Autor Wątek: GENESIS - "A TRICK OF THE TAIL" (1976/2008)  (Przeczytany 1285 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Techminator

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 718
    • Zobacz profil
GENESIS - "A TRICK OF THE TAIL" (1976/2008)
« dnia: Kwiecień 09, 2023, 19:19:42 »
GENESIS

"Cóż, jeśli to możliwe, to pomożemy ci
Bo wyglądasz na zmęczonego i chorego
Zatem policzę od tyłu
A twoje powieki będą cięższe z każdą mijającą chwilą
Śpij, nie masz ochoty by odpłynąć?”

Mam, a jakże. Lato się już skończyło, jesień niby jeszcze trzyma chmury daleko od słońca, ale jakoś tak jej nie ufam. Zima czai się już za progiem i nawet różne telewizje, anonsujące ocieplenie na weekend nie zwiodą mnie niczym kolorowe reklamy z kreskówek Disneya. Bo rzeczywistość na pewno tylko czeka na chwilę słabości, by zasunąć nam mglistym i wietrznym porankiem, deszczowym południem, popołudniową ulewą i wieczorną śnieżycą. Przed telewizorem nie da się wysiedzieć. Więc – zamiast liczyć od tyłu – lepiej wrzucić płytę do odtwarzacza i odpłynąć…

Genesis. A Trick Of A Tail.

Wieki już minęły, odkąd ta płyta jest ze mną. Pominę tu zamierzchłe czasy systemu powszechnego szczęścia, w których po raz pierwszy usłyszałem te nagrania. Jeszcze z czarnego, czarującego swoim klimatem krążka. Trzeszczącego niemiłosiernie na drugim i czwartym utworze z pierwszej strony.

W sumie można powiedzieć, że należysz do wymierającej rasy
Zbyt ufasz ludziom w tym okrutnym świecie
Nigdy nie miałeś rzeczy, które powinieneś mieć
I wiesz co, nie dostaniesz ich i teraz

W 1991 roku poznałem ją na nowo. Czy to możliwe? A jakże. Po kilku latach zapomnienia posłuchałem i nagle okazało się, że to TEN SAM Genesis. Jeszcze większa magia. Ale… od początku. Najpierw fakty. Po nagraniu „The Lamb Lies Down On Broadway” i długiej, wyczerpującej trasie koncertowej z zespołu odszedł Peter Gabriel. Dla zespołów rockowych odejście wokalisty to zawsze jest trzęsienie ziemi. A co dopiero dla Genesis. W opinii fanów, krytyków i dziennikarzy Gabriel = Genesis. Teatralne kreacje, historyjki opowiadane jako zapowiedzi do utworów. To wszystko powodowało, że mało kto potrafił wyobrazić sobie istnienie Genesis bez tego wokalisty. Cóż, mieli się przecież nazywać Anioły Gabriela onegdaj…

Muzycy.

Po odejściu Petera poszukiwali wokalisty. Uparcie przesłu*censored*ąc różnych kandydatów (i cierpliwie znosząc ich wyskoki – vide gość, co przylazł na przesłuchanie z kopiami wszystkich masek Gabriela) próbowali dopasować do zespołu osobę, która zaśpiewa tak, jak na próbie tłumaczył to i prezentował Collins. Właśnie Collins!! Do cholery, ależ to musiało być intelektualne wyzwanie, by zdecydować, że to Phil będzie śpiewał. A przecież robił to już wcześniej. I z niezłym skutkiem. Jak choćby More Fool Me (na Selling England…) albo For Absent Friends (na Nursery Cryme). Może obawiali się, że osobowość Phila będzie zbyt płaska na koncertach, że nie poradzi on sobie z oczekiwaniami dotyczącymi show, wywindowanymi przez Gabriela na poziomy niedostępne zwykłym ludziom?

Niepotrzebnie. Na szczęście nikt z kandydatów się nie nadał, zapadła odważna decyzja i powstał A Trick Of A Tail w wersji, jaką znamy. Chyba nie tylko przeze mnie uznawany za najpiękniejszą płytę Genesis.

Nawet anioły nie wiedzą, że to już czas
By zamknąć książkę i z wdziękiem się wycofać
A pieśń snuje swoją opowieść
O tym, jaka zazdrosna z niej kałuża.
Twarz w wodzie spogląda do góry,
Potrząsa głową jakby mówiła,
Że wszystkie smutne dziewczęta już odeszły.

Odpłyń daleko, daleko, bo fale nigdy nie wracają…

To doskonała płyta. Począwszy od pierwszego utworu dzieje się tu tyle, że za pierwszym słuchaniem aż trudno rozkoszować się wszystkimi nutami. Dance On Volcano, ze swoimi zmiany tempa, połamanym rytmem i tekstem nawiązującym do Wielkiego Kryzysu to początek płyty wstrząsający słuchaczem. Entangled mimo swojego melodyjnego spokoju dotyka naszego ciała strugą dreszczy, potęgowanych wspaniałym tekstem autorstwa Steve Hacketta.

Jeśli ta pustynia jest wszystkim co pozostanie po nas
To powiedz mi czym ja się stanę.
Czy może będę padającym deszczem?
To jednak musiał być kolejny z twoich snów,
Tak, ten Sen o księżycu szaleńca.

Mad Mad Moon zaczyna się przepięknie. Od partii fortepianu, którą wprowadza słuchacza w takie senne rozmarzenie. A później jest i symfoniczny rozmach, jest liryka w takiej okazałości, jak chyba nigdy wcześniej (no, może we fragmentach Supper’s Ready). Jest i zmiana tempa (w końcu to klasyka progresji), jest partia instrumentalna będąca niesamowitym popisem Banksa. Jest wreszcie finał, epicki, chwytający za serce swoim dopracowaniem.

Ta płyta to marzenie o idealnym dziele. Każda nuta Ripples jest zwieńczeniem poszukiwań Sztuki.

Aż przychodzi koniec. A z nim wielki finał. Los Endos, którego każda sekunda niesie ze sobą światło czasów, które miały przeminąć bezpowrotnie. A energia, zawarta w tym nagraniu, ten niewiarygodnie emocjonalny przekaz każe słuchaczowi natychmiast nastawić płytę ponownie.

"Cóż, jeśli możemy, pomożemy
Dopóki jesteś zmęczony i chory
Za twoją zgodą
Możemy kontynuować nasze eksperymenty…”

Boże, wiedziałem, że to mi się nie śni…

To kolejna płyta, bez której nie świat muzyki XX wieku byłby uboższy. Bez której pewnie nie byłoby i tego serwisu. Bez której nie istniałyby zespoły, które dziś z taką radością dla nas grają. A my? Bylibyśmy innymi ludźmi.

Stoi anioł w słońcu
Stoi anioł w słońcu
Wolny, by wrócić do domu

Kris

No i stało się… Genesis bez Petera Gabriela. Dla wielu fanów było to wydarzenie bezprecedensowe i oczekiwaniu na nową płytę zapewne towarzyszyło wiele emocji (tu mogę tylko snuć przypuszczenia, chociażby z racji faktu, iż krążek nagrano jeszcze przed moim pojawieniem, się na tym świecie).

Trick of the Tail, bo taki tytuł otrzymał pierwszy album z Collinsem w roli głównej to, pomimo braku Gabriela, udany krążek. Zbudowany jest na dość ciekawym schemacie: utwór żwawy, ballada, znów bardziej rockowo i znów łagodniej. Pojawia się tu kilka perełek, jak przecudna akustyczna ballada Entangled, z genialnym klimatycznym, klawiszowym zakończeniem, czy równie udany Mad Man Moon gdzie delikatnym, nastrojowym dźwiękom towarzyszy ciepły głos Collinsa. Oczywiście ta płyta to nie tylko nastrojowe ballady, już otwierający wydawnictwo Dance On A Volcano zachwyca swym klasycznym genesisowym brzmieniem, a niemal skoczny mini „kryminał” Robbery, Assault & Bartery dość długo kołacze się po głowie (kojarzycie może wideoklip do tego utworu? 😉 ). W utworze tym popis umiejętności generowania nieziemskich dźwięków daje Banks. Aby jednak nie było tak miło i sympatycznie to słychać już nadchodzące zmiany. Pojawiają się utwory zbudowane na zasadzie zwrotka-refren-zwrotka, zespół próbuje bardziej grać piosenki niż złożone, wieloczęściowe suity. Chyba najbardziej wyróżnia się tu tytułowy A Trick Of The Tail choć i tak daleko mu jeszcze do hitów, które zespól miał dopiero nagrać.

Nie mogę powiedzieć aby ten album był moim ulubionym krążkiem zespołu, chyba nawet nie zmieściłby się do pierwszej piątki, nie mniej każdy kto nazywa się fanem progresywnego rocka musi po to wydawnictwo sięgnąć. Genesis to klasyka i niezależnie od tego jak potoczyły się losy zespołu ich wpływ na kształtowanie się progresywnej sceny (a zwłaszcza jej odrodzenie i masę kapel neoprogresywnych) jest nieoceniony.

Piotr Michalski

Po odejściu Petera Gabriela z Genesis, pozostali muzycy długo próbowali znaleźć odpowiedniego następce. Przesłuchali ponad czterysta taśm nadesłanych przez chętnych na stanowisko wokalisty. Nie udało się wyłonić odpowiedniego kandydata. Pomimo tego, w październiku 1975 roku Tony Banks, Steve Hackett, Mike Rutherford i Phil Collins weszli do studia, by rozpocząć pracę nad nowym materiałem - wciąż nie mając pomysłu, kto na nim zaśpiewa. W trakcie sesji okazało się, że odpowiedni muzyk już jest w składzie. Co prawda Collins już wcześniej występował w roli dodatkowego, a nawet głównego wokalisty (utwory "For Absent Friends" z "Nursery Cryme" i "More Fool Me" z "Selling England by the Pound"), jednak zarówno on sam, jak i koledzy z zespołu, wciąż powątpiewali w jego umiejętności. Gdy jednak perkusista wykonał partię wokalną z "Squonk", wszystkie wątpliwości zostały rozwiane. Od tamtej pory Collins miał dzielić w studiu obowiązki perkusisty i wokalisty, zaś podczas koncertów skupić się na śpiewaniu (miejsce za bębnami na krótko zajął Bill Bruford, były członek King Crimson i Yes, a następnie Chester Thompson, mający na koncie współpracę z Frankiem Zappą i grupą fusion Weather Report).

Pierwszy album Genesis nagrany w składzie okrojonym do kwartetu został zatytułowany "A Trick of the Tail" (w nawiązaniu do wysunięcia na pierwszy plan muzyka, który dotąd pełnił pozornie najmniej istotną rolę w zespole). Pod względem stylistycznym stanowi powrót do grania sprzed poprzedniego w dyskografii "The Lamb Lies Down on Broadway". Muzycy wrócili do grania dłuższych, bardziej złożonych utworów, przesiąkniętych baśniowym klimatem. Nawet Collins stara się naśladować ten nieco teatralny sposób śpiewania swojego poprzednika. Doszło też jednak do pewnych zmian. A ściślej mówiąc - zawarta ta muzyka jest w pewnym stopniu zapowiedzią wielkich zmian, do jakich miało wkrótce dojść w twórczości Genesis. Już tutaj słychać bardziej komercyjne nastawienie - przede wszystkim w krótkim kawałku tytułowym, czyli skocznej, melodyjnej piosence, nadającej się w sam raz na radiowe playlisty (w sumie nie takiej złej, choć raczej banalnej). Nagranie wydano na singlu, a nawet nakręcono do niego pierwszy w historii zespołu teledysk, jednak nie stało się przebojem. W podobnym stylu utrzymany jest "Robbery, Assault & Battery", który jednak rozciągnięto bez pomysłu do ponad sześciu minut. To zresztą nie jedyny tutaj utwór, którego dotyczy ten problem. W "Dance on a Volcano" i "Mad Man Moon" zespół stara się jak najbardziej urozmaicić struktury, ale w pierwszym z nich efekt jest dość bałaganiarski, a w drugim sprawia wrażenie grania na czas. Z kolei finałowy instrumental "Los Endos" zdaje się zmierzać donikąd i nic nie wnosi do całości - po prostu takie granie dla samego grania, żeby tylko album za szybko się nie skończył. Nieco bardziej przekonują mnie dość żywy "Squonk", a także urokliwe, choć nieco naiwne ballady "Entangled" i "Ripples", jednak każdy z tych utworów wydaje się zbyt długi w stosunku do tego, ile się w nim dzieje - bez żadnej straty można byłoby je skrócić nawet o połowę długości! Ostatecznie, najlepiej wypada utwór tytułowy, który jest najbardziej zwarty i pozbawiony niepotrzebnego kombinowania i przedłużania.

"A Trick of the Tail" sprawia wrażenie, jakby zespół wszedł do studia bez wystarczającego przygotowania, nie mając za bardzo pomysłu na nowe utwory i próbował bez większego zastanowienia mnóstwa różnych rzeczy, żeby jakoś wypełnić te dwie strony płyty winylowej, nie zostawiając pustego miejsca. I choć podobny zarzut można sformułować także przeciwko wcześniejszym albumom Genesis, to tutaj zespół zdaje się być jeszcze bardziej zagubiony (nic w sumie dziwnego, skoro ze składu odszedł być może najbardziej kreatywny muzyk) i sprawia wrażenie własnej parodii, ale też parodii zespołu grającego rock progresywny. Zawarta tu muzyka dostarcza bardzo wielu argumentów przeciwnikom takiej stylistyki, zbierając najgorsze jej cechy. Bo mamy tu i rozciąganie prostych piosenek do pretensjonalnych rozmiarów, i mnóstwo nieuzasadnionego komplikowania, i bezcelowe popisy instrumentalne, w których więcej nadęcia, niż faktycznej wirtuozerii, i dużo smęcenia, i sporo takiej baśniowej naiwności, która bez teatralno-pastiszowego podejścia Gabriela brzmi jakoś tak bardziej kiczowato. I na nic nie zda się tłumaczenie, że rock progresywny wcale nie polega na graniu w ten sposób. Bo liczni epigoni, czerpiący w znacznym stopniu właśnie z tego albumu, utrwalili taki obraz tej stylistyki.

Paweł Pałasz

Dance On A Volcano   5:52
Entangled   6:25
Squonk   6:26
Mad Man Moon   7:32
Robbery, Assault And Battery   6:13
Ripples   8:02
A Trick Of The Tail    4:32
Los Endos   5:47

Drums, Percussion, Lead Vocals, Backing Vocals - Phil Collins
Guitar, Twelve-String Guitar - Steve Hackett
Piano, Synthesizer, Organ, Mellotron, Twelve-String Guitar, Backing Vocals - Tony Banks
Twelve-String Guitar, Bass, Pedalboard [Bass Pedals] - Mike Rutherford

https://www.youtube.com/watch?v=gOh5YsHghZo
Hasta la vista, baby!