okresie Nowej Fali, czasami kojarzyłem ich nazwisko z perkusistą S. Copelandem i pomyślałem: „hmmmm, co to jest?”.
Dzięki PA (:-)) dostałem próbkę słuchając "Back Street Luv" i od razu przykuła moją uwagę. Kiedy jednak przesłuchałem cały „Drugi Album”, nie mogłem powstrzymać się od zastanowienia – jak to możliwe, że ta muzyka nigdy nie zyskała takiej popularności jak inne zespoły z tamtej epoki? Dla pewności jest to rok 1971, rok, w którym klasyczne prog-owe zespoły takie jak YES czy GENESIS właśnie wydały swoje pierwsze w pełni opracowane albumy. „Second Album” na pewno nie jest gorszy od „Nursery” czy „Yes Album”, a pod pewnymi względami jest nawet równie ciekawy. Żeńskie skrzypce wokalne i elektryczne dają wyjątkowe wrażenia słuchowe, które nie były często spotykane w tamtych czasach. Sonja Kristina nie jest może tak rozbudowaną i utalentowaną wokalistką jak Sandy Denny czy Annie Haslam, ale jest stanowcza, energiczna, emocjonalna i dostarcza doskonałe piosenki. „Young Mother”, „Backstreet Luv”, „Puppets” i „Pieace of Mind” to progresywne arcydzieła z bardzo dobrym połączeniem skrzypiec, organów, syntezatorów i gitar, a wszystko to zaaranżowane w przeważnie żywe, rytmiczne utwory. „You Know” ze swoim połączeniem męskiego i żeńskiego wokalu nawiązuje do JEFFERSON AIRPLANE ze znakomitym solo na gitarze. Wypełniony melotronem „Puppets” to jedna z najlepszych ballad progresywnych, jakie słyszałem.

Nie wiem, czy gdybym słyszała to dawno temu, miałabym to samo zdanie, ale teraz mogę tylko powiedzieć – wow! To niesłusznie zapomniany klejnot brytyjskiego rocka progresywnego początku lat 70., któremu należy dać drugą szansę. Teraz albo nigdy!

Seyo

After the dramatic debut of Air Conditioning,Curved Air really got into their stride on this album.The whole album has an quirky atmosphere.Playful yet brooding. The musicianship is exquisite and Sonja Kristina's vocals at times otherworldly. Track one,Young Mother fades in with a bubbling VCS3 synth reminicent to Pink Floyd's On the Run then bursts into a tango with mellotron strings and a 'gypsy' violin with the VCS3 bubbling away until it too counterpoints the violin in a similar 'gypsy'-style. Quite wonderful. The next and probably most famous Curved Air track is next.Back Street Love. Jumbo (Track 3) is a beautiful ballad with Sonja Kristina accompanied by strings,not unlike Renaissance. Up next is You Know. A funky clavinet(?) tune with some excellent sustained guitar playing by Francis Monkman. Track 5 is Puppets.A beautiful,brooding tune with a clockwork beat Everdance is next up. a driving,violin led piece,going back to the 'gypsy'-style as described on Young Mother. Bright Summer's Day is an odd tune who's style Cockney Rebel would adopt a couple of years later. The last track is the 12 minute epic ,PIECE OF MIND.It starts it's journey with an almost Cecille B DeMille overture of tribal drumming,heavy piano ,synth-brass and eerie violin. Then their comes a total shift in tempo.The music builds and builds,runs spiraling away then rebuilds to a false crescendo and then it's all quiet. The rush gives way to a beautiful piano and strings interlude.We are soon on the build again.Getting ever more frantic.Then,you guessed it,another beautiful interlude,but this time Sonja has a trick up her sleeve.Over rolling piano and drums that makes me think of rolling waves,she reads a passage from T.S. Eliot's The Wasteland.All Change. The music takes yet another turn.Now we visit Morroco via the Who's Baba O'Reilly but in this case the violin is replaced by synth. And finally were back on the waves.The storm dissapearing into the distance and all is peaceful. Phew.Fantastic

Po dramatycznym debiucie Air Conditioning, Curved Air naprawdę nabrało tempa na tym albumie. Cały album ma dziwaczną atmosferę. Zabawny, ale przygnębiający. Muzyka jest wyśmienita, a wokal Sonji Kristiny momentami nieziemski. Utwór pierwszy, Young Mother, przechodzi w bulgoczący syntezator VCS3, przypominający On the Run Pink Floyd, po czym wybucha w tango ze strunami mellotronowymi i „cygańskimi” skrzypcami z bulgoczącym VCS3, aż on również kontrapunktuje skrzypce w podobnym „cygańskim” -styl. Całkiem cudownie. Następny i prawdopodobnie najsłynniejszy utwór Curved Air to Back Street Love. Jumbo (ścieżka 3) to piękna ballada z Sonją Kristiną przy akompaniamencie smyczków, podobnie jak w przypadku Renaissance. Następny jest You Know. Funkcjonalny utwór na clavinet(?) z doskonałą, długotrwałą grą na gitarze Francisa Monkmana. Utwór 5 to Puppets. Następny będzie piękny, ponury utwór z mechanicznym rytmem Everdance. porywający utwór prowadzony na skrzypcach, nawiązujący do stylu „cygańskiego” opisanego w Young Mother. Bright Summer's Day to dziwny utwór, którego styl Cockney Rebel przyjął kilka lat później. Ostatnim utworem jest 12-minutowy epicki PIECE OF MIND. Rozpoczyna swoją podróż uwerturą przypominającą Cecille B. DeMille, składającą się z plemiennej perkusji, ciężkiego fortepianu, syntezatorowego instrumentu dętego i niesamowitych skrzypiec. Potem następuje całkowita zmiana tempa. Muzyka narasta i narasta, spiralnie się oddala, a następnie powraca do fałszywego crescendo, po czym panuje cisza. Pośpiech ustępuje miejsca pięknej przerwie na fortepianie i smyczkach. Wkrótce znowu zaczynamy budować. Robi się coraz bardziej szaleńczo. Potem, jak się domyślacie, kolejna piękna przerwa, ale tym razem Sonja ma asa w rękawie. Nad toczącym się pianinem i perkusji, która kojarzy mi się z falami, czyta fragment z T.S. Eliota Pustkowia. Wszystko się zmienia. Muzyka przybiera kolejny obrót. Teraz odwiedzamy Maroko za pośrednictwem Who's Baba O'Reilly, ale w tym przypadku skrzypce zastępuje syntezator. I w końcu wróciliśmy na fale. Burza znika w oddali i wszystko jest spokojne. Uff, fantastycznie

Man Erg

..::TRACK-LIST::..

CD 2 - Second Album (Released in 1971):
1. Young Mother
2. Back Street Luv
3. Jumbo
4. You Know
5. Puppets
6. Everdance
7. Bright Summer's Day '68
8. Piece Of Mind

..::OBSADA::..

Sonja Kristina - lead vocals
Francis Monkman - lead guitar, keyboards, VCS3 synthesizer
Darryl Way - electric violin, piano (5), vocals
Ian Eyre - bass
Florian Pilkington-Miksa - drums

https://www.youtube.com/watch?v=aLNtXjNrWC8

8
BLODWYN PIG - AHEAD RINGS OUT+GETTING TO THIS (2018 DELUXE EDITION)

A dziś słów kilka o jednej z ciekawszych płyt końca lat 60. Już kontakt z okładką “Ahead Rings Out” budzi przyjemne skojarzenia. Trudno wszak przejść obojętnie wobec świniaka w ciemnych okularach, ze słuchawkami w uszach, odpaloną fają w ryjku i kolczykiem w nosie. A to przecież dopiero przedsmak muzycznej uczty, która jest równie zakręcona, co świński ogonek.

Blodwyn Pig został założony w 1968 roku przez Micka Abrahamsa, pierwszego gitarzystę Jethro Tull – zespołu, z którym Abrahams zarejestrował całkiem udany debiutancki materiał “This Was”. Jak to jednak w życiu bywa, w zespole Iana Andersona z czasem pojawiło się trochę niesnasek, w wyniku których Abrahams spakował manatki i ruszył na podbój świata pod własną banderą. Tak właśnie narodził się Blodwyn Pig i debiutancki krążek tej formacji “Ahead Rings Out”, w nagraniu którego udział wzięli także Jack Lancaster (flet, skrzypce, saksofon), Andy Pyle (bas) i Ron Berg (perkusja). Za stronę wokalną płyty odpowiedzialny był natomiast sam Abrahams.

Pod względem artystycznym debiut tej wesołej brytyjskiej formacji wpisuje się w muzyczny krajobraz epoki. Sporo tu wyśmienitego blues-rockowego grania – czasem ciągnącego w stronę spokojnych ballad, innym razem puszczającego wodze jazzowej fantazji, a w jeszcze innych miejscach przejawiającego niemal hard rockowe oblicze. Muzycy dysponowali szerokim zasobem instrumentów (w tym nieocenionych dęciaków), więc mogli wykazać się muzyczną wyobraźnią i pozwolić sobie na odrobinę ekstrawagancji. W efekcie stworzyli bardzo udany, oryginalny, świetnie brzmiący materiał. Nawiasem mówiąc, producentem krążka był Andy Johns – ten sam, który majstrował przy płytach Led Zeppelin czy jedynym, wybitnym swoją drogą materiale Blind Faith. Jako ciekawostkę dodam, że starszy brat Andy’ego, Glyn Johns, również krowie spod ogona nie wypadł, współpracując jako producent i realizator m.in. z Bobem Dylanem czy The Rolling Stones.

Dziś o Blodwyn Pig pamiętają pewnie nieliczni. Zespół niestety przepadł w mrokach historii. W roku 1970 zarejestrował jeszcze jeden krążek, po czym zamilkł na ponad dwie dekady. W latach 90. powrócił wprawdzie z dwoma albumami, te jednak nie przyniosły grupie wielkiej popularności. “Ahead Rings Out” zdecydowanie warto jednak sprawdzić, zwłaszcza jeśli jest się sympatykiem jazzowo-bluesujących dźwięków z nutą progresji i odrobiną ciężkawego rocka. Niewątpliwym atutem tej płyty jest też fakt, że wszystkie utwory są autorstwa muzyków formacji, zwłaszcza Micka Abrahamsa. Nie uświadczymy tutaj coverów i prób wybicia się na dorobku innych.

MKWR

Okładkę płyty „Ahead Rings Out” grupy BLODWYN PIG zaliczam do najbardziej sympatycznych w historii muzyki rockowej. Świnka w słonecznych okularach, słuchawkach na uszach i petem w ryjku za każdym razem rozbrajała moich kolegów, którzy wpadali do mnie, by posłuchać muzyki z płyt, które w tamtych czasach były w naszym kraju ogólnie niedostępne. Zawsze była to jedna wielka salwa śmiechu. Jednak gdy przyszło do słuchania zawartości albumu jakoś tak szybciutko się ulatniali… No cóż – kiedy ja odkrywałem kolejne blues rockowe perełki, moich przyjaciół fascynowała muzyka disco i nagrania Abby, Boney M, Bee Gees, Donny Summer… Takie to były czasy. Wiedziałem jednak, że moda na kolorowe disco prędzej czy później minie, zaś blues trwać będzie wiecznie.

Założycielem grupy i jej niekwestionowanym liderem był doskonały gitarzysta Mick Abrahams, który po spektakularnym sukcesie debiutanckiego albumu Jethro Tull „This Was” (1968) opuścił Iana Andersona i spółkę. Gitarzysta chciał, by Tull szli w kierunku jazz rocka i bluesa, Andersonowi zaś nie było to po drodze. On miał swoją wizję i swój pomysł na muzykę. Chciał pociągnąć zespół w rejony folku, muzyki klasycznej i rocka progresywnego. Jak to wszystko się skończyło – wszyscy wiemy. Jethro Tull stała się jedną z tych wielkich, najważniejszych i niepowtarzalnych grup progresywnych XX wieku. BLODWYN PIG do dziś zaś uchodzi „tylko”(?!) za jedną z najlepszy grup w historii brytyjskiego undergroundu. Mick Abrahams wraz z Jackiem Lancasterem (saksofony, flety, skrzypce), Andy Pylem (gitara basowa), oraz Ronem Bergiem (perkusja) – później zastąpił go znany także z Jethro Tull, Clive Bunker – nagrali dwie płyty, w których idealnie połączyli soczystego rocka z bluesem, jazzem i odrobiną folku. Dodam, że obie są wręcz doskonałe!

W maju 1969 zespół zadebiutował wydaną przez Island małą płytką „Dear Jill/Sweet Caroline”. Szkoda, że strona B singla nigdy nie ukazała się na żadnym albumie, bo to fajny dynamiczny i mocno riffujący numer. Duży album, nagrany w londyńskim Morgan Studios, którego producentem był Andy Johns (młodszy brat Glyn’a Johnsa tego od The Rolling Stones, The Who i Led Zeppelin) ukazał się w sierpniu. „Pamiętam, że wszyscy byliśmy bardzo zachwyceni z końcowego wyniku, zaś „Dear Jill” ze świetną partią Jacka na saksofonie sopranowym do dziś należy do moich ulubionych kawałków” – wspominał po latach Mick Abrahams w jednym z wywiadów.

Na płycie dominuje blues i jazz. Pierwszy to domena gitarzysty o oryginalnym, rozpoznawalnym stylu . Druga to zasługa niezwykle utalentowanego Jacka Lancastera, który swą grą na saksofonach i flecie zachwyca nie mniej niż Dick Heckstall-Smith z Colosseum. Niemal wszystkie kawałki to wulkan niczym nieskrępowanej energii. Wszystko wręcz pływa w gęstej muzycznej lawie ugotowanej w rockowych riffach i pełnych pasji instrumentalnych pasażach. Zaczyna się od kapitalnego „It’s Only Love” – energetycznego dialogu gitarowo-saksofonowego przypominającego nieco „Walking In The Park” Colosseum. Szybkie tempo powtórzy się w instrumentalnym, bardzo ekspresyjnym „The Modern Alchemist” i mocno rozbujanym „Leave For Me” potwierdzającym wielką klasę Lancastera. Podoba mi się także masywny „Up And Coming”, oraz chwalony przez gitarzystę i zagrany na gitarze slide „Dear Jill”. Płytę zamyka rewelacyjny „Ain’t Ya Commin’Home, Babe?”. Kapitalny wstęp grających unisono gitary i saksofonu, krótki tekst i świetna czterominutowa improwizacja gitarzysty i saksofonisty na tle zabójczej wręcz, miażdżącej uszy sekcji rytmicznej. Jeden z najlepszych, najbardziej porywających rockowych utworów końca dekady! Nie żartuję!

Warto też wiedzieć, że amerykańskie wydanie LP zawierało nieco inny zestaw nagrań, oraz trochę zmienioną okładkę. Kompaktowa reedycja wydana przez EMI (2006 r.) zawiera zaś siedem bonusów (sześć autorstwa Micka Abrahamsa) w tym wydany we wrześniu ’69 bardzo intensywny singiel „Walk On Water/Summer Day” .

Na kolejne wydawnictwo BLODWYN PIG nie trzeba było zbyt długo czekać. Album „Getting To This” ukazał się osiem miesięcy później, w kwietniu 1970 roku, który tym razem wydał słynny Chrysalis (ten od płyt „starego” Genesis).

Drugi album i to samo kapitalne, intensywne, progresywne granie, w których luźno krzyżują się style wczesnych Jethro Tull, Ten Years After i Colosseum. Nagrania są bardziej dopracowane, by nie powiedzieć – dopieszczone. Wynika z tego, że grupa więcej czasu poświęciła pracy w studio nagraniowym, a w zasadzie w dwóch: w Olympic (rok później powstanie tu słynny „Electric Warrior” T.Rex) i w Trident (tutaj zaś The Jimi Hendrix Experience nagrali swe trzy, a więc wszystkie, studyjne albumy). Już po pierwszym przesłuchaniu moją szczególną uwagę zwróciły dwa numery. Pierwszy, to składający się z czterech części, ośmiominutowy „San Francisco Sketches” z wokalnymi harmoniami w stylu… The Moody Blues, z jazzowymi wstawkami i oczywiście z mocnym „grzaniem” na gitarę i dęciaki. Bardzo progresywna kompozycja. Drugi to „See Me Way”. Ma on w sobie potężną dynamikę, mnóstwo riffów, nagłe zmiany tempa i nastroju. Obok sztandarowego „Ain’t Ya Coming Home, Babe?” z „jedynki” jest to chyba najlepszy i najbardziej chwytliwy utwór grupy. Oczywiście nie mogę odmówić reszcie nagrań bardzo wysokiego poziomu. Zwłaszcza powala mnie rozimprowizowany, a przy tym zagrany z impetem „Send Your Son To Die”. Jest też niemal hardrockowy, oparty na świetnym gitarowym riffie „Worry”, czy też galopujący, instrumentalny „The Squirelling Must Go On”. Niebo w gębie! A są jeszcze tak smakowite kąski jak otwierający całość „Drive Me” czy akustyczny „Toys”. Album okazał się sporym sukcesem komercyjnym ostatecznie plasując się na ósmym miejscu brytyjskich list przebojów, a więc jedną pozycję wyżej, niż poprzednik. Swoją doskonałą dyspozycję zespół potwierdził na licznych koncertach. Mimo to Mick Abrahams opuścił grupę. Powód? „Ogólne rozczarowanie stroną muzycznego biznesu” jak enigmatycznie wówczas stwierdził. Zastąpił go, co prawda na moment, Tony Banks, gitarzysta z pierwszego składu Yes, ale niedługo potem grupa zawiesiła działalność.

Muzycy wznowili ją w 1974 roku prawie w oryginalnym składzie (jedynie chorego Rona Berga za perkusją zastąpił Clive Bunker) rejestrując dla radia BBC dwie sesje nagraniowe – po czym dali sobie spokój. Część tych nagrań ukazała się po latach na CD pt. „The Modern Alchemist” (Indigo, 1997) i „The Basement Tapes” (Hux, 2000). Nie udało mi się dotrzeć do tych płyt, więc daruję sobie ich opis i zawartość.

W 1971 roku gitarzysta założył Mick Abrahams Band, zaś Andy Pale i Ron Berger grali potem w Juicy Lucy i Savoy Brown. Jack Lancaster występował w Mick Abrahams Band (LP „At Last„), był też producentem muzycznym, oraz uczestniczył w kilku jazz-rockowych projektach. Panowie Abrahams i Lancaster w połowie lat 90-tych wskrzesili raz jeszcze BLODWYN PIG i wraz z nowymi muzykami nagrali nawet dwa albumy. Niestety przeszły one bez echa. No cóż – nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki.

Nie odkryję Ameryki jeśli powiem, że dwie pierwsze płyty BLODWYN PIG to ozdoba każdej szanującej się domowej płytoteki. Nawet jeśli w przeszłości słuchało się tylko prostej muzyki disco. Warto mieć je pod ręką także i z innego, bardzo prozaicznego powodu. Gdy nasze spotkanie towarzyskie zacznie robić się smętne, dobry humor przywróci wszystkim widok okładki z różową świnką z petem w ryjku...

Zibi

..::TRACK-LIST::..

CD 1 - Ahead Rings Out (1969):
1. It's Only Love 3:22
2. Dear Jill 5:18
3. Sing Me A Song That I Know 3:09
4. The Modern Alchemist 5:38
5. Up And Coming 5:30
6. Leave It With Me 3:53
7. Change Song 3:43
8. Backwash 0:52
9. Ain't Ya Coming Home, Babe ? 6:03

Bonus Tracks:
10. Sweet Caroline (B Side To Dear Jill - May 1969) 2:50
11. Walk On The Water (A Side Single Oct 1969) 3:41
12. Summer Day (B Side To Walk On The Water) 3:43
13. McGregor Muckabout (Previously Unreleased) 10:31


CD 2 - Getting To This (1970):
1. Drive Me 3:22
2. Variations On Nainos 3:48
3. See My Way 3:52
4. Long Bomb Blues 1:07
5. The Squirreling Must Go On 4:29
6. San Francisco Sketches (8:15)
a-Beach Scape
b-Fisherman’s Wharf
c-Telegraph Hill
d-Close The Door, I’m Falling Out Of The Room
7. Worry 3:42
8. Toys 3:04
9. To Rassman 1:32
10. Send Your Son To Die 4:26

Bonus Tracks:
11. Same Old Story (A Side Single May 1970) 2:36
12. Slow Down (B Side - Same Old Story May 1970) 4:18
13. Meanie Mornay (Outtake From ‘Getting To This’ Album) 4:45
14. One Thing Leads To Another (Previously Unreleased) 3:39

Track 3 on the second cd is incorrectly referred to 'See My Way' but it is a another version of 'Walk On The Water'.

..::OBSADA::..

Bass [Bass & Six String Bass], Other [Huge Smile] - Andy Pyle (tracks: 2-1, 2-2, 2-3, 2-4, 2-5, 2-6, 2-7, 2-8, 2-9, 2-10, 2-11, 2-12, 2-13, 2-14)
Drums - Ron Berg (tracks: 1-1, 1-2, 1-3, 1-4, 1-5, 1-6, 1-7, 1-8, 1-9, 1-10, 1-11, 1-12, 1-13)
Drums [Drums, Tympani, and anything else he saw fit to bash at the time] - Ron Berg (tracks: 2-1, 2-2, 2-3, 2-4, 2-5, 2-6, 2-7, 2-8, 2-9, 2-10, 2-11, 2-12, 2-13, 2-14)
Electric Bass, Bass [Six-String Bass] - Andy Pyle (tracks: 1-1, 1-2, 1-3, 1-4, 1-5, 1-6, 1-7, 1-8, 1-9, 1-10, 1-11, 1-12, 1-13)
Flute, Violin, Tenor Saxophone, Baritone Saxophone, Soprano Saxophone, Brass [Brass Arrangements] - Jack Lancaster (tracks: 1-1, 1-2, 1-3, 1-4, 1-5, 1-6, 1-7, 1-8, 1-9, 1-10, 1-11, 1-12, 1-13)
Guitar, Vocals, Slide Guitar [Seven-String Slide Guitar] - Mick Abrahams (tracks: 1-1, 1-2, 1-3, 1-4, 1-5, 1-6, 1-7, 1-8, 1-9, 1-10, 1-11, 1-12, 1-13)
Piano - Graham Waller (tracks: 2-1, 2-6)
Tenor Saxophone, Soprano Saxophone, Baritone Saxophone, Flute, Violin [Electric Violin], Horn [Phoon Horn], Cornet, Other [Clogs] - Jack Lancaster (tracks: 2-1, 2-2, 2-3, 2-4, 2-5, 2-6, 2-7, 2-8, 2-9, 2-10, 2-11, 2-12, 2-13, 2-14)
Vocals, Guitar [Guitar & Tenor Guitar], Slide Guitar [Seven String Slide Guitar], Drum [Cockney Flesh Drum], Other [Incomprehensible Inanities] - Mick Abrahams (tracks: 2-1, 2-2, 2-3, 2-4, 2-5, 2-6, 2-7, 2-8, 2-9, 2-10, 2-11, 2-12, 2-13, 2-14)
Wind [Wind Effects] - John Peverett (tracks: 1-1, 1-2, 1-3, 1-4, 1-5, 1-6, 1-7, 1-8, 1-9, 1-10, 1-11, 1-12, 1-13)

https://www.youtube.com/watch?v=en6U8DSpGmc

9
Zespoły / HAWKWIND - HALL OF THE MOUNTAIN GRILL (1974/2001)
« dnia: Kwiecień 29, 2024, 21:20:09  »
HAWKWIND - HALL OF THE MOUNTAIN GRILL (1974/2001)

'Logic is the beginning of wisdom; not the end.' - Spock

No i stało. Po chwilach grozy związanych z wciągnięciem w czarną dziurę załoga statku Hawkwind wróciła na swój właściwy kosmiczny szlak. Jednak pewne (niezbyt groźne jak się okazało dla funkcjonowania okrętu) uszkodzenia struktury plazmy napędzające silniki warp wymagały pewnej korekty kursu, której efektem była płyta „Hall Of The Mountain Grill”. Kolejnym naturalnym następstwem podróży była (nie pierwsza już) wymiana oficerów pokładowych; Robert Calvert odpowiadający za stronę liryczną utworów grupy, wyruszył niczym Spock w jednozałogowy lot w poszukiwaniu swojego kolinahr (czyt. postanowił spróbować sił solo czego efekt usłyszymy w tym samym roku w postaci firmowanej jego nazwiskiem płyty „Captain Lockheed and the Starfighters”), ponownie na liście „zagninionych w akcji” znalazł się Dik Mik, natomiast lukę na liście rekrutów wypełnił skrzypek Simon House, przechwycony po rozpadzie zespołu High Tide.

„Hall Of The Mountain Grill” jest pozycją nieco łagodniejszą od topornej „Doremi Fasol Latido”. Wydawać się może, iż brzmienie zespołu zasadniczo sie nie zmieniło, a płyta też nie brzmi inaczej, lecz zespół nieco zaczyna sięgać po pewne elementy muzyczne, dzięki których wykorzystaniu kieruje się nieśmiało na ścieżkę klasycznego rocka progresywnego.

Już od samego początku płyty słuchać różnice. W otwierającym „The Psychodelic Warlords (Dissapear In Smoke)” są wprawdzie świdrujące UFS-y, jednak wchodząca po chwili partia gitary jest ładgodniejsza od tych z poprzedniej płyty, do tego (wykorzystany po raz pierwszy) podkład melotronowy i snujący się dość leniwie śpiew Dave’a Brocka, prowadzący ciekawą linię melodyczną zdają się brzmieć świeżej w porównaniu z poprzednimi kompozycjami grupy. Niemniej jednak ten sam hawkwindowy charakter utworu pozostał, delikatnie rozwijający się i budujący ten kosmiczny-psychodleliczny klimat. Jednak łagodne przejście w symfoniczny „Wind Of Change” jak i sama kompozycja jest już czymś nowym. Delikatne organowe pasaże, partia skrzypiec wraz z ciepłymi chórkami tworzą niemal podniosły nastrój. Słuchając „Wind Of Change” czujemy, że grupa postawiła tutaj bardziej na ‘atmosferyczność’ i pompatyczność kosztem motoryki co - jak się okazało - dało niezwykle poztytwny skutek, gdyż utwór sam w sobie jest poruszający i zapadający w pamięć.

„D-Rider” Nika Turnera zdaje się być już nawiązaniem do ciekawych fragmentów poprzedniej płyty; pozornie nieskomplikowany rytm, szybka zmiana tempa w okolicach refrenu. Przyznać jednak należy, że pomimo swojej prostoty utwór ma wiele symfonicznych smaczków pełniących wprawdzie jedynie rolę tła, ale dzięki temu kreujących obraz bardziej przmyślanego tworu.

Akustyczny „Web Weaver” dzięki partii fortepianu brzmi nieco (nie po raz pierwszy zresztą w karierze Hawkwind) floydowo. Utwór trzeba zaliczyć na plus, choć momentami kompozycja wydawać się może we wstępie niczym innym jak nieco zmodyfikowaną wariacją „You Know You’re Only Dreaming” z płyty „In Search Of Space”. Dopiero później przy zmianie tempa w okolicach drugiej minuty trwania utworu robi się nieco ciekawiej.

Zarejestrowany na żywo „You’d Better Belive It” (rzecz z kanadyjskiego Edmonton) jest niczym innym jak tylko nieciekawymi popłuczynami po „Doremi Fasol Latido”; szybkie tempo, toporne gitarowe riffy, nawet wciśnięte mocno na siłę partie skrzypcowe Simona House’a nie ratują utworu. Jeśli lubicie niekontrolowane jazdy, których zespół dał swoje próbki na „Doremi Fasol Latido” i „Space Ritual”* to jest to coś dla was. Niestety umieszczenie go na „Hall Of The Mountain Grill” był – delikatnie powiedziawszy – nie najszczęśliwszym pomysłem, gdyż „You’d Better Believe It” dość brutalnie burzy nastrój i klimat zbudowany poprzez spójny charakter poprzenich kilku kompozycji.

Na szczęście instrumentalny utwór tytułowy (pióra Simona House’a) wyrównuje proporcje. Znów robie się symfonicznie; główna partia fortepianu tworzy dość błogi nastrój, a melotron, delikatne syntezatorowe tło, skrzypce i niemal niesłyszalna partia fletu budują tę ciekawą ‘orkiestrowość’. Szkoda tylko, że kompozycja kończy się po niewielu ponad dwóch minutach; aż prosiło się aby rozwinąć ją jeszcze bardziej.

„Lost Johnny” Lemmy’ego również brzmi inaczej. Główny motyw gitarowy wydaje się mieć bardziej blues-rockowy charakter niż hawkwindowy. Całość momentami podchodzi bardziej pod wczesny Cream niż pod to co pan Kilmister zacznie tworzyć kilka lat później z Motörhead.

„Paradox” jest kolejnym fragmentem zarejestrowanym w Edmonton. Wydawać by się mogło, iż będzie to kolejny masakrator pokroju „You’d Better Believe It”. Na szczęście pomimo rozpędzonego - zwłaszcza w środku utworu - tempa kawałek ma swój ład i skład. Jest ciekawa linia melodyczna, nieco symfoniczne tło i jest mimo wszystko fajnie budowana dramaturgia całości.

Co jeszcze? No tak. „Goat Willow” – kolejna symfoniczna miniaturka wciśnięta między motoryczne cielska „Lost Johnny” i „Paradox”. Jest znów delikatny klawiszowy podkład, do tego złowrogie dźwięki popsutej pozytywki (wprowadzające tę ciekawą mroczność) oraz partie fletu i klawesynu pod koniec. Klimat i piękno... i zaledwie minuta i 38 sekund...

Hawkwind na „Hall Of The Mountain Grill” - pomimo swojej oczywistej spuścizny odziedziczonej po „Doremi Fasol Latido” - zmienia się i to zmienia się na lepsze. Kompozycje nabrały wyrazistości, ładu, odpowiedniego szlifu, a całość okazała się być przymiarką do najlepszej płyty zespołu, która ukaże się rok później, będącej wynikiem współpracy z pewnym znanym pisarzem science-fiction.

Paweł Horyszny

Po doskonałym podsumowaniu dotychczasowych dokonań koncertówką "Space Ritual", grupa Hawkwind zabrała się do pracy nad nowym materiałem. W międzyczasie ze składu odszedł odpowiedzialny za elektroniczne efekty dźwiękowe Michael Davies, lepiej znany pod pseudonimem Dik Mik. Jego miejsce zajął Simon House, były członek właśnie rozwiązanego High Tide. Choć nowy muzyk nie miał szczególnie dużego udziału w procesie komponowania, jego wkład w ostateczny kształt albumu jest nieoceniony. Jego partie na syntezatorze, melotronie i skrzypcach znacznie urozmaiciły brzmienie zespołu oraz nadały mu trochę bardziej progresywnego charakteru. Wydawnictwo zostało zatytułowane "Hall of the Mountain Grill", nawiązując do słynnej kompozycji "W grocie Króla Gór" (org. "In the Hall of the Mountain King") Edvarda Griega, ale też do ulubionej kawiarni muzyków, The Mountain Grill.

Dwa spośród dziewięciu zamieszczonych tutaj utworów zostały zarejestrowane na żywo, w styczniu 1974 roku, podczas występu grupy w londyńskim Edmonton Sundown. Zarówno "You'd Better Believe It", jak i "Paradox", stylistycznie nie odbiegają od wcześniejszych dokonań Hawkwind. To wciąż bardzo proste i energetyczne, oparte na motorycznym riffowaniu granie. Jednak brzmienie nie jest już tak surowe i chropowate. Nie tylko dzięki dodatkowym instrumentom (skrzypcom i syntezatorowi w tym pierwszym, melotronowi w drugim), ale także łagodniej przesterowanym gitarom, które momentami mają wręcz nieco nowofalowy charakter, co w 1974 roku brzmiało bardzo oryginalnie. Bardziej wyrazista zdaje się również warstwa melodyczna, co zresztą w równym stopniu dotyczy całego albumu.

Studyjne nagrania powstały w maju i czerwcu w londyńskim Olympic Studios. "The Psychedelic Warlords (Disappear in Smoke)" stylistycznie, aranżacyjnie i brzmieniowo nawiązuje do utworów koncertowych, łącząc hardrockową psychodelię z wcześniejszych płyt oraz progresywne partie melotronu i saksofonu. Bardziej hardrockowy charakter ma "Lost Johnny", skomponowany i zaśpiewany przez Lemmy'ego (który później nagrał go ponownie z Motörhead), choć istotną rolę w tej wersji odgrywają kosmiczne dźwięki syntezatora. W spacerockowe, ale już łagodniejsze rejony podążają także "D-Rider" i częściowo akustyczny "Web Weaver", oba z istotną rolą brzmień elektronicznych. Najbardziej zaskakują jednak trzy instrumentalne nagrania: "Wind of Change", tytułowy "Hall of the Mountain Grill" oraz "Goat Willow" - wszystkie zdominowane przez instrumenty klawiszowe; w pierwszym pojawiają się także skrzypce i sekcja rytmiczna, w drugim skrzypce, a w ostatnim zanza i gitara akustyczna. Takich, całkiem finezyjnych, utworów można by się spodziewać raczej po jakimś stricte progresywnym zespole, a nie po Hawkwind, jednak na tym albumie naprawdę pasują.

"Hall of the Mountain Grill" jest świadectwem większej dojrzałości zespołu. Same kompozycje nie różnią się może od tych z wcześniejszych wydawnictw (choć pewien postęp w kwestii melodycznej jest zauważalny), natomiast aranżacje i brzmienie są znacznie bogatsze, różnorodne, a tym samym bardziej interesujące. Wciąż nie jest to muzyka, którą pod względem kreatywności można by postawić w jednym rzędzie z Pink Floyd lub Gong, jednak nie powinno to przeszkadzać w czerpaniu przyjemności ze słuchania tego albumu, bo to naprawdę fajne granie.

Paweł Pałasz

With this 1974 release, Hawkwind fans got themselves a bit of a shock in the band's new sound. With the arrival of keyboardist/violinist Simon House, Hawkwind added a sweeping symphonic edge to their sonic palette and upped the musicianship a few notches in the process, but still being able to ferociously rock out as before. The addition of the swirling mellotrons and violin only enhanced the band's spacey/trippy atmospheres.
The new sound was best realized on tracks like "The Psychedelic Warlords (Disappear in Smoke)", "D-Rider" and "Paradox". Hawkwind's flat-out rocking side still gets a good airing on tracks like "You'd Better Believe It" and "Lost Johnny", where good 'ol Lemmy steps up to the mike! Simon House has a beautiful solo entry in "Hall of the Mountain Grill" (the name taken from a popular London hippie restaurant).

Rather conspicuous by its total absence though is Robert Calvert's sci-fi/fantasy poetry interludes between songs (at the time, Bob had to be checked into the nearest nuthouse). This is not necessarily a detriment, but it may have caused some listeners to wonder at first. Michael Moorcock would fill this gap admirably on the next album Warrior On the Edge of Time and eventually, Bob would return to the fold.

Overall, the album has a clear, crisp and fittingly spacious production quality, thankfully not tipping over into an echo-drenched mush, each instrument clear and distinct. If you love space-rock, this IS an essential album for your library!

The Owl

It's 1974, and Hawkwind have gone all melodic! Ironically, the best track here is probably the soft synthesiser instrumental, "Wind of change".

There's plenty of the classic Hawkwind sound on tracks such as "Psychedelic Warlords" and "You'd better believe it", but even then, they are tarted up nicely. "D-rider" features some classic phasing (whatever happened to phasing anyway?), while "Paradox" varies the pace to great effect during some acid pop rock(!).

This album signalled the introduction by the band of more ambient and melodic tracks, or parts of tracks than we were used to. By doing so, the band demonstrated that they were in fact extremely adaptable, and not the "Status Quo" of acid rock previous offerings may have implied.

The remastered CD has 4 bonus tracks, of which "It's so easy" is the only one which may be considered worth seeking out (the other three are just edits). This version of the album is also lavishly packaged in a superb digipak cover.

Easy Livin

..::TRACK-LIST::..

1. The Psychedelic Warlords (Disappear In Smoke) 6:51
2. Wind Of Change 5:06
3. D-Rider 6:15
4. Web Weaver 3:15
5. You'd Better Believe It 7:13
6. Hall Of The Mountain Grill 2:23
7. Lost Johnny 3:30
8. Goat Willow 1:37
9. Paradox 5:27

Bonus Tracks:
10. You'd Better Believe It (Single Version Edit) 3:21
11. The Psychedelic Warlords (Disappear In Smoke) (Single Version) 3:56
12. Paradox (Remix Single Edit) 4:02
13. It's So Easy 5:20

..::OBSADA::..

Rhythm Guitar, Lead Guitar - Lemmy (tracks: 7)
Saxophone, Oboe, Flute, Vocals - Nik Turner
Bass Guitar, Vocals - Lemmy
Drums, Percussion - Simon King
Keyboards, Synthesizer, Kalimba - Del Dettmar
Keyboards, Synthesizer, Violin - Simon House
Lead Guitar, Twelve-String Guitar, Synthesizer, Organ, Vocals - Dave Brock

https://www.youtube.com/watch?v=u90w3ElXpuU

10
Zespoły / HOLLOEE POLOY - THE BIG BEAT (1990/2024)
« dnia: Kwiecień 29, 2024, 21:15:20  »
HOLLOEE POLOY - THE BIG BEAT (1990/2024)

Zespół Holloee Poloy powstał w 1988 roku, gdy do istniejącej już formacji Staff, grającej progresywnego rocka, dołączyła młoda wokalistka i kompozytorka Edyta Bartosiewicz. Muzycy w składzie Paweł Derentowicz (gitara), Piotr Siegel (bas), Romuald Kunikowski (klawisze), Marcin Grzelak (klawisze), Robert Szambelan na perkusji (później zastąpił go Krzysztof Poliński) oraz wyżej wspomniana Edyta Bartosiewicz, rozpoczęli próby w salce, mieszczącej się w suterenie jednego z budynków przy ulicy Dzielnej w Warszawie. Ich twórczość była wypadkową wielu gatunków muzycznych takich, jak pop, rock, funky, a nawet jazz. Już rok później zespół wszedł do studia S-4 przy Woronicza, by zarejestrować swoją pierwszą płytę. Instrumenty perkusyjne nagrywał gościnnie Cezary Walter, za realizację dźwięku odpowiadał Leszek Kamiński.

Można zaryzykować stwierdzenie, że udało się stworzyć album bardzo nowatorski, awangardowy! W 1990 roku materiał zatytułowany 'The Big Beat' był wydany na kasecie magnetofonowej, ale również płycie winylowej przez Polskie Nagrania.

Oczywiście materiał był zaśpiewany w całości po angielsku, a teksty napisał Michael Stoneman. Twórczość wywołała spore zainteresowanie wśród dziennikarzy muzycznych i dostała wyjątkowo dobre recenzje w prasie.

Warto zaznaczyć, iż Holloee Poloy zrealizowało zaledwie kilka koncertów, w tym na Mokotowskiej Jesieni Muzycznej i Letniej Zadymie W Środku Zimy. Później sytuacja wyglądała tak, że drogi muzyków się zwyczajnie rozeszły, a Edyta Bartosiewicz rozpoczęła działalność solową.

https://muzycznekorki.blogspot.com/2013/06/genialny-debiut-holloee-poloy.html

..::TRACK-LIST::..

1. Cars 3:53
2. See-Saw 3:21
3. True Love & Confusion 3:53
4. Could Die In Your Eyes 7:17
5. That Rumour 3:34
6. At Your Door 6:12
7. Don't Break Down 2:40
8. Time To Look Again 3:47

Nagrań dokonano w studio S-4, październik 1988 - maj 1989.

..::OBSADA::..

Vocals [Choirs] - Edyta Bartosiewicz
Bass - Piotr Siegel
Drums - Krzysztof Poliński
Guitar - Paweł Derentowicz
Keyboards - Romuald Kunikowski
Percussion - Cezary Walter

https://www.youtube.com/watch?v=FPD80GTaMs0

11
LED ZEPPELIN - THE BROADCAST COLLECTION 1969-1995 (2020) [CD3-TEXAS INTERNATIONAL POP FESTIVAL]

Led Zeppelin is one of the most successful, innovative, and influential bands in the history of rock music with over 200 million records sold worldwide. This 5CD collection features many highlights in their live career. For example “No Restrictions ’69”, a performance for the BBC Rock Hour set the standard for the presentation of rock music on the radio giving the band no restrictions giving the listeners a true concert experience. Also features iconic band members Robert Plant and Jimmy Page’s project ‘Page & Plant’ where they play many of their greatest hits with a live orchestra.

Led Zeppelin to jeden z odnoszących największe sukcesy, innowacyjnych i wpływowych zespołów w historii muzyki rockowej, z ponad 200 milionami sprzedanych płyt na całym świecie. Ta kolekcja zawierająca 5 płyt CD zawiera wiele najważniejszych wydarzeń z ich kariery koncertowej. Na przykład występ „No Restrictions ’69” dla BBC Rock Hour wyznaczył standardy w zakresie prezentacji muzyki rockowej w radiu, nie dając zespołowi żadnych ograniczeń, zapewniając słuchaczom prawdziwe wrażenia koncertowe. Zawiera także kultowych członków zespołu Roberta Planta i projekt Jimmy'ego Page'a „Page & Plant”, w którym grają wiele ze swoich największych hitów z orkiestrą na żywo.

..::TRACK-LIST::..

CD 3 - Texas International Pop Festival:
1. The Train Kept A Rollin 3:00
2. I Can't Quit You 6:49
3. Dazed And Confused 14:59
4. You Shook Me 10:42
5. How Many More Times 22:27
6. Communication Breakdown 4:34

1969 August 31 - Dallas, Texas International Pop Festival
soundboard recordings

https://www.youtube.com/watch?v=wDRz1qGR43c

12
LED ZEPPELIN - THE BROADCAST COLLECTION 1969-1995 (2020) [CD4: PAGE AND PLANT-AUBURN 1995 & LIVE '95 PART 1]

Led Zeppelin is one of the most successful, innovative, and influential bands in the history of rock music with over 200 million records sold worldwide. This 5CD collection features many highlights in their live career. For example “No Restrictions ’69”, a performance for the BBC Rock Hour set the standard for the presentation of rock music on the radio giving the band no restrictions giving the listeners a true concert experience. Also features iconic band members Robert Plant and Jimmy Page’s project ‘Page & Plant’ where they play many of their greatest hits with a live orchestra.

Led Zeppelin to jeden z odnoszących największe sukcesy, innowacyjnych i wpływowych zespołów w historii muzyki rockowej, z ponad 200 milionami sprzedanych płyt na całym świecie. Ta kolekcja zawierająca 5 płyt CD zawiera wiele najważniejszych wydarzeń z ich kariery koncertowej. Na przykład występ „No Restrictions ’69” dla BBC Rock Hour wyznaczył standardy w zakresie prezentacji muzyki rockowej w radiu, nie dając zespołowi żadnych ograniczeń, zapewniając słuchaczom prawdziwe wrażenia koncertowe. Zawiera także kultowych członków zespołu Roberta Planta i projekt Jimmy'ego Page'a „Page & Plant”, w którym grają wiele ze swoich największych hitów z orkiestrą na żywo.

..::TRACK-LIST::..

CD 4 - Page And Plant Auburn Hills 1995:
1. Ramble On 6:54
2. Thank You 4:57
3. Hey Hey What Can I Do 3:41
4. Four Sticks 4:42
5. In The Evening 8:30

Page And Plant Live'95-Part 1:
6. Tales Of Bron 1:47
7. The Wanton Song 3:42
8. Bring It On Home 1:28
9. Ramble On 4:53
10. Thank You 7:12
11. Shake My Tree 8:17
12. Lullaby 7:09
13. No Quarter 4:28
14. Gallows Pole 4:46
15. Hurdy Gurdy (Nigel Eaton Solo) 3:36
16. When The Levee Breaks 3:29

https://www.youtube.com/watch?v=5oeX88ksmtA

13
LED ZEPPELIN - THE BROADCAST COLLECTION 1969-1995 (2020) [CD5: PAGE AND PLANT-LIVE '95 PART 2]

Led Zeppelin is one of the most successful, innovative, and influential bands in the history of rock music with over 200 million records sold worldwide. This 5CD collection features many highlights in their live career. For example “No Restrictions ’69”, a performance for the BBC Rock Hour set the standard for the presentation of rock music on the radio giving the band no restrictions giving the listeners a true concert experience. Also features iconic band members Robert Plant and Jimmy Page’s project ‘Page & Plant’ where they play many of their greatest hits with a live orchestra.

Led Zeppelin to jeden z odnoszących największe sukcesy, innowacyjnych i wpływowych zespołów w historii muzyki rockowej, z ponad 200 milionami sprzedanych płyt na całym świecie. Ta kolekcja zawierająca 5 płyt CD zawiera wiele najważniejszych wydarzeń z ich kariery koncertowej. Na przykład występ „No Restrictions ’69” dla BBC Rock Hour wyznaczył standardy w zakresie prezentacji muzyki rockowej w radiu, nie dając zespołowi żadnych ograniczeń, zapewniając słuchaczom prawdziwe wrażenia koncertowe. Zawiera także kultowych członków zespołu Roberta Planta i projekt Jimmy'ego Page'a „Page & Plant”, w którym grają wiele ze swoich największych hitów z orkiestrą na żywo.

..::TRACK-LIST::..

CD 5 - Page And Plant Live'95-Part 2:
1. Hey Hey, What Can I Do 4:51
2. The Song Remains The Same 6:49
3. Since I’ve Been Loving Yo 9:23
4. Friends 4:24
5. Calling To You 12:06
6. Four Sticks 5:21
7. In The Evening 10:57
8. Black Dog 5:57
9. Kashmir 17:27

1995 May 1 - Bradley Center, Milwaukee
soundboard recordings

https://www.youtube.com/watch?v=Zu2zMiOUma4

14
Zespoły / PALADIN - CHARGE! (1972/2023)
« dnia: Kwiecień 25, 2024, 16:04:19  »
PALADIN - CHARGE! (1972/2023)

Druga płyta jest bardziej hard rockowa, przypominająca dokonania Uriah Heep, ze szczyptą Procol Harum.

Paladin may only have ever released two albums, but their second "Charge" is an absolute classic of early 70's melodic prog. There are many different styles and sounds on the album, yet the whole is nothing less than a coherent masterpiece.

The Roger Dean sleeve may not be an absolute guarantee of quality, but Paladin sit well with their peers such as Yes, Uriah Heep, Asia, etc., whom Dean graced with his artwork.

There are four feature tracks on the album. The opening "Give me your hand" sets the tone, with rich organ and guitar backing a strong vocal for a fine piece of melodic hard rock. "Good lord" is a slightly softer but still upbeat song with some excellent guitar work by Derek Foley. It leads into the album's best track, the wonderfully atmospheric "Mix your mind with the moonbeams". The multi-tracked vocals and trippy lyrics are pure early 70's ("Let the cosmic light diffuse itself, in all its magic ways"). The track is awash in keyboard layers, and chiming guitars. This is PENDRAGON years before Pendragon existed! Also included is an all too rare Hammond organ solo, similar to the one on URIAH HEEP's "July Morning".

The closing track "Watching the world pass by" has it all in about 9 minutes. It starts with some interesting keyboard moods, before breaking into an almost funky harmonica led wall of sound. About midway, we suddenly lurch into a barn dance, before a superb guitar solo of some length brings the album to its climactic conclusion.

The album is rounded out by three shorter tracks. "Well we might" is an early Slade (yes Slade!) like rocker with some great guitar and some very effective stop go interludes. "Anyway" is a mellotron backed ballad which contrasts superbly with the generally upbeat nature of the album. This track appears to have been a late addition to the original LP, as it appears on a sticky label added to the track listing. "Get one together" is the only dip, being a pretty nondescript instrumental.

"Charge" is a truly superb album, very much of its time, but still highly enjoyable. The band were destined to split before recording any further albums, but at least they went out on a high.

Easy Livin

I think that I listened to this now very hard to find album for the first time in 1975-76. One of my brothers, who plays guitar, borrowed it for a time from one of his friends. He played it very much while playing his first electric guitar while he was learning how to play it. I remember that I really didn`t like this album very much at that time, but I liked a lot the cover art, done by Roger Dean. So, since then the more associated memory that I had from this album was the cover art.
Well, I think that, strictly speaking, this is not a full Prog Rock album, but it is good anyway. I found some influences from URIAH HEEP and DEEP PURPLE in their sound, with their mix of Hard Rock with some Prog Rock arrangements. There are also some influences from PROCOL HARUM in Pete Solley`s organ playing. It is really an album with eclectic sounds, very enjoyable, that sounds a bit dated, with a sound that I found very characterisitic of some other albums released in the early seventies.

"Give Me Your Hand" is a Hard Rock song with good guitars and organ, plus some Latin-Influenced percussion. "Well We Might" is mostly an Rock and Roll song played with good slide guitar. "Get On Together" is one of the most Prog Rock influenced songs, in a song composed by the band`s drummer, Keith Webb. "Anyway" also has Prog Rock influences, with very good orchestral arrangements. "Good Lord" is another good Hard Rock song. The last songs in this album, "Mix Your Mind with the Moonbeams" and "Watching the World Pass By" are very Prog Rock in arrangements, and are among the best in this album.

Pete Solley years later played with PROCOL HARUM, adding sytnhesizers to the organ`s sound of the band for their final album of the seventies, called "Something Magic", in 1977. He was the main songwriter in this PALADIN`s album, but all the other members of the band also contributed to some songs as songwriters. It is a shame that this band only recorded two albums and later split. All the members are very good musicians. The lead and backing vocals are also very good.

Guillermo

..::TRACK-LIST::..

1. Give Me Your Hand (6:41)
2. Well We Might (5:02)
3. Get One Together (2:35)
4. Anyway (4:14)
5. Good Lord (6:44)
6. Mix Your Mind with the Moonbeams (6:01)
7. Watching the World Pass By (9:25)

Bonus Track:
8. Sweet Sweet Music [single] (2:46)

..::OBSADA::..

Lou Stonebridge - vocals, electric piano, harmonica
Derek Foley - lead & slide guitars, vocals
Peter Solley - organ, grand piano, violin
Peter Beckett - bass, vocals
Keith Webb - drums, percussion

https://www.youtube.com/watch?v=SrlHgPZLZWQ

15
Zespoły / PALADIN - PALADIN (1971/2023)
« dnia: Kwiecień 25, 2024, 15:40:31  »
PALADIN - PALADIN (1971/2023)

Album miał swoją premierę wiosną 1971r., a nagrał go zespół utworzony rok wcześniej przez Keitha Webba i Pete'a Solleya (obaj byli wcześniej członkami grupy Terry'ego Reida). Muzyka Paladin obejmowała wszystko, co w muzyce rockowej początku lat 70. ubiegłego wieku było nowe i eksperymentalne.
Na swoim debiutanckim albumie muzycy zmieszali jazz, rocka i muzykę kubańską, luźno nawiązując do twórczości takich formacji jak Traffic, Mannfred Mann's Chapter Three i Airforce Gingera Bakera.

Na prezentowanej tu reedycji wszystkie nagrania zostały zremasterowane.

..::TRACK-LIST::..

1. Bad Times
2. Carry Me Home
3. Dance of the Cobra
4. Third World
5. Fill Up Your Heart
6. Flying High
7. The Fakir

..::OBSADA::..

Bass, Vocals - Pete Beckett
Drums, Percussion - Keith Webb
Guitar, Vocals - Derek Foley
Organ, Piano, Violin, Vocals - Peter Solley
Piano, Vocals - Lou Stonebridge

https://www.youtube.com/watch?v=Rgkjr5e1sgs

Strony: [1] 2 3 ... 49