Pokaż wiadomości

Ta sekcja pozwala Ci zobaczyć wszystkie wiadomości wysłane przez tego użytkownika. Zwróć uwagę, że możesz widzieć tylko wiadomości wysłane w działach do których masz aktualnie dostęp.


Wiadomości - Techminator

Strony: [1] 2 3 ... 61
1
Zespoły / THE ALAN BOWN! - OUTWARD BOWN [FIRST ALBUM] (1968/2011
« dnia: Listopada 16, 2024, 21:51:00  »
THE ALAN BOWN! - OUTWARD BOWN [FIRST ALBUM] (1968/2011

Zremasterowana (dawna edycja firmy See For Miles posiadała zniekształcony i nieco 'pływający' dźwięk) i znacznie poszerzona, szwedzka edycja doskonałego, debiutanckiego albumu brytyjskiej formacji The Alan Bown! (z wykrzyknikiem).

Ten wydany pod koniec 1968 roku przez wytwórnię Music Factory, dziś niestety trochę zapomniany album z całą pewnością należy do najlepszych dokonań brytyjskiego, psychodelicznego rocka! Serio!

Na tej wyśmienitej i kryminalnie niedocenionej płycie znalazło się dwanaście niebanalnych, psychodelicznych, melodyjnych kompozycji (czasem lżejszych, czasem cięższych...) utrzymanych w dość 'baśniowym' nastroju - z dodatkiem sekcji dętej. Uwagę zwracają szczególnie wyrafinowane aranżacje i chwytliwe melodie. Polecam zwłaszcza oryginalnie zaaranżowaną przeróbkę 'All Along The Watchtower' (to ta właśnie wersja zainspirowała Hendrixa!), zdecydowanie pop-psychodeliczny 'Toyland' oraz ciężki, oparty na gitarowym riffie 'Penny For Your Thoughts' czy dynamiczny 'My Girl The Month Of May'.
Tak naprawdę to trudno tu wyróżnić ten czy inny utwór ponieważ wszystkie nagrania są po prostu wyśmienite!
Ponadto warto zwrócić uwagę na doskonałego wokalistę Jessa Rodena - potem w Bronco i Butts Band!
Dodatkowo zamieszczono tutaj aż czternaście bonusów, w tym 10 ultra-rzadkich nagrań zarejestrowanych dla BBC!

1. Toyland
2. Magic Handkerchief
3. Little Lesley
4All Along The Watchtower (Bob Dylan cover)
5. Sally Green
6. Penny For Your Thoughts
7. Story Book
8. Technicolour Dream
9. Love Is A Beautiful Thing
10. Violin Shop
11. You're Not In My CLass
12. My Girl In The Month Of May

Bonus Tracks:
13. Little Lesley (B-side, 1968 UK single)
14. We Can Help You (A-side, 1967 UK single)
15. Toyland (A-side, 1967 UK mono mix)
16. Technicolour (B-side 1967 mono mix)
17. Penny For YourThouhts (BBC Session, September 1967)
18. Technicolour Dream (BBC Session, September 1967)
19. My Girl The Month Of May (BBC Session, September 1967)
20. Pandora's Golden Heebie Jeebies (BBC Session, November 1967)
21. Toyland (BBC Session, November 1967)
22. Love Is A Beautiful Thing (BBC Session, November 1967)
23. Magic Handkerchief (BBC Session, July 1968)
24. All Along The Watchtower (Bob Dylan cover) (BBC Session, July 1968)
25. Gypsy Girl (BBC Session, June 1969)
26. Movie Star Baby (BBC Session, June 1969)

Tenor Saxophone, Clarinet, Recorder - John Helliwell
Trumpet - Alan Bown
Vocals - Jess Roden
Bass Guitar - Stan Haldane
Drums - Vic Sweeney
Lead Guitar - Tony Catchpole
Organ, Piano - Jeff Bannister

https://www.youtube.com/watch?v=aMSgtlUA2Zs

2
BRIAN DAVISON'S EVERY WHICH WAY - BRIAN DAVISON'S EVERY WHICH WAY (1970/2020)

Wydany w 1970 roku, jedyny album perkusisty The Nice, bądź jak mówi inna szkoła - jedyna płyta grupy Every Which Way! Zespół grał dość subtelną, typowo brytyjską odmianę rocka progresywnego z elementami jazzu. Żadnych szaleństw, tylko bardzo fajne rozbudowane utwory, pełne zmiennych nastrojów. Na basie grał tutaj Alan Cartwright (potem w Procol Harum), zaś partie wokalu wykonywał Graham Bell (ex-Skip Bifferty). Zremasterowana edycja z 2020 roku, w digipaku.

Esoteric Recordings are pleased to announce the release of a newly re-mastered 50th anniversary edition of the sole album by the celebrated Progressive Rock group EVERY WHICH WAY.

The band was formed by drummer BRIAN DAVISON upon the demise of his former group THE NICE in early 1970 (caused by KEITH EMERSON’s departure to form ELP).

Davison soon sought to form his own group and recruited former SKIP BIFFERTY vocalist Graham Bell, along with bass guitarist, Alan Cartwright, guitarist John Hedley and saxophonist Geoffrey Peach. BRIAN DAVISON’s EVERY WHICH WAY took a more jazz influenced take on Progressive rock, which suited Davison’s style perfectly. The band recorded their only album at Trident studios soon after formation and signed with the recently founded Charisma label. The finished result was a fine record which earned much critical praise upon its release.

The songs were mostly written by Graham Bell, whose superb voice was selected for praise. The lengthy BED AIN’T WHAT IT USED TO BE opened the album and featured wonderful saxophone solos from Geoffrey Peach (earning comparisons to the sound of the band Audience, another Charisma act, or Traffic). Other highlights included the emotive GO PLACIDLY and the excellent ALL IN TIME, but in truth the entire album was of the highest standard.

Despite having produced such a fine debut album, EVERY WHICH WAY lasted only a short time before disbanding. Alan Cartwright soon joined PROCOL HARUM, whilst Brian Davison would eventually join his former NICE band mate Lee Jackson in REFUGEE, with Swiss keyboard player Patrick Moraz.

This Esoteric Recordings edition celebrates this excellent, albeit short-lived, band.

Esoteric Recordings z przyjemnością ogłasza wydanie nowo zremasterowanej, 50. rocznicowej edycji jedynego albumu znanej grupy rocka progresywnego EVERY WHICH WAY.

Zespół został założony przez perkusistę BRIANA DAVISONA po rozpadzie jego poprzedniej grupy THE NICE na początku 1970 roku (spowodowanym odejściem KEITHA EMERSONA, który założył ELP).

Davison wkrótce chciał założyć własną grupę i zrekrutował byłego wokalistę SKIP BIFFERTY, Grahama Bella, a także basistę Alana Cartwrighta, gitarzystę Johna Hedleya i saksofonistę Geoffreya Peacha. EVERY WHICH WAY BRIANA DAVISONA to bardziej jazzowe podejście do rocka progresywnego, które idealnie pasowało do stylu Davisona. Zespół nagrał swój jedyny album w studiach Trident wkrótce po utworzeniu i podpisał kontrakt z niedawno założoną wytwórnią Charisma. Efektem końcowym była świetna płyta, która zebrała wiele pochwał krytyków po jej wydaniu.

Większość piosenek napisał Graham Bell, którego wspaniały głos został wybrany do pochwały. Długi BED AIN’T WHAT IT USED TO BE otwierał album i zawierał wspaniałe solówki saksofonowe Geoffreya Peacha (porównane do brzmienia zespołu Audience, innego artysty Charisma lub Traffic). Inne atrakcje to emocjonalny GO PLACIDLY i doskonały ALL IN TIME, ale tak naprawdę cały album był najwyższej jakości.

Pomimo wyprodukowania tak dobrego debiutanckiego albumu, EVERY WHICH WAY przetrwał tylko krótko przed rozpadem. Alan Cartwright wkrótce dołączył do PROCOL HARUM, podczas gdy Brian Davison ostatecznie dołączył do swojego byłego kolegi z zespołu NICE, Lee Jacksona, w REFUGEE, ze szwajcarskim klawiszowcem Patrickiem Morazem.

Ta edycja Esoteric Recordings celebruje ten doskonały, choć krótkotrwały zespół.

https://echoesanddust.com/2023/05/echoes-of-the-past-brian-davisons-every-which-way-brian-davisons-every-which-way/

1. Bed Ain't What It Used To   9:24
2. Castle Sand   6:38
3. Go Placidly   3:45
4. All In Time   8:46
5. What You Like   3:36
6. The Light   6:15

Reeds, Flute, Backing Vocals - Geoffrey Peach
Bass Guitar - Alan Cartwright
Drums, Percussion - Brian Davison
Electric Piano, Acoustic Guitar, Lead Vocals - Graham Bell
Lead Guitar - John Hedley

https://www.youtube.com/watch?v=G3qVvTToGnc

3
Zespoły / Homo Twist - Demonologic (2005)
« dnia: Listopada 16, 2024, 21:30:33  »
Homo Twist - Demonologic (2005)

Homo Twist - polski zespół rockowy, łączący rock alternatywny z naturalistyczną poezją. Zgodnie z deklaracją lidera, Macieja Maleńczuka, nazwa ma oznaczać ludzki taniec, gdyż pierwszy człon jest łacińskim słowem oznaczającym człowieka. Jest to druga po Püdelsach formacja, którą współtworzy polski bard Maciej Maleńczuk, grupa powstała w 1990 w Krakowie. Na początku do Maleńczuka dołączyli krakowscy muzycy jazzowi Leszek Kowal (gitara basowa) i Grzegorz Schneider (perkusja). Po nagraniu pierwszej płyty skład grupy uległ poważnym zmianom, odeszli Kowal i Schneider, a dołączyli Franz Dreadhunter (gitara basowa) i Artur Hajdasz (instrumenty perkusyjne). Na drugiej płycie zespołu zagrał gościnnie między innymi Wojciech Waglewski. W 1996 z zespołu odszedł Dreadhunter i zastąpił go Olaf Deriglasoff, który zauważalnie wpłynął na brzmienie trzeciego albumu grupy. Wstawka zawiera piątą płytę zespołu.

Title: Demonologic

Artist: Homo Twist

Country: Polska

Year: 2005

Genre: Rock

..::TRACK-LIST::..

1.Me
2.Pies wojny
3.Poeta
4.Demonologic
5.I Took My Power In a Hand
6.Antoni Radwan
7.Dama prosi sama
8.Lew Szablasty
9.Nikt nie odbierze mi ciebie
10.Heraklit z Efezu

https://www.youtube.com/watch?v=DAJFPKFpeOo

4
Muzycy / DEVIN TOWNSEND PRESENTS ZILTOID THE OMNISCIENT (2007)
« dnia: Listopada 08, 2024, 00:03:13  »
DEVIN TOWNSEND PRESENTS ZILTOID THE OMNISCIENT (2007)

Devin Townsend's tenth solo record remains an absolute fan favorite to this day, a conceptual take of a nerdy alien tasked with finding the best cup of the coffee in the Universe, and being offended by the meager offerings put forward by Earth, summons his Ziltoidian warriors to attack and subjugate the planet. Most impressively, it's the one record Devin performed entirely on his own.

Curse you Devin Townsend! I do my best to limit a band's five star ratings and to avoid fanboyism, but this is the fourth classic by this modern genius. Ziltoid serves as the perfect close to the first chapter of his career, as it combines elements of the biting humor of Punky Bruster, the heaviness of Strapping Young Lad, and the ambiance of his solo work. His recent break from touring only enforces that stage one is complete. Ziltoid the Omniscient is a relief from the self-serious mentality that pervades prog metal and prog in general. Over a span of four months Devin wrote, recorded, and mixed the album by himself. Every instrument is either played or programmed by the Dev. The drum programming is near perfect, using Thomas Haake's Drumkit From Hell. The result is insanely technical drumming that alternates nicely between inhuman (duh) blastbeats, and mid-tempo crashes.
Ziltoid is a loose concept album that follows the story of the fourth-dimensional Ziltoid as he threatens the Earth for the perfect cup of coffee. He does so by pummeling the planet with his mighty guitar. The concept shifts several times to include the plight of Earth's hero Captain Spectacular, as well as to poke fun at his own career. Highlights are hard to pick out, as they're all magnificent. By Your Command sets the stage of the album by alternating tempos, moods, and vocals and Devin switches from shrieks to clean, airy vocals on a dime.Ziltoidia Attaxx! is one of the heaviest songs ever written by Devin, which is saying something. Despite the zany humor, songs like Solar Winds offer some soul-searching lyrics amongst the barrage of metal and wit. Every character is sung by Devin using different voices. Colour Your World is the climax of the concept, and it features Devin unleashing his incredible and unique scream as Ziltoid breaks down. The Greys is the perfect closer. It has wonderful vocals, monumental yet beautiful guitars, thunderous drums, and the trademark Devin ambiance.

This stands as Devin's most complex work yet, but it's also one of his most accessible. The varying moods, vocals, and melodies are dizzying. It isn't flawless, but it's topped my list of favorite 07 releases. With this release, Devin Townsend has crafted prog metal's Thick as a Brick. It is an irreverent concept album that mocks all other concept albums and the self-serious attitude that pollutes nearly all of progressive rock. Just remember, don't take it seriously, because Devin doesn't.

Dziesiąty solowy album Devina Townsenda do dziś pozostaje absolutnym faworytem fanów, koncepcyjne ujęcie nerdowatego kosmity, którego zadaniem jest znalezienie najlepszej filiżanki kawy we Wszechświecie, i obrażony skromnymi ofertami oferowanymi przez Ziemię, przywołuje swoich wojowników Ziltoidian, aby zaatakowali i podporządkowali sobie planetę. Co najbardziej imponujące, jest to jedyny album, który Devin wykonał całkowicie sam.

Przeklęty Devin Townsend! Staram się jak mogę, aby ograniczyć pięciogwiazdkowe oceny zespołu i unikać fanboyizmu, ale to czwarty klasyk tego współczesnego geniusza. Ziltoid stanowi idealne zakończenie pierwszego rozdziału jego kariery, ponieważ łączy elementy kąśliwego humoru Punky Bruster, ciężkości Strapping Young Lad i atmosfery jego solowej twórczości. Jego niedawna przerwa w trasach koncertowych tylko potwierdza, że ​​pierwszy etap jest zakończony. Ziltoid the Omniscient to ulga od samopoważnej mentalności, która przenika progresywny metal i progres w ogóle. Przez cztery miesiące Devin sam napisał, nagrał i zmiksował album. Na każdym instrumencie grał lub programował Dev. Programowanie perkusji jest niemal idealne, przy użyciu Drumkit From Hell Thomasa Haake'a. Rezultatem jest niesamowicie techniczne granie na perkusji, które ładnie zmienia się między nieludzkimi (oczywiście) blastbeatami i średniotempowymi crashami.
Ziltoid to luźny album koncepcyjny, który opowiada historię czterowymiarowego Ziltoida, który grozi Ziemi, że dostanie idealną filiżankę kawy. Robi to, uderzając planetę swoją potężną gitarą. Koncepcja zmienia się kilka razy, aby uwzględnić trudną sytuację bohatera Ziemi, Kapitana Spectaculara, a także pośmiać się z jego własnej kariery. Trudno wybrać najlepsze momenty, ponieważ wszystkie są wspaniałe. By Your Command przygotowuje scenę albumu, zmieniając tempo, nastrój i wokal, a Devin błyskawicznie przechodzi od wrzasków do czystego, zwiewnego wokalu. Ziltoidia Attaxx! jest jedną z najcięższych piosenek kiedykolwiek napisanych przez Devina, co o czymś świadczy. Pomimo zwariowanego humoru, piosenki takie jak Solar Winds oferują kilka tekstów dociekliwych wśród nawałnicy metalu i dowcipu. Każda postać jest śpiewana przez Devina przy użyciu różnych głosów. Colour Your World to punkt kulminacyjny koncepcji, w którym Devin uwalnia swój niesamowity i unikalny krzyk, gdy Ziltoid się rozpada. The Greys to idealne zakończenie. Ma wspaniały wokal, monumentalne, ale piękne gitary, grzmiące perkusje i charakterystyczną atmosferę Devina.

To najbardziej złożone dzieło Devina, ale jest też jednym z jego najbardziej przystępnych. Zróżnicowane nastroje, wokale i melodie są oszałamiające. Nie jest bezbłędne, ale znalazło się na szczycie mojej listy ulubionych wydawnictw z 2007 roku. Dzięki temu wydawnictwu Devin Townsend stworzył Thick as a Brick progresywnego metalu. To niepoprawna konceptualna płyta, która wyśmiewa wszystkie inne konceptualne płyty i samopoważną postawę, która zanieczyszcza niemal cały progresywny rock. Pamiętaj tylko, nie traktuj jej poważnie, bo Devin tak nie robi.

1800iareyay

This quotation taken from the most critically acclaimed album by Devin Townsend to date - Terria - may very well put his entire career in a nutshell for his many fans. Having created so much music throughout the last decade, Devin Townsend, or as his followers like to call him, 'Crazy Devy', could never be blamed for making his music sloppily, yet he always knew the best way to combine a thorough approach and a bit of humour in the process. Those who are familiar with any of his work do not need to be told that Devin has no problems with not taking himself too seriously, as Townsend's music always contains surprising, serendipitous twists, his lyrics possess a quality that often borders on the ridiculous and his on stage presence includes bizarre antics, such as insulting his fans in ways considered unacceptable by many "prog" musicians. His aficionados know better, however, than to be offended by Devin's remarks, as they have learned well to accept the duality of his extremely charismatic work and on stage presence.

Ziltoid The Omniscient is simultaneously a unique and an ordinary album for Devin Townsend. The first thing to notice is that no session musicians or group mates have been used for the recording process. When you listen to the album, remember that every note, voice and sound has been played, recorded and produced by the man himself. That should drop you a hint that this album may be considered the essence of his work, especially because several themes and parts of different composition have a strong sense of déjà vu about them, and a person familiar with Devin's work will notice affinities with his previous albums (both solo and as a member of Strapping Young Lad) as flashbacks are provoked in his memory. The compositions on the album vary greatly and range from short and heavy numbers closer to his SYL material, seemingly radio friendly, emotional and down-to-earth songs and great epics with changing themes and quirky, spacey melodies. The album, as one would expect from Devin, is achingly memorable (if talking about riffs and melodies, vocal lines and lyrics) and contains some of his catchiest material to date. However, while the music may not particularly flabbergast anyone who has before experienced Infinity, Synchestra and any of his SYL work, the lyrics department deserve their own place for description.

'Eccentric' and 'comic' are the first adjectives that instantly come to one's mind whilst describing this concept album's story and lyrical content. The story is irony-filled and could be considered a great parody of many things at once: the sympathetic character common to DT's albums, silly concepts in the Prog-Metal genre(Devin must be the only one in the 'scene' - if such even exists - who is fully aware that his story is not meant to be taken seriously), cheesy science fiction and Townsend's career as a whole. The entire story of a hostile omniscient alien Ziltoid threatening to destroy our planet is a daydream of a layabout who works at a coffee shop and entertains himself by imagining such ridiculous stories. In his dream Ziltoid The Omniscient (or, as proved later by the protagonist Captain Spectacular, The Nerd) finds an unusual excuse to make an attack by requesting the Earth's ultimate cup of coffee. Disappointed by the gift (Fetid! How dare they present this to me! Foul, they hide their finest bean. Attack! ), Devin proceeds to mercilessly decimate the planet's population. The story henceforth keeps getting progressively more difficult to follow until failure leads Ziltoid to bitter enlightenment about his role and existence. One has to listen to the album on his own to experience the story instead of reading about it in a review, hence my very brief description. Depending on your type of sense of humour, the concept may seem either hilarious, unusual or nonsensical.

In conclusion, Ziltoid The Omniscient is a delightful new release from Devin Townsend that should please every person who has already become a fan of his work. Furthermore, if you still have not introduced his music to yourself this may be the perfect album to do so, as the common traits of the man's music are all here, without making the album ordinary and predictable even for his standards. If, on the other hand, his previous work was not of any interest to you, it is very doubtful that this record will change your mind. All in all, when it comes to Progressive Metal that does not take itself too seriously, Townsend's new album is a winner this year, especially knowing that the latest Sigh album is unfortunately a dud.

It can be predicted that the artist's followers will receive his latest output very warmly, and silly lines such as I am so omniscient, if there were to be two omniscientses, I would be both! will turn classic extremely quickly. While I do not feel this album is exactly a masterpiece, it is completely worth your time all things considered.

Ten cytat pochodzi z najbardziej chwalonego przez krytyków albumu Devina Townsenda do tej pory - Terria - i może streścić całą jego karierę dla jego licznych fanów. Stworzywszy tak wiele muzyki w ciągu ostatniej dekady, Devin Townsend, lub jak lubią go nazywać jego fani, „Crazy Devy”, nigdy nie może być obwiniany za niechlujne tworzenie swojej muzyki, ale zawsze wiedział, jak najlepiej połączyć gruntowne podejście i odrobinę humoru w tym procesie. Tym, którzy znają jego twórczość, nie trzeba mówić, że Devin nie ma problemu z tym, żeby nie traktować siebie zbyt poważnie, ponieważ muzyka Townsenda zawsze zawiera zaskakujące, niespodziewane zwroty akcji, jego teksty posiadają jakość, która często graniczy ze śmiesznością, a jego obecność na scenie obejmuje dziwaczne wybryki, takie jak obrażanie fanów w sposób uważany za niedopuszczalny przez wielu muzyków „progowych”. Jego miłośnicy wiedzą jednak, że nie należy obrażać się na uwagi Devina, ponieważ nauczyli się akceptować dualizm jego niezwykle charyzmatycznej pracy i obecności na scenie.

Ziltoid The Omniscient to jednocześnie wyjątkowy i zwyczajny album Devina Townsenda. Pierwszą rzeczą, na którą należy zwrócić uwagę, jest to, że w procesie nagrywania nie użyto żadnych muzyków sesyjnych ani członków zespołu. Kiedy słuchasz albumu, pamiętaj, że każda nuta, głos i dźwięk zostały zagrane, nagrane i wyprodukowane przez samego człowieka. Powinno to dać ci wskazówkę, że ten album można uznać za esencję jego twórczości, zwłaszcza że kilka tematów i części różnych kompozycji ma silne poczucie déjà vu, a osoba zaznajomiona z twórczością Devina zauważy pokrewieństwo z jego poprzednimi albumami (zarówno solowymi, jak i jako członka Strapping Young Lad), ponieważ w jego pamięci pojawiają się retrospekcje. Kompozycje na albumie są bardzo zróżnicowane i obejmują krótkie i ciężkie numery bliższe jego materiałowi SYL, pozornie przyjazne dla radia, emocjonalne i przyziemne piosenki oraz wspaniałe epiki ze zmieniającymi się tematami i dziwacznymi, kosmicznymi melodiami. Album, jak można by się spodziewać po Devinie, jest boleśnie zapadający w pamięć (jeśli chodzi o riffy i melodie, linie wokalne i teksty) i zawiera niektóre z jego najbardziej chwytliwych materiałów do tej pory. Jednak, podczas gdy muzyka może nie wprawić w osłupienie nikogo, kto wcześniej doświadczył Infinity, Synchestra i któregokolwiek z jego dzieł SYL, dział tekstów zasługuje na własne miejsce w opisie.

„Ekscentryczny” i „komiczny” to pierwsze przymiotniki, które od razu przychodzą na myśl, opisując historię i treść tekstów tego albumu koncepcyjnego. Historia jest pełna ironii i można ją uznać za świetną parodię wielu rzeczy naraz: sympatycznej postaci typowej dla albumów DT, głupich koncepcji w gatunku Prog-Metal (Devin musi być jedyną osobą na „scenie” - jeśli taka w ogóle istnieje - która jest w pełni świadoma, że ​​jego historia nie powinna być traktowana poważnie), tandetnej fantastyki naukowej i kariery Townsenda jako całości. Cała historia wrogiego wszechwiedzącego kosmity Ziltoida, który grozi zniszczeniem naszej planety, jest mrzonką próżniaka, który pracuje w kawiarni i bawi się, wyobrażając sobie takie śmieszne historie. W swoim śnie Ziltoid The Omniscient (lub, jak później udowodnił protagonista Captain Spectacular, The Nerd) znajduje niezwykły pretekst do ataku, prosząc o najlepszą filiżankę kawy na Ziemi. Rozczarowany prezentem (Fetid! Jak śmią mi to przedstawić! Ohydny, ukrywają swoją najlepszą fasolę. Atak!), Devin bezlitośnie dziesiątkuje populację planety. Odtąd historia staje się coraz trudniejsza do zrozumienia, aż porażka prowadzi Ziltoida do gorzkiego oświecenia na temat jego roli i istnienia. Trzeba posłuchać albumu samemu, aby doświadczyć historii, zamiast czytać o niej w recenzji, stąd mój bardzo krótki opis. W zależności od poczucia humoru koncepcja może wydawać się zabawna, niezwykła lub bezsensowna.

Podsumowując, Ziltoid The Omniscient to zachwycająca nowa płyta Devina Townsenda, która powinna zadowolić każdego, kto już został fanem jego twórczości. Ponadto, jeśli jeszcze nie zapoznałeś się z jego muzyką, może to być idealny album, aby to zrobić, ponieważ wszystkie wspólne cechy muzyki tego człowieka są tutaj, bez czynienia albumu zwyczajnym i przewidywalnym nawet jak na jego standardy. Jeśli z drugiej strony jego poprzednia twórczość nie była dla Ciebie interesująca, to bardzo wątpliwe, że ta płyta zmieni Twoje zdanie. Podsumowując, jeśli chodzi o Progressive Metal, który nie traktuje siebie zbyt poważnie, nowy album Townsenda jest tegorocznym zwycięzcą, zwłaszcza wiedząc, że najnowszy album Sigh jest niestety niewypałem.

Można przewidzieć, że fani artysty przyjmą jego najnowsze dzieło bardzo ciepło, a głupie teksty, takie jak Jestem tak wszechwiedzący, gdyby było dwóch wszechwiedzących, byłbym obydwoma!, bardzo szybko staną się klasyką. Chociaż nie uważam, że ten album jest arcydziełem, to jednak jest całkowicie wart Twojego czasu, biorąc wszystko pod uwagę.

Trickster F.

1. ZTO   01:17
2. By Your Command   08:09
3. Ziltoidia Attaxx!!!   03:42
4. Solar Winds   09:46
5. Hyperdrive   03:47
6. N9   05:30
7. Planet Smasher   05:44
8. Omnidimensional Creator   00:48
9. Color Your World   09:44
10. The Greys   04:15
11. Tall Latte   01:03

Devin Townsend - vocals, guitar, bass, keyboards, programming, production, mixing, engineering

https://www.youtube.com/watch?v=QwOzuSwrDjk


5
Zespoły / WIJ - PRZEKLĘTE WODY (2022) [EP]
« dnia: Listopada 07, 2024, 00:07:05  »
WIJ - PRZEKLĘTE WODY (2022) [EP]

W czterech utworach zespół zanurza się w metaforycznej topieli eksplorując tematy przesądów, szkodliwych tradycji, erotyki i kosmicznych cywilizacji.

Zespołem Wij byłem zachwycony już przy okazji kontrowersyjnej debiutanckiej płycie „Dziwidło”. Kontrowersyjnej, gdyż tyle samo osób mówiło, że jest świetna, co że wręcz przeciwnie. Ja natomiast wyczekiwałem nowego uderzenia Warszawiaków.

I przyszło – ku mojemu zaskoczeniu, ale i zadowoleniu w barwach Piranha Music. „Przeklęte Wody” to EPka, a znajdziecie na niej cztery, doskonałe numery. Jak scharakteryzować ten materiał? Mniej Breakout, więcej Black Sabbath. No, nie tylko Breakout, generalnie w recenzji pierwszej płyty wymieniłem szereg zespołów z polskiego bigbeatu, którymi moim zdaniem zespół się inspirował. Teraz inspiracje pewnie nadal są, ale na płycie słychać zdecydowanie więcej stoner/doom metalu. Pierwszy numer jest jeszcze osadzony w takim hard rockowo/stonerowym klimacie, z ciekawymi pomysłami Tui na wokale. Drugi numer, od którego poniekąd cała EPka zaczerpnęła tytuł – to cover Type O Negative. Przyznam, że zajęło mi kilka chwil, zanim zajarzyłem, czyja to przeróbka. I takie covery to ja lubię, bo zespół nadaje mu całkowicie inny klimat – czyli powtórzyli trick z debiutu z coverem Venom. Następnie mamy „Jutra Nie Ma” – w którym stoner miesza się z wpływami takich grup jak Fu Manchu. Gitary tutaj są totalnie wspaniałe. Zapiaszczone, grzechoczące jak ogon wiadomego węża na gorącej, postapokaliptycznej pustyni. Bębny zresztą też są świetne. O wokalu już mówiłem. Doskonały numer, który trwa mniej niż trzy minuty. Ostatni kawałek „Metabunkier” to już jest istny Black Sabbath a’la „Electric Funeral” czy „Hand of Doom”. No i doskonały tekst! Za serce złapał mnie oczywiście „technopapież”. No ale teksty Wij są naprawdę świetne, więc nie ma czego się dziwić. Co cieszy mnie dodatkowo, wiele osób, które położyły laskę na debiucie zachwycają się tą EPką. Cóż, lepiej późno niż wcale.

Dobra, bawiłem się świetnie przy słuchaniu „Przeklętych Wód” i pisaniu tej recenzji i wcale nie dlatego, że wyjebałem pół nalewki cytrynowej przy okazji. To jest po prostu super materiał i już nie mogę się doczekać ich kolejnego wydawnictwa. Kupujcie i wspierajcie.

Oracle

Wśród najciekawszych premier, jakie w zeszłym roku miały miejsce na polskiej scenie okołometalowej, bez wahania wymieniłabym debiutancki album Wija. Warszawskie trio zaprezentowało połączenie klasycznego, rockowego klimatu ze sfuzzowanym brzmieniem przywodzącym na myśl lata siedemdziesiąte. Wszystko zostało doprawione nieszablonowymi tekstami, w których nie zabrakło zarówno baśniowych, jak i groteskowych motywów.
Nie inaczej jest na ich najnowszym minialbumie, Przeklęte Wody. Na EPce znalazły się trzy autorskie utwory oraz cover (będący intrygującym wyborem, ale o tym za chwilę). Kompozycje zebrane na nowym EP są niczym trip w szeroko pojęte rockowe rejony, gdzie przewodniczką słuchacza zostaje charyzmatyczna wokalistka, Tuja Szmaragd.

Pierwsza ścieżka minialbumu, Narwal, jest naznaczona jest charakterystycznym dla Wija stylem – wokale są zabarwione bluesem, a chwytliwy rytm buja, jak należy. W połączeniu z tekstem nawiązującym do średniowiecznych wierzeń o jednorożcach, otrzymujemy znany z debiutu mroczno-baśniowy klimat, jednak niepozbawiony pewnych niuansów. Choć zespół wciąż porusza się po rejonach zahaczających o occult oraz stoner rock, w ich muzyce odczuwalnie robi się przede wszystkim ciężej, a utwory również są utrzymane przeważnie w wolnych i średnich tempach.
Najlepszym przykładem jest Metabunkier – świetny, przesycony doomem kawałek. Można śmiało powiedzieć, że to najcięższy moment na EPce, zawierający przy tym dosyć niespodziewany (i zresztą bardzo udany) psychodeliczny motyw, jakiego nie powstydziłyby się stonerowe hymny najwyższej próby.
Kolejną niespodzianką jest wspomniany cover – Wilczy Nów jest bowiem aranżacją jednego z klasyków Type O Negative, co okazało się fenomenalnym wyborem. Wij udowodnił, że numery legendarnego zespołu niekoniecznie muszą oznaczać niski wokal, a klimat można dodatkowo podkręcić, eliminując klawisze i dbając o efektowną końcówkę. Tutaj ponownie warto zwrócić uwagę na warstwę tekstową, gdyż z Wijem nigdy nie jest nudno – czy chodzi o autorskie teksty, czy o tłumaczenie coveru, które sprawia, że utworu świetnie się słucha.

O ile na debiutanckim albumie nie zabrakło żwawszych (pokuszę się o stwierdzenie, że momentami wręcz przebojowych) brzmień, Przeklęte Wody zdają się być mroczniejszą odsłoną twórczości Wija. Ponadto dzięki organicznemu dźwiękowi, który niesie ze sobą atmosferę rodem z lat siedemdziesiątych, Wij po raz kolejny funduje słuchaczom szczere, rockowe granie – szkoda jedynie, że na tak krótki czas. Na Przeklęte Wody składają się bowiem cztery ścieżki łącznie trwające nieco ponad 16 minut. Minialbum może więc pozostawić niektórych z poczuciem niedosytu, ale innej grupie słuchaczy zapewne zaostrzy apetyt na następny album – a sądząc po czasie dzielącym debiut od EP, nie trzeba będzie zbyt długo na to czekać.

Annika

..::TRACK-LIST::..

1. Narwal 04:45
2. Wilczy Nów 04:59
3. Jutra nie ma 02:38
4. Metabunkier 04:15

..::OBSADA::..

Maria aka Tuja Szmaragd - vocals
Palec - guitar
Miko - drums

https://www.youtube.com/watch?v=311Sp2EVjOw

6
Muzycy / Geordie Greep - The New Sound (2024
« dnia: Listopada 07, 2024, 00:03:23  »
Geordie Greep - The New Sound (2024

The New Sound to debiutancki album studyjny angielskiego muzyka Geordiego Greepa, wydany 4 października 2024 roku nakładem Rough Trade Records. Album został wyprodukowany przez Setha Evansa, członka trasy koncertowej Black Midi i sesji sesyjnej, przy koprodukcji z Geordie Greepem.

Title: The New Sound

Artist: Geordie Greep

Country: Wielka Brytania

Year: 2024

Genre: Alternatywna

..::TRACK-LIST::..

1.Blues
2.Terra
3.Holy, Holy
4.The New Sound
5.Walk Up
6.Through a War
7.Bongo Season
8.Motorbike (featuring Seth Evans)
9.As If Waltz
10.The Magician
11.If You Are But a Dream

7
Muzycy / Annie Haslam - Annie In Wonderland (1977)
« dnia: Listopada 07, 2024, 00:01:45  »
Annie Haslam - Annie In Wonderland (1977)

Annie Haslam (ur. 8 czerwca 1947 w Bolton, w Anglii) to angielska wokalistka rocka progresywnego, autorka tekstów i melodii piosenek, słynna jako wokalistka zespołu rocka symfonicznego Renaissance. Śpiewa sopranem. Jako studentka projektowania ubioru na uniwersytecie, zaczęła naukę głosu u śpiewaczki operowej Sybil Knight w 1970. Następnego roku, po odpowiedzeniu na ogłoszenie w magazynie, została wokalistką Renaissance. Wstawka zawiera jej pierwszą płytę solową.

Title: Annie In Wonderland

Artist: Annie Haslam

Country: Wielka Brytania

Year: 1977

Genre: Rock

..::TRACK-LIST::..

01. Introlise / If I Were Made Of Music
02. I Never Believed In Love
03. If I Loved You
04. Hunioco
05. Rockalise
06. Nature Boy
07. Inside My Life
08. Going Home

8
MANFRED MANN'S EARTH BAND - 40TH ANNIVERSARY BOX SET (2011) [CD1: MANFRED MANN'S EARTH BAND (1972)]

To wspaniałe wydawnictwo przygotowano dla uczczenia 40. rocznicy powstania zespołu. Pięknie wydany zestaw zawiera 21 CD (zremasterowanych i opakowanych jak LP), 36-stronicową książeczkę z historią zespołu i szczegółowymi opisami każdego albumu oraz 32-stronicową książkę ze wspomnieniami Manfreda, anegdotami i plakatem przedstawiającym aktualny skład zespołu.

Atrakcją jest bez wątpienia album 'Live In Ersingen' zarejestrowany 22 lipca 2011r. z nowym wokalistą Robertem Hartem oraz kompilacja 'Leftovers' zawierająca przebojowe single, nie publikowane wcześniej nagrania oraz rarytasy.
Nakład zestawu jest limitowany!

The first album released by MANFRED MANN'S EARTH BAND and the beginning of his progresssive rock influences. His new line-up at the time included Chris Slade (drums), Colin Pattenden (bass) and Mick Rogers (lead guitar/vocals). MANFRED himself is credited with playing various keyboards most importantly performing for the first time on the keyboard that was to become his trademark - the Mini Moog. One of the aspects I most appreciate in their debut album is the unknown musical direction the new band exhibited. Overall this album is a superb mix of 70's rock and 70's progressive. I love the gutteral keyboard sounds MANN delivers here and on the track "Captain Bobby Scout" we are treated to a great foreshadow of the new MANN sound with heavy guitar, soul like vocal harmonies and that moog keyboard buzz. Since I put "Solar Fire" on my website I have seen (and heard) a flock of you have purchsed it (and posted to your websites..) and let me suggest you also invest a few schillings in the EARTH BAND's debut album with its quirky psychy-prog influences.

Pierwszy album wydany przez MANFRED MANN'S EARTH BAND i początek jego progresywnych wpływów rockowych. Jego nowy skład w tym czasie obejmował Chrisa Slade'a (perkusja), Colina Pattendena (bas) i Micka Rogersa (gitara prowadząca/wokal). Sam MANFRED jest uznawany za grającego na różnych instrumentach klawiszowych, a co najważniejsze, po raz pierwszy wystąpił na instrumencie klawiszowym, który miał stać się jego znakiem rozpoznawczym - Mini Moogu. Jednym z aspektów, które najbardziej doceniam w ich debiutanckim albumie, jest nieznany kierunek muzyczny nowego zespołu. Ogólnie rzecz biorąc, ten album to wspaniała mieszanka rocka lat 70. i progresywnego rocka lat 70. Uwielbiam gardłowe dźwięki klawiszy, które MANN tutaj dostarcza, a w utworze „Captain Bobby Scout” jesteśmy świadkami wspaniałego przedsmaku nowego brzmienia MANN z ciężką gitarą, soulowymi harmoniami wokalnymi i tym brzęczeniem klawiatury mooga. Od kiedy zamieściłem „Solar Fire” na swojej stronie internetowej, widziałem (i słyszałem), że wielu z Was go kupiło (i zamieściło na swoich stronach internetowych...) i pozwólcie, że zasugeruję, abyście zainwestowali parę szylingów w debiutancki album zespołu EARTH BAND, z jego osobliwymi wpływami psychedelic-prog.

Loserboy

..::TRACK-LIST::..

CD 1 - Manfred Mann's Earth Band (1972):
1. California Coastline 2:49
2. Captain Bobby Scout 6:59
3. Sloth 1:26
4. Living Without You 3:38
5. Tribute 5:37
6. Please Mrs. Henry 4:36
7. Jump Sturdy 4:54
8. Prayer 5:43
9. Part Time Man 3:06
10. I'm Up And I'm Leaving 3:05

Manfred Mann's Earth Band is the debut studio album by the British progressive rock band Manfred Mann's Earth Band, released January 1972.

Manfred Mann's Earth Band – debiutancki album studyjny brytyjskiego zespołu rocka progresywnego Manfred Mann's Earth Band, wydany w styczniu 1972 roku.

..::OBSADA::..

Manfred Mann - Hammond organ, Minimoog synthesizer, backing vocals, lead vocals on 'Part Time Man' and 'I’m Up and Leaving', production
Colin Pattenden - bass guitar
Mick Rogers - electric guitar, lead vocals
Chris Slade - drums

https://www.youtube.com/watch?v=SCLGF_0XHx0

9
ART BEARS - THE ART BOX [THE DEFINITIVE AND COMPLETE EDITION 6CD SET] (2004) [CD3: THE WORLD AS IT IS TODAY (1981)]

Legendarna formacja awangardowej piosenki, spadkobiercy HENRY COW!
Pudło zawiera wszystkie wydane płyty, kompozycje dotąd nie wydane oraz podwójny CD z kompozycjami ART BEARS zagranymi, z wykorzystaniem oryginalnych taśm, przez charyzmatycznych przyjaciół kultowej formacji. Oraz książeczkę z historią zespołu, wywiadami, etc.etc.
PETARDA

Art Bears' third and final album was recorded much like the preceding Winter Songs - Chris Cutler arrived at the studio with the lyrics already written, Frith set them to music more or less on the spot and the album was completed in just a couple of weeks. Where the previous album drew heavily on Cutler's fascination with the Middle Ages, The World... goes back to the Brechtian influences heard on Hopes and Fears and the lyrics are a savage critique of global capitalism. Frith's music complements this perfectly, while Dagmar Krause gave a bravura performance as RIO's answer to Lotte Lenya.
Right from the outset the listener is left in no doubt as to the direction of this material; 'The Song Of Investment Capital Overseas' comes straight out of Bertold Brechts Big Book Of Catchy Song Titles, while Frith's piano driven setting, underpinned by Cutler's restless drumming, suggests a militant left wing cabaret band. Imagine Slapp Happy after an intensive course in Marxism and you'll have a pretty good idea of what to expect. This sets the tone for what is to follow - the folk influences discernible on the first two albums are largely absent, while the use of the studio is now an integral part of the compositional process. The influence of pioneers like Faust and The Residents is more overt than ever, and on Civilisation the lengthy coda sounds like a nod to Not Waving/Water from This Heat's first album. While there is no out and out rocker here, Democracy features some thunderous drumming in contrast to Cutler's more characteristic featherlight playing. The sonic palette has changed, with piano and keyboards more to the fore and less emphasis on violin and guitar than previously. Fred Frith's piano contributions are his best since Robert Wyatt's Ruth Is Stranger Than Richard, while his knack with catchy but unpredictable melodies has rarely been deployed to better effect. The songs are also very much to the point, with six of the ten titles lasting less than three minutes, and the superb Law clocks in at 0.51 - short, sharp and bitterly sarcastic. As ever, it is Dagmar who brings these songs to life, and on Freedom she improvises a truly blood curdling wail which builds slowly into a scream of anguish and despair, while Fred Frith plays a perfectly judged guitar solo that Robert Fripp would be proud of as a counterpoint. Etienne Conod is at the controls as engineer once again, and really deserves to be thought of as the fourth Art Bear - this is a beautifully recorded album which is only dated in places by Cutler's use of electric drums.

If The World As It Is Today doesn't quite have the clarity and beauty of Winter Songs, it's still an excellent album which shows RIO at its best. The lyrics are, if anything, more relevant today than they were in 1980, and the album would work well as a soundtrack to the anti-capitalist demonstrations at recent G8 summits. It's also been massively influential on RIO/Avant prog. Art Bears continue to cast a long shadow over this genre, and like their other albums The World As It Is Today repays careful and repeated listening. Recommended.

Trzeci i ostatni album Art Bears został nagrany podobnie jak poprzednie Winter Songs - Chris Cutler przybył do studia z już napisanymi tekstami, Frith skomponował do nich muzykę mniej więcej na miejscu, a album został ukończony w ciągu zaledwie kilku tygodni. Podczas gdy poprzedni album mocno czerpał z fascynacji Cutlera średniowieczem, The World... wraca do wpływów brechtowskich słyszanych w Hopes and Fears, a teksty są brutalną krytyką globalnego kapitalizmu. Muzyka Fritha doskonale to uzupełnia, podczas gdy Dagmar Krause dała brawurowy występ jako odpowiedź RIO na Lotte Lenya.
Już od samego początku słuchacz nie ma wątpliwości co do kierunku tego materiału; „The Song Of Investment Capital Overseas” pochodzi wprost z Big Book Of Catchy Song Titles Bertolda Brechta, podczas gdy fortepianowa oprawa Fritha, wspierana niespokojną grą na perkusji Cutlera, sugeruje bojowy lewicowy zespół kabaretowy. Wyobraź sobie Slapp Happy po intensywnym kursie marksizmu, a będziesz miał całkiem niezłe pojęcie, czego się spodziewać. To wyznacza ton tego, co ma nastąpić - wpływy folkowe widoczne na dwóch pierwszych albumach są w dużej mierze nieobecne, podczas gdy wykorzystanie studia jest teraz integralną częścią procesu komponowania. Wpływ pionierów takich jak Faust i The Residents jest bardziej widoczny niż kiedykolwiek, a na Civilisation długa koda brzmi jak ukłon w stronę Not Waving/Water z pierwszego albumu This Heat. Chociaż nie ma tu żadnego rocka, Democracy zawiera grzmiące bębny w kontraście do bardziej charakterystycznej, lekkiej jak piórko gry Cutlera. Zmieniła się paleta dźwięków, z fortepianem i klawiszami bardziej na pierwszym planie i mniejszym naciskiem na skrzypce i gitarę niż wcześniej. Wkład fortepianowy Freda Fritha jest najlepszy od czasów Ruth Is Stranger Than Richard Roberta Wyatta, podczas gdy jego talent do chwytliwych, ale nieprzewidywalnych melodii rzadko był wykorzystywany w lepszy sposób. Utwory są również bardzo na temat, sześć z dziesięciu tytułów trwa mniej niż trzy minuty, a znakomity Law osiąga 0,51 - krótki, ostry i gorzko sarkastyczny. Jak zwykle, to Dagmar tchnęła życie w te utwory, a na Freedom improwizuje prawdziwie mrożące krew w żyłach wycie, które powoli narasta do krzyku udręki i rozpaczy, podczas gdy Fred Frith gra idealnie ocenione solo gitarowe, z którego Robert Fripp byłby dumny jako kontrapunkt. Etienne Conod ponownie zasiada za sterami jako inżynier dźwięku i naprawdę zasługuje na miano czwartego Art Beara - to pięknie nagrany album, który jest przestarzały jedynie miejscami przez użycie przez Cutlera perkusji elektrycznej.

Jeśli The World As It Is Today nie ma do końca przejrzystości i piękna Winter Songs, to nadal jest to doskonały album, który pokazuje RIO w najlepszym wydaniu. Teksty są, jeśli w ogóle, bardziej aktualne dzisiaj niż w 1980 roku, a album sprawdziłby się jako ścieżka dźwiękowa do antykapitalistycznych demonstracji na ostatnich szczytach G8. Miał również ogromny wpływ na RIO/Avant prog. Art Bears nadal rzucają długi cień na ten gatunek i podobnie jak ich inne albumy, The World As It Is Today wynagradza uważne i wielokrotne słuchanie. Polecane.

Syzygy

The trick of presenting hyper-challenging music which eschews all conventional format but still successfully conveys a message, which had somewhat eluded Henry Cow on In Praise of Learning, is perfect by Art Bears on The World As It Is Today. This would be the final release from the Bears before another personnel reconfiguration would yield the mighty, magnificent News From Babel - and like all good Final Fantasy bosses, the final form of Henry Cow would prove to be unstoppable. However, despite the strong heritage of the Art Bears (both their previous albums and Henry Cow) and the excellent work that would follow, The World As It Is Today more than stands its own as a piece of the puzzle.

Trik prezentowania hiper-trudnej muzyki, która unika wszelkich konwencjonalnych formatów, ale nadal skutecznie przekazuje przesłanie, które nieco umknęło Henry'emu Cowowi na In Praise of Learning, jest doskonały w wykonaniu Art Bears na The World As It Is Today. Byłoby to ostatnie wydawnictwo Bears, zanim kolejna rekonfiguracja personelu przyniosłaby potężny, wspaniały News From Babel - i jak wszyscy dobrzy bossowie Final Fantasy, ostateczna forma Henry'ego Cow okazałaby się nie do zatrzymania. Jednak pomimo silnego dziedzictwa Art Bears (zarówno ich poprzednich albumów, jak i Henry'ego Cow) i doskonałej pracy, która miała nastąpić, The World As It Is Today jest więcej niż samodzielnym elementem układanki.

Warthur

..::TRACK-LIST::..

CD 3 - The World As It Is Today (1981):
1. The Song of Investment Capital Overseas 02:38
2. Truth 02:56
3. Freedom 03:25
4. (Armed) Peace 02:30
5. Civilisation 04:52
6. Democracy 02:22
7. The Song of the Martyrs 04:09
8. Law 00:51
9. The Song of the Monopolists 01:48
10. The Song of the Dignity of Labour under Capital 02:27
11. ALBION AWAKE! 04:08

..::OBSADA::..

Fred Frith - guitars, violin, keyboards
Chris Cutler - drums, percussion
Dagmar Krause - vocals

https://www.youtube.com/watch?v=EHO64WTf5pk

10
Zespoły / Kolaboranci - Potęga Blusa (1990)
« dnia: Listopada 06, 2024, 23:48:52  »
Kolaboranci - Potęga Blusa (1990)

KOLABORANCI, od drugiej połowy lat osiemdziesiątych kojarzą się nierozerwalnie ze Szczecinem i osobą Przemka Thiele. W okolicach wakacji 1986 roku w głowie późniejszego lidera pojawił się pomysł założenia nowej grupy. Koncertowa odsłona pn. KOLABORANCI miała miejsce 7 marca 1987 roku w szczecińskim klubie „Pinokio” podczas koncertu „Garaż”. Fragmenty występów pojawiły się później na składankowej kasecie pt. Garaż (wydanej w 1987 roku). Już miesiąc później doszło do pierwszych nagrań studyjnych zrealizowanych w Akademickim Radiu „Pomorze”. W międzyczasie przyszła wiadomość o zakwalifikowaniu kapeli do udziału w festiwalu jarocińskim. Kolejne dni wytężonej pracy podporządkowane zostały tej imprezie... Utwór Czechosłowacja był niczym innym jak dezerterowską Kolaboracją ze zmienionym tekstem. Po występie Dezertera (był to ich pierwszy koncert we trójkę, bez dotychczasowego wokalisty Skandala), gdy publiczność domagała się bisów, na słabo oświetlonej scenie pojawili się Kolaboranci, a część mniej spostrzegawczych widzów nawet nie zauważyła zmiany dodatkowo sugerując udział w bisie byłego wokalisty Dezertera. Udział w imprezie jarocińskiej zwrócił na Kolaborantów uwagę punkowej publiki oraz telewizji i prasy oficjalnej. W styczniu 1989 roku własnymi staraniami zespołu wydana została pierwsza z unikalnych już dzisiaj kaset demo pt. I my kiedyś będziemy grać przeboje, a w chwilę potem Kolaboranci wzięli udział w Letniej Zadymie w Środku Zimy zorganizowanej przez Jurka Owsiaka, gdzie oprócz własnych numerów zaprezentowali kilka przeróbek znanych polskich hiciaków z lat sześćdziesiątych.

Title: Potęga Blusa

Artist: Kolaboranci

Year: 1990

Genre: Punk, Rock


..::TRACK-LIST::..

1.Kaseta
2.Potęga Blusa
3.Kaseta
4.Jestem Wolnym Człowiekiem
5.Kaseta
6.Pociąg do Hollywood
7.Kaseta
8.Ballada O Dzikim Wschodzie
9.Dla Cenzury
10.Kaseta
11.Piosenka Miłosna
12.Kaseta
13.Pieniądze - O Czym Mam Śpiewać
14.Kraj Niedobrych Rad
15.Kaseta
16.Pieśń o Miłości
17.Kaseta
18.Odejdź Won
19.Wyścig Pokoju
20.Kaseta
21.Instrumentalny
22.Bez Tytułu
23.Kaseta
24.Powiedz Coś
25.Dla Buntowników
26.Kaseta
27.My Urodzeni w Latach 60-tych
28.W Sobotę Wieczorem
29.Kaseta
30.This Is America
31.Złota Polska Jesień
32.Kaseta
33.Brzydki Napis
34.M.N.B.S.O.P.M.Z.B.I.
35.Czemu Jesteście Smutni
36.Czechosłowacja
37.List Mamy Do Synka
38.Kaseta

11
Muzycy / JOHNNY CASH - SINGS: THE SONGS THAT MADE HIM FAMOUS (1958/2014)
« dnia: Października 29, 2024, 22:21:56  »
JOHNNY CASH - SINGS: THE SONGS THAT MADE HIM FAMOUS (1958/2014)

Wędrowny pieśniarz XX wieku w swoim głosie, wyglądzie i zachowaniu - niesie ze sobą pewną aurę 'wyjątkowości'.
Jest bardzo dramatyczną postacią, a jego fatalistyczny styl, zarówno w komponowaniu, jak i śpiewaniu, ma cechę monotonii, ale 'emocjonalnej monotonii', która nie poddaje się analizie, ale która jest naprawdę potężna.
Tak w wielkim skrócie...

Originally released in 1958 on Sun Records, Johnny Cash's second album was a smash success, with singles such as "I Walk The Line", "Guess Things Happen That Way", and "Ballad of a Teenage Queen" shooting to the top of the charts and earning Cash a reputation as one of country's greatest songwriters and performers. The Man In Black is accompanied by Luther Perkins and Marshall Grant, known at the time as The Tennessee Two. The album was produced by Sun Records founder, Sam Phillips, and Jack Clement.

Pierwotnie wydany w 1958 roku przez Sun Records, drugi album Johnny'ego Casha odniósł ogromny sukces, a single takie jak „I Walk The Line”, „Guess Things Happen That Way” i „Ballad of a Teenage Queen” znalazły się na szczycie list przebojów i przyniosły Cashowi reputację jednego z najlepszych autorów piosenek i wykonawców country. The Man In Black towarzyszy Luther Perkins i Marshall Grant, znani wówczas jako The Tennessee Two. Album został wyprodukowany przez założyciela Sun Records, Sama Phillipsa i Jacka Clementa.

..::TRACK-LIST::..

1. Ballad Of A Teenage Queen
2. There You Go
3. I Walk The Line
4. Don't Make Me Go
5. Guess Things Happened That Way
6. Train Of Love
7. The Ways Of A Woman In Love
8. Next In Line
9. You're The Nearest Thing To Heaven
10. I Can't Help It
11. Home Of The Blues
12. Big River

13. What Do I Care (1958 - Bonus Track)

..::OBSADA::..

Johnny Cash - vocals, rhythm guitar
Luther Perkins - lead guitar
Marshall Grant - double bass

https://www.youtube.com/watch?v=N1ICMbP-w6g

12
Zespoły / EDIP AKBAYRAM VE DOSTLAR - SINGLES OVERVIEW 1974-1977 (2015)
« dnia: Października 24, 2024, 20:35:07  »
EDIP AKBAYRAM VE DOSTLAR - SINGLES OVERVIEW 1974-1977 (2015)

Takie caculko...

B-sides from hard to find 45s that never made onto albums during singer Edip Akbayram’s psychedelic period with the awesome Dostlar as backing band.

Strony B trudnych do znalezienia płyt 45-tek, które nigdy nie znalazły się na albumach w okresie psychodelicznego okresu wokalisty Edipa Akbayrama z Dostlar jako zespołem towarzyszącym.

A tiny guy with a great big, easy, open voice, Akbayram glues together disparate arrangements that put ridiculous analog synthesizers up next to mystic poetry that’s hundreds of years old. Anatolian melodies are enveloped by western touches, like breakdowns for cosmic whispering, slammin’ organ, or wild phasing effects on folk instruments that were never meant to support them.

Maleńki facet z wielkim, łatwym, otwartym głosem, Akbayram łączy różne aranżacje, które stawiają absurdalne analogowe syntezatory obok mistycznej poezji, która ma setki lat. Anatolijskie melodie są otoczone zachodnimi akcentami, takimi jak rozpady na kosmiczny szept, trzaskające organy lub dzikie efekty fazowania na instrumentach ludowych, które nigdy nie miały ich wspierać.

Remastered sound

..::TRACK-LIST::..

1. Affetmem Seni (1976)
Arranged By - Dostlar
Written By - Aşık Mahzuni Şerif

2. Garip (1974)
Arranged By - Dostlar
Written By - Aşık Mahzuni Şerif

3. Gam Üstüne Gam Yapılır (1975)
Arranged By - Vecdi Ören
Written By - Aşık Mahzuni Şerif, Cudi Koyuncu

4. Zalim Zalim (1976)
Arranged By - Dostlar
Written By - Aşık Mahzuni Şerif

5. Sen Açtın Yarayı (1977)
Arranged By - Dostlar
Written By - Aşık Mahzuni Şerif

6. Aldırma Gönül Aldırma (1977)
Arranged By - Dostlar
Lyrics By - Sabahattin Ali
Written By - Kerem Güney

7. Kahpe Felek (1976)
Arranged By - Dostlar
Written By - Traditional

B-sides from hard-to-find 45s that never made it onto albums during singer Edip Akbayram's psychedelic period with the Dostlar as backing band.

Strony B trudnych do znalezienia płyt 45-tek, które nigdy nie znalazły się na albumach w okresie psychodelicznego okresu wokalisty Edipa Akbayrama z Dostlar jako zespołem towarzyszącym.

https://www.youtube.com/watch?v=dV4jQjMqpdg

13
Zespoły / JOY DIVISION - STILL (1981/2007)
« dnia: Października 24, 2024, 18:49:47  »
JOY DIVISION - STILL (1981/2007)

Po sukcesie, który nadszedł po śmierci Iana Curtisa, kolejne wydawnictwa Joy Division były wyłącznie kwestią czasu. Oczywiście, stworzenie nowego materiału nie wchodziło w grę. Ale w archiwach pozostało sporo niewydanych nagrań. I właśnie część z nich wypełnia dwupłytową (w wersji winylowej) kompilację "Still". Ściślej mówiąc, znalazły się tutaj dwa wcześniej wydane - ale nie na regularnych albumach - utwory, siedem wcześniej niepublikowanych, a także dwanaście zarejestrowanych na żywo.

Pierwszą płytę wypełniają głównie nagrania studyjne, zarejestrowane pomiędzy październikiem 1978, a styczniem 1980 roku. Choć pochodzą z różnych sesji, styl zespołu jest na tyle charakterystyczny, że tworzą dość spójną całość. Jednak i tak trochę szkoda, że nie zdecydowano się na przedstawienie ich w kolejności chronologicznej. Najstarszym utworem z zestawu jest "Glass", znany już z EPki różnych wykonawców "A Factory Sample". Brzmienie jest tu nieco surowsze, niemal demówkowe, ale wszystkie charakterystyczne elementy stylu Joy Division są już na swoim miejscu. Aż cztery utwory to odrzuty z sesji nagraniowej "Unknown Pleasures" z kwietnia 1979 roku: "Exercise One", "The Only Mistake", "Walked in Line", i "The Kill". Co ciekawe, każdy z nich pasowałby na ten longplay bardziej od "Interzone" i tylko podniósłby jego wartość (szczególnie dwa pierwsze, utrzymane w posępniejszym klimacie). W lipcu zarejestrowano "Something Must Break", napędzany bardzo przyjemną partią basu, ale zawierający też nie najlepiej brzmiący syntezator. Z przełomu października i listopada pochodzą natomiast nagrania "Ice Age" i "Dead Souls" (drugi z nich został wcześniej wydany na niealbumowym singlu "Licht und Blindheit", zawierającym także kompozycję "Atmosphere"). Pierwszy z nich brzmi bardzo zadziornie, przypominając o punkowych korzeniach, podczas gdy drugi charakteryzuje się fajnym klimatem i całkiem nośną melodią - jedną z najlepszych w karierze zespołu. Najnowszym ze studyjnych utworów jest natomiast "The Sound of Music", zarejestrowany podczas tej samej sesji, co przebój "Love Will Tear Us Apart". Przyjemny kawałek, ale nie wyróżniający się niczym szczególnym na tle pozostałych dokonań grupy.

Na pierwszej płycie znalazło się też miejsce dla jednego nagrania z koncertu - przeróbki "Sister Ray" z repertuaru The Velvet Underground, zarejestrowanej 2 kwietnia 1980 roku w londyńskim Moonlight Club. Dość ciekawej, choć tracącej na wyjątkowo kiepskiej jakości dźwięku. Problem ten dotyczy zresztą także całej drugiej płyty, zawierającej zapis występu z 2 maja 1980 roku na Birmingham University. W archiwach były zapewne lepsze rejestracje, a wybór akurat tej wydaje się celowym żerowaniem na okolicznościach śmierci Curtisa, który popełnił samobójstwo zaledwie szesnaście dni po tym koncercie. Trudno o lepszą promocję. Niestety, kompilacja tylko traci przez wybór tak źle brzmiącego materiału, a w dodatku nie najlepszego pod względem wykonawczym. Zresztą nie widzę w ogóle sensu w wydawaniu koncertowych nagrań zespołu, który podczas występów po prostu odgrywał wiernie swoje utwory. Przy takim podejściu koncertowy materiał będzie zawsze słabszy od studyjnego, bo jedyne różnice będą polegać na obecności odgłosów publiczności i ewentualnych potknięciach muzyków, a czasem na gorszym brzmieniu. W tym wypadku można jednak zaliczyć na plus, że w repertuarze znalazły się utwory "Transmission" i "Digital" - wcześniej dostępne tylko na, odpowiednio, niealbumowym singlu i wspomnianym "A Factory Sample".

"Still" to cenny dodatek do podstawowej dyskografii, lecz sprawiałby o wiele lepsze wrażenie, gdyby składał się wyłącznie z pierwszej płyty lub gdyby nagrania koncertowe zastąpiono pozostałymi niealbumowymi utworami grupy, których trochę się nazbierało w ciągu krótkiej działalności zespołu (żeby wymienić tylko wspomniane już w tej recenzji "Atmosphere", "Love Will Tear Us Apart", "Transmission" i "Digital"). Na pomysł zebrania ich razem ktoś wpadł dopiero kilka lat później.

Paweł Pałasz

..::TRACK-LIST::..

CD 1 - Still:
1. Exercise One 3:07
2. Ice Age 2:24
3. The Sound Of Music 3:55
4. Glass 3:55
5. The Only Mistake 4:17
6. Walked In Line 2:47
7. The Kill 2:14
8. Something Must Break 2:49
9. Dead Souls 4:54
10. Sister Ray (The Velvet Underground cover) 7:37
11. Ceremony 3:50
12. Shadowplay 3:58
13. Means To An End 4:01
14. Passover 5:11
15. New Dawn Fades 4:06
16. Transmission 3:47
17. Disorder 3:24
18. Isolation 3:06
19. Decades 5:45
20. Digital 3:39

CD 2 - High Wycombe Hall Live 20 February 1980:
1. Sound Of Music 4:19
2. A Means To An End 3:57
3. Colony 4:06
4. Twenty Four Hours 4:20
5. Isolation 2:49
6. Love Will Tear Us Apart 3:14
7. Disorder 3:13
8. Atrocity Exhibition 5:58
9. Soundcheck: Isolation 3:00
10. Soundcheck: The Eternal 3:36
11. Soundcheck: Ice Age 3:16
12. Soundcheck: Disorder 3:14
13. Soundcheck: Sound Of Music 4:05
14. Soundcheck: A Means To An End 3:45

Tracks 1-11 to 1-20 recorded at Birmingham University, 2/5/80.
Track 1-10 Recorded at The Moonlight Club London, 3/4/80.

https://www.youtube.com/watch?v=9U5fmu6keaw

14
Zespoły / THE REPLACEMENTS - HOOTENANNY (1983/2012)
« dnia: Października 24, 2024, 18:41:24  »
THE REPLACEMENTS - HOOTENANNY (1983/2012)

Kiedyś myślałem, że ten krążek jest trochę przereklamowany.
Teraz myślę, że jest bardzo niedoceniany.
Jest także najbardziej zwariowany i najbardziej niedbały, co jest urocze, ale też trochę problematyczne...

..::TRACK-LIST::..

1. Hootenanny
2. Run It
3. Color Me Impressed
4. Willpower
5. Take Me Down To The Hospital
6. Mr. Whirly
7. Within Your Reach
8. Buck Hill
9. Lovelines
10. You Lose
11. Hayday
12. Treatment Bound

..::OBSADA::..

Paul Westerberg - rhythm guitar, vocals (drums on track 1, all instruments on track 7)
Bob Stinson - lead guitar (bass on track 1)
Tommy Stinson - bass (rhythm guitar on track 1)
Chris Mars - drums (lead guitar on track 1)

https://www.youtube.com/watch?v=IzLyoG37N8U

15
Muzycy / KATE BUSH [THE KT FELLOWSHIP] - BEFORE THE DAWN (2016)
« dnia: Października 16, 2024, 00:09:04  »
KATE BUSH [THE KT FELLOWSHIP] - BEFORE THE DAWN (2016)

Kate Bush przez wiele lat nie rozpieszczała fanów swoją osobą. Nagrywała rzadko, nie występowała w ogóle. Dlatego cały muzyczny świat w marcu 2014 roku zelektryzowała wiadomość o tym, że Angielka zaplanowała 15 koncertów w londyńskiej hali Hammersmith Apollo. Bilety rozeszły się w takim tempie (w 15 minut; witryna Bush nie wytrzymała milionów fanów, próbujących zamówić wejściówki online), że do listy występów dodano jeszcze pięć. We wrześniu 2014 roku Kate dała pierwszy koncert od 1979 roku!

Reakcje na koncerty Kate Bush były entuzjastyczne. Chwalono zarówno jej formę wokalną, jak i imponującą oprawę występów, przygotowaną z dokładnością do najdrobniejszego detalu. Pochwały zebrali też wspierający artystkę muzycy.

Na szczęście dla tych, którzy w Londynie być nie mogli, występy były rejestrowane, a efektem tego jest właśnie wydawnictwo "Before The Dawn". Ukaże się na trzech kompaktach i czterech winylach. Kate zadbała o to, aby na kompakcie odpowiednio został oddany konceptualny charakter koncertów. Pierwsze CD kończy się utworem "King Of The Mountain", który jest pomostem dla kompozycji "The Ninth Wave" z kompaktu drugiego.
Za produkcję odpowiada Kate Bush. Artystka nie zgodziła się na żadne poprawki czy "dogrywki". Wszystko na płytach brzmi tak jak podczas koncertów.

Before the Dawn is the second live album by English singer-songwriter Kate Bush, credited to The KT Fellowship. The album was released on 25 November 2016 by Bush's label Fish People, and is distributed in the United States by Concord Records. It was recorded in 2014 during Bush's sell-out 22-date residency, Before the Dawn, at the Hammersmith Apollo in London, which saw her return to the stage following a 35-year absence.
The album has been certified Gold in the UK by the British Phonographic Industry.

As with the residency, the album is split into three parts, comprising seven miscellaneous songs, the complete Ninth Wave suite from Hounds of Love, and A Sky of Honey from Bush's 2005 release Aerial. Presented in the same order as the original show, the album's performances are culled from various shows throughout the residency.

Before the Dawn contains the song "Tawny Moon", performed by Bush's son, Albert McIntosh. It also contains the track "Never Be Mine", which did not feature on the Before the Dawn residency, but was recorded when the show was performed without an audience for the purposes of filming the production.

Following two years of speculation, the album, released as three-CD and four-record pressings, was officially announced on 29 September 2016; the track "Prologue" was also shared.

Kate Bush commented:
It was an extraordinary experience putting the show together. It was a huge amount of work, a lot of fun and an enormous privilege to work with such an incredibly talented team. This is the audio document. I hope that this can stand alone as a piece of music in its own right and that it can be enjoyed by people who knew nothing about the shows as well as those who were there. I never expected the overwhelming response of the audiences, every night filling the show with life and excitement. They are there in every beat of the recorded music. Even when you can't hear them, you can feel them.

The track "Prologue (Live)" was made available for streaming on 28 September, before "King of the Mountain (Live)" was released as a promotional single on 21 October, and "And Dream of Sheep (Live)", along with an accompanying piece of film used during the concerts, was made available as the album's official single on 18 November 2016.

..::TRACK-LIST::..

CD 1 - Act I:
1. Lily 4:50
2. Hounds of Love 3:29
3. Joanni 6:09
4. Top of the City 5:13
5. Never Be Mine 5:57
6. Running Up That Hill (A Deal with God) 5:39
7. King of the Mountain 8:08

CD 2 - Act II [The Ninth Wave]:
1. Astronomer's Call (Spoken Monologue) 2:38
2. And Dream of Sheep 3:35
3. Under Ice 2:59
4. Waking the Witch 6:35
5. Watching Them Without Her (Dialogue) 2:01
6. Watching You Without Me 4:25
7. Little Light 2:04
8. Jig of Life 4:09
9. Hello Earth 8:00
10. The Morning Fog 5:19

CD 3 - Act III [A Sky of Honey]:
1. Prelude 1:53
2. Prologue 10:12
3. An Architect's Dream 5:19
4. The Painter's Link 1:33
5. Sunset 7:59
6. Aerial Tal 1:29
7. Somewhere in Between 7:01
8. Tawny Moon 6:10
9. Nocturn 8:48
10. Aerial 9:45
11. Among Angels 5:50
12. Cloudbusting 7:16

Recorded during the run of 22 shows performed at London's Eventim Apollo (Hammersmith Apollo) in 2014.

..::OBSADA::..

Kate Bush - vocals, piano
Kevin McAlea - keyboards, Uilleann pipes, accordion
Jon Carin - keyboards, guitars, programming, vocals
David Rhodes - guitars
Friðrik Karlsson - guitars, bouzouki, charango
John Giblin - bass
Mino Cinelu - percussion
Omar Hakim - drums

Speaking parts and chorus:
John Carder Bush - writer and narrator (Jig of Life)
Paddy Bush - helicopter pilot (Waking the Witch), harmonic vocals, fujare
Kevin Doyle - astronomer (Astronomer's Call)
Jo Servi - witchfinder (Waking the Witch), chorus
Albert McIntosh - Ben (Watching Them Without Her), Boy (Prelude, The Painter's Link, Tawny Moon), chorus
Bob Harms - dad (Watching Them Without Her), chorus
Jacqui DuBois, Sandra Marvin, chorus

https://www.youtube.com/watch?v=kdeV6uUoQOo&list=PLb9izXvVGxeZTU0G9_GEogjdT9hiFMi5N&index=1


Strony: [1] 2 3 ... 61