Autor Wątek: Niechęć  (Przeczytany 1767 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Techminator

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 924
    • Zobacz profil
Niechęć
« dnia: Grudnia 24, 2022, 19:08:38 »
Niechęć

Dzięki uprzejmości Wytwórni Krajowej, przedstawiamy pierwsze wznowienie kultowego debiutu Niechęci na płycie kompaktowej! Nasza reedycja to nowy mastering, odświeżona poligrafia i pakiet nalepek.

Co można powiedzieć o "Śmierci w miękkim futerku" czego nie powiedziano przez dziesięć lat? Pomimo wyjątkowo dynamicznego rozwoju polskiej sceny niezależnej, debiut Niechęci wciąż okupuje jedną z czołowych pozycji wśród tych najbardziej znaczących i wyrazistych albumów. Od kultowej już okładki, przez wyjątkowo charakterystyczny tytuł, aż do przemyślanej w każdej sekundzie, ale pozbawionej zimnego wyrafinowania muzyki, "Śmierć w miękkim futerku" stanowi dzieło kompletne. Zespół czerpie garściami z dobrodziejstw fusion i rockowej alternatywy wszelkiej maści, ale także muzyki klubowej, techno, hip-hopu i wszystkiego co świeże i nieortodoksyjne. Wyjątkowo gęsta, filmowa narracja utworów Niechęci w połączeniu z sugestywnymi tytułami kompozycji daje nam soundtrack do nigdy nienakręconego filmu o nocnym życiu w wielkim mieście.

Audio Cave

Czar rewizjonizmu pozwala uwierzyć, że nasza tradycja silna Skaldami uporała się z naszą tradycją ciemnego doła i że Tomek Beksiński jarał się ekstatycznością XTC bardziej niż gotykiem Fields Of The Nephilim. Lata 90 dopuściły rock walczący, maczystowski i ponury do dużych mediów w zamian za "zasługi", kontestatorzy zostali ugłaskani i dopuszczeni do spektaklu (z najbardziej charakterystycznym beneficjentem takiego stanu rzeczy w postaci Kuby Wojewódzkiego), internety długo klarowały sobie drogę dla "jasnej strony", konstytuując niejasną dialektykę, która najtreściwiej wyróżnia się chyba w poczuciu elitaryzmu bywalców 100 tysięcznego Openera względem pogardzanych juwenaliów z Kultem dla publiczności 4 razy mniejszej, czy anachronizmach w postaci filisterskiego czytania prasy muzycznej (ograniczonej do Teraz Rocka i nie do końca rozumianych szpalt "tygodników opinii") dla beki. Pieniądze, pieniądze i złudzenia. "Lepiej uzbrojone oczy" to oczy przysłonięte różowymi okularami, po których zdjęciu świat przerażający jest tym bardziej.

Oczywiście polski jazz zupełnie umyka łatwym klasyfikacjom w takim ujęciu. Z kilku powodów, z których pozwolę sobie wymienić tylko pierwszy z brzegu: zupełnie brakuje racjonalnej systematyki, co świetnie pokazuje, jak bardzo stawianie na piedestał kategorii "songwritingu" przy rezygnacji z kategorii "bossostwa/ciotostwa" może być zgubne – większość recenzji jazzowych jakie przeczytałem w tym kraju to boleśnie nieudolne pisanie pełne towarzysko-twardogłowych przesądów, których nijak nie da się obejść, choć przecież wyłożone kawa na ławę ideały wykonawczej perfekcji i akademickiej precyzji zdawałyby się obchodzić ten problem.

Złożona z samych konfabulacji recenzja nowej płyty Niechęci autorstwa Piotra Metza we Wprost bardzo ciekawie ujawnia splot pewnych aspektów jazzizmu, wspomnianych różowych okularów i kategorialnej niewydolności. Klasyczny Davis (który został na EP Niechęci sprzed 2 lat i na Śmierci powraca sporadycznie) jest przeciwstawiony Marsalisowi, który jak wiadomo jest mieszczański i przystępny, aktywna scena jazzowa (jakieś jaskrawe "kolejne" przykłady?) – pogrążonej w inercji scenie rockowej. "Modna znów ostatnio psychodela" – czy trzeba to komentować? Wreszcie – Metz już na początku nie dostrzega największego błędu, jaki popełnia, a który z miejsca skreśla jego recenzje – klasyfikuje Śmierć W Miękkim Futerku jako płytę z gruntu jazzową, którą jako żywo ona nie jest.

Piszę o tym bynajmniej nie z powodu ambicji systematyzujących, tylko dlatego, że debiutancka płyta Niechęci to album, który co prawda nadal można zbywać mglistymi etykietkami nu-jazzu, Komedy i Chopina grających Joy Division, ale więcej tu teoretycznie odstręczającego uncool niż koncyliacyjnego poklepywania rozleniwionych słuchaczy. Może ktoś sobie wyobraża, że gdyby zamiast Stańki z Komedą pracował wściekły Brotzmann, to wyszłaby z tego Niechęć. Ja sobie nie wyobrażam. Jest tu oczywiście Kurylewicz przechadzający się Marszałkowską, ale jest też Janusz Stokłosa, Brylewski, Jarocin... Od kiedy przeczytałem porównanie Filipa, zestawiającego "Taksówkarza" z wczesnym Kultem, nie mogę uwolnić się od przekonania, że właśnie to jest jedna z najżywotniejszych części muzyki Niechęci – coś, co podsunięte w niezwykle eleganckiej formie, raczej w zakładce moods niż genres eksploruje rzeczy, o których uwielbienie ciężko podejrzewać konsumentów letnich festiwali i ich radiowych "ogłaszaczy".

"Grałem punk, jazz i rege i minimal i trans, byłem poważny w knajpach, w bibliotekach snułem bounce". "After You" z nieśmiałego wypełniacza z EP wyrasta na jeden z najbardziej zapierających dech w piersiach utworów ostatnich lat. W "Mojrach" erupcja z "Nightime, Daytime Requiem" Komedy (czy też bliżej interpretacji Stańki z Litanii) sąsiaduje z patetycznym, nakręcającym się post-rockowym finałem, swobodny, jamujący "Relaks dub" obok odniesień do projektów Brylewskiego czy Świetlików pobrzmiewa harfą, "Fecaliano" to z kolei numer o lekkości Underneath The Pine (chyba najbardziej kojarzący się z "Divina") – kompozycja saksofonisty, w której nie ma ani nuty saksofonu. Godspeedowy ciężar utworu tytułowego (autorstwa Jacka Szabrańskiego) zestawiony jest z lekkością Jaga Jazzist ("Niespokojny relaks" czy podniosły niczym "Oslo Skyline" "Prozak"). Dzikość Supersilent i Rune Gramoffon sąsiaduje z przystępnością ECM. Trochę biesiadnie, trochę breakcore.

Perkusista, mimo technicznej perfekcji, daleki jest od równie świetnego Wojtka Oleksiaka z Jazzpospolitej. Ciąży raczej ku bonhamowskiemu rozkurwowi niż delikatnej gracji McEntire'a, a przy tym potrafi się odpowiednio wycofać, zostawić miejsce dla zespołu. Możecie też wierzyć, że Maciej Zwierzchowski ksywę "Zwierzak" zawdzięcza nazwisku, a nie ekspresji, ale po przesłuchaniu będziecie musieli to przemyśleć. Tomek Wielechowski jako pianista poszerzył paletę brzmień od czasów EP-ki chyba najbardziej z zespołu, oprócz klasycyzującego pianina wrzucając barwne plamy syntezatorów czy floydowsko brzmiących organów. Gitarowe soundscape'y sąsiadują z przesterowanymi wyładowaniami i brzmieniem bliższym akustycznemu, basista sięga po sprawdzony już patent na dubową pulsację, ale dorzuca też kompozycję całkowicie odmienną ("Drugi Turnus W Pucku"). Niewiele zostaje ze szkicownika, jakim była poprzednia, jeszcze być może "jazzowa", mała płyta.

W obrębie tak określonej estetyki Śmierć W Miękkim Futerku eksploatuje chyba maksimum. Ciężko jest uciec od tej płyty, od jej uberchwytliwych, arcyprzyswajalnych, powtórzmy – bardzo rockowych tematów. W dniu, kiedy po raz pierwszy słuchałem Śmierć W Miękkim Futerku zauważyłem w sklepie brukowcowy nagłówek "Kiedyś miłość, teraz niechęć?". Zabawna koincydencja, prawda, ale bez zwrotnego sprzężenia, bez zwodniczego podglebia i rzeczy które pozwalają przymykać oko na jazzmańskie niedoskonałości – mamy do czynienia z ewenementem.

Łukasz Łachecki   

Płyta Śmierć w miękkim futerku w momencie swojej premiery okrzyknięta została nowym głosem w polskiej muzyce jazzowej. Kwintet Niechęć nie tylko czerpie garściami z dotychczasowego dorobku krajowej sceny, ale szuka także inspiracji poza stylistyką jazzową – w rocku i alternatywie. Niepowtarzalna energia bijąca z utworów Niechęci, sprawia że można słuchać tego albumu wielokrotnie z ogromną przyjemnością. Eklektyzm muzyki zapewnił zespołowi gorące przyjęcie ze strony fanów oraz mnóstwo pozytywnych recenzji w muzycznej prasie.

Bartek Chaciński (polifonia.blog.polityka.pl): "(...) pierwszy utwór „After You” to idealny przykład grania spomiędzy jazzu, rocka i muzyki filmowej, który w Polsce dobrze wychodzi – choćby grupie Contemporary Noise Quintet. Niechęć to też kwintet. Jest w jego muzyce słowiański duch i romantyzm. Po jakimś czasie potężne, czasem unisono grane riffy saksofonu, fortepianu i basu nieco nużą, ale na szczęście brzmieniowo rzecz się zmienia – mamy więcej brzmień elektronicznych (...)"

Głównym atutem Niechęci jest niepokorne i świeże podejście do polskiego jazzu - z punktu widzenia tradycji mocno awangardowe i kontrowersyjne, ale jednocześnie niesamowicie przystępne, trafiające również w gusta wielbicieli rocka czy muzyki alternatywnej. Dzięki temu siła rażenia płyty ,,Śmierć w miękkim futerku” wykracza daleko poza środowisko stricte jazzowe. Docenili to m.in. organizatorzy ostatniego Heineken Open’er Festival, zapraszając zespół do występu na scenie eksperymentalnej. Grupa została również wyróżniona przez redaktora radiowej Trójki Piotra Stelmacha jako jeden z trzech najciekawszych zespołów 2011 roku. Grupa otrzymała specjalną nagrodę audycji Offensywa De Luxe, przy okazji dając popisowy koncert w trójkowym Studio im. Agnieszki Osieckiej.

Album "Śmierć w miękkim futerku” zespołu Niechęć to zupełnie nowy głos w polskiej muzyce jazzowej. Muzycy kontynuują bogatą rodzimą tradycję, jednocześnie odważnie poszerzając ją o elementy psychodelicznego rocka i nastrojowość godną muzyki filmowej z najwyższej półki. Dodatkowym atutem albumu jest produkcja, za którą odpowiedzialny jest Sebastian Witkowski, znany ze współpracy z takimi artystami jak Tomasz Stańko czy Aga Zaryan.

1. After You
2. Taksówkarz
3. Mojry
4. Niespokojny Relaks
5. Relaks Dub
6. Drugi turnus w Pucku
7. Prozak
8. Fecaliano
9. Śmierć w miękkim futerku

Michał Kaczorek - perkusja
Stefan Nowakowski - kontrabas, gitara basowa
Tomek Wielechowski - fortepian, syntezatory
Rafał Błaszczak - gitara
Maciek Zwierzchowski - saksofony

Gościnnie:
Kasia Kolbowska [Lady Aarp] - harfa (5, 9)
Sebastian Witkowski - dub, elektronika (5, 9)
DJ Feel-X - psycho synth (2)

https://www.youtube.com/watch?v=d-S7zuiSXGA
Hasta la vista, baby!