Autor Wątek: ALTER BRIDGE - "FORTRESS" (2013 DELUXE EDITION)  (Przeczytany 515 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Techminator

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 717
    • Zobacz profil
ALTER BRIDGE - "FORTRESS" (2013 DELUXE EDITION)
« dnia: Maj 03, 2023, 17:58:25 »
ALTER BRIDGE

Muszę szczerze wyznać, że bardzo czekałem na ten album. Alter Bridge to zespół, który w naszym kraju cieszy się umiarkowaną sławą. Zagrali raz na Ursynaliach podczas najmocniejszej  edycji - w 2011 roku. Pamiętam do dziś ten gigantyczny odpływ ludzi po koncercie Guano Apes. Tym samym, gdy chłopaki z Alter Bridge wkroczyli na scenę, mieli przed sobą naprawdę niewielu fanów…

W ostatnich latach Amerykanie przy różnych okazjach wracali do mnie jak bumerang. Pomijam tak oczywiste sytuacje jak stała współpraca Slasha z Mylesem i fenomenalny koncert w Spodku (relacja). Po prostu pewnego dnia stwierdziłem, że zbyt często mówiłem sobie, że "kiedyś przyjrzę się ich muzyce" i kilka miesięcy temu zakupiłem dotychczasowe płyty studyjne, posłuchałem, pozachwycałem się... Za najlepszy album uważałem jednak debiutancki One Day Remains z tak świetnymi utworami jak chociażby "Metalingus", co powodowało obawy o kompozytorskie możliwości grupy. Do teraz.

Ostatniego dnia września na sklepowe półki trafił czwarty krążek Alter Bridge.

Przesłuchałem Fortress pierwszy raz i byłem zachwycony przede wszystkim melodyjnością i przebojowością.
Przesłuchałem Fortress po raz drugi i trafił do mnie śpiew Mylesa, który jest obecnie po prostu najlepszym rockowym wokalistą świata.
Przesłuchałem Fortress po raz trzeci i przy okazji każdego utworu ręce składały się do braw przy gitarowych wygibasach Tremontiego.
Przesłuchałem Fortress po raz czwarty i moją uwagę przykuła wybitna sekcja rytmiczna z niesamowitą perkusją.

Mogę tak wymieniać bez końca, bo płyta kręci się w odtwarzaczu non-stop, ale przejdźmy do szczegółów.

Album wgniata w fotel już przy pierwszym odsłuchaniu. Intro otwierające "Cry Of Achilles" może kojarzyć się, za sprawą akustycznej gitary, z purplową "Anyą", a po chwili wjeżdża w głośniki rozpędzony riff i krzykliwy wokal Mylesa. Później jest coraz lepiej. Mocny refren goni nastrojową zwrotkę, a całość świetnie spina genialny bridge. Od samego początku podziwiałem w Alter Bridge umiejętność tworzenia rockowych przejść między drugim refrenem i trzecią zwrotką. W przypadku Fortress w niemal każdym utworze osiągają w tej sztuce mistrzostwo. "Cry Of Achilles" trwa ponad sześćminut i mimo, że z progresywnym rockiem nie ma nic wspólnego, to ani przez chwilę się nie nudzi, a dość szybko przechodzi w hard rockowy "Addicted To Pain". Szybka rytmika gitary i wręcz biegnący za nią wokal Mylesa zabierają słuchacza w niezapomnianą rockową podróż, której finałem jest zwalająca z nóg solówka Tremontiego. Po cięższym i mroczniejszym "Bleed It Dry" okraszonym płaczliwą gitarą w drugiej części, przychodzi czas na pierwszą balladę, o niezwykle wdzięcznym tytule "Lover". Jest to bardzo typowa kompozycja, która pozwala chwilowo odetchnąć, ale jednocześnie pozachwycać się świetnym, stadionowym brzmieniem i współpracą muzyków, która stoi na najwyższym poziomie. Na wokalu szaleje Myles, wchodzący na bardzo wysokie rejestry, co podkreśla jego talent i niezwykłe możliwości. Przy "The Uninvited" muszę wspomnieć o perkusji Scotta Phillipsa, która zdecydowanie nadaje ton tego utworu. Świetna, progresywna gra z ciężkim, metalowym brzmieniem. "Peace Is Broken" to jeden z mocniejszych kawałków na płycie, może nieco zbyt komercyjny, ale i tak perfekcyjny. "Calm The Fire" i "Waters Rising" (zaśpiewany głównie przez Tremontiego) to utwory spokojniejsze, pokazujące starsze oblicze Alter Bridge, czyli pompatyczne, stadionowe, rock-songi. Jest epicko, jest z rozmachem, ale bez fajerwerków. W efekcie utwory te na tle całego Fortress wypadają dość blado, ale to wina przede wszystkim doskonałości pozostałych kawałków. Jeżeli ktoś takich klimatów nie lubi, to może spokojnie przeskoczyć do "Farther Than The Sun", gdzie przywita go brzmienie jak za starego, dobrego Korna. Szarpany bas i wyniszczająca perkusja przychodzi oczywiście w lżejszą piosenkę, ale przez cały czas mocniejsze brzmienie umiejętnie się wdziera w linię melodyczną. I po raz kolejny w okolicach przejścia wjeżdża taki muzyczny pociąg (solówka, rytmika), że dech zapiera. Koniec płyty to prawdziwy dynamit. W "Cry A River" chwilami usłyszymy portnoyowe triole na perkusji, przy okazji "All Ends Well" zrelaksujemy się i zobaczymy, że Alter Bridge umie tworzyć też bardzo lekkie, poprockowe piosenki, które wpadają w ucho, a w tytułowym i zarazem zamykającym album "Fortress" mamy wszystko. Trwający blisko osiem minut utwór prowadzi nas przez przeróżne formy muzyczne: od ballad po ciężkiego stoner rocka. Doskonałe zwieńczenie świetnej płyty.

Co wiemy po Fortress?

Przede wszystkim to, że Alter Bridge, jako jeden z niewielu rockowych zespołów, jest obecnie u szczytu formy. Na co dzień muzycy realizują się w innych projektach (Myles i Slash, solowy album Tremontiego), dzięki czemu wnoszą do zespołu powiew świeżości. Unikają powtarzalności i można pogratulować im kompozytorskiego i aranżacyjnego wyczucia.

Prezentują oni starą, muzyczną prawdę. Przepis na sukces jest prosty: Świetny, charakterystyczny wokalista z klasą i szacunkiem do poprzedników w otoczeniu wybitnych instrumentalistów. W przypadku Alter Bridge wszystkie elementy muzycznego rzemiosła zgrały się ze sobą jak w szwajcarskim zegarku.

Fortress mógłby dostać nawet dziesiątkę, ale ma jeden mały mankament. Myles i spółka nie zrezygnowali całkowicie z mainstreamu. Są na tej płycie momenty, które "puszczają oko" do mniej wymagającego słuchacza, co dość mocno kontrastuje z ogólną koncepcją całości. I dlatego tylko i aż dziewięć gwiazdek z zastrzeżeniem, że mimo wszystko, obok powrotu Deep Purple, jest to dla mnie najlepszy rockowy album tego roku.

Konrad Siwiński

Dość już miziania się z postgrunge'ową nijakością - Alter Bridge wreszcie odpalili stuprocentową hardrockową petardę!

Fani Creed muszą mi wybaczyć, ale nigdy nie trafiał do mnie fenomen tego zespołu - kwartet głaskał się z ciężarem, poszukiwał fajnych melodii, ale moim zdaniem nie stworzył (jak dotąd) niczego ponadczasowego. Ot, kolejna szara kapela na kartach muzycznej historii. Podobnie było z Alter Bridge - co prawda twórczość tego zespołu daleko bardziej przypadła mi do gustu, głównie ze względu na fenomenalny wokal Mylesa Kennedy'ego, ale i tu brakowało mi potężnego uderzenia. Po zapoznaniu się z "Fortress" nie brak mi już niczego.

Mamy bowiem do czynienia z klasyczną hardrockową płytą (pozdrowienia dla Avenged Sevenfold), pełną świetnych riffów, zapadających w pamięć refrenów, misternie utkanych solówek, ubogaconą zwolnieniami i balladami… A nad wszystkim góruje wielki głos Mylesa. Właściwie od pierwszego dźwięku słuchacz wie, że obcuje z kapitalną płytą. Nie wywrotową, nie odkrywającą nowych terenów muzycznych, ale tak dobrze poskładaną z dostępnych materiałów, że chce się ją słuchać w kółko.

Zaczynają odważnie, od akustycznej introdukcji utworu "Cry Of Achilles", która później przekształca się w pełną pasji, trwającą 6 i pół minuty jazdę. Trzeba mieć naprawdę mocne karty w ręce, by zaczynać hardrockowy album od tak relatywnie długiego kawałka - Alter Bridge takowe posiada. Później kapela serwuje nam dwa siarczyste killery: "Addicted To Pain", oraz rozpoczynający się od djentowej furii, ale za chwilę sprytnie zwalniający "Bleed It Dry". Takich ciosów mamy tu zresztą zdecydowanie więcej - weźmy choćby "The Uninvited", którego główny motyw przypomina dokonania… Tool (choćby "Vicarious"), albo tytułowy "Fortress", najbardziej urozmaicony kawałek na płycie: kapela rozpoczyna go od w sposób wyważony, ot spokojny hardrockowy riff. Jednak już przy okazji solówki numer nabiera rumieńców, kwartet przyspiesza i gna przed siebie ze stonerowym drivem, by w końcu zaliczyć balladowy hamulec.

Właśnie - ballady. To moim zdaniem najlepsze momenty na czwartym krążku Amerykanów. "Lover" oparty jest na patencie hipnotyzująca, na poły akustyczna zwrotka i monumentalny refren. "All Ends Well" z kolei czaruje przede wszystkim niezwykle przebojowymi zaśpiewami Mylesa, który przechodzi tu sam siebie, sięgając po najwyższe dźwięki w swojej niebotycznej skali, a przy okazji karmi nas nadspodziewanie pozytywnym przesłaniem.

"Fortress", jak wspomniałem, niczego nowego słuchaczowi nie proponuje, stąd postanowiłem jej przyznać "tylko" 8. Nie zmienia to faktu, że mamy do czynienia z najlepszym materiałem od Alter Bridge: wybornie skomponowanym, pierwszorzędnie brzmiącym, takim, do którego z chęcią będziemy wracać za kilka lat.

Jurek Gibadło

1. Cry Of Achilles   6:30
2. Addicted To Pain   4:16
3. Bleed It Dry   4:44
4. Lover   5:17
5. The Uninvited   4:47
6. Peace Is Broken   4:40
7. Calm The Fire   6:04
8. Waters Rising   5:39
9. Farther Than The Sun   4:07
10. Cry A River   4:00
11. All Ends Well   5:12
12. Fortress   7:36

Bonus Track:
13. Outright   3:45


Vocals, Guitar - Myles Kennedy
Guitar, Vocals - Mark Tremonti
Bass - Brian Marshall
Drums - Scott Phillips

Strings, Keyboards, Programmed By [Programming] - Michael 'Elvis' Baskette
Hasta la vista, baby!