Autor Wątek: GENESIS - "SELLING ENGLAND BY THE POUND" (1973/2008)  (Przeczytany 451 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Techminator

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 699
    • Zobacz profil
GENESIS - "SELLING ENGLAND BY THE POUND" (1973/2008)
« dnia: Marzec 22, 2023, 21:17:30 »
GENESIS

"Czy możesz mi powiedzieć, gdzie leży mój kraj" -
Powiedział młodzieniec w oczy swojej prawdziwej miłości.
"On leży we mnie" krzyknęła Królowa Chwilowej Piękności
Więc zamienił swoją miłość na fascynację…

Młodzieniec miał wówczas 14 lat. O nie, nie był to zamierzchły rok 1973, było znacznie później i dość ohydnie, zważywszy na sytuację kraju, w którym młodzieniec dorastał. Ale, tak było, cóż zrobić.

Młodzieniec miał ochotę zamienić miłość na fascynację. Miłość do kraju na fascynację do innego kraju. Nie zamienił. Czy żałuje? Nie o tym jest ta recenzja na szczęście.

Genesis. Sprzedając Anglię na funty. To tu jest ten słynny tekst Gabriela, wykorzystywany ponownie po latach podczas trasy Growing Up.

Młodzi ludzie mówią "Kim jesteś, mówi nam to co jesz" – więc jedz dobrze
Starzy ludzie mówią " Kim jesteś, mówi nam to, jak wyglądasz" – więc wyglądaj dobrze

Podczas trasy Growing Up pojawiło się dodatkowe twierdzenie przy zapowiadaniu utworu The Barry Williams Show: To kim jesteś, zależy od tego, jak cię pokazuje telewizja.

Celne, prawda??!! Nic dodać. Dancing With The Moonlight Knight to klasyczny przykład artrocka. Zmiany tempa, manipulowanie nastrojem, śpiew a’capella na początek i monumentalny rozmach w finale nagrania. Sam utwór nie wygasa do końca, gdzieś z daleka niosą się dźwięki kolejnej, tym razem piosenki. I Know What I Like, pierwszy przebój zespołu. Fakt, o popularności, jakiej później doświadczyły hity z półki … And Then There Were There ten pierwszy szlagier mógł jedynie pomarzyć. O czasach płyt Genesis i Invisible Touch łaskawie nie wspomnę.

Zespół nagrywał Selling… w okresie od maja do sierpnia 1973 roku. Miał już ugruntowaną pozycję, jego koncerty przyciągały tłumy (jeszcze nie na stadionach, ale pełne sale to już normalka). I nic dziwnego. Byli na fali, co zresztą doskonale słychać w utworach zawartych na tym albumie. Oprócz „przeboju”, wykreowanego niejako przy okazji (nie mówię, że zespołowi nie zależało na sukcesie, ale jednak uważa się, że Genesis z ery Gabriela to zespół albumowy) każdy szanujący się fan muzyki rockowej (już nie tylko artrocka) powinien znać Firth of Fifth. Za każdym razem, gdy słucham tego nagrania, padam na kolana, słysząc grę Steve’a Hacketta. Jego solo, przepiękne, melodyjne, pełne romantycznego natchnienia grane przy akompaniamencie klawiszy Tony’ego Banksa porusza swoją spontanicznością i uporządkowaniem zarazem. Każda nuta jest potrzebna, każda zdaje się wynikać z poprzedniej i jest jej konsekwencją. Oto skończone dzieło. Nic tu nie należy poprawiać, żaden element nie jest zbędny.

Oprócz I Know…, jest jeszcze na tej płycie utwór More Fool Me. Zaśpiewany znakomicie przez Phila Collinsa.

I to ty śmiałabyś się, dając mi coś, czego nie potrzebuję
Ty wiesz, że zawsze byłbym przy tobie dbając, byś miała wszystko.
Taki ze mnie głupiec!

Spokojnie mógłby kandydować do roli drugiego przeboju. Tak się jednak nie stało. Jednak tu dochodzimy do drugiej kwestii. Selling England By The Pound to również znakomite teksty. Jak choćby zacytowany na początku Dancing WIith … albo przeczytany przez was przed momentem More Fool Me. Mój ulubiony tekst jednak to ten w The Cinema Show. Znakomicie opisujący współczesne związki partnerskie ludzi. Nie tylko małżeństw, nie tylko ludzi starszych. Wszystkich. Waters, Roger Waters miał po latach zaśpiewać, że „dzień po dniu miłość szarzeje, jak skóra umierającego człowieka”. I to jest zwrotka druga w tej pieśni pełnej melancholii i żalu, że namiętność z czasem w nas wygasa i stajemy się niewolnikami chwil szczęścia, które fundują nam wielkie kampanie marketingowe. Biegniemy po prezent na Święta dla najbliższej (-ego), zamawiamy stolik w restauracji na czternastego lutego (niektórzy nie zamawiają, ale i tak nie są z tego powodu bardziej romantyczni), przynosimy kwiaty w dniu imienin czy urodzin. I co? Nic, ostatecznie, wszystko kończy się około sześćdziesiątki, gdy nasze żony zostaną same na jeszcze kilka / kilkanaście lat samotności.

„…Byłem mężczyzną, jak morze szalałem,
Byłem kobietą, jak ziemia rodziłem,
W rzeczywistości jest więcej ziemi niż mórz…”

Bo człowiek jest samotny od momentu urodzenia do śmierci i nie wydaje się, by to kiedykolwiek miało się zmienić.

The Cinema Show wart jest uwagi również ze względów muzycznych. To bardzo dojrzałe dzieło, w którym pierwotna myśl utworu (ta piosenkowa) powoli przekształca się w zbiorową improwizację zespołową. Oczywiście nie ma tu takiego szaleństwa, jak na freejazzowych koncertach, ale jednak mimo pewnej sztywnej konstrukcji możliwe jest, że grupa pokaże na koncercie „pazur” i zagra tę instrumentalną część The Cinema Show w sposób zupełnie inny, niż na płycie. To świadczy o wielkości grupy – uporządkowanie nagrań z jednoczesną furtką dla improwizacji. Każdy słuchacz, który poszukuje muzyki otwartej, muzyki z odrobiną szaleństwa nie może przejść obojętnie obok tego arcydzieła.

Płytę kończy The Aisle Of Plenty. Króciutka miniatura, w której pojawia się ponownie temat z początku płyty. Swoista klamra.

Selling England By The Pound to płyta angielska ze wszech miar. Naznaczona odniesieniami do staroangielskich tekstów, pełna dźwięków dość jednoznacznie kojarzonych z wyspami. Po prostu ARCYDZIEŁO.

Krótko mówiąc – wstyd nie znać! Bezwzględna dycha.

Kris



„Selling England by te Pound” to piąty, w dyskografii brytyjskiej formacji, album. Wiele osób uważa, że najlepszy, ale czy tak jest w rzeczywistości? Gust jest rzeczą dość względną i zapewne znajdą się osoby twierdzące, iż jest inaczej (między innymi autor tej recenzji). W każdym razie tak jak na większości wydawnictw Genesis i tutaj pojawiła się muzyczna perełka, a jest nią bez wątpienia otwierający płytę – „Dancing With The Moonlit Knight”. Mamy tu wszystko, wpadającą w ucho melodię, jest zabawa dźwiękiem, wiele solówek, jest patetyzm, ale i lekkość, które występują obok siebie tworząc nierozerwalną całość.

„Selling England by te Pound” to jedna z tych płyt Genesis, na których pojawiły się najpiękniejsze gitarowe solówki, bo jakże inaczej mówić o tych, które znalazły się w „Firth Of Fifth” czy „After The Ordeal”. To, co wyczynia w tych kompozycjach Hackett to absolutne mistrzostwo świata w kategorii „gra od serca”! Wiele na tym albumie baśniowych klimatów, kojarzących się z teatrami motywów i gry, która maluje słuchaczowi wielobarwne dźwiękowe obrazy. Nie brakuje akustycznych przerywników jak dość krótki (biorąc pod uwagę standardy Genesis) „More Fool Me” czy klimatów z przełomu średniowiecza i baroku, gdy kraje i krainy przemierzali bardowie i raczyli słuchaczy swymi utworami (instrumentalny „After The Ordeal”). Pod koniec robi się nieco sennie i nastrojowo, a to za sprawą początku „The Cinema Show”, w którym to upust swoim możliwościom daje Tony Banks. Całość spina, jakby klamrą „Aisle Of Plenty”, z motywami znanymi z otwierającego „Dancing With The Moonlit Knight”. W zasadzie na tym albumie nie do końca przekonuje mnie tylko i wyłącznie jeden utwór – „I Know What I Like (In Your Wardrobe)”, z nieco zbyt banalną, moim zdaniem, linią melodyczną.

„Selling England by te Pound” na trwale wpisał się w annały muzyki progresywnej, co ciekawe to jeden z tych albumów, które i teraz, tyle lat po nagraniu, brzmią niezwykle świeżo. Dla młodych adeptów progresywnej muzyki rzecz obowiązkowa, starzy wyjadacze zapewne znają na pamięć…

9/10 (Piotr Michalski)

Album "Foxtrot" osiągnął spory sukces komercyjny, który wytwórnia postanowiła zdyskontować wydaniem koncertówki. "Live" ukazał się w połowie 1973 roku i zawierał co lepsze kompozycje z trzech najnowszych wówczas albumów (choć wielu fanów rozczarował brak "Supper's Ready"). Wydawnictwo to nie wniosło jednak nic nowego do twórczości zespołu - wykonania są zbyt wierne studyjnym pierwowzorom, a repertuar nie wykracza poza kompozycje znane ze studyjnych longplayów. Najwidoczniej Genesis na żywo nie miał do zaoferowania wiele, poza przebierankami Petera Gabriela.

Tymczasem grupa pracowała nad nowym materiałem, który ukazał się jeszcze przed końcem roku, pod tytułem "Selling England by the Pound". Muzycy nie odchodzą tu daleko od wypracowanej wcześniej formuły, choć pojawia się też parę nowych rozwiązań. Tym razem repertuar obejmuje aż cztery rozbudowane utwory. "Dancing with the Moonlit Knight" to niemal idealny początek albumu. Zaczyna się subtelnie, z wyrazistą partią wokalną Gabriela i ładnymi partiami gitary akustycznej w stylu muzyki dawnej, a potem stopniowo nabiera ciężaru. W dalszej części pojawiają się - po raz pierwszy w twórczości zespołu - brzmienia syntezatora. Fragment ten brzmi jednak dość naiwnie i tandetnie. Zresztą im dalej końca, tym bardziej muzycy wydają się zagubieni, jakby nie byli pewni, co jeszcze zagrać. Szkoda, bo początek jest świetny. Jako całość lepiej wypada "Firth of Fifth" - wydaje się bardziej zwarty i lepiej przemyślany. Uwagę zwraca klasycyzujący wstęp Tony'ego Banksa na pianie i chyba życiowe solo gitarowe Steve'a Hacketta. Również Gabriel pokazuje się od najlepszej strony. W najdłuższym "The Battle of Epping Forest" zespół znów nawiązuje do muzyki dawnej, tym razem w bardziej pastiszowy sposób, ale za dużo tutaj powtórzeń i dłużyzn. Niewiele krótszy "The Cinema Show" jest zbudowany w ciekawszy sposób, rozwijając się stopniowo, ale i ten utwór można było odrobinę skrócić. Muzykom udaje się stworzyć ładny klimat, ale znów zdarzają się zastoje w akcji.

Z krótszych kawałków największą niespodzianką okazał się singlowy "I Know What I Like (In Your Wardrobe)", który niespodziewanie stał się pierwszym, jeszcze umiarkowanym, przebojem zespołu - doszedł do 21. miejsca na liście UK Singles Chart. Pomijając raczej banalny refren - zapowiadający  już późniejsze dokonania grupy - jest to całkiem fajna piosenka, ze sporą dawką humoru (niemalże w stylu Gong), interesująco wzbogacona o brzmienie syntezatora Banksa i elektrycznego sitaru, na którym zagrał Mike Rutherford, dzięki którym utwór zyskuje psychodeliczny klimat. W sumie szkoda, że to jedyny tego typu kawałek w dorobku Genesis. "More Fool Me" to już typowy zapychacz - trzy minuty akustycznego smęcenia z płaczliwym śpiewem Phila Collinsa. Instrumentalny "After the Ordeal", choć nieco tandetny, jest przyjemniejszym wypełniaczem. Natomiast finałowa miniatura "Aisle of Plenty" to po prostu repryza wstępu "Dancing with the Moonlit Knight" - klamra spinająca całość.

"Selling England by the Pound" był pierwszym naprawdę sporym sukcesem komercyjnym Genesis - doszedł do 3. miejsca listy sprzedaży w Wielkiej Brytanii i 70. w Stanach. Pod względem stylistycznym jest bardzo spójny, ale kompozytorsko nierówny - niektóre utwory są jedynie wypełniaczami, w innych świetne momenty przeplatają się z nietrafionymi pomysłami lub dłużyznami. Jeden tylko "Firth of Fifth" broni się w całości, choć może chwilami zanadto popada w symfoniczny patos. Jednak te lepsze momenty albumu są naprawdę udane i w sumie przyjemnie się tego wszystkiego słucha.

Paweł Pałasz

1. Dancing With The Moonlit Knight   8:03
2. I Know What I Like (In Your Wardrobe)   4:10
3. Firth Of Fifth   9:35
4. More Fool Me (Vocals Phil)   3:11
5. Battle Of Epping Forest   11:43
6. After The Ordeal   4:15
7. The Cinema Show   10:41
8. Aisle Of Plenty   1:58

Twelve-String Guitar, Bass, Sitar [Electric] - Michael Rutherford
Vocals, Flute, Oboe, Percussion - Peter Gabriel
Keyboards, Twelve-String Guitar - Tony Banks
Drums, Percussion, Vocals - Phil Collins
Electric Guitar, Acoustic Guitar [Nylon] - Stephen Hackett

https://www.youtube.com/watch?v=E-jS4e3zacI
Hasta la vista, baby!