Autor Wątek: DOMINIK WANIA - "LONELY SHADOWS" (2020)  (Przeczytany 2053 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Techminator

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 723
    • Zobacz profil
DOMINIK WANIA - "LONELY SHADOWS" (2020)
« dnia: Lipiec 22, 2023, 17:43:19 »
DOMINIK WANIA

[Jest Dominik Wania teraz tym pianistą, który wystawia najpiękniejszy obraz naszej jazzowej, fortepianowej reprezentacji.]

...( Opis )...

Nasz polski dorobek, jeśli chodzi o nagrania realizowane dla ECM, jest skromny w porównaniu do artystów z takich krajów jak Szwecja, Norwegia czy Włochy, nie mówiąc o USA czy RFN. To przede wszystkim zespoły Tomasza Stańki, trio Marcina Wasilewskiego i – ostatnio, zespół Macieja Obary. Dlatego wydarzeniem trzeba nazwać pierwszą solową płytę dla ECM polskiego pianisty, która w tych dniach ma swą rynkową premierę.

Manfred Eicher zwrócił uwagę na Dominika Wanię już jakiś czas temu i wydawało się tylko kwestią czasu, kiedy dojdzie do nagrania płyty. Ale Wania – o czym opowiada w jednym ze swych najnowszych wywiadów – myślał o triu, ewentualnie o duecie, jednak szef monachijskiej wytwórni zdecydował o kreacji solo. Plan takiego nagrania powstawał sukcesywnie w głowie pianisty, który – przypomnijmy – stosunkowo niedawno wydał płytę, również na fortepian solo, z kompozycjami Zbigniewa Preisnera („Twilight”). Ale to nie była jego muzyka, tylko utwory, do których wprowadził zaledwie drobne (w tym harmoniczne) poprawki. Zatem „Lonely Shadows” to naprawdę pierwsza z prawdziwego zdarzenia, od początku do końca, autorska solowa płyta Dominika Wani.

Pianista przygotowywał się do tej sesji głównie mentalnie i jak można sądzić z jego ostatnich wypowiedzi, powstał pomysł, który zmaterializował się dopiero w studiu. Tu przypomina mi się jeden z wywiadów Krzysztofa Pendereckiego, który mówiąc o swym nowym wieloczęściowym utworze kameralnym powiedział, że „ma go w całości w głowie” i trzeba go tylko zapisać. W wypadku Wani w jakimś sensie było podobnie z tym, że nie ostatecznie „zapisać” a od razu zagrać.

Do rejestracji doszło 7 i 8 listopada 2019 roku w Lugano w Auditorio Stelio Molo RSI w sali słynącej ze świetnej akustyki, gdzie pianista miał do wyboru dwa instrumenty. W efekcie sesji, którą realizował Stefano Amerio, powstał materiał nawet obszerniejszy niż ten, który omawiamy.

Płyta zawiera 11 utworów o czasie trwania od nieco ponad dwu, do sześciu i pół minuty. Gdy słucha się całości, poszczególne kompozycje układają się w cykl, który przywodzi na myśl dzieła muzyki klasycznej, takie, jak choćby Wizje ulotne Prokofiewa czy Metopy Szymanowskiego, bądź podobne w zamyśle In the Mists Leoša Janáčka czy nawet Sacred Hymns Gurdjijeva (nagrał je Keith Jarrett), a nawet romantyczne, niedoścignione w swej warstwie psychologicznej chopinowskie Preludia. Nie chodzi tu o język wypowiedzi, bo Wania konsekwentnie porusza się w przestrzeni tonalności znacznie rozszerzonej, z zaznaczeniem (ale nie dosłownym) skal i centrów tonalnych.

Są więc to rozważania introwertyczne, liryczne, jak w Towards the Light, które przywodzą na myśl wolne części sonat Beethovena i gdzie pianista prowadzi narrację raczej nie „obrazującą” a „opowiadającą”. Jest też energia i motoryka, jak w Subjective Object z wzajemnym przejmowaniem motywów lewej i prawej ręki w sekwencjach quasipolifonicznych, czy w rozedrganym Indifferent Attitude. I chwile zadumy w mgławicowym All What Remains, gdzie pięknie wybrzmiewają opadające „krople wody”. Są też reminiscencje ravelowskie, choćby w trzech pierwszych utworach – Lonely Shadows, New Life Experience i Melting Spirit, choć brak – i to odnosi się do całej płyty – jakiejkolwiek dosłowności i jakichkolwiek cytatów.

Spójrzmy jeszcze, jak Wania rozwija formę, choćby w Think Twice. Najpierw wprowadza motyw-pomysł, następuje powtórka na zasadzie wariacji, swobodne snucie z zawieszeniami, improwizacja z kulminacją i wreszcie wyciszenie. W zagadkowym AG76 sekwencja mrocznych akordów i minimalistyczny powtarzany motyw bez rozwinięcia. Wszystko piano i pianissimo. Zawieszenia, fermaty i wszechobecne ad libitum. A więc pianista traktuje czas względnie i swobodnie, abstrahując od kategorii groove’u, timingu czy wyraźnego pulsu. Jeśli ten puls wyczuwamy, to tylko jako jeden z elementów, stosowanych na krótkiej przestrzeni. Również improwizacja nie jest wyraźnie wyodrębniona, brak kanwy tematycznej, brak chorusów, brak metrum, bo improwizacja w pewnym sensie jest zasadą, na której zbudowany jest cały cykl!

Dominik Wania nie musi udowadniać, jak dobrze rozumie i jak potrafi grać jazz. Myślę, że ten sposób potraktowania czasu muzycznego służy temu, by skupić się na krótkich dźwiękowych opowieściach i budowanych na klawiaturze stanach emocjonalnych, które w całej serii utworów dają pogłębiony obraz tęsknot, rozterek, pragnień i obaw każdego z nas, w tym samego Dominika. I tu widzę związek z cyklami fortepianowymi twórców klasycznych, którzy – przy zachowaniu wszelkich proporcji geniuszu i czasu historycznego, stawiali ten sam egzystencjalny, często bardzo osobisty problem.

Płyta wyjątkowa, ważna, oryginalna, wymagająca czasu na przesłuchanie i otwarcia się na estetykę niekiedy odległą od jazzu.

Tomasz Szachowski

Długo byłem przekonany o tym, że wyjątkowe moce nie istnieją w realnym świecie, a tylko w komiksach i filmach sci-fi, aż tu nagle spotkało mnie wielkie zaskoczenie. Dominik Wania udowadnia, że można nie tylko mieć super moc, ale realizować ją w tak zjawiskowej branży jaką jest jazz. Nagrał on bowiem album „Lonely Shadows”, który ma postać solowego koncertu w najczystszej postaci. Połowę sukcesu zawdzięcza on miejscu nagrania oraz instrumentowi, który został do tego celu wykorzystany. Szwajcarskie Auditoro Lugano i znajdujący się w nim jeden z fortepianów posłużyły za narzędzia do tego wydawnictwa, koncertu, a nazwał bym to nawet performancem. Dominik Wania nie ukrywa, że nie przygotowywał się specjalnie do tego projektu. Chciał, aby od początku do końca był to zapis chwili. Tu i teraz, w pełni improwizacyjnie. Tak jak postanowił tak też zrobił. Przyjechał, usiadł przed klawiszami i dał ponieść się emocjom, a Stefano Ariero precyzyjnie wszystko zarejestrował.

Co z tego powstało? „Lonely shadows” to 11 przejmujących i przenikliwych kompozycji łączących uczucia, które znamy, za którymi tęsknimy i te, których jeszcze nie zauważamy. Przewijające się lekkie kompozycje, będące poukładanymi formami konfrontują się z silnymi, wręcz drapieżne ułożonymi dźwiękami. Album pobudza, ciekawi i zwyczajnie zachwyca. Nie skupia się tylko na dźwiękach i technice. Pozycje oscylują pomiędzy delikatną płynnością („Lonely shadows”), tajemniczą euforią („New life xperience”), romantyczną nostalgią („Towards the light”, „All What remains”), aż po pełnię zakrętów („Relativity) i dramatyzm („Indifferent Attitude”). Subtelności dodaje „AG76”, zagrane w dość nieoczywisty sposób otrzymując przez to „delikatną i mglistą barwę”. Jeśli wsłuchacie się w ten album to usłyszycie dużo więcej.

Wytwórnia ECM słynie z wydawnictw nieszablonowych artystów. Jakże miłe jest, że w pełni obdarzyli zaufaniem Wanię i pomogli mu zrealizować ten solowy album. Zresztą sam założyciel ECM, Manfred Eicher jest jedynym producentem muzycznym tego albumu. „Lonely shadows” to koncentracja znakomitego artysty, kompozytora, człowieka, który bez zadawanych pytań opowiada nam swoją historię poprzez kompozycje. Słychać w nich pełnię spełnienia, które myślę, że niejeden słuchacz znajdzie w osobistym odbiorze. Jego wyjątkowa moc to szczerość w tym co robi, czym mam nadzieję nie tyle co zarazi, a przekona innych, aby też szli tą drogą.

Przemo Urbaniak

Po Tomaszu Stańce, trio Marcina Wasilewskiego i kwartecie Macieja Obary kolejny polski jazzman zadebiutował w prestiżowej wytwórni ECM Records i to od razu solo. 18 września ukazała się płyta "Lonely Shadows" pianisty Dominika Wani, nagrana w listopadzie 2019 r. w Auditorio Stelio Molo w Lugano. Tu Manfred Eicher, szef wytwórni ECM, realizuje najbardziej klimatyczne albumy, mając do dyspozycji salę o doskonałej, przestrzennej akustyce. Eicher zaproponował Dominikowi Wani nagranie płyty solowej podczas sesji albumu "Three Crowns" kwartetu Macieja Obary w marcu 2019 r.

To była druga płyta Obary dla ECM-u z udziałem naszego pianisty. Pamiętam świetny występ Wani z Tomaszem Stańką w Filharmonii Narodowej w 2010 r., gdzie, tak jak Craig Taborn, zagrał na fortepianie elektrycznym i był równym partnerem Amerykanów.

W 2013 r. ukazał się pierwszy autorski album "Ravel", za który Wania odebrał dwie statuetki Fryderyka: za debiut i za najlepszą płytę jazzową. Nawiązał współpracę ze Zbigniewem Preisnerem nagrywając jego kompozycje na znakomite albumy: "Twighlight" i "Melodies of My Youth".

Kto śledzi karierę Dominika Wani i słucha muzyki tworzonej z jego udziałem, wie, że jest pianistą wyjątkowym. Jego wyobraźnia jest natchnieniem dla innych muzyków, a liderzy powierzają mu znaczne partie solowe w swych projektach. Manfred Eicher wyczuł, że nasz pianista ma potencjał, by zachwycić świat swoimi improwizacjami.

Jego klasyczny background, gruntowne wykształcenie, powściągliwa wirtuozeria, skromność i całkowite poświęcenie się muzyce dały nam dzieło, do którego często będziemy wracać.

Dominik Wania wyznacza nową drogę w pianistyce solowej, jakże innej niż przyciężkie improwizacje Keitha Jarretta. Myślę, że Eicher długo czekał na tak oryginalnego artystę, który swą wrażliwością przyciągnie tysiące słuchaczy na całym świecie.

Pianistyka Dominika Wani jest bardzo kolorowa, mieni się różnymi barwami, jakby oświetlały ją promienie słońca. Przy tej muzyce można się ogrzać, można odpocząć, skutecznie zresetować umysł, a to bezcenne w dzisiejszych czasach. Jak sam Wania mówi: "Dźwięki widzę jak kolory".

Jesienią będą to żółto-czerwone liście spadające z drzew, zimą bezkresna przestrzeń spowita śniegiem, wiosną plusk górskiego potoku, a latem pachnące kwiaty róż. To muzyka na wskroś polska, chwyta za serce romantyzmem.

Ale poprzez swoje odniesienie do klasyki i jazzowej improwizacji jest uniwersalna. To współczesne arcydzieło, trzeba "Lonely Shadows" mieć zawsze pod ręką, słuchać dla przyjemności i przeżywać głęboko.

Marek Dusza

As astonishing as this might sound and in complete contrast to his extensive recording legacy and the hurricane-like ascent to the position of top Polish Jazz piano chair during a record time of just over a decade, this is only the second album as a leader by pianist/composer Dominik Wania and of course his debut album as a leader for the prestigious ECM label.

Some twelve years ago (2008) my friend, the great Polish Jazz bassist Bronisław Suchanek, sent me a duo album he recorded with a young and anonymous Polish pianist, who was over the pond in Boston getting his Master of Music degree there. The name of the young pianist was Dominik Wania and the album was "Sketch In Blue", and the rest is history as far as I am concerned. I was immediate smitten with Wania's playing and followed his development ever since, listening carefully to every recording he made over time and of course tried to hear him perform live whenever I could.

The modern Polish Jazz has known many remarkable pianists over the last six decades, who contributed to the development of the local scene. Some of them became famous and made many important recordings, others exploded with youthful brilliance only to disappear soon after without a trace. Each and every one of them had his idiosyncratic language and style of course, some being closer to the American Jazz tradition, other searching for new ways of expression. But in retrospect the arrival of Wania changed the rules of the game entirely, in view of his total originality.

Wania studied Classical Music and Jazz Music of course, but he managed to create a completely innovative amalgam of all musical traditions, which is uniquely his own. His fellow musicians attest to the fact that playing alongside Dominik is like being transferred into another state of mind and parallel universe, which is exactly my observation from hearing him perform live. He is every bit there playing with the rest of the band and yet at the same time he floats in the stratosphere high above everything else that is happening on the stage. But of course solo piano performances are something altogether different...

About a year before Wania recorded the music for this album he recorded another solo piano album called "Twilight" with his interpretations of music composed by the great Polish composer Zbigniew Preisner, which strangely was almost completely overlooked upon its release. Although diametrically different from the music on this album, since it was completely pre-composed, Wania's interpretations soar high and above the basic melody lines and create a completely new entity (see my review of that album), and as such in some respects is spiritually quite related to the music presented herein.

This album presents eleven improvised pieces by Wania, characterized by a remarkable humility, fragility and minimalism. Every stroke on the keyboard counts and every pause matters. Wania manages to create a complete universe of sound and silence, which is mesmerizing and magical. The music escapes standard genre classification and could be considered as much Classical as Jazz, being both and none at the same time. Using spontaneously improvised music for this project, Wania managed to create something that might sound completely "composed" to the listener, as a result of its wonderfully coherent structure, tonality and intrinsic continuity. This sublime ability is just one of Wania's trade secrets, which turn him into a wizard he truly is.

Of course this music reflects only some of the many facets of the phenomenon called Wania, since his recorded legacy portrays him in many diverse settings, but nevertheless it fully depicts his originality. No other piano player on this planet plays music the way he does, which of course can be said about just a handful of musicians.

As corny as it might sound this is a truly wonderful album, probably one of the most penetrating and enlightening creations of the last decade, which once again proudly shines in the aging ECM catalogue. People love to crown artists as "the next thing", in most cases completely out of proportions, but Wania undoubtedly is an Artist of the future, even though he already offers a glorious legacy as of today. He undoubtedly embodies the European aesthetics more accurately and broadly that most of his peers and the prospect of hearing more of his music in the future is one of those things that make life worth living.

Adam Baruch

...( TrackList )...

1. Lonely Shadows  5:59
2. New Life Experience  3:50
3. Melting Spirit  3:47
4. Towards The Light  6:27
5. Relativity  3:36
6. Liquid Fluid  4:29
7. Think Twice  3:35
8. AG76  6:13
9. Subjective Objectivity  2:33
10. Indifferent Attitude  2:20
11. All What Remains  5:56

...( Obsada )...

Dominik Wania - piano

https://www.youtube.com/watch?v=XsDr8Ig2se8
Hasta la vista, baby!