Autor Wątek: SPIĘTY - HEARTCORE (2023)  (Przeczytany 1611 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Techminator

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 723
    • Zobacz profil
SPIĘTY - HEARTCORE (2023)
« dnia: Listopad 27, 2023, 16:40:40 »
SPIĘTY

Spięty lubi bawić się słowem. Bawi się tym słowem od lat, zarówno z Lao Che jak i solo I trzeba przyznać, że świetnie mu to wychodzi. Chociaż! Nie do każdego taka twórczość trafia i często można spotkać głosy, że jest to przerost formy nad treścią, grafomaństwo i bełkot. Jednak ważne, że jest spora rzesza osób, do których ta twórczość trafia i która tę twórczość rozumie. „Heartcore” daje jeszcze możliwość identyfikowania się z nią.

„Black Mental” można uznać za album udany, żywy, skoczny, momentami wręcz przebojowy. „Narodowy Socjalizm Kosmosu” można by puścić nawet w klubie nocnym i raczej nikt nie powinien się obrazić bo przecież w rytm tych dźwięków noga sama zaczyna tupać. No i ten wpadający w ucho refren…. A takich momentów na „Black Mental” jest więcej.

Dlatego pierwsze przesłuchanie „Heartcore” może być dla fanów artysty sporym szokiem ponieważ nie znajdziemy tutaj praktycznie żadnych momentów, które pod kątem przebojowości wpadałoby w ucho już przy pierwszym przesłuchaniu. Naszą uwagę przykują natomiast teksty: chyba najbardziej dosadne i osobiste w twórczości Spiętego. Do tego dochodzi muzyka w dużej części oparta o żywe instrumenty: zdecydowanie delikatniejsza i spokojniejsza niż na poprzednim wydawnictwie. Dzięki temu klimat „Heartcore” robi się wręcz kameralny.

Recenzując praktycznie każdy kolejny album Marka Knopflera piszę o uczuciu bycia uczestnikiem bardzo kameralnego koncertu na zasadzie świąt i wujka, który po wigilijnej kolacji wyciąga z szafy gitarę i tylko dla rodziny gra i śpiewa historie o swoim życiu. Podobnie mam ze Spiętym na „Heartcore”, z tym że tutaj gitarę zastępuje kilkuosobowy zespół.

Ciężko stwierdzić na ile osobiste i prawdziwe są teksty artysty (choć nie śledzę wywiadów z artystą, w których taka deklaracja mogła paść) ale śmiało można z nich wywnioskować, że jest to swoiste rozliczenie człowieka w średnim wieku z dotychczasowym życiem i tym co poszło dobrze a co niekoniecznie. Pełno tu spostrzeżeń, wniosków a nawet wskazówek dla ludzi młodszych. Dalej ubrane są one w gry słowne i metafory ale wyciągamy z nich zdecydowanie więcej niż wcześniej.

Po kilku przesłuchaniach okazuje się, że pośród tego „absolutnego braku przebojowości” jest sporo fragmentów, które jednak zapadają w ucho. W tym aspekcie króluje „Dźwiękczynienie” (genialne słowotwórstwo!) ze świetnymi, niepokojącymi klawiszami i kilkoma wybornymi fragmentami tekstowymi. Włączyć do nich można oczywiście ten, który udowadnia, że nawet jakby było dobrze to i tak zawsze można pomarudzić;)

Złotych myśli znajdziemy tutaj multum – chociażby w „Uproszczonym Rachunku Sumienia”, „Halo”. Z kolei „Spektakl” mógłby być krzykiem rozpaczy osób, które nie radzą sobie z otaczającą nas rzeczywistością, która z roku na rok robi się coraz bardziej przytłaczająca.

Na „Heartcore” tekstowo Spięty wzniósł się na wyżyny swojej twórczości tworząc bardzo inteligentną i głęboką warstwę tekstową okraszoną takimi smaczkami jak np. wspomniane wcześniej „dźwiękczynienie” czy „praystation”.

Sumując wszystkie te aspekty otrzymujemy album, który z pewnością nie trafi do wszystkich: zarówno muzycznie (bo nie potupiemy nogą) jak i tekstowo (bo nie do końca rozumiem o co chodzi?). Jest to jednocześnie jedno z najbardziej wartościowych polskich wydawnictw tego roku. Obstawiam, że w różnego rodzaju polskich podsumowaniach rocznych Spięty dość mocno zamiesza.

Rolu

Przy każdej kolejnej solowej płycie Spięty otwiera nową szufladkę artystyczną, którą urządza sobie według własnych zasad. Na płycie „Heartcore” usłyszy więc wiele subtelnych oraz melodyjnych jak nigdy wcześniej piosenek, w których na pierwszym planie stoi słowo. Opatulenie całości wyłącznie żywym instrumentarium sprawiło, że wydźwięk każdego z nich staje się silniejszy i bardziej poetycki. Twórca zamienił wymyślne formy muzyczne na prostotę, tworząc przestrzeń do przekazywania swojej “bardowskiej” wymowy.

Niektórzy mogą powiedzieć, że Spięty się zestarzał, bo stał się mniej ekspresyjny. Zaprezentowana forma tych piosenek wymagała jednak od twórcy innego podejścia i faktycznej dojrzałości, która na szczęście nie ma nic wspólnego ze zramoleniem.

Warstwa liryczna w takiej stylistyce zyskała na swojej atrakcyjności, choć tak naprawdę wpisuje się w charakterystykę jego dotychczasowego pisarstwa. Dzięki tym utworom artysta może w końcu zyskać większy posłuch, wzbudzając zainteresowanie podobne do tego, gdy śpiewał w zespole Lao Che.

Przy tym należy śmiało powiedzieć, że twórca jest jednym z ciekawszych poetów naszych czasów, który potrafi tekstom nadawać soczystą metaforycznie, wielowarstwową treść. Zarazem jest ona na tyle powściągliwa w ilości używanych słów, by nie przytłaczać („prawda jest taka, że robię tu za robaka, co los, jak kulkę gnoju toczy ze zboczy”). Sens jest po prostu kwintesencją całości i nie da się odbierać tych kilku utworów bez próby wgryzania się w przekaz, który nie zawsze musi być mocno osobliwy, nawet jeśli może wydawać się inaczej („Dźwiękczynienie”).

Do tego dochodzi ładne, organiczne brzmienie, uwypuklające poetycko-alternatywny styl albumu „Heartcore”. Tym razem rockowy sznyt został schowany za artystycznym striptizem, a koncertowy skład, z którym została nagrana ta płyta, jeszcze mocniej to uwypuklił. Odważnie, a zarazem niezwykle esencjonalnie.

To taki zestaw propozycji, który zwyczajnie coś robi. Jak to się mówi – albo coś działa, albo nie działa. Tutaj nie ma możliwości, żeby tak zaprezentowane utwory nie wyzwoliły w nas głębszych doznań. Choć przecież jest powściągliwie, w miarę spokojnie, bez szaleństw w prezentowaniu formy muzycznej. Tak standardowo, a zarazem zupełnie niezwyczajnie. Album „Heartcore” smakuje lepiej, gdy dostrzeżemy w nim ziarenko osobistej prawdy. A takiej można znaleźć tu bardzo dużo. Dobrze słuchać mądrych piosenek, które w gęstwinie wszystkiego, co nas otacza, pobłyskują czymś niezwykle interesującym.

Łukasz Dębowski

https://www.youtube.com/watch?v=TzdXkSljSdc

..::TRACK-LIST::..

1. Halo
2. Pan Piotruś Pan
3. Móc Nic Nie Móc
4. Ptak Głuptak
5. Robaczewski
6. Dżwiękczynienie
7. Ładnie
8. Spektakl
9. Blue
10. Uproszczony Rachunek Sumienia

..::OBSADA::..

Hubert Dobaczewski - gitara, wokal, sampler
Mikołaj Zieliński - gitara basowa
Patryk Kraśniewski - instrumenty klawiszowe
Bartek Kapsa - instrumenty perkusyjne.

https://www.youtube.com/watch?v=Ksx_CEHQrf8
Hasta la vista, baby!