Ostatnie wiadomości

Strony: 1 ... 3 4 [5] 6 7 ... 10
41
Zespoły / THE VELVET UNDERGROUND - THE VELVET UNDERGROUND & NICO [45TH ANNIVERSARY] (1967/
« Ostatnia wiadomość wysłana przez Techminator dnia Luty 25, 2024, 23:29:38  »
THE VELVET UNDERGROUND - THE VELVET UNDERGROUND & NICO [45TH ANNIVERSARY] (1967/2012)

Jeden z najsłynniejszych i najbardziej wpływowych albumów w dziejach muzyki. Longplay, na którym rock stracił swoje dziewictwo. W czasach niewinnych i naiwnych piosenek o miłości i pokoju, muzycy The Velvet Underground zaproponowali materiał o znacznie bardziej dosadnej tematyce, łamiącej wszelkie tabu. Narkotyki, seks i przeróżne dewiacje były w tekstach grupy na porządku dziennym. Nie mniej przełomowa była sama warstwa muzyczna. Eksperymentalny charakter muzyki i brudne brzmienie doskonale dopełnia całości. W 1967 roku świat nie był jeszcze na coś takiego gotowy. Sklepy odmawiały sprzedaży albumu, stacje radiowe - emisji jego fragmentów, a w prasie nie było recenzji.  Zespół w czasie swojego istnienia był niemal nieznany. Jego twórczość powszechnie doceniono dopiero dekadę później, gdy okazało się, jak wielki wpływ wywarła ona na twórczość kolejnego pokolenia muzyków.

The Velvet Underground powstał w 1964 roku (początkowo jako The Primitives, lecz nazwa ta okazała się już zajęta) z inicjatywy śpiewającego gitarzysty Lou Reeda i multiinstrumentalisty Johna Cale'a. Kariera zespołu nabrała rozpędu dopiero po kilku miesiącach, gdy zainteresował się nią słynny popartowy artysta Andy Warhol. Pod jego skrzydłami zespół wypracował swój prekursorski wizerunek i styl. Za jego sugestią, do składu grup dołączyła niemiecka wokalistka (a także modelka i aktorka) Christa Päffgen, lepiej znana pod pseudonimem Nico. Wiosną 1966 roku zespół zarejestrował swój debiutancki album (jedyny z udziałem Nico). Producentem podczas sesji był Warhol - tak przynajmniej zostało napisane na okładce, jednak przez kolejne lata pojawiło się na ten temat wiele sprzecznych informacji. Warhol bez wątpienia jest natomiast autorem słynnej okładki, przedstawiającej banana, którego na oryginalnym winylowym wydaniu można było odkleić (pod spodem również znajdował się banan, lecz... obrany). Co ciekawe, na okładce nie pojawiła się nazwa zespołu, a nazwisko jej autora.

Album w dużej mierze składa się z dość konwencjonalnych - nawet jak na tamte czasy - piosenek. Brudnych, lecz melodyjnych rockowych kawałków, śpiewanych przez Reeda ("I'm Waiting for the Man", "Run Run Run", "There She Goes Again") i folkowych ballad z głosem Nico ("Femme Fatale", "I'll Be Your Mirror"). Otwierający całość "Sunday Morning" to wręcz popowe nagranie, o nieco odrealnionym, psychodelicznym klimacie. A z drugiej strony, znalazły się tu także eksperymentalne, prawdziwie awangardowe nagrania. Jak genialne "Venus in Furs" i "Heroin", w których atonalne partie skrzypiec i gitarowe zgrzyty stanowią kontrapunkt dla melodyjnych linii wokalnych Reeda. Albo "All Tomorrow's Parties" - pozornie kolejnej balladzie śpiewanej przez Nico, ale wzbogaconej atonalnymi solówkami gitary, dodającymi bardzo psychodelicznego klimatu. Najbardziej eksperymentalne, atonalne, prawie chaotyczne utwory zostawiono jednak na koniec: "The Black Angel's Death Song" ma jeszcze pewne znamiona piosenki, ale "European Son" to już improwizacja na całego. Świetny finał, doskonale pokazujący niekonwencjonalne podejście muzyków.

"The Velvet Underground & Nico" to jednak nie tylko jeden z najważniejszych rockowych albumów, ale też po prostu kawał świetnej muzyki, z bardzo dobrze wyważonymi proporcjami pomiędzy przystępnością, a eksperymentem. Wstyd nie znać!

Paweł Pałasz

Rock eksperymentalny, rock awangardowy to określenia najbardziej pasujące do stylu amerykańskiej grupy The Velvet Underground. Co niezwykle ważne, jednej z najważniejszych grup rockowych w historii. Początki zespołu sięgają 1964 roku kiedy to w Nowym Yorku powstał kwartet The Primitives. Już na samym początku kariery The Primitives okazało się, że po drugiej stronie Stanów Zjednoczonych istniej zespół o takiej samej nazwie. Postanowiono zmienić ją najpierw na The Falling Spikes, a następnie na The Velvet Underground. Pierwszym koncertem pod nową nazwą był występ w Summit High School Auditorium, który odbył się 11 grudnia 1965 roku. Podczas koncertu perkusistka Maureen Tucker grała stojąc przy zestawie za 50 dolarów. Jeszcze w tym samym miesiącu Andy Warhol, który potrzebował zespołu rockowego do swojego multimedialnego projektu zwanego Andy Warhol, Up-Tight wysłuchał ich koncertu w klubie The Cafe Bizarre i zespół został włączony w działalność The Factory. Współpraca Velvet Underground z Andym Warholem trwała około półtora roku. W styczniu do zespołu dołączono (na prośbę Warhola) wokalistkę i aktorkę Christe Päffgen, używającej scenicznego pseudonimu Nico.. Brali oni udział w serii multimedialnych programów składających się z kombinacji filmów Warhola, świateł Danny'ego Williamsa, muzyki Velvet Underground and Nico, tańców Gerarda Malangi i Edie Sedgwick, pokazów przezroczy, projekcji filmowych Paula Morrisseya, fotografii Billy'ego Linicha i Nata Finkelsteina.

Przez cały 1966 rok grupa występowała głównie w Nowym Jorku ale m.in. także w Los Angeles i San Francisco. 27 i 28 maja koncertowali w słynnej sali koncertowej Fillmore Auditorium (znanej także później jako Fillmore East). Na przełomie sierpnia i września 1966, zespół występował w ramach kolejnego projektu Warhola Exploding Plastic Inevitable. Pod koniec roku 1966 rozpoczęli serię koncertów w kilku stanach USA i w Kanadzie. Trwały one do 27 maja 1967 roku, gdy odeszła Nico, aby prowadzić karierę solową. W marcu 1967 r. ukazał się ich pierwszy album The Velvet Underground & Nico, którego formalnym producentem był Warhol, ale prawdziwym  Tom Wilson. Płyta ta nie była w ogóle reklamowana, nikt nie puszczał jej w radiu i nikt jej nawet nie kupował. Nikt wówczas nawet nie przypuszczał, że debiutancki krążek zespołu okaże się jednym z najważniejszych albumów w historii. Co więcej jeżeli znaczenie płyty mierzyć ilością jej naśladowców, longplay ten da się porównać jedynie do dzieł grup The Beatles i The Rolling Stones, natomiast okazuje się znacznie ważniejszy niż płyty choćby tak wielkich zespołów jak Pink Floyd czy Led Zeppelin. Trudno znaleźć bardziej spójną pozycję w dziejach rocka; każdy dźwięk ma określone znaczenie, a umiejętnie dozowane napięcie nie pozwala przejść obok nich obojętnie. Kompozycje są rozciągnięte stylistycznie - od klasycznych rock'n'rolli, jak "Run, Run, Run" czy "I'm Waiting For A Man", przez niezwykłe w swoim emocjonalnym natężeniu "Heroin" i "All Tomorrow's Parties", skończywszy na niezwykle wysmakowanym artystycznie "Femme Fatale" oraz "I'll Be Your Mirror".

Płyta zaczyna się od nagrania "Sunday Morning". Jest to wolne, melodyjne i wpadające w ucho nagranie, w którym stykamy się pierwszy raz z ospałym śpiewem Lou Reeda. Następne nagranie, czyli "I'm waiting for The Man", jest jak już wspomniałem typowym rock'n'rollowym utworem, choć z drugiej strony nic na tej płycie nie jest typowe i wpisane w jakikolwiek narzucony nurt. W następnym nagraniu, czyli "Femme Fatale" śpiewa już Nico. Jest to wolna i łagodna ballada, zaśpiewana w dosyć intrygujący i ciekawy sposób, na początku spokojnie i cicho aby później jednak jej śpiew stawał się coraz bardziej energiczny, dzięki czemu mamy wrażenie, że słuchamy jakiejś mrocznej opowieści. W następnym nagraniu znów słyszymy głos Lou Reeda, a utwór nazywa się "Venus in Furs". Wykorzystano w niej wiolonczelę, co stworzyło oryginalny, orientalny klimat. Śpiew Reeda jest jednostajny, zmieni się tylko trochę w refrenie, ale nie szkodzi to utworowi, a wręcz wyróżnia. Gitara tworzy tutaj całkiem zgrabną melodię dzięki czemu oprawa muzyczna jest naprawdę znakomita i awangardowa. Następnie nagranie to "Run Run Run". Ma bardzo szybkie tempo i zapadający w pamięć i zachęcający do śpiewania refren. Słowa tej piosenki są raczej wykrzyczane niż zaśpiewane. Zainteresowanie gitarzystów mogą wzbudzić dosyć ciekawe solówki, które są mocno improwizowane. Jest to mocny ale nie najmocniejszy punkt tej płyty.

Czas na jedną z najlepszych na tej płycie kompozycji, czyli "All Tomorrow's Parties", tajemnicza i nieszablonowa, to chyba najlepsze określenia dla tego utworu, a do tego okraszona znakomitą partią gitary. Następne nagranie to kultowe "Heroin" śpiewane przez Lou Reed'a, znów ze znakomitymi, wyrazistymi partiami gitar. "There she goes again" to nagranie charakterystyczne właśnie dla Velvet Underground. Lou Reed śpiewa w nim wyraziście i zapada ono w pamięć. Po tym nagraniu znowu śpiewa Nico w balladzie "I'll Be Your Mirror". Zbliżamy się do końca, a tutaj czekają na nas dwa utwory "The Black Angel Death" oraz "Europen Son", które tworzą luźną, eklektyczną zbieraninę wszelkiego rodzaju muzycznych pomysłów Lou Reed'a i jego przyjaciół z zespołu. Postanowili oni zaserwować nam prawdziwie awangardowy rockowy hałas, który dla mnie osobiści stanowi o wspomnianej sile i ponadczasowości albumu.

Na koniec jeszcze zdanie o okładce płyty. Wypada bowiem wiedzieć, że jedną z najsłynniejszych okładek płytowych w historii zaprojektował Andy Warhol, duchowy przywódca muzyków wywierający na nich olbrzymi wpływ. Świadczy o tym fakt, że oprócz jego nazwiska na okładce nie znajdowała się nawet nazwa zespołu, która pojawiła się dopiero po latach przy okazji wydania pierwszej edycji kompaktowej dzieła.

Świeżość kompozycji, zupełnie nowy, dotąd nieznany styl grania i unoszący się wokoło artystyczny duch Andy Warhola oraz charyzma Lou Reeda, to wszystko sprawiło, że mamy do czynienia z dziełem naprawdę wybitnym i prekursorskim. Można nie podzielać mojego zdania, ale znajomość tego albumu jest koniecznością dla każdego melomana. Absolutna klasyka poza jakąkolwiek skalą!

Mariusz Jaszczyk

1. Sunday Morning   2:54
2. I'm Waiting For The Man   4:39
3. Femme Fatale   2:38
4. Venus In Furs   5:12
5. Run Run Run   4:22
6. All Tomorrow's Parties   6:00
7. Heroin   7:12
8. There She Goes Again   2:41
9. I'll Be Your Mirror   2:14
10. The Black Angel's Death Song   3:11
11. European Son   7:46

Lou Reed - guitars, vocal
John Cale - electric viola, bass, piano
Sterling Morrison - guitar, bass
Maureen Tucker - percussion
Nico - chanteuse

https://www.youtube.com/watch?v=Xhbyj8pqUao
42
Muzycy / STEVE HACKETT - THE CIRCUS AND THE NIGHTWHALE (2024)
« Ostatnia wiadomość wysłana przez Techminator dnia Luty 17, 2024, 15:44:08  »
STEVE HACKETT

Legendarny gitarzysta rockowy Steve Hackett wydaje swój nowy album studyjny "The Circus And The Nightwhale". 13 utworów "The Circus And The Nightwhale" to album koncepcyjny skupiający się na młodej postaci o imieniu Travla. Dla muzyka 13 utworów ma tło autobiograficzne, jak mówi o swoim 30. solowym albumie: "Uwielbiam ten album. Mówi o rzeczach, które chciałem powiedzieć od dłuższego czasu".

"The Circus And The Nightwhale" to pierwsza nowa muzyka Steve'a od ponad dwóch lat. Następuje po pięknym akustycznym LP "Under A Mediterranean Sky" ze stycznia 2021 r., który osiągnął drugie miejsce na brytyjskich listach przebojów muzyki klasycznej, oraz po arcydziele "Surrender Of Silence" z września tego samego roku, które dotarło do Top 40 w Wielkiej Brytanii. Jego album koncertowy z 2023 roku, "Foxtrot At Fifty + Hackett Highlights: Live in Brighton" osiągnął 2. miejsce na liście przebojów Rock & Metal. Nowy LP Steve'a obiecuje ballady, blues, zapierający dech w piersiach rock progresywny... oraz zdrową dawkę teatralności i fantazji.

Nagrany między trasami koncertowymi w 2022 i 2023 roku w Siren Studio w Wielkiej Brytanii - z gościnnym udziałem Szwecji, Austrii, USA, Azerbejdżanu i Danii - skład "The Circus And The Nightwhale" obejmuje kilka znajomych twarzy obok Steve'a na gitarach elektrycznych i akustycznych, gitarze 12-strunowej, mandolinie, harmonijce ustnej, perkusji, basie i wokalu. Roger King (klawisze, programowanie i aranżacje orkiestrowe), Rob Townsend (saksofon), Jonas Reingold (bas), Nad Sylvan (wokal), Craig Blundell (perkusja) i Amanda Lehmann (wokal). Nick D'Virgilio i Hugo Degenhardt powracają jako goście na stołku perkusyjnym, doskonałego inżyniera dźwięku Benedicta Fennera można usłyszeć na klawiszach, a Malik Mansurov powraca na gitarze. I wreszcie, brat Steve'a John Hackett powraca na flecie.

..::TRACK-LIST::..

1. People Of The Smoke
2. These Passing Clouds
3. Taking You Down
4. Found And Lost
5. Enter The Ring
6. Get Me Out!
7. Ghost Moon and Living Love
8. Circo Inferno
9. Breakout
10. All At Sea
11. Into The Nightwhale
12. Wherever You Are
13. White Dove

..::OBSADA::..

Steve Hackett - electric and acoustic guitars, 12-string, mandolin, harmonica, percussion, bass, vocals

With:
Roger King - keyboards, programming, orchestral arrangements
Rob Townsend - saxophone
Jonas Reingold - bass
Nad Sylvan (Agents of Mercy, Unifaun) - vocals
Amanda Lehmann - vocals
Benedict Fenner - keyboards
John Hackett - flute
Malik Mansurov - tar
Craig Blundell - drums
Hugo Degenhardt - drums
Nick D'Virgilio - drums

https://www.youtube.com/watch?v=x_iujNWzPL0
43
Muzycy / KRZYSZTOF ŚCIERAŃSKI TRIO - JAZZ, ROCK I ŚWIĘTY SPOKÓJ (2022)
« Ostatnia wiadomość wysłana przez Techminator dnia Luty 15, 2024, 00:36:55  »
KRZYSZTOF ŚCIERAŃSKI TRIO

Gwiazda Krzysztofa Ścierańskiego zdaje się teraz błyszczeć jaśniej niż do tej pory. Nie żeby nie była ona wcześniej jasna – wszak rankingi od lat wskazywały na niego jako na najlepszego basistę nad Wisłą, ale mam poczucie, że jego postać krążyła po swojej własnej, niezależnej orbicie. A teraz prężnie działające social media artysty, tegoroczna brawurowa biografia autorstwa Renaty Bednarz (Krzysztof Ścierański – z basem przez życie – polecam serdecznie), „całodniowa” rezydencja artysty podczas pierwszego dnia Jazz Jamboree 2022, a w dodatku – nowy krążek, pozwalają przypomnieć sobie lub poznać na nowo tę niebanalną postać.

Nazwa najświeższego wydawnictwa – okraszona „rysunkowo-buźkowym” autografem twórcy na okładce – w zasadzie oddaje istotę zawartości muzycznej. Od pierwszych dźwięków nie mamy wątpliwości, w jakie dźwiękowe rewiry zawitaliśmy. Przyjazne dla ucha harmonie, otulające syntetyczne chórki (na basie – wiadomo!), nostalgiczne tematy, wirtuozerskie palcowanie, proste i konkretne tytuły utworów – ot, wspomniana wcześniej orbita Ścierańskiego. Od łagodnej Telepatii, w której Krzysztof Ścierański łączy się telepatycznie z innym Krzyśkiem… (Chrisem Reą), przechodzimy do burzącej początkowo „święty spokój”, ale suma summarum klimatycznej Pandemii z partiami „elektrycznego instrumentu dętego” EWI (tu: Waldek Gołębski).

To również pewnego rodzaju tradycja – sam Ścierański zacierający granice między dźwiękami gitary basowej a syntezatorami różnej maści, zdaje się, dobrze czuje się z podobnymi kameleonami, czy raczej dźwiękowymi malarzami (vide projekt Music Painters z 1995 roku). W tym roku na dysku nie znajdziemy poszerzonego o elektroniczne bajery wibrafonu KAT Bernarda Maselego, a właśnie wspomniane, niemniej ciekawe EWI (Electric Wood Instrument). Spokój otula słuchacza w ilustracji do Kopania ziemniaków, po czym następuje egzotyczne przyspieszenie za sprawą Papierka (może to ciąg dalszy do Papierolniczki z Far Away From Home z 1993 roku?) i to pierwszy, chyba najbardziej typowy dla Krzysztofa Ścierańskiego temat, który pojawia się na płycie.

Grzyb Polska, dedykowany pamięci perkusisty Grzegorza Grzyba tchnie melancholią, a jakże charakterystycznemu basowi towarzyszy dźwięk… niby-trąbki wydobywany przez Gołębskiego. Ale eksperyment ten daje posmak, jak dostojnie brzmiałby zespół Ścierańskiego z prawdziwą trąbką (może to jeszcze przed nami). Słynący z zamiłowania do m.in. południowoamerykańskich rytmów basista, nie odpuszcza i tym razem, serwując żwawą Brasiliankę, która jednak nie porywa mnie tak jak niegdysiejsze Coffee and Salt czy sztandarowe Message from Spain. Ot, taki przyjemny, ale jednak wypełniacz.

Polski Blues na nowo skupia uwagę słuchacza za sprawą telepatycznej fuzji Ścierańskiego z Garym Moorem, znalazło się tu miejsce na… rap… po węgiersku! Zainteresowanie kulturą naszych „bratanków” to kolejny wątek, który przewija się w twórczości basisty, i nie jest to pierwszy przypadek, kiedy jego dźwięki uzupełnia rap (kiedyś u Ścierańskiego rapował, a w zasadzie „eurorapował” Marek Bałata – warto sprawdzić na płycie Independent z 2004 roku). Ta ciekawa fuzja poprzedza już zdecydowanie rockowy Protest, grany w dwuosobowym składzie (Krzysztof na gitarach, a jego syn Marcin Ścierański na bębnach) i kolejny – tym razem przewrotnie nazwany, ilustracyjny, spokojny numer – Rockokoko. Coś nieprzyzwoitego to przyzwoity Krzysztof Ścierański – przypominający klimaty fusion z lat 80., które mocno nakręcają wszystkich udzielających się tu muzyków. Przedostatnia Cobrato przyjemna zabawa basowymi detalami. Wnoszę, co zresztą wiedziałem od dawna, że ten człowiek eksplorował wszelkie sposoby artykulacji na swoim instrumencie i jest jego totalnie świadomym użytkownikiem. Kończący Taniec to numer, który nie mógł wyjść spod niczyich innych palców, jak tylko Ścierańskiego, i mimo że bohaterem nr 1 jest tu gitara elektryczna, to melodyka, a potem te dołączające, kultowe chóry, to rzecz, której nie można pomylić z niczym innym. Tu kolejna dedykacja, tym razem dla zespołu Skaldowie, krakowskich krajanów Ścierańskiego.

Jak zatem podsumować tę propozycję? To sentymentalna, ale świeżo brzmiąca podróż, w dodatku z pierwiastkiem rodzinnym. Tytułowe „jazz, rock i święty spokój” doskonale oddają fuzję jazzowej wyobraźni i wirtuozerii z rockowym pazurem, a także z harmonijnością i melodycznością, niosącymi pokój ducha.

Wojciech Sobczak-Wojeński

Dyskografia Krzysztofa Ścierańskiego – gitarzysty basowego i muzyka sesyjnego obejmuje ponad 150 albumów, ale solowych, autorskich krążków jest już niewiele. Pojawia się teraz „Jazz, rock i święty spokój” – album zrealizowany przez autorskie trio. Tym razem artysta zdecydował się zaprezentować nie tylko muzyczne kompozycje, ale również rysunki swojego autorstwa ( ilustrują każdy z dwunastu zawartych na płycie utworów). ” Niektóre zawierają element humorystyczny. To rejestracja rzeczywistości, którą umieściłem akurat na papierze” – mówi Krzysztof Ścierański. Muzycznie, płyta jest efektem dwóch ostatnich lat. Do współpracy został zaproszony realizator dźwięku Dariusz Grela, a nagrania odbywały się w krakowskim studiu Nieustraszeni Łowcy Dźwięków. „Umówiliśmy się tylko we dwójkę. Zarejestrowałem wszystkie możliwe ślady, czyli basy, gitary, formy utworów. Zrobiłem to w ciągu kilku dni”– wspomina Krzysztof Ścierański. Trio to oprócz lidera grającego na basie i gitarze tworzy syn Marcin Ścierański, pianista Dariusz Grela, Waldemar Gołębski na elektronicznym EWI oraz gościnnie (w utworze „Polski Blues” po węgiersku) rapuje Marcin Gracza.

„Jazz, rock i święty spokój” to album szczególny, bo kompozycje Ścierański napisał w czasie pandemii, kiedy tak ważne dla artysty bezpośrednie obcowanie z publicznością było niemożliwe. Muzyka Krzysztofa Ścierańskiego jest tutaj specyficzna dla artysty mieszanką kilku barw, brzmień i nastrojów rozmieszczonych wśród jazzu, fusion, wpływów afrykańskich i latynoamerykańskich, rocka i bluesa. „Muzycznie żyję w swoim świecie” – konkluduje Krzysztof Ścierański. I prezentuje nam teraz tego świata kolejne oblicze. To z pewnością kolejny ciekawy rozdział biografii wielkiego muzyka.

Krzysztof Ścierański przygodę z muzyka rozpoczął na początku lat 70-tych. O tym, że postanowił grać na gitarze basowej zadecydował po części przypadek, a po części fakt, że w rodzinie Ścierańskich był już jeden gitarzysta, starszy brat Krzysztofa – Paweł, dziś znany muzyk. Pierwsze sukcesy Krzysztofa na basówce datują się wraz z rozpoczęciem współpracy z grupą Laboratorium. W Laboratorium zaczął komponować, potem przeszedł znakomitą szkołę dyscypliny, grając w funkowym zespole Air Condition Zbigniewa Namysłowskiego, później stał się jednym z filarów String Connection. Już wtedy, na początku lat 80-tych, zaczął dawać autorskie recitale solowe : perfekcyjnie opanował elektroniczną technologię, zmieniał brzmienie swojego basu w wielkie organy piszczałkowe lub w cały kwartet smyczkowy. Tworzył wielowarstwową, ciekawą i osobistą muzykę. W 1983 roku zdecydował się „Bassline” – swoją pierwszą solową płytę autorską zawierająca wyłącznie jego kompozycje; następna płyta autorska narodziła się rok później. Przez dekady Krzysztof Ścierański współpracował z najwybitniejszymi artystami: Tomaszem Stańko, Wojciechem Karolakiem, Krzesimirem Dębskim, zespołami Zbigniewa Lewandowskiego, Roberta Majewskiego, Adama Kawończyka, wokalistą Markiem Bałatą, zespołem The Colors (kwartet z Markiem Radulim, Bernardem Maselim i Przemysławem Kuczyńskim), Zbigniewem Jakubkiem, Markiem Napiórkowskim. Ma na koncie także współpracę z artystami reprezentującymi różne gatunki muzyczne, jak Ewa Bem, Ryszard Sygitowicz, Marek Grechuta, John Porter, Jan Pluta, Grzegorz Ciechowski, Marek Wilczyński, zespół Wilki i Krzak. Wzorował się na takich basistach, jak Stanley Clarke, Alphonso Mouzon, Marcus Miller czy Jaco Pastorius, który wywarł na niego wielki wpływ „podpowiadając” ideę gry solowej na gitarze basowej, dotąd głównie akompaniującym instrumencie.

Jako klasyczny samouk muzyczny Krzysztof Ścierański samodzielnie odkrywał tajniki gitary basowej. Zafascynowany z jednej strony kciukowym, perkusyjnym stylem gry w akompaniamencie, a z drugiej techniką flażoletową w grze solowej, doszedł do wyników stawiających go w rzędzie najciekawszych gitarzystów basowych, tych którzy odkryli niewiarygodne możliwości tego instrumentu. Łącząc gitarę basową z różnymi urządzeniami elektronicznymi ( takimi, jak harmonizer Ibanez, delaye:Ibanez i DigiTech, pogłos Lexicona) i stosując specjalne techniki gry, Krzysztof Ścierański tworzy własny, oryginalny świat dźwięków. Po mistrzowsku opanował elektroniczną technologię, zmienił brzmienie swojego basu w każde potrzebnie mu brzmienie. Jest przy tym w swojej muzyce i zgrabnych, wręcz przebojowych kompozycjach, niezwykle autentyczny. Wprowadza nastrojem i fakturą „naturalną lekkość bytu”, co powoduje oczywisty zachwyt nad jego nagraniami. Album „”Jazz, rock i święty spokój” to nie jest „the best” Krzysztofa Ścierańskiego. To jest wspaniała, otwarta i serdeczna oferta jego świata muzyki. Skażona trochę melancholią pandemii, ale jaśniejąca relaksującym, jazzującym „świętym spokojem” !

Dionizy Piątkowski

..::TRACK-LIST::..

1. Telepatia 4:37
2. Pandemia 5:38
3. Kopanie Ziemniaków 3:24
4. Papierek 4:40
5. Grzyb Polska 5:30
6. Brasilianka 3:53
7. Polski Blues 6:38
8. Protest 4:38
9. Rockokoko 4:20
10. Coś Nieprzyzwoitego 6:06
11. Cobra 4:54
12. Taniec 4:47

..::OBSADA::..

Bass, Guitar - Krzysztof Ścierański
Drums - Marcin Ścierański
Electronic Wind Instrument - Waldek Gołębski
Guest, Piano - Darek Grela (tracks: 1)
Guest, Rap - Marcin Gracza (tracks: 7)

https://www.youtube.com/watch?v=QCFzFir14xo
44
Zespoły / INNER VISION LABORATORY - PERPETUA (2012)
« Ostatnia wiadomość wysłana przez Techminator dnia Luty 13, 2024, 00:55:37  »
INNER VISION LABORATORY

Tematem albumu jest kondycja człowieka w przestrzeni cyklu kreacji, stagnacji i zniszczenia. Kreacja jest obrazem idealistycznym, swoistym fiat lux et facta est lux. Jest planem muzycznej narracji, wypełnionej swobodnym podziwem życia, porządkiem, do którego dąży człowiek, oraz konfliktem, który jest jego integralną częścią. W wojnie człowieka z samym sobą ideały kreacji zostają zapomniane i tylko wyniszczenie przynosi nową iluzję - obietnicy nowego początku.

Wszechogarniające, zdawałoby się złudzenie jest klamrą zamykającą jeden cykl niezapisywalnych w czasie zdarzeń, które zostały skanalizowane w jedności fali muzyki Karola Skrzypca - twórcy stylistycznie dojrzalszego, lecz nie przestającego podważać pewności swej formy wypowiedzi. W składni najnowszego albumu Inner Vision Laboratory odnajdziemy przemyślane efekty cierpliwej konstrukcji.

'Perpetua' to obraz nieszablonowy, czerpiący ze środków wykraczających poza repertuar, kojarzony z instrumentarium tego gatunku nie tracąc jednak niczego ze swej spójności narracyjnej i rodzajowej.

Wydawca

Chociaż materiał nie należy do najświeższych, jednak jest nadal warty zapoznania się. Jeśli ktoś jest miłośnikiem mroczno-hipnotycznych syntezatorowych dźwięków, które przeniosą nas w odległe miejsca makrokosmosu jak i zaprowadzą nas do świata mikrokosmosu… Wszystko zależy od woli i wyobraźni słuchacza…

Na albumie „Perpetua”, twórca muzyki – Karol Skrzypiec – delikatnie bawi się dźwiękiem, a raczej maluje dźwiękiem przeróżne mistyczne pejzaże. Często używa do tego prostych środków – prostych dźwięków, monotonnych, hipnotycznych, transowych, często futurystycznych, kosmicznych, a nawet jakby rytualnych, które tworzą atmosferyczne tło i delikatnie unoszą słuchacza w astralnej przestrzeni…

Chwilami ponad tłem rozbrzmiewa kobiecy śpiew, niczym śpiew syreny, który wabi swym pięknem, przyciąga, zachęca by podążyć dalej… Innym razem pojawiają się melodie wiolonczeli, również bardzo mroczne, melancholijne i przepełnione smutkiem… Gdzieniegdzie majaczą tajemnicze deklamacje lub bliżej nieokreślone motywy muzyczne… czy też rytualne bębny i odgłosy instrumentów dętych nadając danemu fragmentowi dozy mistycyzmu albo wojowniczości…

Całość jest bardzo mroczna, tajemnicza, futurystyczna. Mogłaby być doskonałym soundtrackiem do mrocznego i klimatycznego obrazu filmowego.

Pavel

The focal point of the album is the condition of mankind entangled in the cycle of creation, stagnation and destruction. Creation is an idealistic picture, it dwells in an idea of fiat lux et facta est lux. It is a blueprint for the musical narrative that is comprised of unrestricted admiration of life, of order that is mankind’s objective, and ultimately of conflict which is the most inherent human condition. In the war of mankind against itself the ideals permeating creation become obscure and only annihilation brings forth a new illusion – a promise of another beginning.
The ubiquitous illusion is an all-encompassing device that folds these non-recordable events into a cycle. It is channeled in the unifying wave of music of Karol Skrzypiec – an artist more complete, yet still debating the finality of his form of communication. Syntactically, the latest release of INNER VISION LABORATORY is an effect of thoughtful construction. Perpetua is an unconventional harmonious image which draws also from beyond of the repertoire typically associated with the instrumentarium characteristic of its genre, the accord of the album’s narration, however, is not lost.

..::TRACK-LIST::..

1. Slowly Dictating Supernovas 09:27
2. The Bequest of Originators 05:00
3. Conciousness of Clouds Collding 06:26
4. Lifethread 07:19
5. Frozen Resonance 04:19
6. The Contracts of Conflict 04:25
7. Forgetful Cosmos 04:56
8. The Chapters of Ignorance 05:40
9. A Paradigm Shift 05:09
10. Novel Delusion 06:37

..::OBSADA::..

Instruments, Textures, Synth, Drone, Other [Samples, Field Recordings] - Karol Skrzypiec

https://www.youtube.com/watch?v=KOyo1wBFMBU
45
Zespoły / CAMEL - AIR BORN [THE MCA & DECCA YEARS 1973-1984] (2023) [CD6- MUSIC INSPIRED B
« Ostatnia wiadomość wysłana przez Techminator dnia Luty 11, 2024, 18:48:07  »
CAMEL - AIR BORN [THE MCA & DECCA YEARS 1973-1984] (2023) [CD6- MUSIC INSPIRED BY 'THE SNOW GOOSE']

Po lekkim wakacyjnym wydawniczym marazmie sezon przedświąteczny prezentuje się całkiem bogato. Wśród wielu zapowiedzianych pozycji, o których będę sukcesywnie pisał, szczególnie interesująco wygląda imponujący box, jakże uwielbianej przeze mnie grupy Camel. Wydawnictwo „Air Born: The MCA & Decca Years 1973-1984” przygotowano z okazji 50-lecia ukazania się pierwszego longplaya formacji. Będzie ono zawierać aż 27 płyt CD (!!!) oraz 5 Blu-Ray’ów.

Zestaw wypełnią zremasterowane wersje wszystkich albumów studyjnych, koncertowych oraz singli zrealizowanych przez Camel dla wytwórni MCA i Decca. Do tego dojdą trzy recitale dla BBC: BBC Radio One „In Concert” – 6 czerwiec 1974, BBC Radio One „In Concert” – 22 kwiecień 1975 oraz BBC „In Concert” – Golders Green Hippodrome – 29 wrzesień 1977. Kolejne trzy koncerty to na nowo zmiksowane występy: „Live at Marquee Club, London” – 20 czerwiec 1974, „Live at Hammersmith Odeon” – 14 kwiecień 1976 oraz „Live at Hammersmith Odeon” – 1 październik 1977. Wszystkie te zapisy były co prawda już publikowane jako bonusy na poprzednich edycjach albumów zespołu, ale w nieco chaotyczny i nieuporządkowany sposób. Teraz będzie można ich wysłuchać w całości. Nader ciekawie i obiecująco przestawiają się studyjne (w większości niepublikowane) bonusy, pochodzące z sesji do poszczególnych albumów. Nie ma ich dużo, ale na pewno przysporzą sporo radości fanom formacji. Odrzutem z pierwszego albumu jest utwór „Sarah”. Aż pięć nagrań, które trafiły na płytę „Mirage”, otrzymamy dodatkowo także we wczesnych wersjach demo z 15 czerwca 1973r. Dwa mniej znane nagrania „Autumn” i „Riverman”, zespół zrealizował gdzieś pomiędzy longplayami „Mirage” i „The Snow Goose”. Krążek „Moonmadness” uzupełnią m.in. trzy studyjne dema. I wreszcie utwór „Captured” z płyty „Nude” usłyszymy we wczesnej, nieznanej dotąd wersji.

Jakby tego było mało, albumy „Camel”, „Mirage”, „The Snow Goose”, „Moonmadness” i „Nude” otrzymujemy także w zupełnie nowych miksach stereo oraz 5.1. Ogromna szkoda, że w podobny sposób nie opracowano pozostałych płyt. Być może nie udało się odnaleźć taśm z zapisami wielośladowymi?

Jeśli chodzi o materiały wideo, to poza paroma klipami i fragmentami występów z TV znajdą się tam koncerty: BBC TV „The Old Grey Whistle Test” – 21 czerwiec 1975, Live at Hammersmith Odeon – 1 październik 1977 oraz film „Pressure Points”. Pudełko uzupełni oczywiście gruba książka oraz plakat.

Paweł Nawara

The box features 27 CDs & five blu-rays and includes newly remastered versions of every Camel album and single issued between 1973 and 1984, but also includes new stereo and 5.1 Surround Sound versions of five albums, as well as new mixes of three concerts; The Marquee Club, London 1974, Hammersmith Odeon 1976 and Hammersmith Odeon 1977.

The package also features previously unreleased outtakes from album recording sessions and BBC Radio ‘In Concert’ appearances from 1974, 1975, 1977 and 1981.

Emerging just in time to honour the 50th anniversary of their debut album, Air Born is a sprawling boxed set which, as the title implies, celebrates their years spent with MCA and Decca. This was not always a happy time in terms of the band's relationship with Decca; in particular, after Andy Ward suffered a mental health crisis and attempted suicide, Andrew Latimer wanted to put the band on hiatus for a while to give Ward a chance to recuperate, but heartlessly Decca demanded that Camel put out a new studio album anyway - and pressured them to make it commercially friendly on top of that - which is what led to the critical stumble of The Single Factor.
Still, musically speaking this covers the music which Camel built their legacy on and more besides. Full remasters (and, for some select albums, additional stereo remixes) of all the Camel studio releases from their debut to Stationary Traveller are, naturally, included, along with a range of supplementary material ranging from unreleased studio tracks through to full live performances.

Much of this stuff has emerged in one form or another as bonus tracks over time, but there are a few significant bits of material which are new to this release. The major scoop of the collection is the full demo tape the band recorded in between their debut album and Mirage, which finds early versions of almost all the Mirage tracks present - only Freefall from that album is missing, and instead we get The Traveller, a Uriah Heep-ish piece which seems to have been abandoned as being more in keeping with their debut album's sound than Mirage's. In terms of sound quality, the demo is top notch, and captures the band's musical growth since they recorded their self-titled album marvellously, forming a hitherto-missing link between that and Mirage.

As for the live material, this is largely a mixture of BBC sessions and material released elsewhere, though there are enhancements and additions here and there. Early live performances include the take on God of Light Revisited originally recorded for the Greasy Truckers - Live At Dingwalls Dance Hall release, a funky, Santana-influenced piece. Again, this has been fairly widely repackaged as a bonus track on some issue or other over the years.

BBC sessions here include a June 1974 recording showcasing the band fresh from the release of Mirage, a more expansive 1975 offering giving extensive extracts from The Snow Goose (with the band on excellent form and proving they didn't need the orchestra to evoken the album's magic live), their excellent appearance on The Old Grey Whistle Test, and a 1977 Sight and Sound In Concert appearance from the Rain Dances lineup primarily focused on that album but also including great takes on Snow Goose material, Never Let Go from the debut, and an absolutely stellar take on Lunar Sea from Moonmadness. Much of this material has shown up as bonus tracks or on bootlegs over the years, but it's nice to get it in fairly definitive versions here.

Rather than presenting A Live Record in either its original or expanded configurations, the box instead offers the complete original live recordings from the different shows which made up that release. This includes a full set from the Marquee Club in October 1974, in which the band both burn through excellent renditions of Mirage-era material and road test compositions which would later make it onto The Snow Goose. The sound quality on this is remarkably good - perhaps the best of any of the pre-Goose live offerings here - and it's interesting how the Snow Goose compositions differ to account for the lack of an orchestra in tow.

Naturally, there's also the Royal Albert Hall full performance of The Snow Goose with orchestra from 1975, which would form the basis of the second disc of A Live Record; this is enhanced by an encore performance of Lady Fantasy, skillfully adapted to account for the orchestra.

We also get a full concert set from the Hammersmith Odeon in 1976; previously only smatterings of this had been borrowed for the extended CD version of A Live Record or on some reissues of Moonmadness, but having the full show to hand in its original running order is excellent. There's a few technical issues audible - notably some faint buzzing on a few tracks which could be down to the original tapes having an issue or might be indicative of some of the band's equipment having a bit of a moment, but this is a mild blemish easily overlooked, especially since some care seems to have been taken here to tidy up the lives tapes as best as possible.

This live set is especially valuable since it provides a final showcase for the original lineup of Camel - some would say the classic lineup - prior to personnel shifts and their Rain Dances-era drift into a Canterbury-influenced direction. You get Latimer, Ward, Ferguson, and Bardens at the absolute top of their game, with a setlist drawn from some of the greatest albums not just in the Camel discography but in the progressive rock pantheon as a whole, with the setlist finally presented on disc more or less as it was conceived to be delivered onstage; when you think about it, that's absolutely fantastic.

The band return to the Odeon in 1977 for a barnstorming set which, along with some stray tracks from other venues rounding off the Live Record material. The 1977 Odeon show is the fullest document of the Rain Dances lineup live on this set, and it's absolutely superb. Between that and the tracks from Bristol and Leeds, the Rain Dances period ends up being the era of the band that's perhaps best-represented by live material here (with The Snow Goose period a close second).

Other live material in the collection includes a tightened-up reissue of the BBC session previously released as On the Road 1981 (including two tracks - Summer Lightning and Ice - not included on previous releases of the BBC session) and, lastly, a remaster of Pressure Points.

Most prog fans will have at least some of the material here - though the new mixes of Camel, Mirage, The Snow Goose, Moonmadness, and Nude are good enough to be worth dipping into (and the previous mixes are also presented so you can judge which you prefer) - but even Camel fanatics probably won't have all of it. If you've got significant gaps to fill in your Camel collection - or if the prospect of all those live goodies have you salivating - it's highly worthwhile, offering the lion's share of their output in one package.

Warthur

..::TRACK-LIST::..

CD 6 - Music Inspired By 'The Snow Goose':
1. The Great Marsh
2. Rhayader
3. Rhayader Goes To Town
4. Sanctuary
5. Fritha
6. The Snow Goose
7. Friendship
8. Migration
9. Rhayader Alone
10. Flight Of The Snow Goose
11. Preparation
12. Dunkirk
13. Epitaph
14. Fritha Alone
15. La Princesse Perdue
16. The Great Marsh

Bonus Tracks
17. Flight Of The Snow Goose (Single)
18. Rhayader (Single)

..::OBSADA::..

Andy Latimer - guitar, flute, vocals
- see Camel 1973-1984 line-ups

https://www.youtube.com/watch?v=yT07lhGikUA
46
Zespoły / CAMEL - AIR BORN [THE MCA & DECCA YEARS 1973-1984] (2023) [CD5-LIVE AT THE MARQ
« Ostatnia wiadomość wysłana przez Techminator dnia Luty 11, 2024, 18:45:02  »
CAMEL - AIR BORN [THE MCA & DECCA YEARS 1973-1984] (2023) [CD5-LIVE AT THE MARQUEE CLUB]

Po lekkim wakacyjnym wydawniczym marazmie sezon przedświąteczny prezentuje się całkiem bogato. Wśród wielu zapowiedzianych pozycji, o których będę sukcesywnie pisał, szczególnie interesująco wygląda imponujący box, jakże uwielbianej przeze mnie grupy Camel. Wydawnictwo „Air Born: The MCA & Decca Years 1973-1984” przygotowano z okazji 50-lecia ukazania się pierwszego longplaya formacji. Będzie ono zawierać aż 27 płyt CD (!!!) oraz 5 Blu-Ray’ów.

Zestaw wypełnią zremasterowane wersje wszystkich albumów studyjnych, koncertowych oraz singli zrealizowanych przez Camel dla wytwórni MCA i Decca. Do tego dojdą trzy recitale dla BBC: BBC Radio One „In Concert” – 6 czerwiec 1974, BBC Radio One „In Concert” – 22 kwiecień 1975 oraz BBC „In Concert” – Golders Green Hippodrome – 29 wrzesień 1977. Kolejne trzy koncerty to na nowo zmiksowane występy: „Live at Marquee Club, London” – 20 czerwiec 1974, „Live at Hammersmith Odeon” – 14 kwiecień 1976 oraz „Live at Hammersmith Odeon” – 1 październik 1977. Wszystkie te zapisy były co prawda już publikowane jako bonusy na poprzednich edycjach albumów zespołu, ale w nieco chaotyczny i nieuporządkowany sposób. Teraz będzie można ich wysłuchać w całości. Nader ciekawie i obiecująco przestawiają się studyjne (w większości niepublikowane) bonusy, pochodzące z sesji do poszczególnych albumów. Nie ma ich dużo, ale na pewno przysporzą sporo radości fanom formacji. Odrzutem z pierwszego albumu jest utwór „Sarah”. Aż pięć nagrań, które trafiły na płytę „Mirage”, otrzymamy dodatkowo także we wczesnych wersjach demo z 15 czerwca 1973r. Dwa mniej znane nagrania „Autumn” i „Riverman”, zespół zrealizował gdzieś pomiędzy longplayami „Mirage” i „The Snow Goose”. Krążek „Moonmadness” uzupełnią m.in. trzy studyjne dema. I wreszcie utwór „Captured” z płyty „Nude” usłyszymy we wczesnej, nieznanej dotąd wersji.

Jakby tego było mało, albumy „Camel”, „Mirage”, „The Snow Goose”, „Moonmadness” i „Nude” otrzymujemy także w zupełnie nowych miksach stereo oraz 5.1. Ogromna szkoda, że w podobny sposób nie opracowano pozostałych płyt. Być może nie udało się odnaleźć taśm z zapisami wielośladowymi?

Jeśli chodzi o materiały wideo, to poza paroma klipami i fragmentami występów z TV znajdą się tam koncerty: BBC TV „The Old Grey Whistle Test” – 21 czerwiec 1975, Live at Hammersmith Odeon – 1 październik 1977 oraz film „Pressure Points”. Pudełko uzupełni oczywiście gruba książka oraz plakat.

Paweł Nawara

The box features 27 CDs & five blu-rays and includes newly remastered versions of every Camel album and single issued between 1973 and 1984, but also includes new stereo and 5.1 Surround Sound versions of five albums, as well as new mixes of three concerts; The Marquee Club, London 1974, Hammersmith Odeon 1976 and Hammersmith Odeon 1977.

The package also features previously unreleased outtakes from album recording sessions and BBC Radio ‘In Concert’ appearances from 1974, 1975, 1977 and 1981.

Emerging just in time to honour the 50th anniversary of their debut album, Air Born is a sprawling boxed set which, as the title implies, celebrates their years spent with MCA and Decca. This was not always a happy time in terms of the band's relationship with Decca; in particular, after Andy Ward suffered a mental health crisis and attempted suicide, Andrew Latimer wanted to put the band on hiatus for a while to give Ward a chance to recuperate, but heartlessly Decca demanded that Camel put out a new studio album anyway - and pressured them to make it commercially friendly on top of that - which is what led to the critical stumble of The Single Factor.
Still, musically speaking this covers the music which Camel built their legacy on and more besides. Full remasters (and, for some select albums, additional stereo remixes) of all the Camel studio releases from their debut to Stationary Traveller are, naturally, included, along with a range of supplementary material ranging from unreleased studio tracks through to full live performances.

Much of this stuff has emerged in one form or another as bonus tracks over time, but there are a few significant bits of material which are new to this release. The major scoop of the collection is the full demo tape the band recorded in between their debut album and Mirage, which finds early versions of almost all the Mirage tracks present - only Freefall from that album is missing, and instead we get The Traveller, a Uriah Heep-ish piece which seems to have been abandoned as being more in keeping with their debut album's sound than Mirage's. In terms of sound quality, the demo is top notch, and captures the band's musical growth since they recorded their self-titled album marvellously, forming a hitherto-missing link between that and Mirage.

As for the live material, this is largely a mixture of BBC sessions and material released elsewhere, though there are enhancements and additions here and there. Early live performances include the take on God of Light Revisited originally recorded for the Greasy Truckers - Live At Dingwalls Dance Hall release, a funky, Santana-influenced piece. Again, this has been fairly widely repackaged as a bonus track on some issue or other over the years.

BBC sessions here include a June 1974 recording showcasing the band fresh from the release of Mirage, a more expansive 1975 offering giving extensive extracts from The Snow Goose (with the band on excellent form and proving they didn't need the orchestra to evoken the album's magic live), their excellent appearance on The Old Grey Whistle Test, and a 1977 Sight and Sound In Concert appearance from the Rain Dances lineup primarily focused on that album but also including great takes on Snow Goose material, Never Let Go from the debut, and an absolutely stellar take on Lunar Sea from Moonmadness. Much of this material has shown up as bonus tracks or on bootlegs over the years, but it's nice to get it in fairly definitive versions here.

Rather than presenting A Live Record in either its original or expanded configurations, the box instead offers the complete original live recordings from the different shows which made up that release. This includes a full set from the Marquee Club in October 1974, in which the band both burn through excellent renditions of Mirage-era material and road test compositions which would later make it onto The Snow Goose. The sound quality on this is remarkably good - perhaps the best of any of the pre-Goose live offerings here - and it's interesting how the Snow Goose compositions differ to account for the lack of an orchestra in tow.

Naturally, there's also the Royal Albert Hall full performance of The Snow Goose with orchestra from 1975, which would form the basis of the second disc of A Live Record; this is enhanced by an encore performance of Lady Fantasy, skillfully adapted to account for the orchestra.

We also get a full concert set from the Hammersmith Odeon in 1976; previously only smatterings of this had been borrowed for the extended CD version of A Live Record or on some reissues of Moonmadness, but having the full show to hand in its original running order is excellent. There's a few technical issues audible - notably some faint buzzing on a few tracks which could be down to the original tapes having an issue or might be indicative of some of the band's equipment having a bit of a moment, but this is a mild blemish easily overlooked, especially since some care seems to have been taken here to tidy up the lives tapes as best as possible.

This live set is especially valuable since it provides a final showcase for the original lineup of Camel - some would say the classic lineup - prior to personnel shifts and their Rain Dances-era drift into a Canterbury-influenced direction. You get Latimer, Ward, Ferguson, and Bardens at the absolute top of their game, with a setlist drawn from some of the greatest albums not just in the Camel discography but in the progressive rock pantheon as a whole, with the setlist finally presented on disc more or less as it was conceived to be delivered onstage; when you think about it, that's absolutely fantastic.

The band return to the Odeon in 1977 for a barnstorming set which, along with some stray tracks from other venues rounding off the Live Record material. The 1977 Odeon show is the fullest document of the Rain Dances lineup live on this set, and it's absolutely superb. Between that and the tracks from Bristol and Leeds, the Rain Dances period ends up being the era of the band that's perhaps best-represented by live material here (with The Snow Goose period a close second).

Other live material in the collection includes a tightened-up reissue of the BBC session previously released as On the Road 1981 (including two tracks - Summer Lightning and Ice - not included on previous releases of the BBC session) and, lastly, a remaster of Pressure Points.

Most prog fans will have at least some of the material here - though the new mixes of Camel, Mirage, The Snow Goose, Moonmadness, and Nude are good enough to be worth dipping into (and the previous mixes are also presented so you can judge which you prefer) - but even Camel fanatics probably won't have all of it. If you've got significant gaps to fill in your Camel collection - or if the prospect of all those live goodies have you salivating - it's highly worthwhile, offering the lion's share of their output in one package.

Warthur

..::TRACK-LIST::..

CD 5 - Live At The Marquee Club:
1. Rhayader Goes To Town
2. Sanctuary
3. The Snow Goose
4. Freefall
5. Lady Fantasy
6. Homage To The God Of Light

..::OBSADA::..

Andy Latimer - guitar, flute, vocals
- see Camel 1973-1984 line-ups

https://www.youtube.com/watch?v=yT07lhGikUA
47
Zespoły / SBB - LIVE IN SPODEK 2006 (2014)
« Ostatnia wiadomość wysłana przez Techminator dnia Luty 11, 2024, 18:42:14  »
SBB

„Live In Spodek 2006” to zapis koncertu SBB 24 lutego 2006. Zespół występował wtedy przed gigantami hard rocka – Deep Purple. Mamy tu płytowy debiut kolejnego ze składów zespołu – na albumie tym za perkusją zasiadł Irek Głyk, gra on mniej wirtuozersko, bardziej rockowo niż Wertico, z zupełnie innym feelingiem. Dodatkowo na scenie pojawił się muzyk, który w zespole SBB grał już u schyłku lat 70. – Sławomir Piwowar, tu wyłącznie w roli gitarzysty.

Łagodnie, subtelnie zaczyna się, zadedykowane ofiarom tragicznego zawalenia się hali MTK miesiąc wcześniej „Memento” – znów w zgrabnym skrócie, z efektownym solem gitarowym w finale. Tytułowy utwór z nieudanej płyty „New Century” doczekał się pewnego przearanżowania (Apostolis wplótł weń fragment swojej kompozycji „Tajemniczy świat Mariana”, znanej z płyty Krzaka), doszły partie drugiego gitarzysty – i nagle otrzymaliśmy zwarty, przemyślany kompozytorsko, interesujący utwór. Pewnych korekt rytmicznych doczekały się „Rainbow Man” – tu nieco mniej funkowy niż zazwyczaj – i „Całkiem spokojne zmęczenie”. Bardzo efektownie wypadło na scenie instrumentalne rozwinięcie „Odlotu”, między innymi znów za sprawą drugiego gitarzysty. Piwowar daje o sobie znać także w finałowym „Walkin’ Around A Stormy Bay”, gdzie Anthimos zasiada za drugim zestawem perkusyjnym; wcześniej wspólnie z Głykiem wykonują improwizowany duet perkusyjny.

Ciekawy, interesujący koncert: wielka hala, kilkutysięczna publiczność i znamienici muzycy oczekujący w kuluarach na pewno dodały SBB skrzydeł. Bardzo fajny, udany dokument dobrego występu.

Piotr 'Strzyż' Strzyżowski

..::TRACK-LIST::..

1. Memento Z Banalnym Tryptykiem 8:39
2. New Century Incl. Tajemniczy Świat Mariana 8:23
3. Odlot 9:47
4. Rainbow Man 5:53
5. Całkiem Spokojne Zmęczenie 5:26
6. Improv: Drums Battle 1:51
7. Walkin' Around The Stormy Bay 3:55

Recorded live at Spodek Hall, Katowice, 24 February 2006.

..::OBSADA::..

Drums - Irek Głyk
Guitar - Apostolis Antymos, Sławomir Piwowar
Lead Vocals, Bass Guitar, Keyboards - Józef Skrzek

https://www.youtube.com/watch?v=Ek-jvzdtp2I
48
Zespoły / SKALDOWIE - KRYWAŃ SESSIONS 1971-1973 [COMPLETE GERMAN RADIO RECORDINGS] (2012)
« Ostatnia wiadomość wysłana przez Techminator dnia Luty 11, 2024, 18:39:10  »
SKALDOWIE

Pierwszy raz na CD komplet nagrań Skaldów z niemieckiego radia, które składają się na pełny, alternatywny album Krywań, Krywań.

Rock progresywny z najwyższej półki.

Materiał zremasterowany po raz pierwszy w historii z taśm matek.


- jeżeli ktoś sądzi że Skaldowie nie mogli zagrać lepiej niż na płycie Krywań, Krywań, powinien koniecznie zapoznać się z tym CD

- materiał zarejestrowany w studio nagraniowym niemieckiego radia zachwyca swobodą i energią wykonawczą

- są to nagrania studyjne, najwyższej jakości

- dwa utwory zostały zaśpiewane po polsku, dwa po niemiecku, a jedno jest instrumentalne

- dwa nagrania (Jeszcze kocham i Fioletowa dama) nie były w tych wersjach publikowane nigdy wcześniej !!!

Gdyby sporządzić listę najwybitniejszych polskich płyt progresywnych, na pewno nie zabrakłoby na niej longplaya Skaldów „Krywań, Krywań”. Mimo że od jego nagrania minęło już 40 lat, zawarta na nim muzyka wcale się nie zestarzała. Można się o tym przekonać, słuchając również alternatywnej wersji tej legendarnej płyty, ułożonej z utworów zrealizowanych w latach 1971-1973 dla radia wschodnioniemieckiego.

Lata 70. ubiegłego wieku to okres największej popularności Skaldów – zespołu, który z równym powodzeniem wykonywał wpadające w ucho nieskomplikowane, choć urzekające melodyjnością, przeboje pop-rockowe (jak chociażby „Wszystko mi mówi, że mnie ktoś pokochał”, „Cała jesteś w skowronkach”, „Medytacje wiejskiego listonosza”), jak i tworzył rozbudowane, wieloczęściowe kompozycje wpisujące się w kanon rocka progresywnego. Dzięki jednym i drugim krakowska grupa zdobyła rozgłos nie tylko w Polsce, ale również poza jej granicami. Szczególną estymą, poza ojczyzną, cieszyła się u naszych ówczesnych wschodnich i zachodnich sąsiadów, czyli w Związku Radzieckim i Niemieckiej Republice Demokratycznej, gdzie nie tylko często koncertowała, ale również nagrywała i wydawała płyty. W maju 1972 roku w Sali Koncertowej warszawskiej Filharmonii Narodowej zespół zarejestrował swoje najambitniejsze i bezsprzecznie najwartościowsze artystycznie dzieło – wydany wiosną roku następnego album „Krywań, Krywań”. Zawierał on pięć utworów. Stronę A longplaya wypełniał trwający niemal 18 minut kawałek (prawie) tytułowy („Krywaniu, Krywaniu”), na odwrocie natomiast znalazły się trzy piosenki („Juhas zmarł”, „Jeszcze kocham”, „Gdzie mam ciebie szukać”) oraz jedna kompozycja instrumentalna („Fioletowa dama”).
W tym samym mniej więcej czasie Skaldowie odbyli też podróże do Berlina Wschodniego, gdzie – najpierw w listopadzie 1971, a następnie w kwietniu 1973 roku – nagrali na potrzeby radia enerdowskiego nieco odmienne wersje wszystkich kawałków, które znalazły się na krążku „Krywań, Krywań”. Trzy z nich ukazały się później na bardzo popularnych w NRD składankach „Hallo” (jeden – „Gdzie mam ciebie szukać” – nawet w dwóch odsłonach: studyjnej oraz koncertowej); dwa pozostałe trafiły do archiwum. Po 40 latach do wspomnianych powyżej nagrań zespołu (a konkretnie: do ich taśm-matek) udało się dotrzeć właścicielom wytwórni Kameleon Records, którzy – po obowiązkowym remasteringu – ułożyli z nich alternatywną wersję „Krywania…”. Zdecydowano się przy tym na zachowanie oryginalnego układu utworów, co sprawiło, że z jednej strony mamy do czynienia z dziełem, zdawałoby się, doskonale znanym, z drugiej jednak – w kilku miejscach zdecydowanie zaskakującym. Choć może nie do końca. Przynajmniej dla tych, którzy 14 lat temu zaopatrzyli się w opublikowany nakładem Wydawnictwa 21 kompakt „Krywań – Out of Poland” (zawierający również wersje zrealizowane w 1972 roku dla radzieckiej Melodii i wydane na płycie „Skaldy”).
Kompozycja tytułowa w wersji wschodnioniemieckiej jest o dwie minuty dłuższa od tej, która trafiła na longplay Polskich Nagrań (ale też o ponad dwie minuty krótsza od wersji radzieckiej). Lecz nie tylko na tym polega jej wartość. Nagrano ją podczas drugiej wizyty w Berlinie Wschodnim, a więc ponad rok po sesji w Filharmonii Narodowej; w tym czasie Skaldowie wykonywali „Krywaniu, Krywaniu” podczas koncertów, mieli więc sporo czasu, aby kawałek ten „ograć” – nie tyle nawet w znaczeniu „popracować nad nim”, co… pobawić się, wymyślając coraz to nowe improwizacje. I to wyraźnie słychać. Utwór brzmi, co prawda, nieco surowiej niż w oryginale, ale za to nie brakuje mu dynamiki, zagrany jest z ogromnym kopem, a jego warstwa instrumentalna – z pełnymi nawiązań do klasyki organowymi pasażami Andrzeja Zielińskiego, z folkową solówką na skrzypcach Jacka Zielińskiego, z przesterowaną gitarą Jerzego Tarsińskiego w tle – zachwyca nieustannie po dziś dzień. Nie można mieć wątpliwości, że sesja (a raczej: sesje) w radiu berlińskim musiała(y) sprawiać krakowianom ogromną frajdę. Ostrzej zagrany jest także „Juhas zmarł”, w czym wielka zasługa sekcji rytmicznej, bas Konrada Ratyńskiego brzmi tu jak w rasowym numerze hardrockowym; całość równoważą jednak partie Jacka Zielińskiego – jego „góralski” śpiew i jazzowe solo na trąbce.
Monumentalne, zwłaszcza w warstwie wokalnej, „Jeszcze kocham” znalazło się tutaj w wersji niemieckojęzycznej jako „Noch liebe ich”. W języku Goethego i Schillera Zieliński zaśpiewał również „Gdzie mam ciebie szukać”, które z tej okazji przechrzczono na „Heidelbeeren”. Owszem, był to z jednej strony ukłon w stronę słuchaczy z NRD, ale też – nie ukrywajmy – sygnał dla Niemców z Republiki Federalnej. Na którego efekty nie trzeba było zresztą długo czekać. W lutym 1974 roku Skaldów zaproszono na koncert w zachodnioniemieckiej rozgłośni radiowej Westdeutscher Rundfunk (WDR) w Kolonii (został on opublikowany przez Kameleon Records na albumie „Live in Germany 1974”), trzy miesiące później natomiast na jej zamówienie grupa nagrała 14-minutową suitę „Zimowa bajka” (o niej jednak przy innej okazji). Nagrania niemieckojęzyczne od strony językowej nie zachwycają – Jacek Zieliński śpiewa niepewnie, nienaturalnie akcentując wyrazy (co można i zrozumieć, i wybaczyć) – ale muzycznie to prawdziwe mistrzostwo. Zaskakuje zwłaszcza „Heidelbeeren”, w którym na plan pierwszy wysuwa się – nie po raz pierwszy zresztą – gitara Tarsińskiego. Instrumentalna „Fioletowa dama”, którą to kompozycję na przestrzeni lat Skaldowie przerabiali parokrotnie, tutaj najbliższa jest stylistyce fusion, o czym decyduje przede wszystkim brzmienie organów Hammonda i mocno zaprawione jazzem solówki gitary i skrzypiec (jakby młodszy z braci Zielińskich nasłuchał się Michała Urbaniaka).
Podsumowując: dla fanów zespołu – lektura obowiązkowa.

Sebastian Chosiński

..::TRACK-LIST::..

1. Krywań, Krywań (Krywaniu, Krywaniu) 19:51
Lyrics By - Traditional

2. Der Hirtenjunge Ist Gestorben (Juhas Zmarł) 4:28
Lyrics By - Małgorzata Jaasne

3. Noch Liebe Ich (Jeszcze Kocham) 2:41
Lyrics By - Andrzej Jastrzębiec-Kozłowski
Translated By - Ingeburg Branoner

4. Heidelbeeren (Gdzie Mam Ciebie Szukać) 5:28
Lyrics By - Ewa Lipska
Translated By - Monika Jacobs

5. Mädchen In Violett (Fioletowa Dama) 5:14

..::OBSADA::..

Violin, Trumpet, Percussion, Vocals - Jacek Zieliński
Organ, Grand Piano, Vocals - Andrzej Zieliński
Guitar - Jerzy Tarsiński
Bass Guitar, Vocals - Konrad Ratyński
Drums - Jan Budziaszek
49
Zespoły / SCHRÖTTERSBURG - KOSMOGONIA (2023)
« Ostatnia wiadomość wysłana przez Techminator dnia Luty 10, 2024, 01:25:03  »
SCHRÖTTERSBURG

Atonalny, psychodeliczny plemienny industrial oparty na szumie, hałasie i ciemnych nowofalowych teksturach. Trans, rytm upadającego miasta rozpoczyna rytuał przenoszący do rdzenia Ziemi - miejsca powstania i narodzin wszystkiego...

Podobnie, jak w przypadku dwóch poprzednich tytułów, materiał "Kosmogonia" ukaże się na 3 nośnikach, czyli na winylowym longplayu, na CD oraz kasecie, dzięki kooperacji czterech labeli: Zoharum, DIY Koło, Bat-Cave oraz N.I.C. Rec.

Znalazło się na nim siedem nowych utworów, zaaranżowanych i nagranych w czteroosobowym składzie, w którym muzycy koncertują już od dłuższego czasu. To też przełożyło się na nowe, jeszcze nieco inne niż dotychczas, brzmienie albumu. Można zaryzykować stwierdzenie, że :Kosmogonia" to najcięższy materiał w dorobku płockich muzyków. Należy jednak zaznaczyć, że ciężar nie jest jedynym wyróżnikiem, za pomocą którego można odróżnić najnowszy krążek z reszty dyskografii. To raczej naturalna zmiana wynikająca z faktu ciągłych poszukiwań muzycznych, które zaczynają się tam, gdzie wybrzmiewają ostatnie dźwięki "Om Shanti Om", by rozpierzchnąć się w nowych, dotąd jeszcze nie eksplorowanych kierunkach. Oczywiście nowe, będące elementem niespodzianki, nie przekreśliło dotychczasowego charakteru zespołu. Nadal słychać, że jest to nieustannie zmieniający się, lecz z całą pewnością nadal zespół SCHRÖTTERSBURG. Album ponownie zarejestrowano pod czujnym okiem i uchem Michała Kupicza. Oprawa graficzna autorstwa Tomka Mirta.

Schröttersburg to grupa, której muzyka towarzyszy mi od ponad dekady. Jako ultras od pierwszego usłyszenia „Demencji” mogę wydawać się nieobiektywnym recenzentem, ale zapewniam że w przypadku tej kapeli jakiekolwiek oskarżenia o leniwe przymilanie się starym fanom i hołdowanie jednemu, stałemu brzmieniu można o bruk rozłupać. Schröttersburg znowu otworzył całkowicie nową drogę do serca wszechświata.

I choć na pierwszy rzut ucha można na „Kosmogonii” wytyczyć elementy wspólne z “Om Shanti Om” (sama fraza pada zresztą na albumie) tak w obliczu całości album zdaje się być zbudowany w kompletnie inny sposób. Paradoksalnie zwiększony poziom rytualnego zatracenia, plemiennego zanurzenia się w ciemności tyle uniwersalnej, prawdziwej i ludzkiej, co chłodnej, zdają się czerpać coraz mniej z wpływów orientalnych (przynajmniej muzycznie, tytuł przepięknej “Ananty” mówi sam za siebie) rzucając nas w wir skojarzeń z muzyką folkową (w moim odczuciu prędzej afrykańską niż azjatycką) i mechanicznym industrialem. Zanika tu post-punk, zanikają tu też proste definicje i skojarzenia. Pomimo tego narracyjnego rozdeptania granic muszę tu wspomnieć o ujęciu mnie post-rockową głębią w utworze pierwszym – wywołując już na starcie to co potrafią tylko najwięksi – poczucie jakby właśnie w tej chwili grupa muzyczna akompaniowała końcowi świata, topiąc nas w jednoczącej wszechrzeczy, byśmy ten koniec powitali nie ze strachem, a ze spokojem. Om Shanti Om.

Powtarzam się (pisałem to też w poprzedniej recenzji, dla Nie/oczy/uszy/wiste), ale to najlepsza płyta płockiej grupy. Czy otworzy im nowe drzwi? Obranie coraz śmielszego kierunku, coraz większe wyzbywanie się chwytliwych i łatwych do opisania cech, a także ucieczka od melodii, to aspekty raczej antykomercyjne, powodujące jeszcze większe wymykanie się (nie aż tak małej przecież) grupie polskich fanów post-punku. Ale tym chłopakom nie o to chodzi. Stworzyli dzieło ambitne, wyjątkowe i hipnotyczne. Jeśli ktoś tego nie usłyszy, to będzie po prostu głuchy. To jedna z najlepszych polskich płyt sceny niezależnej ostatnich lat.

Adam Lonkwic

..::TRACK-LIST::..

1. Ananta 07:59
2. XII le pendu 02:40
3. Djab 05:31
4. Terra Sancta 05:06
5. Poza ciałem 03:09
6. Z nicości w słońce 07:51
7. Terra ignota 04:32

..::OBSADA::..

Krzysiek
Maciek
Michał
Rafał

https://www.youtube.com/watch?v=J6VnvKaMIok
50
Zespoły / INNER VISION LABORATORY VS. NEPENTHE - AMBIT (2014)
« Ostatnia wiadomość wysłana przez Techminator dnia Luty 08, 2024, 00:02:32  »
INNER VISION LABORATORY VS. NEPENTHE

Efekt internetowej współpracy Karola Skrzypca i Daniel'a Krause.
Przez trzy lata szukali wspólnego języka, bawili się dźwiękiem, aż w końcu powstał spójny, symbiotyczny album, który traktuje podobnie jak i okładka, o pięknie jak i o ciemności...

7 rozległych, opuszczonych krajobrazów, głównie przemysłowych, które czasami nawiedzane są przez duchy poprzednich mieszkańców.

Ambit, może naruszyć twoją strefę komfortu ale zaręczam, iż jest odświeżający i wzruszający zarazem...

Two years after well-received "Perpetua" album, INNER VISION LABORATORY returns to Zoharum with their new album entitled "Ambit". Not a solo venture, but a collaborative effort with young, but promising NEPENTHE project. The album was 3 years in the making when they were searching for a common language and fiddling with sonic matter using the Internet in this respect, they have created a monolith - a very cohesive, yet symbiotic world. It might be easily labelled as "ambient", yet they break the patterns of that style.

"Ambit" is composed of 7 compositions, clocking in at 50 minutes. It is composed of beautiful, yet unsettling melodies, for those who are fascinated with sounds coming from Cyclic Law and Loki Foundation labels, but also for new-comers to the genre. For those open-minded for something new and touching, a kind of music painted with the whole palette of colours and sounds.

..::TRACK-LIST::..

1. I 05:52
2. II 08:55
3. III 06:06
4. IV 07:55
5. V 05:18
6. VI 07:35
7. VII 10:00

..::OBSADA::..

Daniel Krause
Karol Skrzypiec

https://www.youtube.com/watch?v=rYCSzW6No18
Strony: 1 ... 3 4 [5] 6 7 ... 10