Pokaż wiadomości

Ta sekcja pozwala Ci zobaczyć wszystkie wiadomości wysłane przez tego użytkownika. Zwróć uwagę, że możesz widzieć tylko wiadomości wysłane w działach do których masz aktualnie dostęp.


Wiadomości - Techminator

Strony: 1 2 [3] 4 5 ... 49
31
THE VELVET UNDERGROUND - THE VELVET UNDERGROUND & NICO [45TH ANNIVERSARY] (1967/2012)

Jeden z najsłynniejszych i najbardziej wpływowych albumów w dziejach muzyki. Longplay, na którym rock stracił swoje dziewictwo. W czasach niewinnych i naiwnych piosenek o miłości i pokoju, muzycy The Velvet Underground zaproponowali materiał o znacznie bardziej dosadnej tematyce, łamiącej wszelkie tabu. Narkotyki, seks i przeróżne dewiacje były w tekstach grupy na porządku dziennym. Nie mniej przełomowa była sama warstwa muzyczna. Eksperymentalny charakter muzyki i brudne brzmienie doskonale dopełnia całości. W 1967 roku świat nie był jeszcze na coś takiego gotowy. Sklepy odmawiały sprzedaży albumu, stacje radiowe - emisji jego fragmentów, a w prasie nie było recenzji.  Zespół w czasie swojego istnienia był niemal nieznany. Jego twórczość powszechnie doceniono dopiero dekadę później, gdy okazało się, jak wielki wpływ wywarła ona na twórczość kolejnego pokolenia muzyków.

The Velvet Underground powstał w 1964 roku (początkowo jako The Primitives, lecz nazwa ta okazała się już zajęta) z inicjatywy śpiewającego gitarzysty Lou Reeda i multiinstrumentalisty Johna Cale'a. Kariera zespołu nabrała rozpędu dopiero po kilku miesiącach, gdy zainteresował się nią słynny popartowy artysta Andy Warhol. Pod jego skrzydłami zespół wypracował swój prekursorski wizerunek i styl. Za jego sugestią, do składu grup dołączyła niemiecka wokalistka (a także modelka i aktorka) Christa Päffgen, lepiej znana pod pseudonimem Nico. Wiosną 1966 roku zespół zarejestrował swój debiutancki album (jedyny z udziałem Nico). Producentem podczas sesji był Warhol - tak przynajmniej zostało napisane na okładce, jednak przez kolejne lata pojawiło się na ten temat wiele sprzecznych informacji. Warhol bez wątpienia jest natomiast autorem słynnej okładki, przedstawiającej banana, którego na oryginalnym winylowym wydaniu można było odkleić (pod spodem również znajdował się banan, lecz... obrany). Co ciekawe, na okładce nie pojawiła się nazwa zespołu, a nazwisko jej autora.

Album w dużej mierze składa się z dość konwencjonalnych - nawet jak na tamte czasy - piosenek. Brudnych, lecz melodyjnych rockowych kawałków, śpiewanych przez Reeda ("I'm Waiting for the Man", "Run Run Run", "There She Goes Again") i folkowych ballad z głosem Nico ("Femme Fatale", "I'll Be Your Mirror"). Otwierający całość "Sunday Morning" to wręcz popowe nagranie, o nieco odrealnionym, psychodelicznym klimacie. A z drugiej strony, znalazły się tu także eksperymentalne, prawdziwie awangardowe nagrania. Jak genialne "Venus in Furs" i "Heroin", w których atonalne partie skrzypiec i gitarowe zgrzyty stanowią kontrapunkt dla melodyjnych linii wokalnych Reeda. Albo "All Tomorrow's Parties" - pozornie kolejnej balladzie śpiewanej przez Nico, ale wzbogaconej atonalnymi solówkami gitary, dodającymi bardzo psychodelicznego klimatu. Najbardziej eksperymentalne, atonalne, prawie chaotyczne utwory zostawiono jednak na koniec: "The Black Angel's Death Song" ma jeszcze pewne znamiona piosenki, ale "European Son" to już improwizacja na całego. Świetny finał, doskonale pokazujący niekonwencjonalne podejście muzyków.

"The Velvet Underground & Nico" to jednak nie tylko jeden z najważniejszych rockowych albumów, ale też po prostu kawał świetnej muzyki, z bardzo dobrze wyważonymi proporcjami pomiędzy przystępnością, a eksperymentem. Wstyd nie znać!

Paweł Pałasz

Rock eksperymentalny, rock awangardowy to określenia najbardziej pasujące do stylu amerykańskiej grupy The Velvet Underground. Co niezwykle ważne, jednej z najważniejszych grup rockowych w historii. Początki zespołu sięgają 1964 roku kiedy to w Nowym Yorku powstał kwartet The Primitives. Już na samym początku kariery The Primitives okazało się, że po drugiej stronie Stanów Zjednoczonych istniej zespół o takiej samej nazwie. Postanowiono zmienić ją najpierw na The Falling Spikes, a następnie na The Velvet Underground. Pierwszym koncertem pod nową nazwą był występ w Summit High School Auditorium, który odbył się 11 grudnia 1965 roku. Podczas koncertu perkusistka Maureen Tucker grała stojąc przy zestawie za 50 dolarów. Jeszcze w tym samym miesiącu Andy Warhol, który potrzebował zespołu rockowego do swojego multimedialnego projektu zwanego Andy Warhol, Up-Tight wysłuchał ich koncertu w klubie The Cafe Bizarre i zespół został włączony w działalność The Factory. Współpraca Velvet Underground z Andym Warholem trwała około półtora roku. W styczniu do zespołu dołączono (na prośbę Warhola) wokalistkę i aktorkę Christe Päffgen, używającej scenicznego pseudonimu Nico.. Brali oni udział w serii multimedialnych programów składających się z kombinacji filmów Warhola, świateł Danny'ego Williamsa, muzyki Velvet Underground and Nico, tańców Gerarda Malangi i Edie Sedgwick, pokazów przezroczy, projekcji filmowych Paula Morrisseya, fotografii Billy'ego Linicha i Nata Finkelsteina.

Przez cały 1966 rok grupa występowała głównie w Nowym Jorku ale m.in. także w Los Angeles i San Francisco. 27 i 28 maja koncertowali w słynnej sali koncertowej Fillmore Auditorium (znanej także później jako Fillmore East). Na przełomie sierpnia i września 1966, zespół występował w ramach kolejnego projektu Warhola Exploding Plastic Inevitable. Pod koniec roku 1966 rozpoczęli serię koncertów w kilku stanach USA i w Kanadzie. Trwały one do 27 maja 1967 roku, gdy odeszła Nico, aby prowadzić karierę solową. W marcu 1967 r. ukazał się ich pierwszy album The Velvet Underground & Nico, którego formalnym producentem był Warhol, ale prawdziwym  Tom Wilson. Płyta ta nie była w ogóle reklamowana, nikt nie puszczał jej w radiu i nikt jej nawet nie kupował. Nikt wówczas nawet nie przypuszczał, że debiutancki krążek zespołu okaże się jednym z najważniejszych albumów w historii. Co więcej jeżeli znaczenie płyty mierzyć ilością jej naśladowców, longplay ten da się porównać jedynie do dzieł grup The Beatles i The Rolling Stones, natomiast okazuje się znacznie ważniejszy niż płyty choćby tak wielkich zespołów jak Pink Floyd czy Led Zeppelin. Trudno znaleźć bardziej spójną pozycję w dziejach rocka; każdy dźwięk ma określone znaczenie, a umiejętnie dozowane napięcie nie pozwala przejść obok nich obojętnie. Kompozycje są rozciągnięte stylistycznie - od klasycznych rock'n'rolli, jak "Run, Run, Run" czy "I'm Waiting For A Man", przez niezwykłe w swoim emocjonalnym natężeniu "Heroin" i "All Tomorrow's Parties", skończywszy na niezwykle wysmakowanym artystycznie "Femme Fatale" oraz "I'll Be Your Mirror".

Płyta zaczyna się od nagrania "Sunday Morning". Jest to wolne, melodyjne i wpadające w ucho nagranie, w którym stykamy się pierwszy raz z ospałym śpiewem Lou Reeda. Następne nagranie, czyli "I'm waiting for The Man", jest jak już wspomniałem typowym rock'n'rollowym utworem, choć z drugiej strony nic na tej płycie nie jest typowe i wpisane w jakikolwiek narzucony nurt. W następnym nagraniu, czyli "Femme Fatale" śpiewa już Nico. Jest to wolna i łagodna ballada, zaśpiewana w dosyć intrygujący i ciekawy sposób, na początku spokojnie i cicho aby później jednak jej śpiew stawał się coraz bardziej energiczny, dzięki czemu mamy wrażenie, że słuchamy jakiejś mrocznej opowieści. W następnym nagraniu znów słyszymy głos Lou Reeda, a utwór nazywa się "Venus in Furs". Wykorzystano w niej wiolonczelę, co stworzyło oryginalny, orientalny klimat. Śpiew Reeda jest jednostajny, zmieni się tylko trochę w refrenie, ale nie szkodzi to utworowi, a wręcz wyróżnia. Gitara tworzy tutaj całkiem zgrabną melodię dzięki czemu oprawa muzyczna jest naprawdę znakomita i awangardowa. Następnie nagranie to "Run Run Run". Ma bardzo szybkie tempo i zapadający w pamięć i zachęcający do śpiewania refren. Słowa tej piosenki są raczej wykrzyczane niż zaśpiewane. Zainteresowanie gitarzystów mogą wzbudzić dosyć ciekawe solówki, które są mocno improwizowane. Jest to mocny ale nie najmocniejszy punkt tej płyty.

Czas na jedną z najlepszych na tej płycie kompozycji, czyli "All Tomorrow's Parties", tajemnicza i nieszablonowa, to chyba najlepsze określenia dla tego utworu, a do tego okraszona znakomitą partią gitary. Następne nagranie to kultowe "Heroin" śpiewane przez Lou Reed'a, znów ze znakomitymi, wyrazistymi partiami gitar. "There she goes again" to nagranie charakterystyczne właśnie dla Velvet Underground. Lou Reed śpiewa w nim wyraziście i zapada ono w pamięć. Po tym nagraniu znowu śpiewa Nico w balladzie "I'll Be Your Mirror". Zbliżamy się do końca, a tutaj czekają na nas dwa utwory "The Black Angel Death" oraz "Europen Son", które tworzą luźną, eklektyczną zbieraninę wszelkiego rodzaju muzycznych pomysłów Lou Reed'a i jego przyjaciół z zespołu. Postanowili oni zaserwować nam prawdziwie awangardowy rockowy hałas, który dla mnie osobiści stanowi o wspomnianej sile i ponadczasowości albumu.

Na koniec jeszcze zdanie o okładce płyty. Wypada bowiem wiedzieć, że jedną z najsłynniejszych okładek płytowych w historii zaprojektował Andy Warhol, duchowy przywódca muzyków wywierający na nich olbrzymi wpływ. Świadczy o tym fakt, że oprócz jego nazwiska na okładce nie znajdowała się nawet nazwa zespołu, która pojawiła się dopiero po latach przy okazji wydania pierwszej edycji kompaktowej dzieła.

Świeżość kompozycji, zupełnie nowy, dotąd nieznany styl grania i unoszący się wokoło artystyczny duch Andy Warhola oraz charyzma Lou Reeda, to wszystko sprawiło, że mamy do czynienia z dziełem naprawdę wybitnym i prekursorskim. Można nie podzielać mojego zdania, ale znajomość tego albumu jest koniecznością dla każdego melomana. Absolutna klasyka poza jakąkolwiek skalą!

Mariusz Jaszczyk

1. Sunday Morning   2:54
2. I'm Waiting For The Man   4:39
3. Femme Fatale   2:38
4. Venus In Furs   5:12
5. Run Run Run   4:22
6. All Tomorrow's Parties   6:00
7. Heroin   7:12
8. There She Goes Again   2:41
9. I'll Be Your Mirror   2:14
10. The Black Angel's Death Song   3:11
11. European Son   7:46

Lou Reed - guitars, vocal
John Cale - electric viola, bass, piano
Sterling Morrison - guitar, bass
Maureen Tucker - percussion
Nico - chanteuse

https://www.youtube.com/watch?v=Xhbyj8pqUao

32
Muzycy / STEVE HACKETT - THE CIRCUS AND THE NIGHTWHALE (2024)
« dnia: Luty 17, 2024, 15:44:08  »
STEVE HACKETT

Legendarny gitarzysta rockowy Steve Hackett wydaje swój nowy album studyjny "The Circus And The Nightwhale". 13 utworów "The Circus And The Nightwhale" to album koncepcyjny skupiający się na młodej postaci o imieniu Travla. Dla muzyka 13 utworów ma tło autobiograficzne, jak mówi o swoim 30. solowym albumie: "Uwielbiam ten album. Mówi o rzeczach, które chciałem powiedzieć od dłuższego czasu".

"The Circus And The Nightwhale" to pierwsza nowa muzyka Steve'a od ponad dwóch lat. Następuje po pięknym akustycznym LP "Under A Mediterranean Sky" ze stycznia 2021 r., który osiągnął drugie miejsce na brytyjskich listach przebojów muzyki klasycznej, oraz po arcydziele "Surrender Of Silence" z września tego samego roku, które dotarło do Top 40 w Wielkiej Brytanii. Jego album koncertowy z 2023 roku, "Foxtrot At Fifty + Hackett Highlights: Live in Brighton" osiągnął 2. miejsce na liście przebojów Rock & Metal. Nowy LP Steve'a obiecuje ballady, blues, zapierający dech w piersiach rock progresywny... oraz zdrową dawkę teatralności i fantazji.

Nagrany między trasami koncertowymi w 2022 i 2023 roku w Siren Studio w Wielkiej Brytanii - z gościnnym udziałem Szwecji, Austrii, USA, Azerbejdżanu i Danii - skład "The Circus And The Nightwhale" obejmuje kilka znajomych twarzy obok Steve'a na gitarach elektrycznych i akustycznych, gitarze 12-strunowej, mandolinie, harmonijce ustnej, perkusji, basie i wokalu. Roger King (klawisze, programowanie i aranżacje orkiestrowe), Rob Townsend (saksofon), Jonas Reingold (bas), Nad Sylvan (wokal), Craig Blundell (perkusja) i Amanda Lehmann (wokal). Nick D'Virgilio i Hugo Degenhardt powracają jako goście na stołku perkusyjnym, doskonałego inżyniera dźwięku Benedicta Fennera można usłyszeć na klawiszach, a Malik Mansurov powraca na gitarze. I wreszcie, brat Steve'a John Hackett powraca na flecie.

..::TRACK-LIST::..

1. People Of The Smoke
2. These Passing Clouds
3. Taking You Down
4. Found And Lost
5. Enter The Ring
6. Get Me Out!
7. Ghost Moon and Living Love
8. Circo Inferno
9. Breakout
10. All At Sea
11. Into The Nightwhale
12. Wherever You Are
13. White Dove

..::OBSADA::..

Steve Hackett - electric and acoustic guitars, 12-string, mandolin, harmonica, percussion, bass, vocals

With:
Roger King - keyboards, programming, orchestral arrangements
Rob Townsend - saxophone
Jonas Reingold - bass
Nad Sylvan (Agents of Mercy, Unifaun) - vocals
Amanda Lehmann - vocals
Benedict Fenner - keyboards
John Hackett - flute
Malik Mansurov - tar
Craig Blundell - drums
Hugo Degenhardt - drums
Nick D'Virgilio - drums

https://www.youtube.com/watch?v=x_iujNWzPL0

33
KRZYSZTOF ŚCIERAŃSKI TRIO

Gwiazda Krzysztofa Ścierańskiego zdaje się teraz błyszczeć jaśniej niż do tej pory. Nie żeby nie była ona wcześniej jasna – wszak rankingi od lat wskazywały na niego jako na najlepszego basistę nad Wisłą, ale mam poczucie, że jego postać krążyła po swojej własnej, niezależnej orbicie. A teraz prężnie działające social media artysty, tegoroczna brawurowa biografia autorstwa Renaty Bednarz (Krzysztof Ścierański – z basem przez życie – polecam serdecznie), „całodniowa” rezydencja artysty podczas pierwszego dnia Jazz Jamboree 2022, a w dodatku – nowy krążek, pozwalają przypomnieć sobie lub poznać na nowo tę niebanalną postać.

Nazwa najświeższego wydawnictwa – okraszona „rysunkowo-buźkowym” autografem twórcy na okładce – w zasadzie oddaje istotę zawartości muzycznej. Od pierwszych dźwięków nie mamy wątpliwości, w jakie dźwiękowe rewiry zawitaliśmy. Przyjazne dla ucha harmonie, otulające syntetyczne chórki (na basie – wiadomo!), nostalgiczne tematy, wirtuozerskie palcowanie, proste i konkretne tytuły utworów – ot, wspomniana wcześniej orbita Ścierańskiego. Od łagodnej Telepatii, w której Krzysztof Ścierański łączy się telepatycznie z innym Krzyśkiem… (Chrisem Reą), przechodzimy do burzącej początkowo „święty spokój”, ale suma summarum klimatycznej Pandemii z partiami „elektrycznego instrumentu dętego” EWI (tu: Waldek Gołębski).

To również pewnego rodzaju tradycja – sam Ścierański zacierający granice między dźwiękami gitary basowej a syntezatorami różnej maści, zdaje się, dobrze czuje się z podobnymi kameleonami, czy raczej dźwiękowymi malarzami (vide projekt Music Painters z 1995 roku). W tym roku na dysku nie znajdziemy poszerzonego o elektroniczne bajery wibrafonu KAT Bernarda Maselego, a właśnie wspomniane, niemniej ciekawe EWI (Electric Wood Instrument). Spokój otula słuchacza w ilustracji do Kopania ziemniaków, po czym następuje egzotyczne przyspieszenie za sprawą Papierka (może to ciąg dalszy do Papierolniczki z Far Away From Home z 1993 roku?) i to pierwszy, chyba najbardziej typowy dla Krzysztofa Ścierańskiego temat, który pojawia się na płycie.

Grzyb Polska, dedykowany pamięci perkusisty Grzegorza Grzyba tchnie melancholią, a jakże charakterystycznemu basowi towarzyszy dźwięk… niby-trąbki wydobywany przez Gołębskiego. Ale eksperyment ten daje posmak, jak dostojnie brzmiałby zespół Ścierańskiego z prawdziwą trąbką (może to jeszcze przed nami). Słynący z zamiłowania do m.in. południowoamerykańskich rytmów basista, nie odpuszcza i tym razem, serwując żwawą Brasiliankę, która jednak nie porywa mnie tak jak niegdysiejsze Coffee and Salt czy sztandarowe Message from Spain. Ot, taki przyjemny, ale jednak wypełniacz.

Polski Blues na nowo skupia uwagę słuchacza za sprawą telepatycznej fuzji Ścierańskiego z Garym Moorem, znalazło się tu miejsce na… rap… po węgiersku! Zainteresowanie kulturą naszych „bratanków” to kolejny wątek, który przewija się w twórczości basisty, i nie jest to pierwszy przypadek, kiedy jego dźwięki uzupełnia rap (kiedyś u Ścierańskiego rapował, a w zasadzie „eurorapował” Marek Bałata – warto sprawdzić na płycie Independent z 2004 roku). Ta ciekawa fuzja poprzedza już zdecydowanie rockowy Protest, grany w dwuosobowym składzie (Krzysztof na gitarach, a jego syn Marcin Ścierański na bębnach) i kolejny – tym razem przewrotnie nazwany, ilustracyjny, spokojny numer – Rockokoko. Coś nieprzyzwoitego to przyzwoity Krzysztof Ścierański – przypominający klimaty fusion z lat 80., które mocno nakręcają wszystkich udzielających się tu muzyków. Przedostatnia Cobrato przyjemna zabawa basowymi detalami. Wnoszę, co zresztą wiedziałem od dawna, że ten człowiek eksplorował wszelkie sposoby artykulacji na swoim instrumencie i jest jego totalnie świadomym użytkownikiem. Kończący Taniec to numer, który nie mógł wyjść spod niczyich innych palców, jak tylko Ścierańskiego, i mimo że bohaterem nr 1 jest tu gitara elektryczna, to melodyka, a potem te dołączające, kultowe chóry, to rzecz, której nie można pomylić z niczym innym. Tu kolejna dedykacja, tym razem dla zespołu Skaldowie, krakowskich krajanów Ścierańskiego.

Jak zatem podsumować tę propozycję? To sentymentalna, ale świeżo brzmiąca podróż, w dodatku z pierwiastkiem rodzinnym. Tytułowe „jazz, rock i święty spokój” doskonale oddają fuzję jazzowej wyobraźni i wirtuozerii z rockowym pazurem, a także z harmonijnością i melodycznością, niosącymi pokój ducha.

Wojciech Sobczak-Wojeński

Dyskografia Krzysztofa Ścierańskiego – gitarzysty basowego i muzyka sesyjnego obejmuje ponad 150 albumów, ale solowych, autorskich krążków jest już niewiele. Pojawia się teraz „Jazz, rock i święty spokój” – album zrealizowany przez autorskie trio. Tym razem artysta zdecydował się zaprezentować nie tylko muzyczne kompozycje, ale również rysunki swojego autorstwa ( ilustrują każdy z dwunastu zawartych na płycie utworów). ” Niektóre zawierają element humorystyczny. To rejestracja rzeczywistości, którą umieściłem akurat na papierze” – mówi Krzysztof Ścierański. Muzycznie, płyta jest efektem dwóch ostatnich lat. Do współpracy został zaproszony realizator dźwięku Dariusz Grela, a nagrania odbywały się w krakowskim studiu Nieustraszeni Łowcy Dźwięków. „Umówiliśmy się tylko we dwójkę. Zarejestrowałem wszystkie możliwe ślady, czyli basy, gitary, formy utworów. Zrobiłem to w ciągu kilku dni”– wspomina Krzysztof Ścierański. Trio to oprócz lidera grającego na basie i gitarze tworzy syn Marcin Ścierański, pianista Dariusz Grela, Waldemar Gołębski na elektronicznym EWI oraz gościnnie (w utworze „Polski Blues” po węgiersku) rapuje Marcin Gracza.

„Jazz, rock i święty spokój” to album szczególny, bo kompozycje Ścierański napisał w czasie pandemii, kiedy tak ważne dla artysty bezpośrednie obcowanie z publicznością było niemożliwe. Muzyka Krzysztofa Ścierańskiego jest tutaj specyficzna dla artysty mieszanką kilku barw, brzmień i nastrojów rozmieszczonych wśród jazzu, fusion, wpływów afrykańskich i latynoamerykańskich, rocka i bluesa. „Muzycznie żyję w swoim świecie” – konkluduje Krzysztof Ścierański. I prezentuje nam teraz tego świata kolejne oblicze. To z pewnością kolejny ciekawy rozdział biografii wielkiego muzyka.

Krzysztof Ścierański przygodę z muzyka rozpoczął na początku lat 70-tych. O tym, że postanowił grać na gitarze basowej zadecydował po części przypadek, a po części fakt, że w rodzinie Ścierańskich był już jeden gitarzysta, starszy brat Krzysztofa – Paweł, dziś znany muzyk. Pierwsze sukcesy Krzysztofa na basówce datują się wraz z rozpoczęciem współpracy z grupą Laboratorium. W Laboratorium zaczął komponować, potem przeszedł znakomitą szkołę dyscypliny, grając w funkowym zespole Air Condition Zbigniewa Namysłowskiego, później stał się jednym z filarów String Connection. Już wtedy, na początku lat 80-tych, zaczął dawać autorskie recitale solowe : perfekcyjnie opanował elektroniczną technologię, zmieniał brzmienie swojego basu w wielkie organy piszczałkowe lub w cały kwartet smyczkowy. Tworzył wielowarstwową, ciekawą i osobistą muzykę. W 1983 roku zdecydował się „Bassline” – swoją pierwszą solową płytę autorską zawierająca wyłącznie jego kompozycje; następna płyta autorska narodziła się rok później. Przez dekady Krzysztof Ścierański współpracował z najwybitniejszymi artystami: Tomaszem Stańko, Wojciechem Karolakiem, Krzesimirem Dębskim, zespołami Zbigniewa Lewandowskiego, Roberta Majewskiego, Adama Kawończyka, wokalistą Markiem Bałatą, zespołem The Colors (kwartet z Markiem Radulim, Bernardem Maselim i Przemysławem Kuczyńskim), Zbigniewem Jakubkiem, Markiem Napiórkowskim. Ma na koncie także współpracę z artystami reprezentującymi różne gatunki muzyczne, jak Ewa Bem, Ryszard Sygitowicz, Marek Grechuta, John Porter, Jan Pluta, Grzegorz Ciechowski, Marek Wilczyński, zespół Wilki i Krzak. Wzorował się na takich basistach, jak Stanley Clarke, Alphonso Mouzon, Marcus Miller czy Jaco Pastorius, który wywarł na niego wielki wpływ „podpowiadając” ideę gry solowej na gitarze basowej, dotąd głównie akompaniującym instrumencie.

Jako klasyczny samouk muzyczny Krzysztof Ścierański samodzielnie odkrywał tajniki gitary basowej. Zafascynowany z jednej strony kciukowym, perkusyjnym stylem gry w akompaniamencie, a z drugiej techniką flażoletową w grze solowej, doszedł do wyników stawiających go w rzędzie najciekawszych gitarzystów basowych, tych którzy odkryli niewiarygodne możliwości tego instrumentu. Łącząc gitarę basową z różnymi urządzeniami elektronicznymi ( takimi, jak harmonizer Ibanez, delaye:Ibanez i DigiTech, pogłos Lexicona) i stosując specjalne techniki gry, Krzysztof Ścierański tworzy własny, oryginalny świat dźwięków. Po mistrzowsku opanował elektroniczną technologię, zmienił brzmienie swojego basu w każde potrzebnie mu brzmienie. Jest przy tym w swojej muzyce i zgrabnych, wręcz przebojowych kompozycjach, niezwykle autentyczny. Wprowadza nastrojem i fakturą „naturalną lekkość bytu”, co powoduje oczywisty zachwyt nad jego nagraniami. Album „”Jazz, rock i święty spokój” to nie jest „the best” Krzysztofa Ścierańskiego. To jest wspaniała, otwarta i serdeczna oferta jego świata muzyki. Skażona trochę melancholią pandemii, ale jaśniejąca relaksującym, jazzującym „świętym spokojem” !

Dionizy Piątkowski

..::TRACK-LIST::..

1. Telepatia 4:37
2. Pandemia 5:38
3. Kopanie Ziemniaków 3:24
4. Papierek 4:40
5. Grzyb Polska 5:30
6. Brasilianka 3:53
7. Polski Blues 6:38
8. Protest 4:38
9. Rockokoko 4:20
10. Coś Nieprzyzwoitego 6:06
11. Cobra 4:54
12. Taniec 4:47

..::OBSADA::..

Bass, Guitar - Krzysztof Ścierański
Drums - Marcin Ścierański
Electronic Wind Instrument - Waldek Gołębski
Guest, Piano - Darek Grela (tracks: 1)
Guest, Rap - Marcin Gracza (tracks: 7)

https://www.youtube.com/watch?v=QCFzFir14xo

34
Zespoły / INNER VISION LABORATORY - PERPETUA (2012)
« dnia: Luty 13, 2024, 00:55:37  »
INNER VISION LABORATORY

Tematem albumu jest kondycja człowieka w przestrzeni cyklu kreacji, stagnacji i zniszczenia. Kreacja jest obrazem idealistycznym, swoistym fiat lux et facta est lux. Jest planem muzycznej narracji, wypełnionej swobodnym podziwem życia, porządkiem, do którego dąży człowiek, oraz konfliktem, który jest jego integralną częścią. W wojnie człowieka z samym sobą ideały kreacji zostają zapomniane i tylko wyniszczenie przynosi nową iluzję - obietnicy nowego początku.

Wszechogarniające, zdawałoby się złudzenie jest klamrą zamykającą jeden cykl niezapisywalnych w czasie zdarzeń, które zostały skanalizowane w jedności fali muzyki Karola Skrzypca - twórcy stylistycznie dojrzalszego, lecz nie przestającego podważać pewności swej formy wypowiedzi. W składni najnowszego albumu Inner Vision Laboratory odnajdziemy przemyślane efekty cierpliwej konstrukcji.

'Perpetua' to obraz nieszablonowy, czerpiący ze środków wykraczających poza repertuar, kojarzony z instrumentarium tego gatunku nie tracąc jednak niczego ze swej spójności narracyjnej i rodzajowej.

Wydawca

Chociaż materiał nie należy do najświeższych, jednak jest nadal warty zapoznania się. Jeśli ktoś jest miłośnikiem mroczno-hipnotycznych syntezatorowych dźwięków, które przeniosą nas w odległe miejsca makrokosmosu jak i zaprowadzą nas do świata mikrokosmosu… Wszystko zależy od woli i wyobraźni słuchacza…

Na albumie „Perpetua”, twórca muzyki – Karol Skrzypiec – delikatnie bawi się dźwiękiem, a raczej maluje dźwiękiem przeróżne mistyczne pejzaże. Często używa do tego prostych środków – prostych dźwięków, monotonnych, hipnotycznych, transowych, często futurystycznych, kosmicznych, a nawet jakby rytualnych, które tworzą atmosferyczne tło i delikatnie unoszą słuchacza w astralnej przestrzeni…

Chwilami ponad tłem rozbrzmiewa kobiecy śpiew, niczym śpiew syreny, który wabi swym pięknem, przyciąga, zachęca by podążyć dalej… Innym razem pojawiają się melodie wiolonczeli, również bardzo mroczne, melancholijne i przepełnione smutkiem… Gdzieniegdzie majaczą tajemnicze deklamacje lub bliżej nieokreślone motywy muzyczne… czy też rytualne bębny i odgłosy instrumentów dętych nadając danemu fragmentowi dozy mistycyzmu albo wojowniczości…

Całość jest bardzo mroczna, tajemnicza, futurystyczna. Mogłaby być doskonałym soundtrackiem do mrocznego i klimatycznego obrazu filmowego.

Pavel

The focal point of the album is the condition of mankind entangled in the cycle of creation, stagnation and destruction. Creation is an idealistic picture, it dwells in an idea of fiat lux et facta est lux. It is a blueprint for the musical narrative that is comprised of unrestricted admiration of life, of order that is mankind’s objective, and ultimately of conflict which is the most inherent human condition. In the war of mankind against itself the ideals permeating creation become obscure and only annihilation brings forth a new illusion – a promise of another beginning.
The ubiquitous illusion is an all-encompassing device that folds these non-recordable events into a cycle. It is channeled in the unifying wave of music of Karol Skrzypiec – an artist more complete, yet still debating the finality of his form of communication. Syntactically, the latest release of INNER VISION LABORATORY is an effect of thoughtful construction. Perpetua is an unconventional harmonious image which draws also from beyond of the repertoire typically associated with the instrumentarium characteristic of its genre, the accord of the album’s narration, however, is not lost.

..::TRACK-LIST::..

1. Slowly Dictating Supernovas 09:27
2. The Bequest of Originators 05:00
3. Conciousness of Clouds Collding 06:26
4. Lifethread 07:19
5. Frozen Resonance 04:19
6. The Contracts of Conflict 04:25
7. Forgetful Cosmos 04:56
8. The Chapters of Ignorance 05:40
9. A Paradigm Shift 05:09
10. Novel Delusion 06:37

..::OBSADA::..

Instruments, Textures, Synth, Drone, Other [Samples, Field Recordings] - Karol Skrzypiec

https://www.youtube.com/watch?v=KOyo1wBFMBU

35
CAMEL - AIR BORN [THE MCA & DECCA YEARS 1973-1984] (2023) [CD6- MUSIC INSPIRED BY 'THE SNOW GOOSE']

Po lekkim wakacyjnym wydawniczym marazmie sezon przedświąteczny prezentuje się całkiem bogato. Wśród wielu zapowiedzianych pozycji, o których będę sukcesywnie pisał, szczególnie interesująco wygląda imponujący box, jakże uwielbianej przeze mnie grupy Camel. Wydawnictwo „Air Born: The MCA & Decca Years 1973-1984” przygotowano z okazji 50-lecia ukazania się pierwszego longplaya formacji. Będzie ono zawierać aż 27 płyt CD (!!!) oraz 5 Blu-Ray’ów.

Zestaw wypełnią zremasterowane wersje wszystkich albumów studyjnych, koncertowych oraz singli zrealizowanych przez Camel dla wytwórni MCA i Decca. Do tego dojdą trzy recitale dla BBC: BBC Radio One „In Concert” – 6 czerwiec 1974, BBC Radio One „In Concert” – 22 kwiecień 1975 oraz BBC „In Concert” – Golders Green Hippodrome – 29 wrzesień 1977. Kolejne trzy koncerty to na nowo zmiksowane występy: „Live at Marquee Club, London” – 20 czerwiec 1974, „Live at Hammersmith Odeon” – 14 kwiecień 1976 oraz „Live at Hammersmith Odeon” – 1 październik 1977. Wszystkie te zapisy były co prawda już publikowane jako bonusy na poprzednich edycjach albumów zespołu, ale w nieco chaotyczny i nieuporządkowany sposób. Teraz będzie można ich wysłuchać w całości. Nader ciekawie i obiecująco przestawiają się studyjne (w większości niepublikowane) bonusy, pochodzące z sesji do poszczególnych albumów. Nie ma ich dużo, ale na pewno przysporzą sporo radości fanom formacji. Odrzutem z pierwszego albumu jest utwór „Sarah”. Aż pięć nagrań, które trafiły na płytę „Mirage”, otrzymamy dodatkowo także we wczesnych wersjach demo z 15 czerwca 1973r. Dwa mniej znane nagrania „Autumn” i „Riverman”, zespół zrealizował gdzieś pomiędzy longplayami „Mirage” i „The Snow Goose”. Krążek „Moonmadness” uzupełnią m.in. trzy studyjne dema. I wreszcie utwór „Captured” z płyty „Nude” usłyszymy we wczesnej, nieznanej dotąd wersji.

Jakby tego było mało, albumy „Camel”, „Mirage”, „The Snow Goose”, „Moonmadness” i „Nude” otrzymujemy także w zupełnie nowych miksach stereo oraz 5.1. Ogromna szkoda, że w podobny sposób nie opracowano pozostałych płyt. Być może nie udało się odnaleźć taśm z zapisami wielośladowymi?

Jeśli chodzi o materiały wideo, to poza paroma klipami i fragmentami występów z TV znajdą się tam koncerty: BBC TV „The Old Grey Whistle Test” – 21 czerwiec 1975, Live at Hammersmith Odeon – 1 październik 1977 oraz film „Pressure Points”. Pudełko uzupełni oczywiście gruba książka oraz plakat.

Paweł Nawara

The box features 27 CDs & five blu-rays and includes newly remastered versions of every Camel album and single issued between 1973 and 1984, but also includes new stereo and 5.1 Surround Sound versions of five albums, as well as new mixes of three concerts; The Marquee Club, London 1974, Hammersmith Odeon 1976 and Hammersmith Odeon 1977.

The package also features previously unreleased outtakes from album recording sessions and BBC Radio ‘In Concert’ appearances from 1974, 1975, 1977 and 1981.

Emerging just in time to honour the 50th anniversary of their debut album, Air Born is a sprawling boxed set which, as the title implies, celebrates their years spent with MCA and Decca. This was not always a happy time in terms of the band's relationship with Decca; in particular, after Andy Ward suffered a mental health crisis and attempted suicide, Andrew Latimer wanted to put the band on hiatus for a while to give Ward a chance to recuperate, but heartlessly Decca demanded that Camel put out a new studio album anyway - and pressured them to make it commercially friendly on top of that - which is what led to the critical stumble of The Single Factor.
Still, musically speaking this covers the music which Camel built their legacy on and more besides. Full remasters (and, for some select albums, additional stereo remixes) of all the Camel studio releases from their debut to Stationary Traveller are, naturally, included, along with a range of supplementary material ranging from unreleased studio tracks through to full live performances.

Much of this stuff has emerged in one form or another as bonus tracks over time, but there are a few significant bits of material which are new to this release. The major scoop of the collection is the full demo tape the band recorded in between their debut album and Mirage, which finds early versions of almost all the Mirage tracks present - only Freefall from that album is missing, and instead we get The Traveller, a Uriah Heep-ish piece which seems to have been abandoned as being more in keeping with their debut album's sound than Mirage's. In terms of sound quality, the demo is top notch, and captures the band's musical growth since they recorded their self-titled album marvellously, forming a hitherto-missing link between that and Mirage.

As for the live material, this is largely a mixture of BBC sessions and material released elsewhere, though there are enhancements and additions here and there. Early live performances include the take on God of Light Revisited originally recorded for the Greasy Truckers - Live At Dingwalls Dance Hall release, a funky, Santana-influenced piece. Again, this has been fairly widely repackaged as a bonus track on some issue or other over the years.

BBC sessions here include a June 1974 recording showcasing the band fresh from the release of Mirage, a more expansive 1975 offering giving extensive extracts from The Snow Goose (with the band on excellent form and proving they didn't need the orchestra to evoken the album's magic live), their excellent appearance on The Old Grey Whistle Test, and a 1977 Sight and Sound In Concert appearance from the Rain Dances lineup primarily focused on that album but also including great takes on Snow Goose material, Never Let Go from the debut, and an absolutely stellar take on Lunar Sea from Moonmadness. Much of this material has shown up as bonus tracks or on bootlegs over the years, but it's nice to get it in fairly definitive versions here.

Rather than presenting A Live Record in either its original or expanded configurations, the box instead offers the complete original live recordings from the different shows which made up that release. This includes a full set from the Marquee Club in October 1974, in which the band both burn through excellent renditions of Mirage-era material and road test compositions which would later make it onto The Snow Goose. The sound quality on this is remarkably good - perhaps the best of any of the pre-Goose live offerings here - and it's interesting how the Snow Goose compositions differ to account for the lack of an orchestra in tow.

Naturally, there's also the Royal Albert Hall full performance of The Snow Goose with orchestra from 1975, which would form the basis of the second disc of A Live Record; this is enhanced by an encore performance of Lady Fantasy, skillfully adapted to account for the orchestra.

We also get a full concert set from the Hammersmith Odeon in 1976; previously only smatterings of this had been borrowed for the extended CD version of A Live Record or on some reissues of Moonmadness, but having the full show to hand in its original running order is excellent. There's a few technical issues audible - notably some faint buzzing on a few tracks which could be down to the original tapes having an issue or might be indicative of some of the band's equipment having a bit of a moment, but this is a mild blemish easily overlooked, especially since some care seems to have been taken here to tidy up the lives tapes as best as possible.

This live set is especially valuable since it provides a final showcase for the original lineup of Camel - some would say the classic lineup - prior to personnel shifts and their Rain Dances-era drift into a Canterbury-influenced direction. You get Latimer, Ward, Ferguson, and Bardens at the absolute top of their game, with a setlist drawn from some of the greatest albums not just in the Camel discography but in the progressive rock pantheon as a whole, with the setlist finally presented on disc more or less as it was conceived to be delivered onstage; when you think about it, that's absolutely fantastic.

The band return to the Odeon in 1977 for a barnstorming set which, along with some stray tracks from other venues rounding off the Live Record material. The 1977 Odeon show is the fullest document of the Rain Dances lineup live on this set, and it's absolutely superb. Between that and the tracks from Bristol and Leeds, the Rain Dances period ends up being the era of the band that's perhaps best-represented by live material here (with The Snow Goose period a close second).

Other live material in the collection includes a tightened-up reissue of the BBC session previously released as On the Road 1981 (including two tracks - Summer Lightning and Ice - not included on previous releases of the BBC session) and, lastly, a remaster of Pressure Points.

Most prog fans will have at least some of the material here - though the new mixes of Camel, Mirage, The Snow Goose, Moonmadness, and Nude are good enough to be worth dipping into (and the previous mixes are also presented so you can judge which you prefer) - but even Camel fanatics probably won't have all of it. If you've got significant gaps to fill in your Camel collection - or if the prospect of all those live goodies have you salivating - it's highly worthwhile, offering the lion's share of their output in one package.

Warthur

..::TRACK-LIST::..

CD 6 - Music Inspired By 'The Snow Goose':
1. The Great Marsh
2. Rhayader
3. Rhayader Goes To Town
4. Sanctuary
5. Fritha
6. The Snow Goose
7. Friendship
8. Migration
9. Rhayader Alone
10. Flight Of The Snow Goose
11. Preparation
12. Dunkirk
13. Epitaph
14. Fritha Alone
15. La Princesse Perdue
16. The Great Marsh

Bonus Tracks
17. Flight Of The Snow Goose (Single)
18. Rhayader (Single)

..::OBSADA::..

Andy Latimer - guitar, flute, vocals
- see Camel 1973-1984 line-ups

https://www.youtube.com/watch?v=yT07lhGikUA

36
CAMEL - AIR BORN [THE MCA & DECCA YEARS 1973-1984] (2023) [CD5-LIVE AT THE MARQUEE CLUB]

Po lekkim wakacyjnym wydawniczym marazmie sezon przedświąteczny prezentuje się całkiem bogato. Wśród wielu zapowiedzianych pozycji, o których będę sukcesywnie pisał, szczególnie interesująco wygląda imponujący box, jakże uwielbianej przeze mnie grupy Camel. Wydawnictwo „Air Born: The MCA & Decca Years 1973-1984” przygotowano z okazji 50-lecia ukazania się pierwszego longplaya formacji. Będzie ono zawierać aż 27 płyt CD (!!!) oraz 5 Blu-Ray’ów.

Zestaw wypełnią zremasterowane wersje wszystkich albumów studyjnych, koncertowych oraz singli zrealizowanych przez Camel dla wytwórni MCA i Decca. Do tego dojdą trzy recitale dla BBC: BBC Radio One „In Concert” – 6 czerwiec 1974, BBC Radio One „In Concert” – 22 kwiecień 1975 oraz BBC „In Concert” – Golders Green Hippodrome – 29 wrzesień 1977. Kolejne trzy koncerty to na nowo zmiksowane występy: „Live at Marquee Club, London” – 20 czerwiec 1974, „Live at Hammersmith Odeon” – 14 kwiecień 1976 oraz „Live at Hammersmith Odeon” – 1 październik 1977. Wszystkie te zapisy były co prawda już publikowane jako bonusy na poprzednich edycjach albumów zespołu, ale w nieco chaotyczny i nieuporządkowany sposób. Teraz będzie można ich wysłuchać w całości. Nader ciekawie i obiecująco przestawiają się studyjne (w większości niepublikowane) bonusy, pochodzące z sesji do poszczególnych albumów. Nie ma ich dużo, ale na pewno przysporzą sporo radości fanom formacji. Odrzutem z pierwszego albumu jest utwór „Sarah”. Aż pięć nagrań, które trafiły na płytę „Mirage”, otrzymamy dodatkowo także we wczesnych wersjach demo z 15 czerwca 1973r. Dwa mniej znane nagrania „Autumn” i „Riverman”, zespół zrealizował gdzieś pomiędzy longplayami „Mirage” i „The Snow Goose”. Krążek „Moonmadness” uzupełnią m.in. trzy studyjne dema. I wreszcie utwór „Captured” z płyty „Nude” usłyszymy we wczesnej, nieznanej dotąd wersji.

Jakby tego było mało, albumy „Camel”, „Mirage”, „The Snow Goose”, „Moonmadness” i „Nude” otrzymujemy także w zupełnie nowych miksach stereo oraz 5.1. Ogromna szkoda, że w podobny sposób nie opracowano pozostałych płyt. Być może nie udało się odnaleźć taśm z zapisami wielośladowymi?

Jeśli chodzi o materiały wideo, to poza paroma klipami i fragmentami występów z TV znajdą się tam koncerty: BBC TV „The Old Grey Whistle Test” – 21 czerwiec 1975, Live at Hammersmith Odeon – 1 październik 1977 oraz film „Pressure Points”. Pudełko uzupełni oczywiście gruba książka oraz plakat.

Paweł Nawara

The box features 27 CDs & five blu-rays and includes newly remastered versions of every Camel album and single issued between 1973 and 1984, but also includes new stereo and 5.1 Surround Sound versions of five albums, as well as new mixes of three concerts; The Marquee Club, London 1974, Hammersmith Odeon 1976 and Hammersmith Odeon 1977.

The package also features previously unreleased outtakes from album recording sessions and BBC Radio ‘In Concert’ appearances from 1974, 1975, 1977 and 1981.

Emerging just in time to honour the 50th anniversary of their debut album, Air Born is a sprawling boxed set which, as the title implies, celebrates their years spent with MCA and Decca. This was not always a happy time in terms of the band's relationship with Decca; in particular, after Andy Ward suffered a mental health crisis and attempted suicide, Andrew Latimer wanted to put the band on hiatus for a while to give Ward a chance to recuperate, but heartlessly Decca demanded that Camel put out a new studio album anyway - and pressured them to make it commercially friendly on top of that - which is what led to the critical stumble of The Single Factor.
Still, musically speaking this covers the music which Camel built their legacy on and more besides. Full remasters (and, for some select albums, additional stereo remixes) of all the Camel studio releases from their debut to Stationary Traveller are, naturally, included, along with a range of supplementary material ranging from unreleased studio tracks through to full live performances.

Much of this stuff has emerged in one form or another as bonus tracks over time, but there are a few significant bits of material which are new to this release. The major scoop of the collection is the full demo tape the band recorded in between their debut album and Mirage, which finds early versions of almost all the Mirage tracks present - only Freefall from that album is missing, and instead we get The Traveller, a Uriah Heep-ish piece which seems to have been abandoned as being more in keeping with their debut album's sound than Mirage's. In terms of sound quality, the demo is top notch, and captures the band's musical growth since they recorded their self-titled album marvellously, forming a hitherto-missing link between that and Mirage.

As for the live material, this is largely a mixture of BBC sessions and material released elsewhere, though there are enhancements and additions here and there. Early live performances include the take on God of Light Revisited originally recorded for the Greasy Truckers - Live At Dingwalls Dance Hall release, a funky, Santana-influenced piece. Again, this has been fairly widely repackaged as a bonus track on some issue or other over the years.

BBC sessions here include a June 1974 recording showcasing the band fresh from the release of Mirage, a more expansive 1975 offering giving extensive extracts from The Snow Goose (with the band on excellent form and proving they didn't need the orchestra to evoken the album's magic live), their excellent appearance on The Old Grey Whistle Test, and a 1977 Sight and Sound In Concert appearance from the Rain Dances lineup primarily focused on that album but also including great takes on Snow Goose material, Never Let Go from the debut, and an absolutely stellar take on Lunar Sea from Moonmadness. Much of this material has shown up as bonus tracks or on bootlegs over the years, but it's nice to get it in fairly definitive versions here.

Rather than presenting A Live Record in either its original or expanded configurations, the box instead offers the complete original live recordings from the different shows which made up that release. This includes a full set from the Marquee Club in October 1974, in which the band both burn through excellent renditions of Mirage-era material and road test compositions which would later make it onto The Snow Goose. The sound quality on this is remarkably good - perhaps the best of any of the pre-Goose live offerings here - and it's interesting how the Snow Goose compositions differ to account for the lack of an orchestra in tow.

Naturally, there's also the Royal Albert Hall full performance of The Snow Goose with orchestra from 1975, which would form the basis of the second disc of A Live Record; this is enhanced by an encore performance of Lady Fantasy, skillfully adapted to account for the orchestra.

We also get a full concert set from the Hammersmith Odeon in 1976; previously only smatterings of this had been borrowed for the extended CD version of A Live Record or on some reissues of Moonmadness, but having the full show to hand in its original running order is excellent. There's a few technical issues audible - notably some faint buzzing on a few tracks which could be down to the original tapes having an issue or might be indicative of some of the band's equipment having a bit of a moment, but this is a mild blemish easily overlooked, especially since some care seems to have been taken here to tidy up the lives tapes as best as possible.

This live set is especially valuable since it provides a final showcase for the original lineup of Camel - some would say the classic lineup - prior to personnel shifts and their Rain Dances-era drift into a Canterbury-influenced direction. You get Latimer, Ward, Ferguson, and Bardens at the absolute top of their game, with a setlist drawn from some of the greatest albums not just in the Camel discography but in the progressive rock pantheon as a whole, with the setlist finally presented on disc more or less as it was conceived to be delivered onstage; when you think about it, that's absolutely fantastic.

The band return to the Odeon in 1977 for a barnstorming set which, along with some stray tracks from other venues rounding off the Live Record material. The 1977 Odeon show is the fullest document of the Rain Dances lineup live on this set, and it's absolutely superb. Between that and the tracks from Bristol and Leeds, the Rain Dances period ends up being the era of the band that's perhaps best-represented by live material here (with The Snow Goose period a close second).

Other live material in the collection includes a tightened-up reissue of the BBC session previously released as On the Road 1981 (including two tracks - Summer Lightning and Ice - not included on previous releases of the BBC session) and, lastly, a remaster of Pressure Points.

Most prog fans will have at least some of the material here - though the new mixes of Camel, Mirage, The Snow Goose, Moonmadness, and Nude are good enough to be worth dipping into (and the previous mixes are also presented so you can judge which you prefer) - but even Camel fanatics probably won't have all of it. If you've got significant gaps to fill in your Camel collection - or if the prospect of all those live goodies have you salivating - it's highly worthwhile, offering the lion's share of their output in one package.

Warthur

..::TRACK-LIST::..

CD 5 - Live At The Marquee Club:
1. Rhayader Goes To Town
2. Sanctuary
3. The Snow Goose
4. Freefall
5. Lady Fantasy
6. Homage To The God Of Light

..::OBSADA::..

Andy Latimer - guitar, flute, vocals
- see Camel 1973-1984 line-ups

https://www.youtube.com/watch?v=yT07lhGikUA

37
Zespoły / SBB - LIVE IN SPODEK 2006 (2014)
« dnia: Luty 11, 2024, 18:42:14  »
SBB

„Live In Spodek 2006” to zapis koncertu SBB 24 lutego 2006. Zespół występował wtedy przed gigantami hard rocka – Deep Purple. Mamy tu płytowy debiut kolejnego ze składów zespołu – na albumie tym za perkusją zasiadł Irek Głyk, gra on mniej wirtuozersko, bardziej rockowo niż Wertico, z zupełnie innym feelingiem. Dodatkowo na scenie pojawił się muzyk, który w zespole SBB grał już u schyłku lat 70. – Sławomir Piwowar, tu wyłącznie w roli gitarzysty.

Łagodnie, subtelnie zaczyna się, zadedykowane ofiarom tragicznego zawalenia się hali MTK miesiąc wcześniej „Memento” – znów w zgrabnym skrócie, z efektownym solem gitarowym w finale. Tytułowy utwór z nieudanej płyty „New Century” doczekał się pewnego przearanżowania (Apostolis wplótł weń fragment swojej kompozycji „Tajemniczy świat Mariana”, znanej z płyty Krzaka), doszły partie drugiego gitarzysty – i nagle otrzymaliśmy zwarty, przemyślany kompozytorsko, interesujący utwór. Pewnych korekt rytmicznych doczekały się „Rainbow Man” – tu nieco mniej funkowy niż zazwyczaj – i „Całkiem spokojne zmęczenie”. Bardzo efektownie wypadło na scenie instrumentalne rozwinięcie „Odlotu”, między innymi znów za sprawą drugiego gitarzysty. Piwowar daje o sobie znać także w finałowym „Walkin’ Around A Stormy Bay”, gdzie Anthimos zasiada za drugim zestawem perkusyjnym; wcześniej wspólnie z Głykiem wykonują improwizowany duet perkusyjny.

Ciekawy, interesujący koncert: wielka hala, kilkutysięczna publiczność i znamienici muzycy oczekujący w kuluarach na pewno dodały SBB skrzydeł. Bardzo fajny, udany dokument dobrego występu.

Piotr 'Strzyż' Strzyżowski

..::TRACK-LIST::..

1. Memento Z Banalnym Tryptykiem 8:39
2. New Century Incl. Tajemniczy Świat Mariana 8:23
3. Odlot 9:47
4. Rainbow Man 5:53
5. Całkiem Spokojne Zmęczenie 5:26
6. Improv: Drums Battle 1:51
7. Walkin' Around The Stormy Bay 3:55

Recorded live at Spodek Hall, Katowice, 24 February 2006.

..::OBSADA::..

Drums - Irek Głyk
Guitar - Apostolis Antymos, Sławomir Piwowar
Lead Vocals, Bass Guitar, Keyboards - Józef Skrzek

https://www.youtube.com/watch?v=Ek-jvzdtp2I

38
SKALDOWIE

Pierwszy raz na CD komplet nagrań Skaldów z niemieckiego radia, które składają się na pełny, alternatywny album Krywań, Krywań.

Rock progresywny z najwyższej półki.

Materiał zremasterowany po raz pierwszy w historii z taśm matek.


- jeżeli ktoś sądzi że Skaldowie nie mogli zagrać lepiej niż na płycie Krywań, Krywań, powinien koniecznie zapoznać się z tym CD

- materiał zarejestrowany w studio nagraniowym niemieckiego radia zachwyca swobodą i energią wykonawczą

- są to nagrania studyjne, najwyższej jakości

- dwa utwory zostały zaśpiewane po polsku, dwa po niemiecku, a jedno jest instrumentalne

- dwa nagrania (Jeszcze kocham i Fioletowa dama) nie były w tych wersjach publikowane nigdy wcześniej !!!

Gdyby sporządzić listę najwybitniejszych polskich płyt progresywnych, na pewno nie zabrakłoby na niej longplaya Skaldów „Krywań, Krywań”. Mimo że od jego nagrania minęło już 40 lat, zawarta na nim muzyka wcale się nie zestarzała. Można się o tym przekonać, słuchając również alternatywnej wersji tej legendarnej płyty, ułożonej z utworów zrealizowanych w latach 1971-1973 dla radia wschodnioniemieckiego.

Lata 70. ubiegłego wieku to okres największej popularności Skaldów – zespołu, który z równym powodzeniem wykonywał wpadające w ucho nieskomplikowane, choć urzekające melodyjnością, przeboje pop-rockowe (jak chociażby „Wszystko mi mówi, że mnie ktoś pokochał”, „Cała jesteś w skowronkach”, „Medytacje wiejskiego listonosza”), jak i tworzył rozbudowane, wieloczęściowe kompozycje wpisujące się w kanon rocka progresywnego. Dzięki jednym i drugim krakowska grupa zdobyła rozgłos nie tylko w Polsce, ale również poza jej granicami. Szczególną estymą, poza ojczyzną, cieszyła się u naszych ówczesnych wschodnich i zachodnich sąsiadów, czyli w Związku Radzieckim i Niemieckiej Republice Demokratycznej, gdzie nie tylko często koncertowała, ale również nagrywała i wydawała płyty. W maju 1972 roku w Sali Koncertowej warszawskiej Filharmonii Narodowej zespół zarejestrował swoje najambitniejsze i bezsprzecznie najwartościowsze artystycznie dzieło – wydany wiosną roku następnego album „Krywań, Krywań”. Zawierał on pięć utworów. Stronę A longplaya wypełniał trwający niemal 18 minut kawałek (prawie) tytułowy („Krywaniu, Krywaniu”), na odwrocie natomiast znalazły się trzy piosenki („Juhas zmarł”, „Jeszcze kocham”, „Gdzie mam ciebie szukać”) oraz jedna kompozycja instrumentalna („Fioletowa dama”).
W tym samym mniej więcej czasie Skaldowie odbyli też podróże do Berlina Wschodniego, gdzie – najpierw w listopadzie 1971, a następnie w kwietniu 1973 roku – nagrali na potrzeby radia enerdowskiego nieco odmienne wersje wszystkich kawałków, które znalazły się na krążku „Krywań, Krywań”. Trzy z nich ukazały się później na bardzo popularnych w NRD składankach „Hallo” (jeden – „Gdzie mam ciebie szukać” – nawet w dwóch odsłonach: studyjnej oraz koncertowej); dwa pozostałe trafiły do archiwum. Po 40 latach do wspomnianych powyżej nagrań zespołu (a konkretnie: do ich taśm-matek) udało się dotrzeć właścicielom wytwórni Kameleon Records, którzy – po obowiązkowym remasteringu – ułożyli z nich alternatywną wersję „Krywania…”. Zdecydowano się przy tym na zachowanie oryginalnego układu utworów, co sprawiło, że z jednej strony mamy do czynienia z dziełem, zdawałoby się, doskonale znanym, z drugiej jednak – w kilku miejscach zdecydowanie zaskakującym. Choć może nie do końca. Przynajmniej dla tych, którzy 14 lat temu zaopatrzyli się w opublikowany nakładem Wydawnictwa 21 kompakt „Krywań – Out of Poland” (zawierający również wersje zrealizowane w 1972 roku dla radzieckiej Melodii i wydane na płycie „Skaldy”).
Kompozycja tytułowa w wersji wschodnioniemieckiej jest o dwie minuty dłuższa od tej, która trafiła na longplay Polskich Nagrań (ale też o ponad dwie minuty krótsza od wersji radzieckiej). Lecz nie tylko na tym polega jej wartość. Nagrano ją podczas drugiej wizyty w Berlinie Wschodnim, a więc ponad rok po sesji w Filharmonii Narodowej; w tym czasie Skaldowie wykonywali „Krywaniu, Krywaniu” podczas koncertów, mieli więc sporo czasu, aby kawałek ten „ograć” – nie tyle nawet w znaczeniu „popracować nad nim”, co… pobawić się, wymyślając coraz to nowe improwizacje. I to wyraźnie słychać. Utwór brzmi, co prawda, nieco surowiej niż w oryginale, ale za to nie brakuje mu dynamiki, zagrany jest z ogromnym kopem, a jego warstwa instrumentalna – z pełnymi nawiązań do klasyki organowymi pasażami Andrzeja Zielińskiego, z folkową solówką na skrzypcach Jacka Zielińskiego, z przesterowaną gitarą Jerzego Tarsińskiego w tle – zachwyca nieustannie po dziś dzień. Nie można mieć wątpliwości, że sesja (a raczej: sesje) w radiu berlińskim musiała(y) sprawiać krakowianom ogromną frajdę. Ostrzej zagrany jest także „Juhas zmarł”, w czym wielka zasługa sekcji rytmicznej, bas Konrada Ratyńskiego brzmi tu jak w rasowym numerze hardrockowym; całość równoważą jednak partie Jacka Zielińskiego – jego „góralski” śpiew i jazzowe solo na trąbce.
Monumentalne, zwłaszcza w warstwie wokalnej, „Jeszcze kocham” znalazło się tutaj w wersji niemieckojęzycznej jako „Noch liebe ich”. W języku Goethego i Schillera Zieliński zaśpiewał również „Gdzie mam ciebie szukać”, które z tej okazji przechrzczono na „Heidelbeeren”. Owszem, był to z jednej strony ukłon w stronę słuchaczy z NRD, ale też – nie ukrywajmy – sygnał dla Niemców z Republiki Federalnej. Na którego efekty nie trzeba było zresztą długo czekać. W lutym 1974 roku Skaldów zaproszono na koncert w zachodnioniemieckiej rozgłośni radiowej Westdeutscher Rundfunk (WDR) w Kolonii (został on opublikowany przez Kameleon Records na albumie „Live in Germany 1974”), trzy miesiące później natomiast na jej zamówienie grupa nagrała 14-minutową suitę „Zimowa bajka” (o niej jednak przy innej okazji). Nagrania niemieckojęzyczne od strony językowej nie zachwycają – Jacek Zieliński śpiewa niepewnie, nienaturalnie akcentując wyrazy (co można i zrozumieć, i wybaczyć) – ale muzycznie to prawdziwe mistrzostwo. Zaskakuje zwłaszcza „Heidelbeeren”, w którym na plan pierwszy wysuwa się – nie po raz pierwszy zresztą – gitara Tarsińskiego. Instrumentalna „Fioletowa dama”, którą to kompozycję na przestrzeni lat Skaldowie przerabiali parokrotnie, tutaj najbliższa jest stylistyce fusion, o czym decyduje przede wszystkim brzmienie organów Hammonda i mocno zaprawione jazzem solówki gitary i skrzypiec (jakby młodszy z braci Zielińskich nasłuchał się Michała Urbaniaka).
Podsumowując: dla fanów zespołu – lektura obowiązkowa.

Sebastian Chosiński

..::TRACK-LIST::..

1. Krywań, Krywań (Krywaniu, Krywaniu) 19:51
Lyrics By - Traditional

2. Der Hirtenjunge Ist Gestorben (Juhas Zmarł) 4:28
Lyrics By - Małgorzata Jaasne

3. Noch Liebe Ich (Jeszcze Kocham) 2:41
Lyrics By - Andrzej Jastrzębiec-Kozłowski
Translated By - Ingeburg Branoner

4. Heidelbeeren (Gdzie Mam Ciebie Szukać) 5:28
Lyrics By - Ewa Lipska
Translated By - Monika Jacobs

5. Mädchen In Violett (Fioletowa Dama) 5:14

..::OBSADA::..

Violin, Trumpet, Percussion, Vocals - Jacek Zieliński
Organ, Grand Piano, Vocals - Andrzej Zieliński
Guitar - Jerzy Tarsiński
Bass Guitar, Vocals - Konrad Ratyński
Drums - Jan Budziaszek

39
Zespoły / SCHRÖTTERSBURG - KOSMOGONIA (2023)
« dnia: Luty 10, 2024, 01:25:03  »
SCHRÖTTERSBURG

Atonalny, psychodeliczny plemienny industrial oparty na szumie, hałasie i ciemnych nowofalowych teksturach. Trans, rytm upadającego miasta rozpoczyna rytuał przenoszący do rdzenia Ziemi - miejsca powstania i narodzin wszystkiego...

Podobnie, jak w przypadku dwóch poprzednich tytułów, materiał "Kosmogonia" ukaże się na 3 nośnikach, czyli na winylowym longplayu, na CD oraz kasecie, dzięki kooperacji czterech labeli: Zoharum, DIY Koło, Bat-Cave oraz N.I.C. Rec.

Znalazło się na nim siedem nowych utworów, zaaranżowanych i nagranych w czteroosobowym składzie, w którym muzycy koncertują już od dłuższego czasu. To też przełożyło się na nowe, jeszcze nieco inne niż dotychczas, brzmienie albumu. Można zaryzykować stwierdzenie, że :Kosmogonia" to najcięższy materiał w dorobku płockich muzyków. Należy jednak zaznaczyć, że ciężar nie jest jedynym wyróżnikiem, za pomocą którego można odróżnić najnowszy krążek z reszty dyskografii. To raczej naturalna zmiana wynikająca z faktu ciągłych poszukiwań muzycznych, które zaczynają się tam, gdzie wybrzmiewają ostatnie dźwięki "Om Shanti Om", by rozpierzchnąć się w nowych, dotąd jeszcze nie eksplorowanych kierunkach. Oczywiście nowe, będące elementem niespodzianki, nie przekreśliło dotychczasowego charakteru zespołu. Nadal słychać, że jest to nieustannie zmieniający się, lecz z całą pewnością nadal zespół SCHRÖTTERSBURG. Album ponownie zarejestrowano pod czujnym okiem i uchem Michała Kupicza. Oprawa graficzna autorstwa Tomka Mirta.

Schröttersburg to grupa, której muzyka towarzyszy mi od ponad dekady. Jako ultras od pierwszego usłyszenia „Demencji” mogę wydawać się nieobiektywnym recenzentem, ale zapewniam że w przypadku tej kapeli jakiekolwiek oskarżenia o leniwe przymilanie się starym fanom i hołdowanie jednemu, stałemu brzmieniu można o bruk rozłupać. Schröttersburg znowu otworzył całkowicie nową drogę do serca wszechświata.

I choć na pierwszy rzut ucha można na „Kosmogonii” wytyczyć elementy wspólne z “Om Shanti Om” (sama fraza pada zresztą na albumie) tak w obliczu całości album zdaje się być zbudowany w kompletnie inny sposób. Paradoksalnie zwiększony poziom rytualnego zatracenia, plemiennego zanurzenia się w ciemności tyle uniwersalnej, prawdziwej i ludzkiej, co chłodnej, zdają się czerpać coraz mniej z wpływów orientalnych (przynajmniej muzycznie, tytuł przepięknej “Ananty” mówi sam za siebie) rzucając nas w wir skojarzeń z muzyką folkową (w moim odczuciu prędzej afrykańską niż azjatycką) i mechanicznym industrialem. Zanika tu post-punk, zanikają tu też proste definicje i skojarzenia. Pomimo tego narracyjnego rozdeptania granic muszę tu wspomnieć o ujęciu mnie post-rockową głębią w utworze pierwszym – wywołując już na starcie to co potrafią tylko najwięksi – poczucie jakby właśnie w tej chwili grupa muzyczna akompaniowała końcowi świata, topiąc nas w jednoczącej wszechrzeczy, byśmy ten koniec powitali nie ze strachem, a ze spokojem. Om Shanti Om.

Powtarzam się (pisałem to też w poprzedniej recenzji, dla Nie/oczy/uszy/wiste), ale to najlepsza płyta płockiej grupy. Czy otworzy im nowe drzwi? Obranie coraz śmielszego kierunku, coraz większe wyzbywanie się chwytliwych i łatwych do opisania cech, a także ucieczka od melodii, to aspekty raczej antykomercyjne, powodujące jeszcze większe wymykanie się (nie aż tak małej przecież) grupie polskich fanów post-punku. Ale tym chłopakom nie o to chodzi. Stworzyli dzieło ambitne, wyjątkowe i hipnotyczne. Jeśli ktoś tego nie usłyszy, to będzie po prostu głuchy. To jedna z najlepszych polskich płyt sceny niezależnej ostatnich lat.

Adam Lonkwic

..::TRACK-LIST::..

1. Ananta 07:59
2. XII le pendu 02:40
3. Djab 05:31
4. Terra Sancta 05:06
5. Poza ciałem 03:09
6. Z nicości w słońce 07:51
7. Terra ignota 04:32

..::OBSADA::..

Krzysiek
Maciek
Michał
Rafał

https://www.youtube.com/watch?v=J6VnvKaMIok

40
Zespoły / INNER VISION LABORATORY VS. NEPENTHE - AMBIT (2014)
« dnia: Luty 08, 2024, 00:02:32  »
INNER VISION LABORATORY VS. NEPENTHE

Efekt internetowej współpracy Karola Skrzypca i Daniel'a Krause.
Przez trzy lata szukali wspólnego języka, bawili się dźwiękiem, aż w końcu powstał spójny, symbiotyczny album, który traktuje podobnie jak i okładka, o pięknie jak i o ciemności...

7 rozległych, opuszczonych krajobrazów, głównie przemysłowych, które czasami nawiedzane są przez duchy poprzednich mieszkańców.

Ambit, może naruszyć twoją strefę komfortu ale zaręczam, iż jest odświeżający i wzruszający zarazem...

Two years after well-received "Perpetua" album, INNER VISION LABORATORY returns to Zoharum with their new album entitled "Ambit". Not a solo venture, but a collaborative effort with young, but promising NEPENTHE project. The album was 3 years in the making when they were searching for a common language and fiddling with sonic matter using the Internet in this respect, they have created a monolith - a very cohesive, yet symbiotic world. It might be easily labelled as "ambient", yet they break the patterns of that style.

"Ambit" is composed of 7 compositions, clocking in at 50 minutes. It is composed of beautiful, yet unsettling melodies, for those who are fascinated with sounds coming from Cyclic Law and Loki Foundation labels, but also for new-comers to the genre. For those open-minded for something new and touching, a kind of music painted with the whole palette of colours and sounds.

..::TRACK-LIST::..

1. I 05:52
2. II 08:55
3. III 06:06
4. IV 07:55
5. V 05:18
6. VI 07:35
7. VII 10:00

..::OBSADA::..

Daniel Krause
Karol Skrzypiec

https://www.youtube.com/watch?v=rYCSzW6No18

41
BAKER GURVITZ ARMY - NEON LIGHTS: THE BROADCASTS 1975 (2024) [CD2-KINGS HALL, DERBY 21 OCTOBER 1975]

NEW REMASTERED 3CD & 2 DVD CLAMSHELL BOXED SET OF ARCHIVE LIVE RECORDINGS BY BAKER GURVITZ ARMY MADE FOR BBC RADIO & TV, INDEPENDENT RADIO & RADIO BREMEN IN 1975.

WITH FULLY RESTORED ARTWORK & NEW ESSAY.

REVIEWS IN UNCUT, MOJO, RECORD COLLECTOR, PROG MAGAZINES & COVERAGE ON RELEVANT WEBSITES & FANZINES.

Baker Gurvitz Army was formed in 1974 by former Gun and Three Man Army members Adrian Gurvitz (guitar, vocals), Paul Purvitz (bass, vocals) and virtuoso drummer Ginger Baker, formerly with Cream, Blind Faith and Airforce. The trio was soon augmented by the arrival of vocalist Mr. Snips (Steve Parsons) and keyboard player Peter Lemer. The band was a highly regarded live act and recorded three albums of some of the finest British rock music of the mid-1970s.

This official collection features a stunning BBC Radio 1 In Concert performance, along with a full concert from Kings Hall, Derby recorded for Independent Radio, all remastered from the original master tapes. Also included are 2 DVDs (NTSC – Region Free) which include a Baker Gurvitz Army session for BBC TVs Old Grey Whistle Test, a recently discovered BBC TV concert from 1975 and the full live session recorded for German television Musikladen show. This includes two recently discovered songs which were recorded but not broadcast on the original Radio Bremen transmission in February 1975.

‘Neon Lights – The Broadcasts 1975’ is the ultimate collection of Baker Gurvitz Army at their finest, much of which is previously unreleased.

..::TRACK-LIST::..

CD 2 - Kings Hall, Derby 21 October 1975:
1. The Hustler
2. Space Machine
3. Remember
4. White Room
5. Neon Lights

https://www.youtube.com/watch?v=jWRtdHZT3eY

42
Zespoły / TRK PROJECT
« dnia: Luty 04, 2024, 18:56:25  »
TRK PROJECT

Ryszard Kramarski to postać bardzo wpływowa dla polskiej sceny rocka progresywnego. Ryszard szefuje wydawnictwu Lynx Music, nadzoruje nad nagraniami wielu zespołów w swoim studiu, kieruje uznaną i bardzo lubianą formacją Millenium i wreszcie spełnia się także w solowym projekcie T.R.K.Project.

..::TRACK-LIST::..

..::OBSADA::..

CD 1 - Music Inspired by the Little Prince (2017):
Somewhere In The Universe:
1.Android B-612 (4:15)
2.The Little Prince (5:09)
3.The Rose with Four Thorns (6:22)
4.Galaxy Freaks (6:34)

Somewhere On The Earth:
5.Snake from The Desert (4:57)
6.Fox's Secret (6:56)
7.In The Garden (4:02)
8.Five Hundred Million Little Bells (7:44)

Ryszard Kramarski - keyboards and acoustic guitars
Marcin Kruczek - guitars
Grzegorz Fieber - drums and percussion
Paweł Pyzik - bass
Karolina Leszko - vocals

CD 2 - Sounds From The Past (2018):
1. Visionary Of Heaven (6:28)
2. These All Paparazzis (6:34)
3. The Technology Trap (4:28)
4. The Fairly Tales Of A Stranger (7:04)
5. Welcome To My Channel! (6:21)
6. Please Stop The Time (6:00)
7. We Know Nothing (8:03)
8. Sounds From The Past (4:06)

Ryszard Kramarski - keyboards, acoustic guitar
Karolina Leszko - vocals
Marcin Kruczek - guitars
Paweł Pyzik - bass
Grzegorz Fieber - drums & percussion

CD 3 - Mr Scrooge - Music Inspired by Charles Dickens 'A Christmas Carol' (2019):
1. Mr Scrooge (4:19)
2. My Old Friend (6:33)
3. First Spirit (6:05)
4. The Price Of Love (6:07)
5. Second Spirit (5:33)
a) Tiny Tim
b) Ignorance & Want
6. The Last Of The Spirit (6:55)
7. R.I.P. (7:18)
8. Now Is The Time... (3:51)

Karolina Leszko - Vocals
Marcin Kruczek - Guitars
Krzysztof Wyrwa - Bass, Warr guitar
Grzegorz Fieber - Drums & Percussion
Ryszard Kramarski - Keyboards & Acoustic Guitar

CD 4 & 5 - Kay & Gerda (2020):
Gerda
1. The Shards Of Glass (7:08)
2. Gerda’s Song (8:30)
3. Garden Of Oblivion (6:11)
4. The Crow And The Castle (3:41)
5. Little Robber Girl (6:43)
6. Long Way North (6:04)
7. Snow Queen’s Palace (7:34)

Kay
1. The Shards Of Glass (7:08)
2. Gerda’s Song (8:31)
3. Garden Of Oblivion (6:11)
4. The Crow And The Castle (3:41)
5. Little Robber Girl (6:43)
6. Long Way North (6:06)
7. Snow Queen’s Palace (7:34)

Ryszard Kramarski - keyboards, acoustic guitars
Marcin Kruczek - guitars
Grzegorz Fieber - drums, percussion
Krzysztof Wyrwa - bass
Karolina Leszko - Gerda vocals
David Lewandowski - Kay vocals

https://www.youtube.com/watch?v=btzfCuIk9rk

43
Zespoły / THE SMITHS - THE SOUND OF THE SMITHS (2008)
« dnia: Luty 04, 2024, 18:50:46  »
THE SMITHS

OVERSEEN BY MORRISSEY and guitarist Johnny Marr, this compilation emphasizes the compositional might behind the miserablism of England's most idiosyncratic and influential Eighties band. Sound traces the quartet's four-year evolution from savage tenderness to refined despair: Morrissey articulates both bleak romanticism and omni-deprecating humor, while Marr accompanies him with chiming, multilayered riffs.

The Smiths often relegated their most emotionally detailed and musically divergent tracks to single flips, included here: Their most famous song, "How Soon Is Now?" began as a B side, while non-album cuts like the languid "Stretch Out and Wait" showcase the bittersweet contrast between Morrissey's sympathetic crooning and the droll realism of lines like "Let your puny body lie down." Rarely does an act so flatteringly curate its own brilliance.

The Smiths discography presents itself, to an outside listener, as absolutely confounding. At its very simplest, the Smiths released four studio albums which ranged from solid (Meat is Murder) to outstanding (The Queen is Dead), but the Smiths discography cannot be considered to be complete via only their studio albums by any stretch. Two compilation albums, Hatful of Hollow and Louder than Bombs, include not only tracks from their studio albums, but also single only releases, a generous allocation of B-sides, the legendary John Peel sessions, and some other rarities. To make matters even worse for new listeners, these two compilations also share many tracks with a third compilation released around the same time as Louder Than Bombs, The World Won’t Listen. Needless to say, it can all be a little bit of a whirlwind – there are multiple versions of some tracks, most of which have noticeably different arrangements or slight differences in structure or production that make it rather difficult to listen to and collect all the recordings for a band that only created music together for five years. It certainly is not for a lack of trying to make listening to the Smiths an easier experience, as multiple “Hits” compilations have been cultivated so that it is theoretically easier to be introduced to the legendary band. In fact, after their breakup in 1987, there have been no less than four compilations of the Smiths music that were put together over the next twenty years, each having its own positives and negatives, but never really grasping the full breadth of the Smiths full output into one collection. Enter: The Sound of the Smiths, (available as both a one and two disc collection), which was presented to the public as doing the best job of all of the Smiths “hits” compilations (sans Complete) in giving the listener the full experience of essential studio tracks, alongside hidden gems from their single releases.

As a one disc collection, The Sound of the Smiths plays much like any typical greatest hits package ready for mainstream consumption, collecting most of the bands biggest hits and celebrated songs into a chronologically ordered, and supremely generous 23 song set that traces the evolution of the band throughout their career. Included are a good amount of tracks from the band’s early years, highlighted by the incredibly bouncy bass lines of “This Charming Man,” the winding screeching classic “How Soon is Now?” and the fast-paced jangle of “William, It Was Really Nothing.” Three tracks from their second studio effort, Meat is Murder follow, including the strongest song from that album, “The Headmaster Ritual,” which can be considered the most standard archetype of most songs of the Smiths catalog. It features the classic Smiths sound: Johnny Marr’s legendary ringing Rickenbacker is front and center, alongside Morrissey’s morose verse lyrics about having bruises “bigger than dinner plates” and nonsensical echoing chorus “na-na-nas,” play off each other flawlessly. Most would agree that the year 1986 was the most productive and creative year of the Smiths’ short career, and rightfully so, many tracks released that year play a large role in the second half of the first disc. This include no less than three absolutely essential tracks (including the rolling “Bigmouth Strikes Again,” and the masterful “There is a Light That Never Goes Out”) from their studio masterpiece, The Queen is Dead, which are placed rightfully alongside the band’s two strongest single releases, “Panic” and “Ask.” Both of these latter tracks stand out as not only highlights on this compilation, but even in the bands entire catalog because of their incessant guitar lines which are made even richer and fuller by the addition of an additional guitarist, Craig Gannon. These two tracks are pure guitar pop at its absolute finest, full of handclaps, shouting choruses, shuffling beats, and the Smiths distinctive melodic guitar lines at their peak. The first disc is rounded out with tracks from their final album, Strangeways, Here We Come, which, despite featuring great songs like the string heavy “Girlfriend in a Coma,” finds the band trying faltering only slightly, most notably including three songs “You Just Haven’t Earned It Yet, Baby,” “Shoplifters of the World Unite,” and “Sheila Take A Bow,” which despite being solid songs individually, almost run together into one because of their similar tones, while the final two tracks end the first disc on a slightly lower note, not matching up to the heights of many of the previous tracks.

The second disc on The Sound of the Smiths is a much more hodge-podge collection of tracks, wildly mixing live takes (which do not often grab the listener’s attention), alternate takes, demos, and a collection of some the B-sides of many of the singles presented on the first disc. Where as the first disc in this set was full of essential songs, the second disc is for devoted listeners and fans only, combining many of the tracks from Hatful of Hollow and especially Louder Than Bombs into one place. As is to be expected, the highlights on the second disc are much fewer and farther between. Surprisingly, the opening track, “Jeane,” which isn’t included on any other compilation to date, is an unexpected, lively highlight that introduces the second disc quite well, giving hope and promise to those digging deeper into the Smiths backlog of forgotten songs, and deeper album cuts. Other wonderful pieces include the gentle acoustic strumming of “Please, Please, Please, Let Me Get What I Want,” where Morrissey stands up to the unspecified injustices in his life by straight up begging for what he deems as fair, and on “Half a Person,” Morrissey gently asks “if you have five seconds to spare/then I’ll tell you the story of my life” despite spending “six full years of my life on your trail.” It is quite the contrast, a devotion of sacrificing anything and everything, despite being “sixteen, clumsy, and shy,” and a classic example of the wonderful wordplay that Morrissey often displayed in his lyrics via his nearly operatic voice.

On the whole, the Smiths created about seventy original compositions (not including live versions) over their five years together, and this collection “selectively” picks out about forty of them, so as the title reads, it does do a pretty extensive job of conveying “The Sound” of the Smiths to a new listener, although there are noticeable, inexplicable absences (see: “Reel Around the Fountain,” “Frankly Mr. Shankly”). While the two disc collection could have been better organized and thoughtfully put together (especially the second disc), the collection on the whole is the best hits and B-sides compilation that one could listen to. The Sound of the Smiths provides enough meat on its bones to be a worthwhile listen for those looking for a few simple pop hooks, the musical roots that led to the beginning of Britpop and indie, or how the band so gracefully continued the tradition of melodic British guitar rock throughout the middle part of the eighties in their own way. The Smiths always wanted to be larger than life, a band who could reach as many people as the Beatles, while still remaining loyal and faithful to the independent music scene from which they cultivated their sound. Perhaps the pressure of “the 21st century breathing down (their) necks” eventually played a part in leading to their ultimate demise – but whatever the case may be, The Smiths’ aspirations to be one of the biggest bands in the world certainly adds more to their lore. As Morrissey once sang, “I want to go down in musical history,” and if the alternative and indie music of the last thirty years has any say in the matter, the Smiths certainly accomplished that goal.

ZackSh33

..::TRACK-LIST::..

1. Hand In Glove 3:17
2. This Charming Man 2:41
3. What Difference Does It Make? (Peel Session Version) 3:12
4. Still Ill 3:20
5. Heaven Knows I'm Miserable Now 3:34
6. William, It Was Really Nothing 2:10
7. How Soon Is Now? (12" Version) 6:45
8. Nowhere Fast 2:36
9. Shakespeare's Sister 2:08
10. Barbarism Begins At Home (7" Version) 3:49
11. That Joke Isn't Funny Anymore 3:51
12. The Headmaster Ritual 4:51
13. The Boy With The Thorn In His Side 3:15
14. Bigmouth Strikes Again 3:12
15. There Is A Light That Never Goes Out 4:03
1. Panic 2:19
17. Ask 3:14
18. You Just Haven't Earned It Yet, Baby 3:33
19. Shoplifters Of The World Unite 2:56
20. Sheila Take A Bow 2:41
21. Girlfriend In A Coma 2:02
22. I Started Something I Couldn't Finish 3:47
23. Last Night I Dreamt That Somebody Loved Me 3:09

Track 1 is the 7" version originally issued on the Hand In Glove single (RT131).
Track 2 originally issued on the This Charming Man single (RT136).
Track 3 originally issued on the Hatful Of Hollow compilation (Rough 76).
Track 4 scheduled as 4th single. Issued on the Still Ill / You've Got Everything Now as DJ 'A' label promo (R61DJ).
Track 5 originally issued on the Heaven Knows I'm Miserable Now single (RT156).
Track 6 originally issued on the William, It Was Really Nothing single (RT166).
Track 7 originally issued on the How Soon Is Now? 12" (RTT176).
Track 8 originally issued on the Meat Is Murder album (Rough 81).
Track 9 originally issued on the Shakespeare's Sister single (RT181).
Track 10 originally issued on the German Barbarism Begins At Home / Shakespeare's Sister 12" (RTD021) and the Italian Barbarism Begins At Home / Shakespeare's Sister 7" (VIN-45148).
Track 11 is the 7" version originally issued on the That Joke Isn't Funny Anymore 7" single (RT186, but misprinted as RH186 in the booklet).
Track 12 originally issued on the Dutch The Headmaster Ritual single (MD5295).
Track 13 originally issued on the The Boy With The Thorn In His Side single (RT191, but misprinted as RH191 in the booklet).
Track 14 originally issued on the Bigmouth Strikes Again single (RT192, but misprinted as RH192 in the booklet).
Track 15 originally issued on the The Queen Is Dead album (Rough 96).
Track 16 originally issued on the Panic single (RT193).
Track 17 originally issued on the Ask single (RT194, but misprinted as RH194 in the booklet).
Track 18 originally projected as single RT195 and issued on the The World Won't Listen compilation (Rough 101). Duration incorrectly given on release as 4:03.
Track 19 originally issued on the Shoplifters Of The World Unite single (RT195).
Track 20 originally issued on the Sheila Take A Bow single (RT196).
Track 21 originally issued on the Girlfriend In A Coma single (RT197).
Track 22 originally issued on the I Started Something I Couldn't Finish single (RT198).
Track 23 is the 7" version originally issued on the Last Night I Dreamt That Somebody Loved Me 7" (RT200).

https://www.youtube.com/watch?v=4PIi1LWkfDE

44
Zespoły / TRK PROJECT - ODYSSEY 9999 (2023) cz.1
« dnia: Styczeń 31, 2024, 18:35:08  »
TRK PROJECT cz.1

Tym razem ponad dwa lata musieliśmy czekać na nowe wydawnictwo sygnowane nazwą tRKproject. Nie znaczy to, że jego lider, Ryszard Kramarski, zwolnił tempo swoich prac. Czas pomiędzy piątą a szóstą płytą projektu wypełniło komponowanie materiału na album Millenium („Tales From Imaginery Movies” (2022)) oraz na przywrócenie z niebytu szyldu Framauro, pod którym wydał dwa niezwykle ciekawe krążki – „My World Is Ending” (2022) oraz tegoroczny „Alea Iacta Est”. Ukazało się także wznowienie poprzedniej płyty tRKproject „Books That End In Tears” w wersji jednodyskowej z duetami wokalnymi Karoliny Leszko i Dawida Lewandowskiego. Trzy z powyższych pozycji ukazały się także na winylach, czyli o żadnym lenistwie nie może być mowy.

Rzut oka na okładkę „Odyssey 9999” od razu zwiastuje zmiany. Obraz zdobiący front wydawnictwa, a także pozostałe grafiki (do każdego utworu powstała ilustracja) wypełniające 16 stron książeczki umieszczonej w digipacku, to dzieło Marcina Chlandy, który do tej pory współpracował z Kramarskim przy powstawaniu teledysków do utworów Framauro i Millenium. Tym samym po raz pierwszy grafiki na płytach projektu nie stworzył Maciej Stachowiak, choć nadal uczestniczył on w pracach nad aspektem wizualnym nadając całości ostateczny kształt.

Największą jednak zmianą w stosunku do poprzednich wydawnictw są osoby wokalistów. Na wszystkich wcześniejszych płytach swoim głosem czarowała Karolina Leszko, a potem dołączył do niej Dawid Lewandowski. Karolina robi coraz większą karierę w muzyce pop i nie do końca dobrze czuje się w klimatach progrockowych, natomiast Dawid został wokalistą… Millenium, zastępując Łukasza Gałęziowskiego. Z tych powodów głosów obojga zabrakło na „Odyssey 9999”. Kto ich zastąpił? Po pierwsze były wokalista Millenium, czyli… Łukasz Gałęziowski, co najlepiej świadczy o dobrych relacjach z liderem grupy. Po drugie… drugi były wokalista najbardziej znanej formacji Ryszarda, czyli Marek Smelkowski (w 2018 roku na krótko przejął mikrofon od Gałęziowskiego i nagrał z zespołem mini album „MMXVIII”). Ale na tym nie koniec. Na albumie pojawia się też śpiewająca Pani. I to nie byle jaka, gdyż swoje ścieżki nagrała, znana z grup Albion i Hipgnosis, Anna Batko. A jakby tego było mało, to mamy tu do czynienia także, po raz pierwszy, z międzynarodową współpracą, bo w dwóch utworach zaśpiewał lider brytyjskiego Galahad, Stuart Nicholson, do czego walnie przyczynił się twórca Małego Leksykonu Wielkich Zespołów, Artur Chachlowski. Przyznacie Państwo, że od tych nazwisk może zakręcić się w głowie?

Na albumie wystąpili także muzycy znani z poprzednich płyt, czyli Marcin Kruczek (gitara solowa), Krzysztof Wyrwa (bas), Grzegorz Fieber (perkusja). Jednak i wśród instrumentalistów pojawiły się „nowe” twarze. Pierwszą z nich jest Piotr Płonka, czyli gitarzysta Millenium. Z tej grupy znany jest też drugi perkusista, Grzegorz Bauer, a zatem na płycie występuje cały skład głównej formacji Ryszarda za wyjątkiem wokalisty (za to mamy tu dwóch jej byłych frontmanów). I jeszcze jedna nowość – na płycie słyszymy też dźwięki saksofonu tenorowego, na którym zagrał Łukasz Płatek (Another Pink Floyd). Tym razem autorem miksu jest Kamil Konieczniak, co też jest nowością jeśli chodzi o krążki wydawane pod szyldem tRKproject (wcześniej pracował przy płytach Framauro i Millenium). Jedna rzecz się nie zmienia – kompozytorem całości materiału, a także odpowiedzialnym za wszystkie partie instrumentów klawiszowych i gitary akustycznej jest oczywiście Ryszard Kramarski, który dodatkowo zagrał też na gitarze rytmicznej pozostawiając Piotrowi i Marcinowi pole do popisu w solówkach. Nie zmienił się także autor tekstów. Od kilku płyt wszystkich formacji Ryszarda za warstwę liryczną odpowiada Zdzisław „The Bat” Zabierzewski, w których wykorzystuje także pomysły i fragmenty tekstów lidera.

Większość (wyjątek stanowi „Sounds From The Past”) albumów Projektu to muzyczne interpretacje różnych pozycji literackich. Nie inaczej jest także i tym razem, gdyż Ryszard i Zdzisław wzięli na warsztat dzieło Homera „Odyseja”. Jednak akcja przedstawiona na płycie została przeniesiona ze starożytnej Grecji w kosmiczną przestrzeń w dalekiej przyszłości, do roku 9999.

Kapitan Odyseusz po zdobyciu planety Troi wyrusza w długą podróż na swoją rodzinną planetę Itaka do swojej ukochanej żony Penelopy. Wraz z kompanami wsiadają na pokład dwunastu statków kosmicznych – „Twelve Spaceships”. Właśnie taki tytuł nosi otwierające całość nagranie. I od razu możemy usłyszeć jak wypada pierwsza brytyjsko-polska kooperacja w karierze Ryszarda. Stuart Nicholson opowiada swym głosem o początku morderczej podróży:

“The war is over and Troy has fallen now

Ten long years of combat

it's levelled to the ground

Let us get ready just to start our journey home

We've been waiting such a long time

Twelve vessels are to take us to our zone

To sweet Ithaca

All the cosmic signals will help us navigate

Find another time-warp to cross the astral gate

We're setting out to be back in outer space

And the sky is never starless

While we are jumping into hyperspace

Twelve spaceships, stellar men-of-war

Hurtling through the void

New adventures call

The universe unfolds”.

Początek jest iście filmowy (podobnie jak na ostatniej płycie Millenium). Mamy tu charakterystyczne brzmienia klawiszy, które wspaniale budują klimat wraz z dołączającymi stopniowo do nich basem, gitarą rytmiczną i perkusją (tu zasiadł za nią Grzegorz Bauer). Słychać też intrygujący motyw klawiszowy, a w nośnym refrenie do głosu dochodzą organy Hammonda. Gdzieś w połowie mamy wyciszenie, w którym Marcin Kruczek czaruje krótkim solo, a towarzyszy mu saksofon Łukasza Płatka. Głos Stuarta jest tu nieco z tyłu. Znalazło się też miejsce dla wokalizy w jego wykonaniu. Po tym fragmencie przychodzi czas na właściwy popis Marcina, a po chwili także Łukasza. Końcówka jest wyciszona z delikatnym głosem Stu na klawiszowym tle.

Początek albumu wbija w fotel, ale to co dzieje się na drugiej ścieżce („Penelope”) to po prostu czysta bajka! Fortepian plus delikatne smyki i bas bezprogowy oraz głos… Jedyny, niepowtarzalny, należący do Ani Batko, która śpiewając o tytułowej Penelopie idealnie oddaje uczucie tęsknoty za ukochanym, ale także obawę, że może go po tylu latach nie poznać…

“Her heart is filled with hope

At night she cries

Dark fires glow and fade out

In her eyes

Some hunches tell her

That this man's alive

But she can never

See through time

The yearning is so deep

It won't stop now

She wishes he were right here

In her arms

Each passing morning

She feels more in love

"when your heart's burning turn it off!"

Only you

Know me best

Only you

Kiss my breasts

Without you

I'm a ghost

I get lost

I love you”.

Także i tu dostajemy wyśmienitą porcję smakowitej gry na gitarze w wykonaniu Marcina, przy którym w tle pobrzmiewa prosty, acz zapadający w pamięć, klawiszowy motyw, a wszystko to opływające przepysznym basowym sosem i spięte perkusyjnym podkładem w wykonaniu Grzegorza Fiebera. W końcówce mamy powrót do nastroju z początku – fortepian, smyki, bas i głos. Ten głos.

Była ballada, pora więc na coś szybszego. Odyseusz trafia na planetę cyklopów i wchodzi do jaskini Polifema, gdzie zostaje uwięziony wraz z załogą. To temat nagrania numer trzy – „Cyclops Cave”. Tym razem za mikrofonem staje Łukasz „Gall” Gałęziowski i jemu przypadła rola opowiedzenia o tym jak podstępem udaje mu się uwolnić z, wydawałoby się, sytuacji bez wyjścia. Szczególnie przypadł mi do gustu końcowy fragment, którym jest dialog pomiędzy wyswobodzonym a jego oprawcą:

“Who?...

-What is your name?

-I'm Nobody

-You're in my cave

-I can't be killed... I'm nobody

What is your name?

-I’m Odysseus”.

To ostatnie zdanie, wypowiedziane z pogłosem, zamyka song, ale wcześniej możemy podziwiać pierwsze na płycie solo Piotra Płonki, a także popis Ryszarda na Hammondach i, po drugim refrenie, kolejną partię solową Marcina.

Za nami trzy ścieżki i troje wokalistów. Pora by zaśpiewał ten czwarty, Marek Smelkowski. Jemu przypadła rola opowiedzenia o klątwie czarodziejki Kirke („The Curse Of Circe”) z planety Ajai, która zamieniła załogę Odyseusza w trzodę:

“Another planet just appeared close ahead

Its sun shone brightly burning in the dark

We were to meet the queen of that magic world

She changed atomic structures with her charm

That witch was cruel and pretty

And Circe was her name

She turned some of our people

Into swine one day

She'd expected us to come

She imprisoned us in time

Then Odysseus drew his sword

"You want war? – you will have war!"

The curse of Circe

Took our freedom, caused our rage

We had to break the journey

Save our friends”.

Zaczyna się niczym nagranie muzyki elektronicznej z lat 70., ale po chwili za sprawą krótkiego ostrzejszego wejścia gitary wracamy we współczesne progresywne rejony. Charakterystyczny głos Marka i jego drapieżna miejscami interpretacja tekstu idealnie korespondują z partiami gitarowymi Ryszarda i Marcina (ten drugi prezentuje tu najbardziej zadziorne solo), a całość spaja potężne brzmienie sekcji rytmicznej Wyrwa – Bauer.

Drugą stronę albumu rozpoczyna utwór, który został przedstawiony światu jako pierwszy, czyli „The Killing Songs Of Sirens”. To drugi moment, w którym na płycie pojawia się Piotr Płonka serwując nam wyśmienite solo na wstępie i równocześnie drugie nagranie, w którym swoim głosem czaruje Ania Batko. Ścieżki z jej wokalem miejscami są powielone, co daje wyśmienity przestrzenny efekt, a jej przedstawienie warstwy lirycznej u niejednego fana spowoduje, że da się uwieść niczym żeglarze (czy też kosmiczni podróżnicy) śpiewem syren:

“The killing songs of sirens

That gentle kind of violence

On Planet Oceanis

You don't know what your plan is

The killing songs of sirens

So nicely break the silence

Attract you to their islands

So as to make you see your final moments

The killing songs of sirens”.

Słowa te wybrzmiewają w refrenie, w którym w tle słychać gitarę akustyczną, a bas pięknie eksploruje niskie tony. Wartym wspomnienia jest też kolejna wokaliza skompilowana z sampli połączona z gitarowym motywem w wykonaniu Ryszarda oraz popis Marcina, który doprowadza nagranie do finału.

Płyta jest tak skonstruowana, że zarówno na stronie A jak i B wydania winylowego (które ukaże się pod koniec tego lub na początku następnego roku) jako drugą otrzymujemy balladę. Tu jest nią „Calypso Nimph”, czyli opowieść o uwięzieniu Odyseusza na 7 lat przez piękną nimfę wspaniale zinterpretowana wokalnie przez Marka Smelkowskiego:

“Seven years have passed

Why can't I go back

To my home and my lovely wife?

Sweet Calypso, why

Won't you bid me goodbye?

We must part or we shall cry!

You're a gorgeous nymph

I'm a stranger here

Even though I’ve been here so long

Do not get me wrong

But i don't belong

To your world, Calypso Nymph

Calypso Nymph...”.

45
Zespoły / TRK PROJECT - ODYSSEY 9999 (2023) cz.2
« dnia: Styczeń 31, 2024, 18:29:49  »
TRK PROJECT cz.2

Podobnie jak w “Penelope” i tu na początku króluje fortepian, któremu towarzyszy gitara akustyczna oraz nastrojowa sekcja rytmiczna. W refrenie Ryszard dołącza z gitarą elektryczną, a po nim Marcin prezentuje cudownej urody solo, którego nie powstydziliby się Gilmour z Latimerem.

Było łagodnie, a teraz pora na jedno z najbardziej dynamicznych nagrań – „Ithaca”. Soczysty bas Krzysztofa, precyzyjna gra Grzegorza Fiebera na perkusji, gitarowy wstęp Ryszarda, a po nim pierwsze solo Marcina. Po pierwszym refrenie słyszymy krótkie solo na Hammondach, słowom śpiewanym przez Łukasza Gałęziowskiego: “So the game's begun and the champion's won. King Odysseus brave. The throne is his again” towarzyszy interesujące klawiszowe zagranie, po którym ponownie na scenę wkracza Marcin ze swoją gitarą.

Podróż Odyseusza zakończyła się. Nareszcie mógł wziąć w ramiona swoją ukochaną żonę Penelopę, a dzięki swemu sprytowi pozbył się wszystkich uzurpatorów czyhających na jego tron. W pełniącym rolę intro nagraniu „Twelve Spaceships” zaśpiewał Stuart Nicholson i on też ubarwia swym głosem epilog w postaci pieśni „Odysseus”:

“Ten years of adventure came to a happy end

And Odysseus got back to his faithful wife

He was a valiant chief and such a loyal friend

We felt proud he'd stayed alive



Captain, stop your spaceship, we are home at last

Home at last

It's time to cool the engines, bow down to the stars

to the stars”.

Początkowo jej warstwa muzyczna opiera się na brzmieniach fortepianu i gitary akustycznej połączonych z subtelnym klawiszowym tłem. Po chwili dołącza Łukasz Płatek ze swoim saksofonem tenorowym oraz millenijna sekcja rytmiczna. Śpiew Stuarta w zwrotkach jest bardziej spokojny, nastrojowy, by w refrenie minimalnie przybrać na sile. Mamy tu miejsce na wyciszenie z piękną partią fortepianu spowitą podkładem zagranym na gitarze akustycznej oraz, w dalszym fragmencie, zagrywki Marcina towarzyszące wokaliście, które potem przyjmują postać, ostatniej już na płycie, solówki. W finale słyszymy ponownie fortepian, a Stuart kończy opowieść żegnając się ze słuchaczami:

“The mist of time will cover and erase

The memories of what was yesterday

We shall be gone forever in a while

The journey's over, so goodbye”.

To już szósta pozycja w dyskografii tRKproject. Ryszard Kramarski przyzwyczaił nas, że każda płyta tej formacji trzyma wysoki poziom. Nie inaczej jest i tym razem. Powiem więcej, tu szef Lynx Music wszedł na jeszcze wyższy poziom. To najdłużej dopieszczana płyta w całej jego karierze. Powstawała od stycznia do sierpnia tego roku, zaangażowana została największa liczba muzyków od czasu debiutu Millenium z 1999 roku. Co warte podkreślenia, ilość zdecydowanie przełożyła się na jakość. Ryszard potrafił okiełznać te wszystkie osobowości i stworzyć niezwykle spójne i bardzo przejmujące dzieło zarówno pod względem wykonawczym jak i produkcyjnym, gdzie jedna pieśń płynnie przechodzi w kolejną. To także fantastycznie (to dobre słowo) dopracowane wydawnictwo pod względem wizualnym. Każda z grafik Marcina Chlandy to majstersztyk sam w sobie, począwszy od frontu okładki, przez jej rewers, aż po niesamowite ilustracje stworzone do poszczególnych utworów. Nie będę się tu o nich rozpisywał, niech każdy zobaczy to na własne oczy. Ja mogę zapewnić, że warto. Już czekam na edycję winylową, bo tam te dzieła zabłysną w należnym im formacie.

Ryszard zebrał niesamowitą plejadę uznanych gwiazd rodzimego (i nie tylko) prog rocka i z ich pomocą stworzył wspaniały koncept, który bez wątpienia zapisze się dużymi literami w annałach muzyki progrockowej. To jedna z najciekawszych pozycji w całej jego dyskografii firmowanej nazwami Millenium, Framauro i tRKproject i zaryzykuję stwierdzenie, że obok debiutu („The Little Prince”), do którego mam niesamowity sentyment, to najlepsze dzieło tej ostatniej formacji. Ciężko to będzie przebić, ale lider tych wszystkich grup nie raz udowodnił, że słowo niemożliwe dla niego nie istnieje. O tym przekonamy się zapewne za jakiś czas, a tymczasem polecam włączyć opowieść o Odyseuszu i jego niesamowitej determinacji, by wrócić do swojej ukochanej Penelopy. Bo poza przedstawieniem przygód, jakie spotkały kapitana kosmicznego statku, to przede wszystkim jest niesamowita miłosna historia namalowana pełną paletą progrockowych barw. Na dodatek zakończona happy endem. Na mojej prywatnej liście wskakuje do najbardziej ścisłej czołówki ulubionych płyt tego roku.

Tomasz Dudkowski

Od lat śledzę muzyczną działalność Ryszarda Kramarskiego recenzując na naszych łamach kolejne wydawnictwa jego formacji i projektów. Nie ukrywam też, że do wielu z tych albumów, czy nagrań mam spory sentyment i chętnie do nich wracam. Niemniej od jakiegoś czasu już nie czekam na kolejne wydawnictwa tego krakowskiego artysty z wypiekami na twarzy. Być może to efekt jakiejś wewnętrznej zmiany i poszukiwania w muzyce pewnej odmienności, a tym samym swoistego znużenia materiału. A może najzwyczajniej przesytu, wszak nie da się ukryć, że Kramarski jest niezwykle pracowity i płodny jeśli chodzi o kolejne wydawnictwa. A te, publikowane dość regularnie pod szyldem Millenium, tRKproject czy Framauro, wielkiej stylistycznej rewolucji nie przynoszą. Tym bardziej, że w poszczególne przedsięwzięcia zaangażowani są często ci sami muzycy.

Mimo tego, ostatnie wydawnictwo tRKproject jest warte zauważenia i to z kilku powodów. Zacznę jednak od pewnych pryncypiów. To już szósta płyta w dorobku tego solowego projektu lidera Millenium, która tradycyjnie jest konceptem opartym na znanej literackiej pozycji. Tym razem Kramarski sięgnął po Homerową Odyseję, osadzając wszak słynny powrót Odyseusza do swojej wiernej żony Penelopy w… przyszłości. Stąd tytuł Odyssey 9999 i naprawdę atrakcyjna, mocno futurystyczna, szata graficzna z pracami Marcina Chlandy. Wielkich zaskoczeń nie ma też jeśli chodzi o muzykę. To w dalszym ciągu neoprogresywny rock utrzymany w nieśpiesznych tempach z doskonale znanymi już z twórczości Ryszarda Kramarskiego zagrywkami i rozwiązaniami. Ładnymi i ciepłymi melodiami oraz fajnymi solowymi popisami gitarowymi, które tym razem wydobywają ze swoich instrumentów Marcin Kruczek (co oczywiste) ale też i... znany z Millenium, Piotr Płonka. Przy tej okazji, warto wspomnieć, że na Odyssey 9999 pojawia się w komplecie niedawny – chciałoby się napisać „żelazny” – skład Millenium, który trzy lata temu nagrał album The Sin.

Co w takim razie podnosi wartość tego wydawnictwa? Zaskakujący goście i kompozycje, w których się pojawiają. Zacznę od wokalisty Galahad, Stuarta Nicholsona, który śpiewając w otwierającym całość Twelve Spaceships i zamykającym płytę Odysseus, niejako spina płytę pewną klamrą. Do tego, sympatycznie jest posłuchać Stu, obdarzonego wszak bardzo specyficzną barwą głosu, w kompletnie odmiennym, muzycznym entourage’u. Ucieszyłem się ogromnie, że po kilku latach przerwy u boku Kramarskiego usłyszałem mojego ulubionego wokalistę Millenium, Łukasza Gałęziowskiego. Niewątpliwie, jego partie w Cyclops Cave i Ithaca są ozdobą tych kompozycji. Największą jednak wartością dodaną tej płyty jest wokalistka Anna Batko (Albion, Hipgnosis) i jej kreacje w Penelope i The Killing Songs of Sirens. Szczególnie ten pierwszy utwór jest prawdziwą perłą albumu! Cudowne wokalizy (ze stylowym pogłosem) położone na delikatnej figurze pianina w tle, z lekko budzącym się basem, po prostu urzekają, tworząc niezwykły, oniryczny klimat. Skumulowane emocje w pewnym momencie wybuchają wraz z wejściem perkusji i malowniczym solo Marcina Kruczka. Gwoli pewnego kronikarskiego obowiązku dodam tylko, że na płycie mamy jeszcze czwartego wokalistę, Marka Smelkowskiego (ex-Millenium), którego zawsze będę wiązać z ujmującymi interpretacjami na albumie Krzysztofa Lepiarczyka, Jakżeż ja się uspokoję… Calypso Nymph, w którym się tu pojawia, jest chyba drugim, po Penelope, moim ulubionym utworem.

To dobry album, w naszej ArtRockowej skali przyporządkowany liczbie 7. Jednak dla fanów twórczości tego krakowskiego projektu, myślę że 9 będzie pewnym minimum. Bo to naprawdę jeden z najlepszych krążków nagranych przez tRKproject. Zatem… „krakowskim targiem” dam osiem gwiazdek. I polecam rzecz Państwa uwadze.

Mariusz Danielak

WOW co za okładka! To pierwsza myśl, która pojawiła się w mojej głowie, gdy światło dzienne ujrzały informacje o „Odyssey 9999”, czyli nowym wydawnictwie TRK PROJECT. To bez wątpienia jedna z najciekawszych okładek płyt spośród tych, które wyszły nakładem Lynx Music… a to dopiero początek, bo każdemu utworowi towarzyszy dedykowana grafika i one robią nie mniejsze wrażenie!

Skoro była mowa o stronie wizualnej to przejdźmy do sedna, czyli muzyki, bo to jednak ona odgrywa tu najistotniejszą rolę. Zaszły pewne zmiany. Nie ma już Karoliny Leszko ani Dawida Lewandowskiego (został wokalistą Millenium), a więc osób, które do tej pory odpowiadały za partie wokalne na albumach projektu. Mamy za to gości, a są nimi: Ania Batko (Albion, Hipgnosis), Stuart Nicholson (Galahad), Marek Smelkowski (Padre, przez krótki czas śpiewał też w Millenium) oraz Łukasz Gałęziowski (wieloletni wokalista Millenium). Znakomicie wypadły zaśpiewane przez Anię Bato a „Penelope” i „The Killing Songs Of Sirens” to popis jej kusztu wokalnego. Oba klimatyczne i nastrojowe a drugi z wymienionych z kapitalnych refrenem. Podobnie ma się rzecz z „The Curse Of Circe” oraz „Calypso Nymph” gdzie swojego głosu użyczył Marek Smelkowski. To, że ma niezwykły głos to wiadomo nie od dziś, ale w połączeniu z dynamicznym a momentami wręcz agresywnymi dźwiękami „The Curse Of Circe” stworzył on mieszankę iście wybuchową (w mojej ocenie to najlepszy utwór na płycie). Dla odmiany „Calypso Nymph” cudownie buja. „Cyclops Cave” i „Ithaca” to czas Łukasza Gałęziowskiego i uświadamiają one słuchaczowi jak bardzo brakuje go w Millenium (nie żebym nie lubił głosu Dawida bo to dobry wokalista, ale Gal to Gal). Moc w głosie i ekspresja w nieco dynamiczniejszych utworach to jego znak rozpoznawczy. Na koniec zostawiam Stuarta Nicholsona, który pojawił się w otwarciu i zamknięciu wydawnictwa, czyli utworach „Twelve Spaceships” oraz „Odysseus”. To porządne utwory, godne swojego miejsca na tym wydawnictwie, choć muszę przyznać, ze pozostałe jednak nieco bardziej do mnie trafiły.

Płyta, jak zwykle dla Lynx Music, nienagannie brzmi a to co wyprawia tu duet gitarowy Marcin Kruczek, Piotr Płonka to miód dla fanów pięknych solówek. Swoje dokłada też Łukasz Płatek, który zagrał tu na saksofonie.

„Odyssey 9999” to kawał muzy. Może i najlepszy album TRK PROJECT. Zaproszeni goście jak i ojciec założyciel, Ryszard Kramarski zrobili robotę i wiem, że będę do niego wracał.

Piotr Michalski

Strony: 1 2 [3] 4 5 ... 49